Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.11.2016, 12:01   #20
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 329
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 5 godz 27 min 2 s
Domyślnie

Dzień 3 Niedziela 31.07.2016

Wyspani i wypoczęci wstajemy o 5.30
Niebo zachmurzone, grzmi, trochę pada, ale to dla nas nie problem, jedziemy przecierz samochodem.



Śniadanko i na granicy jesteśmy o 6.50. Kolejka dosyć długa, ale idzie dosyć sprawnie i o 8.10 jesteśmy na przejściu ruskim.
Przejście duże, chyba ze sześć pasów w jedną i sześć w drugą stronę i wszystkie pełne samochodów.
Dziwne to wszystko, przynajmniej dla mnie. Ukraina z Rosją są w stanie wojny, a tu jakby nigdy nic, osobówki, autokary pełne
ludzi jadą w jedną i drugą stronę. Ludzie jeżdżą turystycznie, w odwiedziny do bliskich i znajomych, do pracy, na zakupy.
Spotkany na przejściu chłopak, Ukrainiec, na przerobionym na czopera Dnieprze, jedzie do Biełgorodu odwiedzić mieszkających
tam rodziców. On sam mieszka i pracuje w Charkowie. A wojna ? Wzrusza ramionami.
Ustawiamy się na jednym z sześciu pasów w długiej kolejce. Przechodzący co jakiś czas mundurowi, dziwnie na nas potrzą,
może dlatego, że widzą polską rejestrację ? Pomaleńku posuwamy się do przodu i w końcu o 10.00 jesteśmy pod budką pograniczników.
Miła pani pyta skąd, dokąd i wbija pieczątkę w paszport. Jeszcze celnik i droga wolna.
Podchodzi celnik, bierze nasze dokumenty i pyta
- A trzeci człowiek gdzie ? .
- Jaki trzeci człowiek, przecież jest nas dwóch.
- Ale u nas jest zakon, że musi być jeden człowiek - jeden pojazd, a my mamy samochód i dwa motocykle.
Wyjaśniamy, że pytaliśmy o to konsula w ambasadzie, że mamy zgłoszone wszystkie pojazdy, że konsul mówił że można !!!
Konsul celników nie interesuje, może nie wiedział co mówi, może się nie zna, czy mamy to na piśmie ?
Ja pier..le, masakra jakaś !!!
- Ale my musimy jechać takim zestawem, jedziemy przecież do Tadżykistanu !!!
Mamy czekać. Celnik poszedł, a my zjeżdżamy pomiędzy pasy.
Wraca gdzieś po pół godzinie. No niestety, nie możemy jechać.
- Ale my musimy, musi być jakieś wyjście !!!
- Możemy wziąć z sobą trzeciego człowieka np. z Ukrainy, wtedy wjedziemy.
- Ale, jak to wjedziemy ? A wyjechać z Rosji, a potem powrót, też musi z nami być ?
- No tak !
- To jaki to ma sens ?
- Inaczej się nie da !!!
- Niemożliwe !!! Chcemy rozmawiać z naczelnikiem.
Dobrze. Poszedł. Gdzieś po pół godzinie przychodzi do nas dwóch celników i naczelnik.
Spokojnie i kulturalnie tłumaczą nam to samo, a my swoje, że musimy, że konsul przecież ...
Szukamy jakiegoś rozwiązania. Widać, że się starają, że chcieli by nam pomóc, ale ...
Po jakimś czasie odchodzą do biura, a z nimi Max dalej negocjować.
Trwa to dosyć długo. W tym czasie, ślad SPOta rysuje zygzaki na mapie jak szalony, a rodziny w Polsce są zdezorientowane,
nie wiedząc co się dzieje.
Wraca Max z naczelnikiem, ale z daleka widzę, że minę na nietęgą.
Żadne dolary nie wchodzą w grę, ponieważ kamery wszystko nagrywają, a i współpracownicy zaraz by donieśli gdzie trzeba,
więc naczelnik nie będzie ryzykował.
W tej sytuacji mamy dwa wyjścia;
- znależć trzeciego do zabawy
- zostawić maszynu i priczepku na Ukrainie i dalej jechać motocyklami.
Ale przecież mamy już wbite w paszporty ruskie pieczątki, jeżeli teraz wrócimy na Ukrainę, będziemy mieć sześć przekroczeń
granicy, a wiza jest na cztery. Naczelnik mówi, że jeżeli wrócimy na jego zmianie, czyli do 18.00 to nas załatwią bez kolejki, a
pieczątki w paszportach anulują. W tej sytuacji, raczej nie mamy innego wyjścia, wracamy.
Pieczęć przy wizie zostaje anulowana, otwierają nam wolny przejazd i wracamy na przejście ukraińskie, gdzie bez żadnych problemów
zostajemy przepuszczeni. Czasu nie mamy zbyt wiele, bo jest już grubo po południu, więc szybko wracamy do naszego motelu " Oczag".
Uzgadniamy z właścicielką, że za 50 $ zostawimy maszinu i priczepku na trzy tygodnie.
Jemy obiad a potem ściągamy nasze osiołki i bierzemy się za pakowanie. W założeniu mieliśmy, że jedziemy na lekko, więc wszystko
mieści się w jednej torbie. Ja dodatkowo mam dwa kanistry i małą sakwę w której mamy olej na dolewki, dętki, łatki,smar do łańcucha
regulator napięcia i moduł.





Lecimy szybko na granicę, Na ukraińskiej omijamy kolejkę, nikt nic nie mówi. Kolejna odprawa i lecimy dalej.
Przejście ruskie, jedziemy na ostatni, prawy skrajny pas, prosto pod budki celników.



Jesteśmy przed 18.00, wię jeszcze na "naszej" zmianie. Za chwilę przychodzi "znajomy" celnik z dokumentami i po kolei pokazuje
co i gdzie mamy pisać. Wszystko trwa bardzo szybko, papiery wypełnione, pieczątki w paszportach i możemy jechać.
Dzisiaj niestety daleko nie dojedziemy, jedynie do Biełgorodu, a to tylko 40 km od granicy.




Założenia były całkiem inne: 1000 km dziennie, samochód, klima, a tu już na początku zostajemy posadzeni dupą na 2oo.
Teraz to już będzie całkiem inna podróż, a i nasze plany musimy lekko zweryfikować, co oznacza, że już nie mamy potrzeby jechać do Biszkeku.
Przelatujemy przez miasto Biełgorod i zatrzymujemy się w hotelu "Cabka" na wylocie w kierunku na Gubkin, Woroneż.



Po drodze tankujemy i wtedy okazuje się, że Max nie zabrał karty do bankomatu, tankujemy więc z mojej karty.
Pokój w hotelu kosztuje nas 1100 RUB. czyli 70 PLN.
W budynku jest również piękna sala "Rus" na imprezy okolicznościowe i restauracja w której jemy kolację.







Dzień 3, pełen wrażeń dobiega końca. Jeszce kąpiel i spać, a przed nami droga ... droga ... droga ...

Niby to tak niewiele, mała zmiana, zamiast samochodu motory, a przecież całkowicie zmieni styl naszej podróży,
przeżyjemy całkiem inne przygody niż te które były nam pisane i inny będzie nasz odbiór tego wszystkiego co się wydarzy.
Jedna (nie)istotna zmiana i twoje życie się zmienia.


Dystans 60 km
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem