W niedzielę po raz pierwszy od tamtego dnia przejeżdżałem przez to miejsce. Trochę niechcący. Byłem w okolicy, nie szukałem tej drogi, sama mnie znalazła. Niewiele się zmieniło. W drodze wgłębienie gdzie gromadzi się błoto po kałuży. Jest tam chyba na stałe. W drzewie wbity plastik na wysokości dwóch metrów. I ta bezbrzeżna cisza, otaczająca miejsce gdzie zamilkł, najbardziej rozgadany ze znanych mi riderów.