Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19.04.2020, 19:01   #33
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 34 min 29 s
Domyślnie

Najpierw jednak po kawior, do Astrachania. Wszystko tam nam poszło po rosyjsku. Mój hil na 33 calowych kapciach nieco się wyróżnia, turystów na południu Rosji jak na lekarstwo więc zagrannomier wzbudził zainteresowanie, pozdrawiano nas co i rusz. Wjeżdżaliśmy do miasta kiedy zrównało się z nami jakieś Pajero. Na światłach za nami trochę trąbili, ale chwilę pogadaliśmy. Za kierownicą starszy gość. No, przynajmniej starszy ode mnie. Zaprasza na jedzenie - pojechaliśmy. Ja w Astrachaniu pierwszy raz i nie zwykłem będąc zapraszanym odmawiać. Nie byłem też zdziwiony bezinteresownością zapraszającego. Doświadczyłem Rosji z wielu stron, częściej z tej dobrej niż złej. Tradycyjnej "polskiej gościnności" prędzej doznasz na w Jekaterynburgu niż w Kaliszu. Był rok 2009, z Izim i z Miro jechaliśmy przez Kirgistan. Była sobota. Do Biszkeku wjechaliśmy już pod wieczór, rano mieliśmy samolot. Nie miałem wówczas w Kirgistanie nikogo, gdzie moglibyśmy zostawić motocykle. Izi i Miro nieco byli zaniepokojeni sytuacją, a ja rzeczywiście nie przejmowałem się zbytnio. Po prostu stanęliśmy na Centralnej Płoszczadi i czekaliśmy. Po 10 minutach podszedł chłopak i zagadał do nas. Ma BMW 1200. 15 minut temu już pakowaliśmy motocykle do jego drewutni. Tak poznałem Igora, z którym jesteśmy dobrymi kumplami do dzisiaj. Wciągnąłem Igora do turystyki i dziś ma chyba 8 Delik, które pożycza turystom. Kocham Rosjan, ale jako jednostki, niestety jako naród są beznadziejnymi kacapami.
Oleg jest po sześćdziesiątce, siedzimy w knajpie w stylu dobre, bo tanie. Facet organizuje rajdy terenowe, dla samochodów i quadów. "Złoto Kagana", zanim zaczęli Silk Road, była to najważniejszą imprezą terenową w Rosji, poligonem dla Kamaza i białoruskiego Maza. Zresztą zobaczcie sami



Oleg zawiózł nas do hotelu Azimut, który jest bazą rajdu, zapłacił za nasz nocleg i powiedział, że przyjedzie rano. Astrachań nie zawiódł, to było niegdyś najbardziej na południe wysunięte miasto Rosji. Wołga zaczyna się rozlewać w swoją wielką deltę i wpada to wszystko ze 100 kilometrów dalej do Morza Kaspijskiego. Było gorąco, wzdłuż nabrzeża stały rzeczne statki pasażerskie, którymi można dopłynąć hen do Moskwy, a nawet dalej do Pitera. Taki rosyjski odpowiednik statków wycieczkowych co pływają po Karaibach. Pewnie z kaowcem na pokładzie. Na brzegu stado wędkarzy, a właściwie żyłkowców, bo ich wędki pozbawione były wędziska. Trudno powiedzieć czy łowią dla zabicia czasu czy marzy im się wielka ryba. W Wołdze żyją bieługi, największe ryby słodkowodne. Podobno największe osobniki miały po 2 tony i 6 metrów długości. Teraz takich ryb już nie sposób spotkać. Powód jest prosty: kawior. 30 gram kawioru kosztuje na zachodzie 90 Euro. Ale to cena za kawior z ryb hodowlanych, z dzikich bieług jest wielokrotnie droższy. A naprawdę wielkie ryby mają w sobie do 200 kg kawioru. Aż się boję mnożyć, ale taka rybka w detalu to jakieś pół miliona Euro. Młodemu, który pewnie przelicza kawior na buty bardzo te liczby imponują.

Rano Oleg czekał pod hotelem, pojechaliśmy w astrachański step. Jego autem. Nie chciałem ryzykować mojego hila, bo byliśmy gdzieś w połowie drogi do Biszkeku. Jechał zdecydowanie za szybko, ja rozuiem, że zna ten step dobrze, ale są jakieś granice. A on je cały czas przekraczał. Generalnie bajkowo-ofroadowo wszędzie – jedziesz jak chcesz. Tylko gór mało, ba jedziesz cały czas w w depresji. Astrachań leży w depresji, chyba ze dwa dni jechaliśmy poniżej poziomu morza, dopiero gdzieś w Kazachstanie wychynęliśmy ponad zero. Oleg trochę się popisywał, pytałem czy daleko jeszcze bo młody z tyłu robił się coraz bardziej zielony. W końcu dojechaliśmy do barchanu Wielki Brat. Merzouga to to nie była, ale całkiem duża wydma i pachniało mi już problemem. Zasięgu telefonicznego nie było, robiło się nieznośnie ciepło, a do najbliższej ludzkiej siedziby było pewnie ze 30 kilometrów. Ale na szczęście Oleg odpuścił i na górę poszliśmy na nogach. Siadamy i opowiada o Czaginie i innych gierojach, co przyjeżdżają tu potestować ustawienia. Wspomina zdarzenie z ubiegłego roku kiedy to dzienikarzyna dostał się na barchanie pod koła ciężarówki..



Zaprasza na rajd, gadamy o możliwościach otwarcia tego terenu dla turystki motocyklowej. Słabo to widzę, ale może się nie znam. Jakoś gości na beemkach bym tu nie zabierał.

Po południu pojechaliśmy dalej. Na wschód. Do granicy było nieźle, Kazachstan przywitał nas drogą tak dziurawą, że trasa z Krościenka do Sambora wydaje się być niemiecką autostradą. Na początku próbowałem to omijać, później brałem to czołowo, upuściłem nieco powietrza w kapciach i z podziwem patrzyłem na matizpodobne pojazdy na kołach 13 calowych. Znikało to na chwilę niemal do połowy. Tym niemniej za 2 tygodnie poradziłem tamtędy jechać Darkowi K., który wraz z synem wybrał się maluchem do Mongolii.
Zmierzchało. Nie było sensu katować się tą drogą po nocy do Atyrau. Nigdzie się w końcu nie spieszyliśmy. Skręciłem w prawo i pojechałem jakąś piaszczystą drogą w stronę morza. Dziwne to morze, właściwie jezioro przecież. Największe na świecie, z tymi rybami co żyją tu od 200 milionów lat i ludźmi, co przyszli niedawno i kłócą się między sobą, kto może ryć po dnie i czerpać płynne złoto. Północna część jes nieciekawa, brzydka, płytka. Będzie jeszcze płytsza, bo woda systematycznie opada. Zasnęliśmy znowu na pace auta, podjechała jeszcze policja kazachska, zainteresowała się nami, spisała i życzyła spokojnej nocy. Znów pojawiły się miliony gwiazd i nieco tylko mniej czegoś co latało i przeszkadzało w kontemplacji.

Zaletą spania na pace jest to, że poranne zwijanie obozu trwa krótko. Po półgodzinie byliśmy już w aucie, młody się obijał z toaletą więc pierwszy zająłem miejsce w samochodzie. Po prawej stronie. Trochę się zdziwił, ale zapytał czy naprawdę chcę to zrobić. To było idealne miejsce na rozpoczęcie kariery kierowcy. Plaża miała pewnie z kilometr szerokości, było równo jak na stole. Instruktaż był prosty, bo chłopak jednak na co dzień jeździ w GTA. Musiałem mu tylko wytłumaczyć, że tutaj nie możemy niczego, a tym bardziej nikogo przejechać. Za to są punkty karne, a więzienia w Kazachstanie są słabym pomysłem.
- Na razie interesuje Cię tylko lewa noga. To sprzęgło. Wciskasz do końca i wrzucasz jedynkę. A później puszczasz najwolniej jak potrafisz, a jak ruszy to puszczasz szybciej.
Mina 14 latka ruszającego Hiluxem w depresji Morza Kaspijskiego jest bezcenna. Mam ją gdzieś na zdjęciach. Wrzucę.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg beluga.jpg (145.6 KB, 37 wyświetleń)
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 19.04.2020 o 19:11
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem