Oskar, za przeproszeniem, pierdzielisz farmazony.
ZAWSZE ściąga się kask poszkodowanemu. Nie jesteś w stanie ocenić stanu poszkodowanego, w tym prawidłowo ocenić oddechu, gdy poszkodowany jest w kasku. Pomijam już fakt, że w kasku nigdy nie uzyskasz pozycji w której prawidłowo udrożnione są górne drogi oddechowe u nieprzytomnego.
Jak to zrobić? Potrzeba dwóch osób. To wcale nie jest trudne. Jedna osoba stabilizuje szyję dwoma rękami, druga rozszerza kask i go zdejmuje. Potem przejmuje głowę od tego co stabilizuje szyję i do czasu przyjazdu zespołu pogotowia nie przestaje stabilizować głowy. Zostaje przy poszkodowanym. Dwa trzy razy potrenujesz z kumplami (którzy wiedzą jak) i będziesz umiał.
Jedna osoba nie ma natomiast szans zrobić tego bezpiecznie, bez narażenia odcinka szyjnego - wtedy bierze się jakiegoś gapia i mówi mu jak ma stabilizować odcinek szyjny. Cywil potem przejmuje głowę, a Ty zabierasz sie za badanie urazowe i tamowanie dużych krwawień. Badanie zaczynasz od głowy. Głowa jest najważniejsza..
Czynności życiowe kontroluje sie najrzadziej co minutę. W kasku nie da się tego poprawnie zrobić.
A jeśli chodzi o dowożenie do szpitala, to na SORze delikwent ma już zazwyczaj dwa wkłucia, ma zrobione pełne badanie urazowe i podpięte płyny. Nie wiem gdzie tu miałoby jeszcze być miejsce na kask
W tak newralgicznych tematach jak ratownictwo, proszę by dyletanci się nie wypowiadali. Ktoś jeszcze przeczyta, zapamięta głupoty i przez to ktoś inny niepotrzebnie umrze.