Środa – dzień czwarty i ostatni.
Po pysznym śniadaniu ruszyłem zobaczyć Hańczę:
I bokami pojechałem do Suwałk
A bociany wszędzie są takie same
Z Suwałk już prostą drogą do domu. W okolicach Wyszkowa złapała mnie niezła burza. Doszedłem do wniosku, że te okolice mnie nie lubią zaczynałem od wody w rzece, kończyłem na wodzie z nieba prawie w tym samym miejscu.
Statystyki:
Zrobiłem prawie 1000 kilometrów z czego około połowa poza asfaltem.
Średnie spalanie około 4l/100km.
W rzeczce straciłem podświetlenie tablicy rejestracyjnej – został mi tylko kawałeczek lampki.
Byłoby jeszcze fajniej gdybym miał większy zbiornik i nie musiałbym się ciągle martwić o benzynę.
Wyjazd spontaniczny i trochę na wariackich papierach, a udał się nadspodziewanie dobrze.
Podziękowania:
Kolega Wasilczuk ma flaszkę przy najbliższej okazji, że takie mądre słowa kiedyś napisał.
Rambo też ma flaszkę przy okazji, że mi taki fajny sposób nawigowania pokazał.
Kolega Robert G7 też ma flaszkę przy okazji, za fajne namiary.
Dziękuję też wszystkim, za miłe słowa i życzenia powodzenia.
Pzdr
Michał