Rano jadę zobaczyć jeszcze z bliska wiadukty. Pada lekki deszczyk ale zapowiada się, że niedługo się przejaśni. Z bliska te budowle robią duże wrażenie
Zmieniam kierunek i zaczynam kierować się na zachód. Im dalej w głąb Mazur tym robi się coraz bardziej płasko, nie znaczy to jednak, że nudno
Atrakcję zapewniają tony błota i wody na łąkach i "drogach".
Sporo krążę między polami i łąkami. Wiele dróg jest przegrodzona pastuchami, nie chcę się za bardzo narzucać miejscowym więc dużo objeżdżam szukając alternatyw
Jak zwykle mogę liczyć na garmina i jego dróżki, które zawsze poprawiają mi humor
Mazury kryją wiele pozostałości po poprzednich "właścicielach" tych terenów.
Wysadzony most w Kruklankach
Nieukończone śluzy w Leśniewie. Miały one być częścią Kanału Mazurskiego.
Śluza w Leśniewie Górnym robi ogromne wrażenie, jej spadek to aż 17 metrów !
Niedaleko śluz, w Mamerkach znajduje się praktycznie niezniszczony kompleks bunkrów dowództwa Wehrmachtu. Niemcy nie zdążyli wysadzić schronów, zostały one opuszczone bez walki przez wojska Wehrmachtu w styczniu 1945.
Tego dnia miałem jeszcze w planie zobaczyć Wilczy Szaniec ale nie wystarcza mi już na to czasu.
Cóż, trzeba orać dalej
Po południu zaczyna padać i nie zanosi się, że szybko przestanie. Robię zakupy na kolację, 4pak i pasztet. Rozbijam się nad jeziorem Ryńskim. Miałem w planie posiedzieć dziś przy ognisku ale przy tej pogodzie będzie trudno..
Czytając książkę w namiocie słyszę, że jakby ustało. Faktycznie, już po deszczu. Trzask prask i już płonie, można wysuszyć buty
Siedzę tak patrząc w ogień w całkiem fajnym otoczeniu, koło mnie siedzi lis. Tresowany lis. Nie wściekły, agresywny, po prostu siedzi jakieś 10 metrów ode mnie i czeka. Dobrze wiem na co czeka, nauczony przez sezonowych żeglarzy. Dostaje w końcu kanapkę z pasztetem, piwa mu nie dam. Siedzi tak jeszcze chwilę i w końcu znika, ja też zbieram się spać. Leżąc już w namiocie bierze mnie głód. Gdy tylko odkręcam pasztetowy słoik z charakterystycznym 'klik' w sekundę mój koleszka jest znowu przy namiocie. Niestety, nie tym razem, teraz będę jadł ja.
A miś z polarnego stał się brunatnym