Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.03.2013, 10:31   #17
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 7 min 34 s
Domyślnie

Odcinek 3, czyli o wilku mowa, a wilk tutaj

(albo: jak niewierna Jagna usiłowała wtargnąć do meczetu )

Poranek w Tangerze jest rześki, ale już niedługo potem temperatura przekracza magiczne +20º
Po śniadaniu jedni szukają wulkanizatora:



Inni mają problemy ze zbyt krętymi hotelowymi schodami:



Jeszcze inni mają niedosyt i jadą w miasto:



W końcu, koło południa, ruszamy. Cel na dziś: El Jebha. Droga wiedzie wzdłuż Morza Śródziemnego, piękny, zakręciarski asfalt.



W końcu ciepło, morze i palmy:



Kolejne podejście do kuchni marokańskiej, która na samym początku wybitnie podpadła Jasiowi:



Jasiek tropi specyficzną marokańską przyprawę (jakaś currypodobna mieszanka) w każdym daniu (łącznie z deserem) i nie może się nadziwić, że prosząc o kotlet dostał grillowane żeberka. Marudzi przy tym straszliwie…

Maciek narzeka na jakieś łożysko w Afryce:



I niestety szybko wciela problem w życie na kolejnym rondzie. Zalicza przepiękny szlif asfaltowy, na szczęście osobno szlifuje Maciek, osobno AT. Obserwuję w lusterkach z przerażeniem iskry wydobywające się spod gmoli…
Tymczasem Maciek wstaje , otrzepuje się, stawia AT na kołach i jedzie dalej. Konsekwencje całego zdarzenia to mała dziura w kurtce oraz starty gmol. Twarde sztuki…

Upewniwszy się , że wszyscy będą żyć, jedziemy dalej.







Kobieca część teamu:



Zaczynają się górki i podjazdy, a moja DR zaczyna prychać powyżej 6000 obrotów. Hm, już to przerabiałam jesienią, konieczne było czyszczenie gaźnika wykonane przez Szparaga. Ale teraz Szparaga niet…

Dojeżdżamy do El Jebhy, parkujemy pod hotelem (albo raczej „hotelem” )
Trzeba wjechać na dość wysoki krawężnik, za bardzo się rozpędzam w tym celu, ręka coś za wolno przenosi się z manetki na klamkę i … zabrakło mi metra do wyhamowania. Koncertowo wjeżdżam w Wilczycę. Wilcze DR stoi, Jagnięce DR pada, a sama Jagna pada na kolana

Towarzystwo męskie jakoś mało skore do pomocy, zaczynam już powoli zbierać się do głośnego wyrażenia co myślę o tej sytuacji, ale podchodzi Sambor i mogę w końcu wyleźć spod maszyny.

Widzę lekkie przerażenie w oczach Sambora, nic nikomu się nie stało, ale musiałam o coś zahaczyć nosem i poleciała krew. Na nic nie zdają się tłumaczenia, że Jagny tak mają i to nic groźnego. Usiłuję tylko nie zabrudzić całego kasku od środka

Na szczęście nikt nie zdążył wyciągnąć aparatu

Wieczorem pożywiamy się w fantastycznej knajpce rybnej



Na zdjęciu ekipa HD, w tym główny kontestator kuchni marokańskiej. Mina Jasia (ten po prawej) pokazuje , że i tym razem nie spodziewa się on niczego dobrego..

A jednak! Były krewetki, kalmary i lokalne, nieznane nam bliżej rybki. Wszystko świeże i pachnące!



Sambor podsumowuje przy kolacji moją kolizję; „Jagna, w sumie do nawet dobrze, że Wilczyca stanęła ci na drodze. Bo inaczej wjechałabyś w meczet i mielibyśmy konflikt religijny”.

Po kolacji Wilczyca i ja otwieramy woman-garage-service czyli czyszczenie gaźnika wersja lejdis. Wilczyca w roli Werkstatmeisterin, a ja pomagier.

Najpierw jednak herbatka, kuchenka rozstawiona w toalecie:



W tle słynne zielone wiaderko do spłukiwania ubikacji. Niebieskie wiaderko posłużyło natomiast do spuszczenia benzyny z DR w celu wyczyszczenia gaźnika.

A tu się już czyści:



W trakcie czyszczenia, wraz z pojawieniem się męskiej publiki, znikło rzeczone wiaderko. Po pewnym czasie rozległy się okrzyki „czemu tak śmierdzi w kiblu?”. No cóż. Dobrze, że Jasiu nie miał nawyku palenia siedząc na sedesie…

Schodzę kolejny raz po benzynę i możemy dokończyć dzieła. Gaźnik wygląda na czysty, zobaczymy jutro, czy leczenie pomogło…

Nasza sypialnia przypomina zapachem CPN, więc idziemy na piwko pokój obok



cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem