Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.11.2013, 16:32   #49
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,393
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 dzień 23 godz 46 min 30 s
Domyślnie

Po zwiedzaniu kanionu rozdzieliliśmy się i pojechaliśmy dogadywać ceny w kampingach mijanych po drodze.Dziwne było to, że okolica wydawała się bardzo wyludniona a były co najmniej trzy większe hoteliki w stylu agro.Sądzę ,że w lecie jest dużo więcej turystów i nie będzie to chyba nic odkrywczego.

Najlepiej poszło Jarowi i zadekowaliśmy się w znalezionym przez niego pensjonacie "Gryka".Miejscówka była na prawdę przyzwoita a byliśmy jedynymi gośćmi.



Zanim rozpakowaliśmy do końca bagaże na stole już pojawiła się śliwowica zakupiona w Czarnogórze. Gdy tak znikała w zabójczym tempie zaczynałem zastanawiać co dzieje się z Mariuszami i Motylem.
Okazało się ,że podążają za nami a ponieważ się ściemniało wydziergałem długiego sms z niemalże roadbookową dokładnością.
Stwierdziliśmy ,że jak uda się chłopakom przebić do nas w nocy to egzamin offrołdera będzie zdany.

Po godzinie 20 zaczęło padać.W pewnym momencie zadzwonił zaniepokojony Motyl z pytaniem gdzie ma kupić tą zieloną kartę o której pisałem w smsie.
-Motyl ja pisałem o zielonej granicy a nie zielonej karcie -odparłem.

Przekazał te wieści reszcie kolegów i to sprawiło,że pochłonęli czarnogórska kolacyjkę w 3 minuty.

To co wtedy czuli i myśleli najlepiej obrazuje mina Mańka.



Jak już zrobiło się całkiem ciemno nasłuchiwaliśmy odgłosów silnika.Zapalając telefony i zapalniczki czekaliśmy na rozwidleniu górskiej drogi a widok uniesionych światełek przypominał koncert rockowy.

Dzięki temu nie błądzili i udało się im dojechać.My oczywiście hucznie ich przywitaliśmy nalewając karniaki!!!

-Wiadomo jest przecież taka tradycja!
-Kto dojeżdża ostatni musi kupić wódkę!

Wieczór był długi tym bardziej ,że gospodarz przynosił na spróbowanie tradycyjne trunki.Ja oczywiście rozwijałem swoje zdolności lingwistyczne.Z całego wieczoru utkwiło mi tylko w pamięci:

Gezuar-na zdrowie oraz "dziękuje bardzo" które jest językową masakrą

Ze słuchu jest coś w stylu "chwalidemetje", ale nasz Sławekk Broniarek uprościł to do zwrotu "chwalę Mendelejew" i wszyscy wiedzieli o co chodzi!

Gdy wybiła północ byliśmy już tak natorpedowani ,że gdy oddawałem Jarowi 10 euro za nocleg próbowałem mu wmówić ,że 10 kun chorwackich to właśnie jest 10 euro, ale wiadomo -Cwaniaka z wybrzeża nie da się tak łatwo przerobić.


Duży i Żołnierz gonili w tym czasie z Mostaru.Naprawione sprzęgło zaowocowało tym ,że kolejnego dnia mieliśmy już być w komplecie.





Dzień V

Czując w głowie wczorajsze Bachanalia zewsząd dobiegały odgłosy:

-dzisiaj już nie pijemy!

Zamówiliśmy śniadanie u gospodarza a ,że ów się spóźnił powoli doszliśmy już do siebie.
Wymiana uprzejmości ,czułe pożegnania i takie tam.Po chwili już atakujemy w stronę Czarnogóry.Gospodarz nie do końca mógł zrozumieć skąd przyjechaliśmy i ,że tam gdzie jedziemy jest policja i nie ma drogi, ale na wszystko odpowiadamy gezuar.




Z Czarnogóry kierujemy się na Koman w Albanii gdzie zaplanowaliśmy nocleg. Pogoda niestety się psuła.
Granica MN-AL przechodzi gładko natomiast kondomy przeciwdeszczowe tak gładko już nie przechodzą.
Jak ja nienawidzę tego zakładać.Skończyła się Czarnogóra i skończyła się droga czyli jest to po co przyjechaliśmy.SH 20 jest zajebista.
Po 10 minutach wszyscy tak się rozkręcili ,że nikt nie myślał o deszczu a kałuże tylko rozstępowały się pod kołami bryzgając we wszystkie strony.Totalna dzicz dosłownie i w przenośni.



Grupa trochę się rozjechała a każdy jechał tak jak pozwalały mu chęci i umiejętności.


Tutaj podziękowania dla Motyla bo jako jedynemu chciało mu się cykać jakieś fotki.Choć czasami był z tym nadgorliwy to muszę zwrócić mu honor.


Po dojeździe w miejsce gdzie znajdowały się jakieś zabudowania a z daleka majaczyła prowizoryczna wiata zdecydowaliśmy się odpocząć.
W butach było jezioro.Całe szczęście odżałowałem kosmiczne jak dla mnie za skarpetki pieniądze czyli 200 zł bo uratowały mi one dupsko a raczej stopy.

Budyneczek okazał się barako-barkiem w którym spotykała się chyba męska część populacji pretendująca do miana agrogansterki.
Tubylcy grający w metalowe domino zainteresowali się przybyszami a ,że byli pozytywnie nastawieni ucięliśmy sobie pseudo-pogawędkę przy lokalnym piwku.
Jak widać było na filmie Jara panowie byli również wędrowcami typu hardadvenczer gdyż znali naszą mowę.Nie dopytywaliśmy się gdzie pobierali lekcję naszego języka ale sądząc po tym ,że woleli zasłaniać oczy na filmie musiał być to jakiś znany katolicki uniwersytet.



Najważniejsze było to ,że humory dopisywały i wreszcie mogły nastać te znane wszystkim dialogi:

-Widziałeś to jak mi przód odjechał?

-Ale bokiem poszedłem

-Wyjebałem się! Na pewno jak założył bym inne kostki to bym się nie wyjebał

-Ile miałeś na tym szutrze?

-Jest czadowo hłe hłe hłe itd.


Kolejny przystanek wypadł nam przy moście gdzie było moim zdaniem idealne miejsce na nocleg jeśli weźmiemy pod uwagę letnie miesiące.
Kryształowo szmaragdowa woda i miejscówa gdzie można było skakać z mostu do głębokiej i przejrzystej wody idealnie się do tego nadawała.

Na nasze szczęście deszcz ustępował i poprawiały się także widoki.



Chwilową gwiazdą okazał się Maniek na Gejesie. Pierwsza figurę wykonał jeszcze w Kosowie.
Podczas wyjazdu z błota próbował okiełznać konia i zakończył swoją walkę na dupie mojej Afryki. Drugi raz koń porwał i zaatakował Afrykę Mańka na pięknym mostku.Wchodząc z impetem w głąb na zaparkowany motocykl stracił słynny kaczy dziób wyróżniający go z tłumu.

Później to wyglądało mniej więcej tak:

Stoi kilku chłopa a obok zaparkowane motocykle.Nadjeżdża Maniek a wszyscy krzyczą machając rękami:

-jeeedź daleeeejjjjj nie zatrzymuj się!!!!!!!

Wieczorem został także uświadomiony,że jest taka tradycja:
Gdy ktoś uderzy w poprzedzający pojazd to?

STAWIA FLASZKĘ!
__________________
Agent 0,7

Ostatnio edytowane przez calgon : 12.03.2014 o 19:35
calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem