Czołem Niewierni!
Hezbollah mi sprzyjał, bo nie tylko cało wróciłem z podróży, ale też mam co opowiadać. Jak wcześniej wspominałem, na dwa dni przed wyjazdem straciłem swojego przewodnika po zabytkach (żonę, która zdecydowanie bardziej się tym interesuje nie mogła jechać z powodu choroby) i zdecydowałem jechać sam. Decyzji nie żałuję, bo przetarłem szlaki i zaklimatyzowałem się w Syrii tak dobrze, że nie chciało mi się jechać dalej, czyli do Jordanii. Relacja z wyjazdu już wkrótce, a jak się oporządzę, pokaże chociaż parę przykładowych fot, a wydaje mi się, że jest na co popatrzeć