...2 razy mi sie przytrafiło spotkać Pijaczurę, która pod wiejskim przybytkiem wsiadała uwalona jak bela do auta.
Raz 1-szy zabrałem kluczyki i gwizdłem hen daleko, w rosnące po drugiej stronie ulicy zboże.
Raz 2-gi zabrałem ze sobą...
NO i jeszcze kwestia Grzbieta co szedł poboczem pomiędzy wioskami. Ciemno, śnieg z deszczem, szyby przyparowane.
Nie widziałem GO, a baraniŁeb zaprawiony na cacy dostał impuls do mózgowia, że coś jedzie i można szybciej być w domu!
Gdy "prawie" go mijałem, to on hyc na jezdnię!!! Ledwo wyhamowałem, a on stoi z rękami opratymi o moją maskę i rechocze!
Ciśnienie puściło, wyskoczyłem i w afekcie lewy liść na prawy policzek...ciut za mocno! Chłopina się zatoczył i poleciał w rów, wbijając sie głową w jego przeciwny brzeg!
Leży...myślę sobie KARK SKRĘCIŁ!!! Gacie zaczęły mi falować. Minęło z 15sekund podnosi się i najmocniej przeprasza, że tak zrobił.
Mnie już strach o kark minął, więc pouczyłem, że dalej ma iść rowem...no i dopóki stałem i paliłem, Pan dzielnie szedł, jak mu przykazano!
__________________
-- Nie wzywaj imienia Pana bOrzepa nadaremno-- -- Trudno jest powiedzieć NIE, gdy wszyscy mówią TAK --
|