Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25.06.2012, 21:36   #20
pezet


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 25
Motocykl: RD03
pezet jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 23 godz 39 min 15 s
Domyślnie

Ponieważ poprzedniego dnia padł nam aparat, to siłą rzeczy relacja z ostatniego dnia będzie skrótowa (nie wszystko pamiętam :grin: ).

Obudziliśmy się mocno zmęczeni, bo całą noc o ściany namiotu dudnił deszcz. Do tego w środku nocy namiot zaczął przeciekać i nad ranem wszystko było wilgotne. Samo życie - na szczęście po powrocie firma Hannah zachowała się przyzwoicie i zwróciła pieniądze. Szkoda tylko, że na rynek puściła produkt, który po kilku użyciach stracił podstawowe właściwości :dupa:

Rano oczywiście dalej padało więc po szybkim śniadaniu w namiocie, zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy w stronę miejscowości Kamień, znajdującej się u bram Puszczy Białowieskiej. Nasze miny mówiły wszystko o nastrojach





Kiedy tankowaliśmy w Kamieniu pogoda była już dużo lepsza. Kilkadziesiąt kilometrów bez deszczu zdecydowanie poprawiło nam humory. Na stacji spotkaliśmy miejscowego bikera na Intruderze, który organizował właśnie lokalny zlot motocyklowy. Podobno impreza jest w Polsce bardzo dobrze znana i wielu Polaków na nią ściąga. Nie wiem - ja o tym zlocie słyszałem po raz pierwszy :grin: Mimo namów na zwiedzanie Kamienia (podobno warta obejrzenia jest stara wieża, z której rozpościera się ładny widok na Puszczę), ruszyliśmy dalej w stronę Kamieniuków. Chcieliśmy koniecznie obejrzeć białoruskie żubry Po drodze nasze oczy cieszyły mijane widoczki - puszcza pełną gębą :smile:





Same Kamieniuki wypadły jednak dużo słabiej. Miejsce jest strasznie skomercjalizowane. Pełno jest szkolnych wycieczek. Zwierzęta schowane są w oddali i do tego odgradza je potężna siatka przez którą nie bardzo da się nawet coś sfotografować. Na domiar złego zakupione szaszłyki z jelenia okazały się strasznie żylaste - właściwie niejadalne :smile:

Zatem rozczarowani i głodni opuściliśmy Kamieniuki. Ostatnim celem na Białorusi była miejscowość Wołczyn, której historia nieodłącznie związana jest z osobą króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W 1938 w krypcie miejscowej kaplicy zostały pochowane, przewiezione z kościoła św. Katarzyny w ówczesnym Leningradzie, zwłoki króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. Miejsce takie zostało wskazane przez Piłsudskiego, który jak wiadomo nie cenił ostatniego króla Polski i postanowił nadać powrotowi jego ciała do ojczyzny jak najmniejszy rozgłos. A ponieważ w Wołczynie Poniatowski był chrzczony - pretekst był dobry. Niestety ciało króla nie miała spokojnego losu w Wołczynie. Po sprofanowaniu ciała i rozgrabieniu trumiennych skarbów przez miejscową ludność białoruską, resztki szczątek (drobiny kości i fragmenty szat) przez wiele lat dosłownie walały się po podłodze opuszczonego i zamkniętego kościoła. Dopiero w 1988 szczątki króla władze sowieckie wydały Polsce. W 1995 złożono je w krypcie bazyliki archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie.

Do niedawna wydawało się, że kościół, w którym pochowany był przez kilkadziesiąt lat Poniatowski czeka zagłada. Znajdował się bowiem w katastrofalnym stanie. Nie do końca znanym mi sposobem ktoś kościołem się zainteresował i trwa właśnie jego intensywny remont. Istnieje całkiem spora szansa, że tak ważne dla naszej historii miejsce, jednak przetrwa.



I to by było w zasadzie tyle tej Białorusi. Wieczór upłynął nam na zakupach w brzeskim hipermarkecie. Zaopatrzywszy się w słuszne ilości czekolady Krasnaya szapoczka i nie mniejsze ilości cukierków Spartaków, mogliśmy ze spokojem udać się na stację i po raz ostatni zatankować paliwo za 2,5 PLN/l. Nie tylko z tego powodu na Białoruś warto wracać!!!
pezet jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem