Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.05.2012, 20:01   #6
pawelsitek
 
pawelsitek's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Garwolin
Posty: 191
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
pawelsitek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 15 godz 33 min 41 s
Domyślnie

12 lipca godzina 13:30. Okęcie.
Na lotnisku obyło się bez zbędnej afery z żółwiami o kuchenke benzynową bo poszedłem bagaż nadać z rowerem do działu bagazu nadwymiarowego i pogadałem z ludźmi jak trzeba.
Zaprykowałem dupsko do jakiegoś Kukuryżnika z 2 śmigłami i przeflancowałem sie do Rygi.

Oczekiwanie trwało 4 godziny, zeżarłem wypiłem i udałem sie w punkt wyznaczony. Lot do Dushanbe zaczał sie około 20:00, wylądowałem 5:00 tamtejszego czasu.

Na miejscu w konsulacie odebrałem 2krotną wizę, poskładałem se rower bo tak se to wszystko wymysliłem aby składać i rozkładać w pare minut

13lipca.
7:00, wyjeżdzam na Dushanbe - gorąco, a to ledwo ranek.
Udaje sie do TajikSafari, tam wkleili mi pozwolenie na GBAO które wczesniej przygotowali. Ogólnie papierkologia poszła sprawnie.

Wyprawe postanowiłem zacząć w Khorogu ze względu na brak czasu.
Po zasięgnięciu porady jak tu sie dostać do Khorogu - jeepem.... udałem sie na Avtostoyanke, był człowiek gotowy jechać ale nie miał kompletu ludzi.
Kiblowałem pół dnia w 50st upale, w koncu kierowca zgromadził ekipe i mówi że pojedziem nastepnego dnia z ranca.
Zostawiłem rower w samochodzie, poszlismy do niego sie kimnąć.

14lipca.
Jedziem do Khorogu.


Ekipa w składzie przedstawionym:

Wypilismy pół litra tadżyckiej wódki (dwóch tylko piło, ja i zgadnijcie kto jeszcze :lol: )

Podjechalismy na przełęcz Haburabhat, dobrze ze w tym upale i kurzu nie musiałem tego walczyć na rowerku.
Tam Stolovaya, żeśmy pakuszali, wypilismy kolejne pół litra.






Strasznie słaba przejżystość powietrza i dziwne światło, zdjęcia nie powychodziły dobrze.


Uchodzące powietrze to absolutna norma. Pajero dawał radę...


Dojechalim do Khorogu bardzo późno.
Gość co jechał z nami zaprosił mnie domu, rano poczęstował śniadankiem.


Jego brat studiuje kulture wschodu, chce jechać na Kavkaz. Pokazałem mu swoje filmy i zdjęcia... chyba go bardziej zachęciłem. Jedź chłopie jedź!

15 lipca.
Khorog:




Wyspałem sie porządnie, polazłem do afganskiego poselstwa po wize.
Konsul zaprosił na rozmowe, był piątek. Mówi z wiza w poniedziałek będzie.
Zaczałem skomleć
Ojejejejej tak długo? Ja musze jechać, nie mam czasu. 2 dni, oj dużo... ojejejejejejej.
Konsul popatrzył jak na pajaca, dali kwitek do zapłacenia w banku, pobrykałem grzecznie, wypełniłem wnioski.
Drukneli wize w jakieś 15 minut.

W koncu mogłem pojeździć na rowerze. Od razu rura na Ishkashim.


A tu Piandz w przewężeniu. Tak bliziutko do Afganistanu...
Ciekawe czy kiedys jakiś dzięcioł próbował tam raftingu. JEsli tak to zapewne jego flaki jeszcze wiszą na tych skałach.




Kruca fuks, wiatr w morde, pod górkę.... strasznie ciężko szły kilometry.
Zaczeło sie sciemniać, odbiłem na Garmchashma, podjechałem podjazd.
A tam kurde oświetlone hotele, komercha... Gdzie ja kuchwa jestem :? :

Już mnie jakiś dzięcioł łapie za ręke i siłą gdzieś ciągnie, krzyczy Guesthouse guesthouse :!: W morde koguta, jeszcze rower sie nie zdążył zatrzymać a ten juz mnie do spania ciągnie. Natręctwo paskudne.
Pytam go ile ta przyjemność. 20$ :!:
Jak mu grzecznie powiedzieć ***** sie człowieku"...? Jak juz przestał mi pitolić i ciągać gdzieś za winkiel grzecznie łopatologicznie mu nakresliłem że mając cały swój dom w sakwach nie bede płacił za spanie, zwłaszcza ze było tak ciepło ze głupi by namiot rozkładał.

Szukam miejsca do kimania, cuś ciężko. Podjeżdzam pod jakis hotel, wyszła kobitka.
Ni kuta nie gadała po rusku, cos tam bąkała tylko.
Tadżyk nie znający rosyjskiego? Chyba ten reżim ich za slabo dotknął, powinni taką sztrafować.
Pyta sie mnie - "A pa tadzycki paciemu nie znajesz?"
.......... troche zakłopotany nie wiedząc co odpowiedzieć żeby nie palnąć głupoty rozkładam ręce :?

Pytam sie czy moge tu na trawniczku sie przespać pod drzewkiem.
'Da, 10 somoni"
Co za pazerność.... jeszcze nie płaciłem za spanie pod krzakiem w śpiworze.

O 5 rano stwierdziłem ze to miejsce niegodne mojej uwagi. Ewakuacja nastąpiła błyskawicznie, nie szukałem Malika którego Elwood nakreślił, chciałem tylko sie wydostać z tego terenu.

Pytanie sie nasuneło - po jaki grzyb sie katowałem 1,5 godziny pod górkę :? : Ale kto wiedział....
cdn.
pawelsitek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem