Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.12.2016, 19:41   #106
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,251
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 10 godz 57 min 30 s
Domyślnie

Czy Wy wiecie, że dziś praktycznie kończy się przygoda?

Noc wytrwałam. Wbrew pozorom nie było to odliczanie do rana tylko normalny zdrowy sen z przerwą na siku.
Rano chłopaki przyszli sprawdzić czy nie leżą w namiocie zwłoki
Spało się dobrze, nie marzłam, nie skorzystałam z drugiego śpiworu, nie ubrałam na siebie wszystkiego co miałam, ani tym bardziej nie szłam w nocy do hotelu

Taki widok zza płotu



Po śniadaniu podekscytowani szybko zbieramy się na konie i w drogę. Theth czeka.




Pech chciał, że gdzieś na którymś przejeździe przez strumyczek Kosmal glebi i wykrzywia wajchę hamulca.




Zajeżdżamy do baru na kawę.
Były tam też duże Gsy na obcych blachach





Byliśmy pewni, że ich dogonimy ale się nie udało. Może spadli w przepaść?

Jedziemy i nie możemy się napatrzeć. Jest pięknie i pusto. Ludzi praktycznie brak. Na drodze mijamy tylko ekipę Transporterów z Niemiec oraz lokalne auta i ciężarówki. No właśnie. Nie mogłam wyjść z podziwu. Jak kierowcy ciężarówek ogarniają ten teren w dodatku ze sporym niezabezpieczonym ładunkiem?






Tutaj jeszcze nie wiem, że zaczyna mi schodzić powietrze z koła



Tutaj też jeszcze nie wyczułam


Chociaż oglądałam motocykl dokładnie.



W całej Albanii przy krawędziach dróg gdzieś wysoko w górach stoją takie krzyże a nawet całe pomniki upamiętniające tragicznie zmarłych.



Kolor wody jest obłędny



I tak sobie jedziemy i powoli zaczynam czuć jakieś dziwne zachowanie motocykla. Jakieś dziwne odgłosy się pojawiają.
Na szczęście chłopaki zatrzymali się przy fajnym mostku i szybko zauważyli, że mam kapcia.
Pech. Musiała być jakaś mała dziurka lub przyszczypnięcie.

Faceci poszli obadać mostek a ja zostałam sama bidna z moim kołem.




Udało mi się jednak wymigać od najtrudniejszego.
Przykurzyło mi trochę soczewki więc stwierdziłam, że koniecznie muszę je umyć.


Dzięki kapciowi Wiciu miał czas na kąpiel



Inni na odpoczynek



W tym miejscu rozstajemy się z Pawłem. Ma samolot dzień wcześniej od nas i musi jeszcze dziś dojechać do Skopje

My jeszcze trochę offujemy. Dzień powoli dobiega końca. Pętla Theth przejechana. Dojechaliśmy do asfaltu i gnamy jak najdalej by mieć dnia następnego mniej km.
Niestety powoli przypomina o sobie ten dźwięk który słyszałam wcześniej.
Zaczęłam się na tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że albo z napędem jest coś nie halo albo w silniku mi coś napieprza. Zatrzymuję się na poboczu i patrzę jak ekipa się oddala. Na szczęście jeszcze Boguś był za mną.
Obczajamy motór ale nic nie zwraca mojej uwagi. Wsiadam i powoli jeżdżę wokół Bogusia . Słychać łomot i stwierdzamy, że łańcuch się mega rozciągnął.
Ekipa odjechała już daleko, nikt nie zauważył, że nas nie ma. Nikt po nas nie wrócił... Wsiadamy i powoli( tak by łańcuch nie uciekł) jedziemy w poszukiwaniu ekipy. Znajdujemy się około 20 km dalej.
Diagnoza była słuszna, łańcuch się rozciągnął, właściwie zaczął kończyć żywot. Chłopaki naciągnęli. Jutro jeszcze musi dać radę.

Dojeżdżamy do jeziorka. Spędzimy tu ostatnią nockę w Albanii.
Rozbijamy się w fajnym miejscu z dojściem do wody.
Chłopaki od razu korzystają z wody.



Robię im kilka fotek i czuję, że zaczynam się czuć jakoś dziwnie.
Intuicyjnie lecę szybko rozłożyć namiot i... biegnę w krzaki.
Uff, potrzeba załatwiona to można zacząć ostatni wspólny biwak.
Siadam wygodnie przy ognisku.
Jestem już trochę głodna więc robię zupkę chińską.
Niestety nie zdążyłam zacząć jeść bo zaś czuje, że jest coś ze mną nie tak.
Tym razem coś jest nie halo w żołądku. Zrywam się na równe nogi i znowu biegnę w krzaki. Zwymiotowałam.
Wmówiłam sobie, że to pewnie z głodu, w sumie cały dzień nic nie jedliśmy. Wsadziłam w siebie dwie łyżki zupki i zaś na równe nogi i w krzoki.

Informuję chłopaków choć i tak pewnie już się domyśleli, że chyba zaatakowała mnie jelitówka. Od razu poratowali mnie stoperanem i smectą ale na nic to się zdało. Co chwilę wstawałam i biegłam w krzaki.

Były fajne warunki do robienia zdjęć a ja niestety się nie czułam na siłach by focić.





Jeść już nawet nie próbowałam bo nie było sensu. Ale pić również nie mogłam. Po kilku takich przebieżkach trochę się sytuacja poprawiła.
Stwierdziłam, że chyba się położę spać.
Poprosiłam chłopaków by mi namiot bliżej krzaków przestawili a zarazem dalej od ich namiotów. Po co mam ich w nocy budzić.
W nocy wstawałam jeszcze kilka razy.




Następnego dnia rano czułam się lepiej. Nie męczyło mnie już tak ale byłam osłabiona. Świadomość, że czeka mnie 300 km na drz w tym stanie nie poprawiała mojego nastroju.



Na śniadanie przyszły zwierzaki z okolicznego gospodarstwa.
Byłam półprzytomna, długo mi zajęło zorientowanie się, że mamy towarzyszy.

Nie byłam w stanie przypiąć torby do motocykla. Musiał mnie ktoś wyręczyć.
A najgorsze przede mną.
Wsiąść na motór i walczyć.
Walczyć z sennością.
Walczyć z osłabieniem.
Walczyć z bólem żołądka.
Walczyć ze sobą i swoim organizmem.

Przez pierwsze kilkadziesiąt km myślałam, że umrę jadąc motocyklem. Głowa nie chciała trzymać się na karku. Powieki nie chciały być otwarte. Ręce jak z gumy. Na drodze winkle. Nie lubię winkli. Wtedy je przeklinałam.
Nic nie dostrzegałam na drodze. Nie wiem jakie mijaliśmy miasta. Jakie były widoki. W głowie tylko myśli ,,trzymaj się w pionie, patrz przed siebie, hamuj gdy trza"
Potrzebowałam co kilkadziesiąt km przerwy.

Na pierwszej wyglądałam tak



Na drugiej tak



Na trzeciej przerwie zaczynałam tęsknić za offem. Nawet Neno proponował jakiś szuterek. Serducho bardzo chciało ale organizm mówił jeszcze nie.



Na czwartej przerwie zjadłam ze strachem kawałek pizzy.
Na szczęście nie zaszkodziło mi.
Odżyłam trochę. Zamieniłam się nawet z Wiciem na 950. Kurcze, fajnie to jeździło po zakrętach.
Później wyżuliłam od Kosmala xtz660 i na niej w sumie dojechałam już do Skopje.

Ostatnio edytowane przez zaczekaj : 08.12.2016 o 19:44
zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem