Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.09.2014, 23:42   #10
Fihu
 
Fihu's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Miasto: Gdynia
Posty: 1,379
Motocykl: RD 03, LC4 ADV
Przebieg: x83000
Galeria: Zdjęcia
Fihu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 6 min 58 s
Domyślnie

4.07
Plan był prosty – wjazd z całym dobytkiem na Farcau. Szybkie śniadanko, pakowanie i droga na Borsę, a później odbijamy na Poienile de sub Munte. Pytamy Tubylców, odbijamy w góry.
Atak na szczyt zaczął się bardzo ostro i kamienisto w górę, gdyż wybraliśmy podjazd od strony południowo-zachodniej. Proxen po praz pierwszy dał popis jazdy na TA . Później było już tylko lepiej, oprócz momentów w których trzeba było podnosić wszystkie trzy maszyny, których kierowcy niedoceniali nachylenia poszczególnych górek i szerokości ścieżek trawersujących zbocza.

































Fihu zarzekał się że tuż po powrocie zakłada dodatkowo elektryczny rozrusznik do swojej 2KF. Z drugiej jednak strony musiało to wyglądać dosyć komicznie – w połowie podjazdu we dwóch leżą, ja stoję pomiędzy nimi (odstępów brak, przecież to dopiero pierwszy podjazd, bez problemu damy rade). Każdy sam nic nie może zrobić. Mój silnik pracuje – wiem z autopsji, że jeśli go zgasze, bądź się przewróce (co w ogólnym rozrachunku wychodzi na to samo), będą problemy z odpaleniem. Wystarczy kopnąć razy dziesięć i już. Stojąc na podjeździe na obydwu hamulcach, powoli zacząłem się zsuwać więc położyłem motocykl. No, to teraz wszyscy leżymy. Podniosłem swój motocykl, Myszak i Proxen mnie trzymają – o dziwo nawet z odpaleniem nie było większego kłopotu. Z ich pomocą podjazd pokonałem – następny był Myszak. Miał nieco trudniejsze zadanie, ponieważ posiadał o wiele dłuższe przełożenia niż ja (a raczej ja posiadam dość krótkie przełożenia), jednak daliśmy rade. Na deser zostawiliśmy Trampka Proxena. Cóż, po trawie źle, drogą jeszcze gorzej ponieważ ziemia była wilgotna. 15 min i po sprawie. Haaaa a więc teraz już z górki – pomyśleliśmy.
Widoki pierwsza klasa, nastroje również – wszak dokładnie o to nam chodziło. Powiem więcej. Uważam, że każdy po cichu czekał właśnie na taki podjazd jaki pokonaliśmy
Jedziemy dalej górami, spotykamy podobny podjazd. Pytamy się pasterza czy to jedyna droga, nie kryjąc zadowolenia odpowiada, że tak. Nie był zbyt przekonujący, więc postanawiamy nieco potrawersować po zboczu z przerwą na posiłek, odpoczynek, kabanosa. Czasem pojawiała się ścieżka, czasem jej nie było i jechaliśmy na azymut, kompletnie bez napinki, na pełnym luzie.
Pod sławne jeziorko, w towarzystwie wszechobecnych dzikich koni, dotarliśmy w okolicach 15, po kilku godzinach zaciętych bojów. Szybka toaleta i obiadek, później wjazd pod sławny drewniany krzyż i decyzja o zjeździe na noc do wsi i szukanie noclegu. Próbowaliśmy wracać inną drogą, lecz węgierscy studenci biwakujący nieopodal, uświadomili nas, że jedyna droga oprócz tej którą przyjechaliśmy, prowadzi przez sam szczyt, a później opada na północną stronę. Gdyby nie to, że każdy z nas miał co najmniej 25-30kg bagażu, w tym namioty, śpiwory, części zapasowe, oleje, puszki, wody itd., pewnie pchalibyśmy się na górę, jednak tą opcję postanowiliśmy zostawić sobie na przyszłość. Pozostała jedynie opcja powrotu tą samą drogą z późniejszym odbiciem na wschodnią część góry. Oczywiście były również zwierzęta, które nam to skutecznie uniemożliwiały na czele z gigantycznym bykiem, który nie dość że zatarasował przejazd to jeszcze usilnie i konsekwentnie wpatrywał się w mocno czerwoną kurtkę Proxena – trabiącego Proxena. Proxena, któremu spieszyło się na dół, do wioski, po piwo. Tak, nie mieliśmy czasu na zabawe.



Prawdopodobnie, gdyby nie nagła i niespodziewana interwencja pasterza, mogłby się to skończyć pościgiem i porzuceniem motocykli. W Poienile de sub Munte, pierwsza wizyta w pierwszym napotkanym sklepie i już właściciel Vasile Laver zaproponował nam nocleg u siebie za domem. Ponoć wielokrotnie już gościł polskich motycklistów, z tym że w hoteliku. W zamian za darmowy nocleg, prosił nas, abyśmy dali o nim znać w Polsce( możliwy kontakt pod adresem: laverv@yahoo.ro lub pod nr tel 0262366151). Przestrzegł nas jednak, żebyśmy pilnowali motocykli, gdyż niedawno kilka skradziono, a jedną Afrę odnaleziono zdewastowaną na połoninie … .

Fihu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem