Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.01.2020, 09:28   #41
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 51 min 3 s
Domyślnie




Bębny c.d

27 grudnia 2019

Na kamiennym chodniku płonie stos. Przechodząc obok ogniska czuję jego ciepło, mimo oddzielających barierek. Musi już długo się palić. Dużo popiołu zalega pod dopiero zajmującymi się ogniem deskami. Bębny przestają dudnić, klaskanie i okrzyki mężczyzn cichną. Teraz mocny, głęboki głos wykrzykuje zniekształcone przez megafon postulaty. To demonstracja.



Jakieś nieszczęście wygoniło tych ludzi z domów. Nie wiem nawet czy mają rację. Nie wiem też czego chcą i od kogo. Wiem, że oprócz samych zainteresowanych jak zwykle nikogo ich problem nie interesuje. Tak jest wszędzie.
Barierki, ogień, wzburzony tłum, choć jak mi się zdaje nie tak duży, to jednak po twarzach większości widać zaciekłą determinację. Sami mężczyźni.



Nie. Jest też kilka kobiet. Kordon służb mundurowych pilnuje tylko jednej strony - przejścia do wielkiego budynku, przed którym zebrali się demonstranci. To chyba nie policjanci. Nie mają broni palnej, tylko pałki. Policjanci stoją w pewnym oddaleniu i jest ich niewielu.







Podchodzę do barierki. Od najbliższego człowieka dzieli mnie może pół metra. Głos z megafonu zaintonował wezwanie. Bębny znów się odezwały. W ich rytm tłum mężczyzn wyskandował wyuczone hasło. Jeszcze raz i jeszcze raz. Klaszczą w rytm okrzyków.
Człowiek przede mną zauważył, że fotografuję. Klepnął swojego kolegę w ramię, ten się odwraca, a ja zdążyłem zrobić mu zdjęcie zanim skrzywił się całkowicie. Nie jestem pewien czy to tylko zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy. Nie chcąc się tego dowiedzieć, odszedłem dalej.



Głosy mężczyzn wciąż wibrowały w powietrzu. Bębny ucichły i znów odezwał się przenikliwy głos z megafonu. Robiłem zdjęcia ale coraz więcej ludzi z tłumu zwracało na mnie uwagę.



Znów bębny i okrzyki. Tym razem wszyscy wznieśli zaciśnięte pięści.











Jeden z protestujących zawołał na człowieka, który czasem dawał wskazówki temu z megafonem. Ich twarze zwróciły się w moją stronę. Rozmawiają. Do rozmowy przyłącza się jeszcze jeden mężczyzna i jeszcze jeden. Chyba czas na mnie.
Odchodząc zdawało mi się, że nie odchodzę sam. Jednak, kiedy zobaczyli przy następnej przecznicy, że jestem zwyczajnym pstrykaczem jakich tu wiele… A może mi się zdawało tylko. Zdawało mi się. Może szli do sklepu.
Trochę dalej życie toczy się swoim tempem.





Na plac między Haga Sofia i Błękitnym Meczetem doszedłem na czas. Kiedy zajmowałem się podglądaniem grubego kota, rozległ się głos muezina. A potem z drugiej strony odpowiedział inny. Mimo, że prawdopodobnie to tylko nagrania, jest w tym porozumiewaniu się coś magicznego. Jakby dwie wielkie budowle zaprojektowane przez geniuszy, powstały właśnie po to, żeby rozmawiać. Codziennie o tej samej porze.



Chyba mało kogo to obchodzi. Ludzie z całego świata przyjeżdżają tu, żeby „zaliczyć” miejsce. Wysłuchać przewodnika powtarzającego dokładnie to co można wyczytać w Internecie i zrobić zdjęcie jakich miliony już zrobiono. Robię takie oczywiście i ja. Czemu nie miałbym mieć swojego własnego identycznego jak tamte.









Możliwe, że żeby zrozumieć to miejsce i co się tu odbywa trzeba zmrużyć oczy, żeby uchwycić to co dzieje się w cieniu turystycznej euforii zwiedzania. A może nie jestem obiektywny. Może każdy z tych ludzi po swojemu to robi. Może nie warto oceniać człowieka, miejsca czy zdarzenia po pozorach.
Największymi wygranymi tej komercjalizacji są zwierzęta. Opasłe i obojętne na wszystko psy, które nie chcą już patrzeć na pełne karmy miski.



Upasione koty chyba z zachłanności żebrzące w swoim mruczando o kawałek pizzy. Ptaki dokarmiane przez ludzi, którzy kupują od specjalnych sprzedawców ptasią karmę. Nie ma tu ani krzty uduchowienia, wyższego celu, pokłonu dla architektów, szacunku dla czasu. Są za to sprzedawcy kukurydzy, drogie restauracje, luksusowe hotele, językowy tygiel, nieprzerwany gwar, policja turystyczna i opancerzone wozy. Rzecz jasna generalizuję. Proszę się nie oburzać. No i papugi też są. Takie same jak przy meczecie Sulejmana.







Napatrzywszy się do woli, wszedłem w jedną z uliczek z zamiarem powrotu do otelu. Budynki są tu tak wysokie, że straciłem dziś orientację po raz drugi. Na domiar złego wszedłem jakimś sposobem na Wielki Bazar. Podobno ma 30 hektarów i ponad 60 ulic. Część jest zadaszona. Schodzi się w dół, podchodzi, skręca. Mój wewnętrzny kompas się popsuł. Błądziłem więc tak sobie, aż przypadkowo trafiłem na wyjście. Dzień, w którym na tych ulicach nie będzie tłoku, będzie chyba ostatnim dniem ludzkości





Kiedy przekroczyłem próg otelu, znów się rozpadało.
CF
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem