Wstęp
Jednym z regionów, który mnie bardzo intryguje, jest Pojezierze Drawskie. Zdarza mi się tamtędy przemykać czy to służbowo czy w innych celach. Zazwyczaj bez refleksji. Ot kolejna droga do przejechania w gonitwie dnia codziennego. Wychodzi na to, że wiem o nim niewiele, a co nieznane - przyciąga.
Jednak gdyby się tak zastanowić. Jest to bogaty obszar poniemiecki, szlak bojowy "Wału Pomorskiego", liczne poligony, poradzieckie obiekty wojskowe, malownicze tereny, jeziora, pagórki, łąki i lasy. Wydaje się, że nie tak popularny jak rejon nadmorski, Kaszuby, Mazury czy polskie góry, niezniszczony, nie "zmanierowany" turystycznie.
Człowiek zawsze coś przeczyta czy usłyszy, czegoś dowie się z drugiej ręki. Jednak ostatnimi czasy zaczęło mnie mocno kręcić samodzielne "wgryzanie się" w otaczającą mnie historię... Przecież jest ona dosłownie na wyciągnięcie ręki. Bardzo lubię czytać literaturę historyczną, ale prawda jest taka, że przeczytać, to nie to samo co zobaczyć i dotknąć. Jedno doskonale uzupełnia drugie.
Wypad w tamten rejon planowałem już od jakiegoś czasu. Po drodze trafiłem jednak najpierw w Bieszczady, potem na Kaszuby. Inny powód, dla którego go odwlekałem to nieprzygotowany motocykl. Oczywiście mógłbym pojechać na "osiołku" (V-Stromie), ale nie o to mi chodziło w tym wyjeździe i nie tego typu jazdy oczekiwałem.
O co chodzi - zobaczycie.
W każdym razie potrzebna była mi "koza".
Jak to mówią co odwlecze, to nie uciecze... Nadszedł czas eksploracji.
D-1 (08.06.2017 - czwartek) - Prolog
Dzień przed wyjazdem był trochę szalony. Na ostatnią chwilę okazało się, że trzeba lecieć do pracy, a potem przygotować dokumentację i sprawozdania. Po południu ostatnie sprawdzenie motocykla: płyny, ciśnienie w oponach, światła, sygnalizacja itd. Wszystko gra.
Marszrutę miałem z grubsza przygotowaną już wcześniej. Wieczorem okazało się jednak, że pracując nad nią w Basecampie dysponowałem inną wersją mapy, niż wykorzystywaną w nawigacji. Tak więc około godziny 21.00 przy próbnym odpaleniu nawigowania wynikły błędy z przeliczaniem. Kolejne 2h spędziłem na ponownym wyznaczaniu tras, tym razem na właściwej mapie.
Zgrałem je na urządzenie, odpaliłem, chwila niepewności i... uff, działa.
Spać poszedłem później niż planowałem, a więc wyjazd też przesunąłem. Zamiast o 6.00 startuję o 7.30.
cdn.