Niestety służby odradzają nam pozostanie na kolejną noc, bynajmniej nie ze względu na nasilający się mróz.
Afrykę wiążę liną do samochodu i po kwadransie rodeo na polanie odpalam. Całkiem ciekawe, nowe doświadczenie.
Zdjęcie0580.jpg
Planujemy ze Zbyszkiem dojechać do Brodów na nocleg i tam zajrzeć do rozrusznika
Zdjęcie0582.jpg
Zdjęcie0583.jpg
Zdjęcie0585.jpg
W takiej czarno czerwonej scenerii odchodzi od nas zwykła chęć zajechania do sklepu na rozmowę z miejscowymi, czy tradycyjnie po samogończyk na drogę do miejscowego bimbrownika. A i ludzie nie stoją przy drodze i nie machają na pożegnanie. Jakoś tak smutno. Jak musieli się czuć Hutniacy, dokładający starań do dobrych relacji z miejscowymi. Zaczął się chyba inny etap gry.
Zdjęcie0586.jpg
Jazda przez Żarki i Hołubicę wcale nie jest łatwiejsza od jazdy lasem. Oblodzone, wyślizgane koleiny nie zachęcają. Czasem czepiamy się przebijającego asfaltu, ale tu z kolei kolce przypominają o sobie. Wykręcamy je dopiero w Podkamieniu po ustabilizowaniu się czarnej drogi. Po tych kilkunastu km po asfalcie widać na kolcach zużycie. Trzy pozostawione w oponie po120 asfaltowych km wyglądały jak pinezki
Zdjęcie0589.jpg
Zdjęcie0588.jpg
Jadąc sprawdziłem odpalanie z rozrusznika i ponieważ było ok zdecydowaliśmy wykorzystać koniec dnia i na noc wrócić do Lwowa. Było wietrznie, termometr pokazywał -16c, a zwykłą temperaturę pracy silnika utrzymywały cały czas zasłonięte chłodnice. Zbyszkowi najbardziej dawała we znaki zamarzająca szybka w kasku i niestety, czasem musiał jechać z uchyloną.
Łatwiej miałem z goglami, bo w czasie każdego postoju mogłem je włożyć za chłodnicę, gdzie błyskawicznie schodził szron.
Kolejny dzień pełen wrażeń powoli się kończył
Zdjęcie0591.jpg