Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30.07.2012, 13:44   #38
majek
 
majek's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
majek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
Cool

Dzień 9
2012-06-09
Nareszcie do Gruzji
RUS - GE
298

Pobudka. Na koń. Wjeżdżamy do centrum Biesłania. Trochę kluczymy. Podjeżdżamy do milicjanta z "lotniskiem" na głowie. Pytamy o drogę. A on nas o dokumenty. Wyciągamy dokumenty z plecaków. Trochę to zajmuje. Pytamy jak to? Czemu? Odpowiedź prosta: Taka praca. Wszystko w porządku - więc pokazał nam drogę. W międzyczasie podchodzi większa ilość mundurowych (bo pod posterunkiem to było) - każdy chce zobaczyć polski dowód rejestracyjny albo paszport. Dojeżdżamy do szkoły po wizytacji terrorystów z przed paru lat (http://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_te...Bies%C5%82anie).
Trwa budowa mauzoleum.


Smutna atmosfera. Wchodzimy. Zapalamy świeczki.
Jedziemy dalej.
Tankowanie.
Władykaukaz - znów miasto..
Po przejechaniu centrum zatrzymujemy się w małej przydrożnej jadalni.
Liczymy kasę (ruble) i za wszystkie chcemy coś zjeść - już nam się nie przydadzą.
Dostajemy ryż z marchewką i trochę mięsa. Do tego herbatka.

(potem okazało się, że mieliśmy jeszcze mnóstwo rubli...)
Ruszamy na drogę wojenną.
Mijamy ufortyfikowany budynek (druty kolczaste, opony, siatki maskujące, transporter opancerzony..). Dojeżdżamy do granicy. Stajemy w kolejce. Dojeżdża do nas BeMeWu. Rosjanin jedzie się przejechać do Gruzji.

On granicę przejeżdża w 5 minut.
My dyskutujemy z celnikami o piłce nożnej i prognozach na wynik meczu Rosja-Polska.
Nawet nie spojrzeli do walizek.
Granica Gruzińska polega na wprowadzeniu nas do komputera.
Wjeżdżamy do Gruzji.






Hymn gruziński http://groteska.eu/world/gruzja.htm .
Całość granicy - 1 godz 45 min.
Na początku asfalty supergładkie. Potem normalnieją.
Na górce jest klasztor co wszyscy muszą go obejrzeć. Więc wjeżdżamy. Kawałek po błocie daje do myślenia. Cała droga to poza offroadem jeszcze kluczenie między turystami wchodzącymi na górę na nogach oraz busami i niwami wwożącymi słabszych (bogatszych?) turystów na górę. Chmury przeszkadzają.

Ale jest pięknie.


Zjeżdżamy do miejscowości i szukamy banku. No to co powinno być uliczkami było trudniejsze od niejednego offroadu.
W końcu wymieniamy kasę w hotelu.
Jedziemy na południe licząc na lepszą pogodę.
Zjeżdżamy z głównej - trochę jazdy po miękkim piękną dolinką.



Ale na końcu - musimy wrócić.


Pogoda słaba, droga mocno gliniasta a nie wiemy jak jest dalej. Wracamy do głównej.



Dalej asfaltem napieramy na południe.

Jedziemy w chmurach. Czasem niewiele widać.


Jakiś pomnik mijamy.

Pada deszcz.

Jedziemy.



A deszcz pada.
Zatrzymujemy się w hotelu przy drodze i jemy pierwsze gruzińskie chaczapuri popijając pierwszą gruzińską czaczą.

Już wiemy czemu tu przyjechaliśmy.
Jedziemy dalej.
Przejeżdżamy obok zamku, co wszyscy go mają na zdjęciach.

Dojeżdżamy do Tibilisi.
Jest późno - już nie zdążymy pozwiedzać. Pytamy GPSa o nocleg (mieliśmy namiar - ktoś polecał).
Skubany przeciąga nas przez całe miasto. Ale docieramy.
Nie podoba nam się lokal. Cena też nie (80 lari). Ale nie mamy siły na dyskusje ani na poszukiwania.
Kupujemy pierwsze wino gruzińskie.
Motocykle nocują na podwórku (konieczny był przejazd przez drzwi i próg co miał dwa schodki).
__________________

majek-zagończyk
dwa litry Yamahy
majek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem