Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07.10.2018, 00:20   #76
redrobo
 
redrobo's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,630
Motocykl: ktm 640 adventure
redrobo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 8 godz 19 min 3 s
Domyślnie

Z Dziennika Wąskiego.

Jakby w innym trybie ale dalej to samo się kręci.
Wiesiek przerywa i stajemy na samym środku ronda przy Opackiej. To taki trójmiejski klincz. El chciał zjechać na wyspę i zablokował dwa pasy, bo Golf siłą bezwładności nie pokonał krawężnika.

Co jest grane pytam?
- Nic. Zabrakło paliwa...Trochę za wcześnie.
Otwieram bagażnik, podaję El`owi baniak - jeszcze z kazachską ropą. Ludzie trąbią jak najęci, jakieś przekleństwa się sypią, kiedy mijają nas bezpośrednio jakby im odcinało prąd...

Wracamy z roboty, ruch spory. Uprzedzam El`a:
- Tak, wiem co chciałeś powiedzieć... Nie rozumiem tego chamstwa na polskich drogach. No nie rozumiem... Nikt nie zapytał, czy w czymś pomóc? Nikt, tylko ryja darcie.

Patrzę na licznik małych km... F-cznie, jeszcze stówa minimum a tu takie buty?

Ale... Godzinę wcześniej, kiedy zaczynamy zwijać roboczy majdan, wchodzi do garażu starsza (dla mnie), nieźle zadbana babka.
Pogoda zrobiła się letnia więc laska (też pasuje) pyta bardzo grzecznie, czy nie byłoby przeszkodą, gdyby weszła na moment i wzięła swój rower z wózkarni.
Trzeba dodać, że specjalnie dla nas, całkowicie wyłączono garaż z użytku (60 stanowisk) i przez dwa tygodnie jest również utrudniony dostęp do 60-ciu kanciap przyległych do stanowisk. Po prostu bez naszej zgody do garażu nie wejdziesz.

Normalnie, to ludzi by zapewne mocno wkurzało ale tu pełna kultura. Ludziska świadomi potrzeby renowacji posadzki... Rewelacja, jeżeli chodzi o komfort pracy.

El z kurtuazją pomaga pani wyciągnąć rower z bezładnej powodzi pozostałych.
- Ten zielony poproszę!
Cha... zielony... Z tych trzech, to który dokładnie, bo tę przypadłość na okoliczność nierozróżniania kolorów, odziedziczyłem mimo protestów
- Czyli prawdziwy mężczyzna z pana! Chłop nie jest od kolorów rozróżniania i tu pani puszcza oko.
Na to El rewanżuje się dowcipem z życia.

Mam fantastyczną kuzynkę. Prawdziwą, naturalną blondynkę. Mąż wysłał ją do sklepu rowerowego po jakąś część z roweru kuzynki, który właśnie przywracał do życia.
- Dzień dobry. Poproszę część (tu ładnie ją nazwała), do roweru.
Ok. Ale do jakiego?
- Nooo... do zielonego!

Kobitka zupełnie niespeszona odpowiada:
- Bo my nie jesteśmy od tego. To wy chodzicie do lasu i się nie gubicie przy powrocie. Naprawiacie samochody itp. My jesteśmy od gotowania i dobierania lakieru auta. Ja do dzisiaj nie wiem, ile ma koni każde me kolejne auto. Mąż mi raz pokazał tabliczkę przy baku, bym wiedziała, jakie paliwo mam zatankować.
My - kobiety, nie mamy waszych mózgów. Mamy inne priorytety. Ognisko domowe to podstawa i dbanie o swojego faceta, jak z tego "lasu" wraca.

Patrzymy na kobitkę z coraz większym podziwem. Ja też... Indoktrynacja na wyrypie swoje zrobiła.
- Wie pani co...? Rzuca El. Opowiada pani coś niesamowitego...
Bo widzi pan... Ja mam 21-letnią córkę i połowa jej kolegów, to... geje. Co się dzieje z tą młodzieżą męską? Większość, to zniewieściałe cioty!

Ja pierniczę... El się śmieje.
- Rozumiem, że pani trochę lepiej sytułowana finansowo?
Tak, ale co to ma do rzeczy? Ale... może i ma?
- Słyszała pani o eksperymencie Calhouna?

I dopiero się zaczęło, jak El wyjaśnił w cziom dzieło.
- Bo widzi pan... Ja od 6-stego roku życia jestem związana z morzem. Moi rodzice żeglowali i zabierali mnie na długie chwilami rejsy, trwające tygodniami, bez schodzenia na ląd.
Mama zawsze mówiła:
- Pamiętaj córciu, trzymaj się taty, nie mnie w trudnych sytuacjach, on jest silniejszy! Takiego mam dzisiaj męża, którego się trzymam... Ja jestem "blondynką" i się tego nie wstydzę.

No to El wyjechał z Azją Centralną. Na to pani z Azją Południowo-Wschodnią, gdzie lubi spędzać czas, bo tam nie ma ubezpieczeń... emerytalnych!
To już był młyn na wodę...
Co za dyskusja się wywiązała.... Jakbym słyszał Fazika i El`a w czym są perfekcyjnie zgodni.

Żegnamy się, oferujemy pani wszelką pomoc w dostępie do kanciapy i w ogóle.
Zamykamy garaż i wyjeżdżamy. Kątem oka w lusterku widzę, że nasza pani się z czymś przy rowerze zmaga.
- El, zatrzymaj się proszę.
Podbiegam do naszej pani i widzę, że się jej poluźniony chwytak na bidon przekręcił. Szybko wracam po śrubokręt i robię swoje.
- Ach... Są jeszcze prawdziwi mężczyźni na tym świecie!

Czuję się normalnie zaszczycony!

Niby nic... Ale w Pamirze spotkaliśmy też taką twardą blondynkę...
Cdn.
redrobo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem