Wieczorem zapada decyzja o rezygnacji ze zlotu w Białej.
Musielibyśmy zacząć już jechać na południe, a później drzeć asfaltami 500 km.
500 km w jeden dzień DRką praktycznie bez gąbki na kanapie ? Aaałaaaa …
Biała następnym razem, teraz pokręcimy się jeszcze tu, i powoli, offem wycofamy się na z góry upatrzone pozycje, czyli zachód
Rano szybki montaż nowego obuwia:
Z czystym sumieniem polecamy chłopaków z Hard Enduro w Kartuzach:
I w nowych laczkach można eksplorować okolice
Jagnie wpadł wieczór wcześniej w ręce w pensjonacie lokalny przewodnik, a że czyta wszystko co jej wpadnie w ręce (włącznie z etykietami na słoikach), to wyczytała kilka ciekawostek.
Niektóre zaraz zawiodą nas na manowce
Ale najpierw – najmłodszy zamek w Europie.
Ba, może nawet na świecie!
Czyli niespełniony zamkowy sen pana Kazimierczaka:
Najlepsze jest to, że pozwolenie na budowę mówiło o małej pracowni artystycznej
Właściciel jednak uważa się za pokrzywdzonego przez władzę i państwo. I odwołuje się od decyzji o rozbiórce.
Władze nieco się ugięły, i po dostarczeniu projektu budowlanego (bo to wszystko było budowane ot tak) podobno zezwoliły na kontynuację prac pod jakimś warunkiem (uzupełnienie projektu).
Inwestor nie uzupełnił i w 2013 uprawomocniła się decyzja o zakazie dalszych prac.
Brama wjazdowa wielkości mojego domu
Ciekawe, jakie będą dalsze losy budowli.
Ciężko jednak ukryć , że pasuje do Kaszub jak pięść do nosa.
Ale niestety w PL ład przestrzenny nie jest priorytetem władz…
a tu jeszcze z sieci wyszukana fota z góry.
Małe toto nie jest
Oczywiście na obiekt obowiązuje zakaz wstępu, teren prywatny itp.
Wychodząc, spotykamy Niemca, który pyta nas o szczegóły.
Nie bardzo wiedzieliśmy, jak mu to zjawisko wytłumaczyć
Ruszamy dalej, trackiem wymyślonym dzień wcześniej na podstawie wspomnianego przewodnika oraz staruteńkiej mapy.
Jagna, na swoje i Rafa nieszczęście, wyczytała o jaskini.
Jaskinia na północy Polski, w dodatku w osadach żwirowych? Geolog nie daruje, musi dotknąć
Jedziemy dalej na północy zachód.
Track wiedzie drogami gruntowymi ode wsi do wsi.
W każdej wsi widzimy piękne drogowskazy na wszelkie możliwe atrakcje turystyczne, w tym Groty Mirachowskie.
Ostatni raz w Mirachowie, gdzie piszą „2 km prosto”.
No to jedziemy. Po 2 km jednak nic nie ma. Wracamy, raz jeszcze i znów nic.
Trudno, jedziemy na kreskę.
Groty mają być tuż za Ameryką:
Ale droga do Ameryki jest mało uczęszczana i nieco zarosła:
Za zakrętem dowiadujemy się, dlaczego.
Bo droga się osunęła w dół
Trudno, powrót.
I tak próbujemy jeszcze ze 4 razy.
No nie, ja tych grot nie daruję!!!
W końcu stajemy przy leśniczówce, bo z mapy wynika, że groty powinny być gdzieś hen w lesie, a oczywiście jest zakaz wjazdu.
Napotkany leśniczy jest normalnym człowiekiem i obiecuje, że nie będzie nas widział, jak wjeżdżamy do lasu
Droga leśna okazuje się brukowana. Gdyby nie wskazówki leśniczego, w życiu byśmy tych grot nie znaleźli.
W głowie kołacze mi się pytanie: po co opisywać (nawet w obcych językach!) jaką atrakcję, której nie sposób znaleźć? Po co robić drogowskazy, które nagle się urywają i nigdzie nie prowadzą?
Gdyby ktoś był zainteresowany (groty nie-geologów raczej nie powalą z nóg), to należy kierować się na rezerwat Lubygość.
a oto i same groty:
Groty powstały w warstwie żwiru, który został częściowo scementowany węglanem wapnia (taki scementowany żwir to zlepieniec).
Dla fachowców ciekawe warstwowania:
a po drodze spotykamy kawałki zlepieńca, nie do odróżnienia od betonu
W każdym razie na Pomorzu są jaskinie o takiej samej genezie i zdecydowanie bardziej godne zwiedzenia
cdn.