Pozwólcie, że zacytuję dosłownie z książki Zygmunta Błażejewicza:
"...W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku otrzymałem przydział do 6ppleg, 2 baon, 2 kompania ckm i jako kapral podchorąży wyjechałem na front. Wyładowano nas na stacji Małkinia. Uczestniczyłem w walkach z Niemcami na szlaku bojowym Ostrołęka- Pułtusk-Wyszków- Kałuszyn- Lasy Janowskie jako działonowy moździerza nr 2.
Po zakończeniu walk i rozwiązaniu oddziału razem ze swym kolegą z Gimnazjum oo.Jezuitów i z wojska- Czesławem Ziembickim już indywidualnie przedzieraliśmy się do Wilna przez zajmowane przez sowietów tereny. 11 października tegoż roku koło cerkwi na Pohulance uścisnąłem na pożegnanie łapę Cześka i byliśmy już w domu. Doszliśmy! Zachowałem płaszcz, mundur, rogatywkę i chlebak. Koce po drodze odebrali nam polscy Ukraińcy. Na szczęście tylko koce."
__________________
Africa jest jak kotlet schabowy. im mocniej bita tym lepiej smakuje.
rolnik-kaskader
RD 07A '96
na starym forum w szóstej linijce
|