Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.02.2016, 23:37   #1
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 34 min 4 s
Domyślnie Od Pacyfiku do Uturuncu czyli Ameryka na poziomie...







To był dobra zima. Temperatura minimalna -5 stopni. Maksymalna +55 stopni. Różnica wzniesień 6008 metrów. Zrobiliśmy 5500 km, w zdecydowanej większości poza asfaltem. Miejsce akcji to Ameryka Południowa. Motocykle Suzuki DRZ400 i Honda XR650R. Czas: styczeń 2016. Wjechaliśmy motocyklami na 5790 metrów, przejechaliśmy Drogę Śmierci, a co najważniejsze wróciliśmy cało do domu. A motocykle powinny dotrzeć do Europy za 2 tygodnie.
Od czasu wypadu z Pastorem i Szparagiem na Elefantentreffen odkryłem przyjemność podróżowania motocyklem w zimie. Tyle, że oni ruszyli później w lutym do Murmańska, a ja wolę jednak południową półkulę.
Przygotowania nie trwały zbyt długo, to nie nasza pierwsza Ameryka na motocyklach, a za sobą mamy motocyklowe wycieczki po Pamirze, Karakorum, Hindukuszu, Tien Szaniu i Himalajach. W ubiegłym roku jeździliśmy tu dwoma deerzetkami, ale zachciało mi się na nowo hondy. Do naszej ekipy na pierwsze 2 tygodnie dołącza Jacek na KTM 400 EXC. Ola zna hiszpański, Jacek zna mechanikę, a ja... znam i Olę i Jacka. Dobra ekipa.





Motocykle oddajemy w połowie listopada, lądujemy w Santiago między świętami a Nowym Rokiem. Wita nas pełnia lata, jest ze 30 stopni, a stragany są pełne świeżych owoców.
Zmykamy do Valparaiso, gdzie stoją nasze kontenery z motocyklami. To zaledwie 120 km z lotniska.
zmontowanie. Clenie to dość skomplikowana procedura i tysiące papierów. Jak nie znacie hiszpańskiego to nie polecam...
Akurat przypada Sylwester. Miasto szaleje do rana, to podobno jedno z najlepszych powitań Nowego Roku na całym świecie. Cała zatoka, od Valparaiso do Con Con rozbłyska o północy ogniem, kontynent opada tu stromo do Pacyfiku i wszystkie wzgórza po 3 minutach spowite są dymem.
Codziennie ktoś przylatuje, odbiera swój sprzęt i wyrusza w swoją stronę. Ostatnie przybywają Humbaki, mocna ekipa z Pomorza. Namawiają nas na wspólne łajdaczenie wieczorem i znów lądujemy na marisco w naszej ulubionej knajpie Porto Viejo.





Ale następnego dnia ruszamy o 7 rano, tak jak się umówiliśmy. Celem jest Ovalle, tam mieszka Carlos, lokales jeżdżący na yamaszce, który obiecał pokazać nam fajną traskę w swojej okolicy. Do Con Con jedziemy nad oceanem. Ulice, zazwyczaj bardzo zatłoczone o 7 rano świecą pustkami. W niecałą godzinę odbijamy od nadmorskiej drogi i jedziemy w stronę Ruta 5, czyli głównej autostrady chilijskiej wiodącej z północy na południe. A jak ktoś bardzo chce to i na odwrót.
Sznur ciężarówek, które postanawiamy wyprzedzić ma około 2 kilometrów, na jego końcu oczywiście stoi chilijski żandarm, którzy każe nam zjechać na bok.
Chilijscy motocykliści różne nam rzeczy doradzali w takim momencie, ale najbardziej przestrzegali nas przed próba wręczania łapówki. Co lepsze? Ani słowa po hiszpańsku czy wprost przeciwnie?Tłumaczy się Ola, bo i zna hiszpański i prowadziła naszą skromną grupkę. Trochę to trwało, ale puszcza nas na jej piękne oczy.



Dodam, że był to początek wyjazdu i z zainteresowaniem przyglądałem się mojej w silnik kopanej xrce. Procedura uruchomienia reaktora w tym pojeździe przypomina start wahadłowca z przylądka Canaveral. Pominięcie któregokolwiek z elementów prowadzi na manowce. Silnik ani zakaszlał. Tydzień później byłem już ekspertem od kopania xrki i teraz chyba potrafię zapalić ją nawet ręką, ale początki są trudne i niechętnie gaszę silnik na postoju świadom, że za chwilę znów będę obijał piszczel o podnóżek.
Kolejne kilometry idą jednak gładko, przecinamy Piątkę i wynalezionym przez Olę trackiem tniemy w stronę Combarbala. Droga ładna, przez suche jak pieprz Andy. Zakręt za zakrętem. Przyglądam się jak pracują opony. Tym razem z przodu T63, a z tyłu MT21. To był dobry wybór.
Cały czas jesteśmy powyżej 1000 metrów. Na drodze niemal nie ma nikogo. Przejeżdżamy przez kilka tuneli, wąsko ciemno, z dziurami... Światło w DRZ świeci jak zawsze słabo, ale my z Jackiem mamy nowoczesne LEDy i jakoś wspomagając się nawzajem dajemy radę. Nawet w Tunel Curvo.



https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/IMG_0503.JPG





Za Combarbala logujemy się na asfalt i bez przygód dojeżdżamy do celu.
Ovalle jest mały miasteczkiem. Logujemy się w jakimś podrzędnym hoteliku. Carlos nie może jechać z nami na dłużej, ale jutro podwiezie nas aż na granicę z Argentyną. Tym razem przekraczać ją będziemy na przełęczy Agua Negra, około 4700 m npm.
A tymczasem winko, steczek (taki mały stek) i spać. Rano wyjazd o 8.
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 24.02.2016 o 23:46
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem