Pytanie mam. Kupiłem nowe NG na przód. Wszystko ładnie pięknie, ale przy montażu coś mnie tknęło, bo jedna tarcza miała luz na mocowaniach, ale w tym samych 2 otworach
tarczy (tzn, przekładałem o 90/180/270st i dalej te same,przekątne otwory
tarczy miały luz). Do tego się okazało, że wewnętrzna średnica tarczy się różni (fotka) o 0,5mm, co powoduję, że na tych miejscach gdzie tarcza miała luz można ją przesuwać względem otworów (góra-dół), a drugie siedzą ciasno w gniazdach piasty. Mocowania na piastach wyczyszczone dokładnie, ale nie uszkodzone (mało nalotu było, powierzchnie wyglądają ok), ale tarcze położone na tafli szkła nie wykazują zwichrowania.
Po przykręceniu (dynamometrem), tarcze biją na boki, w obie strony, o ok. +0.5 -1mm. Bawiłem się nawet w podkładki z cieniutkiej blaszki i trochę poprawia sytuację, ale dalej jest bicie. Głównie bije między mocowaniami. Nie zakładałem zacisków, widać to było jak się kręciło kołem i zbliżyło coś do tarczy. Stare tarcze założone spowrotem nie wykazują aż takich bić, mimo, że są grubo poniżej limitu...Hubertowe oryginały po 50tkm też są dużo lepsze.
Przerabiałem przekręcanie tarczy w różne położenia, jedyne czego nie zrobiłem to nie zamieniłem tarcz stronami (późno się zrobiło, a Huberta trzymałem w garażu i rano do roboty trzabyło).
Jest szansa, że tarcze mają zjebane mocowania? Gniazda na piastach wyglądają b. zdrowo i doczyściłem dokładnie. Niepokoi mnie to, że te tarcze mają mały styk z piastą, więc teoretycznie mogą być podatne na wichrowanie...no i nie wiem czy je wymieniać czy oddać