Mnie jedynie szlak bierze, jak w ferworze życiowej walki znajdę kilka h w tygodniu na jakąś wycieczkę...
Jadę sobie z bananem na gębie, lasy, krzaki, zadupia i w pewnym momencie widzę jadące autko, a w nim: pełna rodzinka, dzieciaki uśmiechnięte, rowerki na dachu...
I wtedy moralniak odzywa się - ja tu zapindalam, żeby wygiąć banana na własnym pysku, zamiast zabrać Rodzinkę i pojechać gdzieś wspólnie...
Trochę to wkurzające, ale wtedy wracam i kolejny wypad robimy razem. Niestety, jak człowiek na dorobku, musi gnać za kasą, czasu na nic nie ma to trudno jest się przeorganizować. Coś kosztem czegoś.
Z moto nie rezygnuję, nawet myślę o kupnie kolejnego/innego. Jednak staram się czas spędzony na moto rozsądnie dawkować. Stąd odpadają dalsze wyjazdy, raczej włóczęga dookoła komina.
Pewnym rozwiązaniem byloby auto terenowe - ale poza wakacyjnymi / weekendowymi wyjazdami do niczego mi ten samochód nie przydałby się... a może warto mimo wszystko tylko do tych celów coś nabyć...