Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.09.2012, 14:37   #2
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
Domyślnie

Liczba osób - 2
Liczba motocykli - 1
Motocykl BMW R 1150 GS
Nasz przebieg 13889 km w 26/27 dni. Średnia na dzień 534,2/514,4 km. Muszę przyznać, że Tamara ma twardą d... Nie znam innej kobiety, która by to wytrzymała.
Dzień 1 - wyjazd w miejscowości Półkoty nad Jeziorem Berżniak.
Dzień 2 - LITWA
Oczywiście po wczorajszym deszczu w Trokach zaczyna się kolejna dawka życiodajnego płynu z nieba. Pod zamkiem mecz kajakowej piłki wodnej. Ciekawa dyscyplina
Wilno - już upał - zwiedzamy starówkę.
Geograficzne Centrum Europy - wyznaczone przez francuzów.
Trasa jak z opisów Mickiewicza - pagórki leśne, łąki zielone dodać należy z wieloma jeziorami.
Nocleg na mini kempingu przy drodze Via Baltica.
Tamara jedzie odziana w całą posiadaną ciepłą odzież z obawami co będzie dalej na północy - zamarzniemy w środku lata?

Fot. - zamek w Trokach

Dzień 3 - Litwa (Żmudź - pn-wsch Litwa)
Po drugim dniu pobytu muszę stwierdzić, że Litwinki są bardzo ładne.
Dziś serwujemy sobie zamek Radziwiłów Birże. Dalej spacer po drewnianym pomoście ok. 1 km po to by dojść do siedziby rodowej Tyszkiewiczów - Ostrów.
Objeżdżamy jezioro Szyrwany. Parkingi bezpłatne, czysta woda, plaże ale zimno.
Dalej Pakruojo Dvoro Rumai - znalezione na mapie zaskakuje ogromem i pięknem. Zamek nad jeziorem (typowe na Litwie), wyspa, most ala akwedukt ...

Fot. Pakruojo Dvoro Rumai - kompleks zamkowy z hektarami parku.

Dojeżdżamy do miejsca, które koniecznie trzeba odwiedzić będąc na Litwie - Góra Krzyży (tysiące albo miliony ustawione na jednej górce).

Fot. Góra Krzyży.

ŁOTWA
Zamieniamy walutę - Lity na Łaty i taka też staje się droga. Tu Łaty dominują w asfalcie. Czasami droga się poprawia.
Tu zwiedzamy łotewski wersal - Rundale.
Przy wjeździe do miejscowości Bauska kontrola prędkości - 106km/h kwalifikuje się do zabrania prawa jazdy-tak oznajmia mi policjant. Po dłuższych dyskusjach i podchodach kończy się na łapówce 20 E.
Zwiedzamy ruiny zamku krzyżackiego (Bauska).
Nocleg w miejscowości Sigulda (15 E). Podjeżdżamy nocą pod okoliczne zabytki - niestety nie są oświetlone nocą.

Fot. Rundale - "Łotewski Wersal".

Dzień 4
Sigulda - zamek Turaida - płacimy bilet i zwiedzamy. Po drodze inne atrakcje.

Fot. Zamek Turaida

Cesis - ładne miasteczko z ruinami zamku, pięknymi kamienicami. Największą dla nas atrakcją był jednak inny fakt, który może się już nigdzie nie powtórzyć. Tamara korzysta z płatnej miejskiej toalety za co otrzymuje ładny bilet
Tu spotykamy ekipę niemieckich motocyklistów.

Fot. Maszyny niemieckich motocyklistów

ESTONIA
Oczywiście jazda w deszczu.
Wodospad Jaegala Juga. Trochę się oszukaliśmy tego miejsca ale było warto.

Fot. Wodospada Jeagala Juga

Postanawiamy jechać do Tallina. Szybko wyjeżdżamy.
Salmistu - nocleg między luksusowymi willami nad Morzem Bałtyckim.

Salmistu - nocleg między luksusowymi willami nad Morzem Bałtyckim.
Za nami wyspa Pedassaar (dookoła kuzyni )

Rakvere - kamienny zamek wzniesiony przez Duńczyków i przejęty przez zakon inflancki.

Ehalkivi - z wizytą u naszego największego kuzyna - największy głaz narzutowy Europy. Zbudowany jest z granitu pegmatytowego. Objętość 930 m3 o wymiarach 16,6 x 14,3 x 7,6m.

Nasz posiłek w trasie.

Valaste Juga - najwyższy wodospad Estonii (ok. 20 m wysokości) wpada z klifu prawie bezpośrednio do Bałtyku. Najbardziej okazały przepływ - wiosną.

Przed wjazdem do Rosji zbaczamy na południe - ortodoksyjny żeński klasztor w Kuremäe. Do tego miejsca każdego roku ściągają pielgrzymi z państw bałtyckich oraz Rosji.

Narva - dojeżdżamy do przejścia granicznego z Rosją. Kolejka - omijamy. Podjeżdżamy pod szlaban a tam pogranicznik mówi nam, że musimy jechać na drugi koniec miasta po jakiś numerek.
Jedziemy. Po jakimś czasie udaje nam się znaleźć to miejsce. Stoimy, czekamy - pracownik w budce robi sobie przerwy, rozmawia przez telefon ze znajomymi a monitor komputera ma przysłonięty kartką z napisem w kilku językach "nie ładnie podglądać".
Otrzymujemy upragniony numerek co było zwiastunem rosyjskiej biurokracji na granicy.
Centralnym punktem Narvy jest XV-wieczny zamek wraz z 51 metrową wieżą Długi Herman. Średniowieczną twierdzę na brzegu Narwy wznieśli Duńczycy, rozbudowali Szwedzi, a od 1864 roku aż do II wojny światowej znajdowały się w niej koszary.
Obecnie zamek strzegący rzeki po obu stronach podzielony jest między sąsiadujące państwa.

Na moście granicznym - na zdjęciu zamek podzielony między dwa kraje po obydwu stronach rzeki - Estonia.
Most ...
... i Rosja.

W oczekiwaniu na numerek czekamy 2 godziny, na granicy kolejne dwie. Dalszą część drogi pokonujemy po zmroku.
W pewnym momencie deszcz i niewidoczne czarne dziury dają nam do zrozumienia - szukajcie noclegu.
Więc znaleźliśmy a w sumie poleciła nam je pewna Pani z drugiej strony ulicy ok. 120 km od Petersbuga. Kiedy spytaliśmy ją o miejsce do rozbicia namiotu.

Oto ono Przytulne - prawda ?

Od pierwszego dnia podróży codziennie pada deszcz. Jeśli nie wieczorem to rano. Tamara ciągle marznie mając na sobie założoną całą najcieplejszą odzież. Zaczyna nas niepokoić dalsza część podróży na północ w stronę białych nocy.
Ta noc była jej pierwszym objawem. Była dosyć jasna - taki półmrok.

Jedziemy dalej. Bliżej Petersburga droga robi się zdecydowanie lepsza. Petersburg - na każdym skrzyżowaniu policjant, na większych przy każdej odnodze. Nevski Prospekt i zwiedzanie centrum.

Na zdjęciu Pałac Zimowy (odeszliśmy bardzo daleko aby móc zrobić to ujęcie). Zdjęcia tego nie oddadzą. Owe pałace są przeogromne.


Petersburg zwany jest Wenecją Północy. Wybudowany na bagnach nad rzeką Neva. Liczne kanały wodne sprawiają, że wycieczka goni wycieczkę.

Fot. W ogrodach przed pałacem letnim.

Z Petersburga wyruszamy dalej w stronę Morza Białego. Jedziemy wzdłuż zachodniego brzegu największego jeziora w Europie Ładoga. W poszukiwaniu noclegu pytamy pewnego pana. Wypytał nas gdzie jedziemy w jakim celu ... po czym na koniec mówi, że był pogranicznikiem a to jego zboczenie zawodowe. Pokazał nam jednak fajne małe jeziorko nad którym nocujemy. Po zachodniej i północnej stronie Jeziora Ładoga jedziemy drogą szutrowo błotną (po opadach) do tego tzw. tarka stworzona przez koła pojazdów. Trochę telepie. Gonimy. Północna część Jeziora Ładoga dalej Jezioro Onega (drugie w Europie) i ku naszemu zdziwieniu całkiem dobrymi drogami asfaltowymi dojeżdżamy do Biełomorska nad Morzem Białym ok. północy. Byliśmy przekonani, że im bardziej na północ drogi będą coraz gorsze a tu zupełnie na odwrót. Zdjęcie nad Morzem Białym zrobione o 1.00 w nocy (biała noc). Wszyscy chodzą, jasno całą noc ...
My w kominiarkach otoczeni rojem komarów, które napadają już po 10 sekundach. Nie działają na nie żadne środki przeciw komarom.


Nazajutrz niepocieszeni widokiem Morza Białego (w tym miejscu do morza uchodzi rzeka więc dojście do niego stanowi bagno), jedziemy ok. 10 km na północ po szutrze i błocie. Znajdujemy fajne miejsce bez komarów. Temp. wody zbliżona do tej w Bałtyku. Dlatego byliśmy bardzo zdziwieni. Obawialiśmy się temperatur w tym regionie. Okazało się, że jest znacznie cieplej niż na Litwie, Łotwie czy Estonii. To może być efekt białych nocy?


Znad Morza Białego kierujemy się na południe w kierunku Jeziora Onega. Piękne widoki. Same lasy, gdzieniegdzie polany lub oczka wodne. Stąd ta olbrzymia ilość komarów. Z Miedwieżogorska jedziemy wschodnią stroną do miejscowości Pjalma w celu znalezienia transportu na wyspę Kiży. Cena nas zabiła. Wracamy. Z Miedwieżogorska jedziemy na Vielikaja Guba. Nocleg i z samego rana poszukiwania transportu.
W oczekiwaniu na łódkę zażywamy porannej kąpieli i toalety w ciekawym towarzystwie.


Na wyspę płyniemy motorówką. Za samo wejście na wyspę trzeba zapłacić. W całej Rosji jest taki zwyczaj - bilety dla cudzoziemców są często dwókrotnie droższe od tych dla Rosjan. W tym przypadku nieco więcej. 250 rubli Rosjanie (ok. 25 zł), 620 obcokrajowcy (ok. 62 zł). Dzięki naszemu motorniczemu wchodzimy za 25 zł osoba. Temp. wody w jeziorze 20/21 stopni celcjusza.


Oprócz wejścia na wyspę dodatkowa opłata aby wejść do klasztoru. Klasztor cały w drewnie z przepięknymi kopułami.
Po powrocie jedziemy w stronę Moskwy.
Wieczorem szukamy noclegu.

Plan na dziś-dojechać nocą do Moskwy poza godzinami szczytu. Okazuje się, że poszła nam żarówka od świateł mijania. To pierwszy taki przypadek w tym motocyklu. Olbrzymie dziury w asfalcie dały się we znaki. Chcemy przenocować w przydrożnym pensjonacie. Wydaje się dość atrakcyjny. Pani jednak prowadzi Tamarę na zewnątrz ładnego budynku. Ja w tym czasie stawiam moto w garażu. Cena ok. 60 zł osoba. Okazuje się, że mamy nocować w drewnianym i zatęchłym domku, w którym nie ma prysznica, jest kran z beczką ale nie ma wody. Jak się o tym dowiedziałem - powiedziałem nie - jedziemy dalej i nocujemy w namiocie za miejscowością Lipin Bor. Rano okazuje się, że od dziurawych dróg oprócz spalonej żarówki puścił nam spaw w tylnym kufrze.
W pierwszej kolejności szukamy żarówki. Jest niedziela - wszystkie sklepy i zakłady otwarte. Dzień jak co dzień. Tamara swoim sokolim wzrokiem wypatruje sklep. Jest żarówka. Szczęście w nieszczęściu. Kupiliśmy żarówkę ale przez nieuwagę upada nam ręczna kamera (po raz trzeci). Niestety przestała działać.
Jedziemy-nie ma co lamentować - mamy jeszcze kamerę przy kasku. Ok. 5 km dalej znaleźliśmy zakład. Szybkie wypakowanie kufra (torba) spawanie i w drogę.
Pojawiają się pierwsze kontrole. Widzę policję - jadę przepisowo a tu zatrzymują mnie. Okazuje się, że ok. 1 km wcześniej miałem nieco więcej (123 - piękne zdjęcie od tyłu). Pokazali mi to na laptopie (jakaś łączność bezprzewodowa?). Po rozmowach i zachwalaniu piękna Rosji jedziemy dalej bez konsekwencji. Musieliśmy trochę poopowiadać zainteresowanym policjantom i poczekać aż pan, któremu wypisali mandat zdecydowanie się oddali.
To ta milsza część spotkań z policją w Rosji.


Tamara od samego rana nie czuje się najlepiej (potworny ból głowy ...). Dojeżdżamy do Jarosławia. Potrzebujemy paliwa i przerwy dla Tamary. Pierwsza stacja nie chce nas zatankować, druga stacja ma przerwę techniczną, trzecia stacja przegapiliśmy i zajechaliśmy jakieś 100 m za daleko. Zawracamy i jedziemy poboczem ale jakby pod prąd. Wjeżdżamy na stację a tu przy nas jak spod ziemi wyrasta pojazd z napisem Policja. Pan nie pozwala nam zatankować. Każe odjechać dalej. Od samego początku jest bojowo nastawiony. Nasze słowo - jego krzyk. Zabiera nam dokumenty i każe szukać hotelu w celu oczekiwania na sąd. Drugi z policjantów nie odzywa się i wykonuje polecenia krzykacza. Rozrysował cały plan sytuacyjny.
W tym miejscu nasza podróż kończy się. Zabrany dowód rejestracyjny, prawo jazdy Tamara bez uprawnień do prowadzenia tego ciężkiego potwora.
Krzykliwy policjant naszym zdaniem był po sporych przejściach. Punktowe blizny oparzeniowe po obu stronach szyi, na nadgarstkach, na jednej stronie twarzy. Może przez zbytnią biurokrację był przypalany przez mafię.
Prosimy o to by wypisał nam mandat zamiast sądu - oburzył się i zaczął już wrzeszczeć a nie krzyczeć. Przez dłuższy czas rozmawiał przez telefon.
Zdenerwowani i rozdygotani nie wiemy co z nami dalej będzie ...
Czekamy ... ?
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/

Ostatnio edytowane przez Głazio : 15.09.2012 o 14:54
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem