Dzisiaj złożyłem wizytę u św. Piotra, ale powiedział że nie ma mnie na liście i wróciłem. Spieszyłem się, uznałem że zdążę włączyć się do ruchu. No ja bym zdążył. Ale mój muł, na zimno nie chce wchodzić do galopu i stępa wtoczył się na krzyżówkę.
Dobrze że osoba jadąca na głównej drodze busem zdążyła wyhamować.
A co do wypadku. Szkoda człowieka - ale system pokazuje że nie traktuje ludzi równo. Widać to doniesieniach medialnych. A Policjant ma szanse faktycznie stracić pracę.
I tak w społeczeństwo idzie przekaz: Policjant nie winny, winna droga czy motocyklista
a w szeregi Policjantów - nie wychylaj się, nie staraj bo nagrody nigdy nie zobaczysz a wystającą głowę zetną.
I nikt nie jest zadowolny. Poszkodowani że nie ma z kogo ściągnąć jakiegoś zadośćuczynienia, społeczeństwo że komuś znowu się udało uniknąć odpowiedzialności, Policjant bo poniósł gorszą karę niż duży mandat - wszak stracił pracę - ogólnie frustracja narasta.
Złośliwcy twierdzą że pewnie się śpieszył by babci handlującą pietruszką mandat wciśnąć. A prawda jest taka, że nie zależnie od powodu - powód prawny i społeczny miał - dlatego dostał zgodę bądź wręcz nakaz szybkiego dotarcia na miejsce. Miło byłoby, niezależnie kto popełnił błąd, gdyby KGP mimo wszystko uznała ze zrobiła krzywdę (zawinioną czy nie) i wypłaciła z "funduszu gwarancyjnego" godne odszkodowanie dla poszkodowanych ( i jaka miła informacja dla społeczeństwa) a wewnętrznie rozliczyć sie z kierowcą - czy miał szansę uniknąć zdarzenia czy też nie i wyciągać konsekwencje. A odnosi się wrażenie że najpierw szefostwo chwali się wynikami Policjantów, wysyła, nakazuje. Ale w takiej sytuacji ten biedny Policjant czuje ze został sam - wszyscy się na niego wypinają, aż do czasu zakończenia sprawy. Wówczas może wejdzie ponownie w łaski.
Tak więc tragedia podwójna - jak polska rzeczywistość - wiecznie szara.
Ostatnio edytowane przez Ziarko : 25.09.2015 o 08:14
|