Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30.12.2011, 02:48   #17
Boski-Kolasek
 
Boski-Kolasek's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Bieszczad PL, co. meath IRL.
Posty: 1,630
Motocykl: nie ma!!!!!!!
Przebieg: +-50k
Boski-Kolasek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 6 dni 6 godz 6 min 11 s
Domyślnie Dzien III( wieczor), Dzien IV poranek

Dzień III( wieczór), Dzień IV poranek
Turcja

Dianka:
Do granicy z Turcją dojeżdżamy wieczorem. Jest jeszcze jasno. Widząc flagę turecką i pierwszą wieżyczkę minaretu cieszę się niesamowicie. Wreszcie jesteśmy tam gdzie kończyła sie nasza chrześcijańska cywilizacja ale również wreszcie i rozkwitła i intensywnie. Turcja zawsze robi wrażenie.
Granicę przekraczamy w Kapitan Andreewo.
DSC_0194.jpg

Na granicy spora kolejka.
Od strony Bułgarskiej mijamy wielka kolejkę ciężarówek i innych aut, wciskamy sie jak najbardziej do przodu, nikt nie robi problemów, no prawie - tylko Szkopo-Turcy mierzą nas dziwnym wzrokiem starają się ustawiać auta tak aby nie było miejsca na motocykl. Moj ukochany nie zbliża sie za bardzo bo komunikat jest wyraźny a liczba mercedesów jest spora
Z celnikami nie ma problemów, strona Bułgarska przepuszcza nas szybko widząc, że jedziemy z drugiego końca Europy
No i jesteśmy juz w części Tureckiej, a tam wielkie centrum handlowe, bank, wymiana euro i krótkie zakupy. Spieszymy się, jest juz zmierzch.

Kolasek:
Sam dojazd do przejścia od strony Bułgarskiej zrobił na mnie duże wrażenie. Pierwszy raz byłem tak daleko na Wschód, pierwszy raz na motocyklu, pierwszy raz z Diana. Jednak to nie były główne powody mojego poruszenia, otóż droga tuz przed granica jest pełna starych na wpół opuszczonych sklepów, budek, szop upstrzonych tablicami, witrynami z nazwami oryginalnych i podrabianych marek ubrań, elektroniki etc. To tutaj zapewne dochodziło to tych wielkich zakupów na, które sie wybierali wschodnio europejscy szmuglerzy i nie tylko. Tak właśnie w tym kraju powstawały te popularne dżinsy marmurki(eheh), pomyślałem stąd docierały jamniki zakupowane na Mexico Plaze w Wiedniu.Te sprane napisy i ten syf i te tiry wywarły na mnie pełne refleksji-smutne wrażenie, znów sie poczułem jak w końcówce lat 80’tych, no jakby tamta era jeszcze promieniowała, taki szarawy relikt .

Dianka:

Za równowartość 50e od studentów prowadzących punkt informacyjny( nic nie wiedzieli), ale mówili po angielsku kupujemy kartę magnetyczną na przejazd po autostradach i ustawiamy się w kolejkę. Motorem łatwiej jest przepchać się do przodu. Znów jest upał, duszno i na dodatek są też komary. Do odprawy czekamy około 2 godzin, gdy wjeżdżamy do Turcji jest już ciemno. W pierwszej kolejności chcemy dotrzeć za miasto Edirne. Według danych podanych przez gps powinien być tam kemping. W Turcji jest już autostrada i zaczyna się moja panika. Zanim zdążyliśmy wjechać tysiąc razy powtarzam Krzyśkowi, że ma jechać wolno, pasem z prawej strony, nie przekraczać 100 km itd. Boję się autostrady i prędkości. Wjeżdżamy wreszcie na autostradę i całe szczęście, że jest noc a w związku z tym jest mniejszy ruch. Jesteśmy zmęczeni i po kilkunastu milach zjeżdżamy na jakiś zjazd żeby znaleźć nocleg. Nie znajdujemy i znów autostrada. Ze strachu siedzę cała sztywna i boję się ruszyć nawet na centymetr.

Kolasek:
Komary cięły wszędzie, na szczęście można jarać gdzie popadnie, jako palacz-socjalno-pijacki jarałem sobie na przekor komarom, które lgnęły do nas bardziej niż do reszty czekających, wiadomo z jakich powodów. Czas umilaliśmy sobie rozmowami z towarzyszami niedoli, ot wszyscy to Turcy jadący do rodzin, jedni ze Szkoplandu, inni Hollandi kolejni z Lehistanu z Krakowa na ten przykład pochodził Pan jeden. Tenże Pan posiadał Polska żonę a rekrutując piłkarzy do Tureckich klubów wiedział sporo o kibicach i innych ustawkach i rożnych takich sportach. Przypomniał mi sie Lajkonik heheh. Ot emigracja na wakacjach normalnie jak my!!
W pewnym momencie kiedy juz byliśmy blisko opuszczenia przejścia, ktoś w którejś tam budce przypomniał nam o wizach Tureckich wiec w całym szpeju musiałem biegać po przejściu aby znaleźć kogoś od pieczątek, okazało sie ze był niedaleko i wszystko załatwiłem. Wizy zostały wbite!!!!!!
Diana jakaś podenerwowana juz zaczęła być i nie chciała odejść od motocykla wiec ja spocony, zjebany po długich godzinach jazdy biegałem, no ale co po to sie jest kierownikiem, żeby.... nie ważne udało się.
Przekraczamy granice słońce schowało sie za widnokręgiem jest ciemno jak w d... ie u m...
Co robimy, szybka rozmowa. Ja chciałbym przejechać Stambul nocą albo wczesnym porankiem, ( naczytałem sie sporo o tym szaleństwie) lub zostać tam na noc i jeden dzień wiec mowie: jedziemy dalej. Dzwonie do hostelu w Stanbule, niemiły facet z którym trudno sie dogadać jeden hostel, drugi w końcu któryś z nich mówi, że znajdzie sie miejsce.
Wiem, ze teraz przed sobą mamy autostradę, około 300km, dam rade.
Ruszamy powoli, widoczność jest słaba, „Szkopo-Turcy” wala jak w Szkoplandzie, po 200km/h albo szybciej, nawierzchnia przypomina tarkę i są wielkie koleiny, hard-core po ciemku.
Jak seks bez zabezpieczeń w czasie karnawału w Rio, wiesz ze cos złapiesz, jeśli przeżyjesz.
Czuje narastające zmęczenie i ciągle sobie powtarzam nie ma jazdy po zmroku. Tak sobie powtarzam zawsze tylko... no właśnie pilnuje ile sie da aby więcej kilometrów, aby juz tam być, aby juz moc oddychać Gruzja.
Tak w pułapki wpada sie łatwo- dociera do mnie. Trzeba odpuścić a nie jest łatwo bo by sie chciało, argumenty za i przeciw zawsze sie znajda. Dlatego decyduje sie podjechać do najbliższego miejsca noclegowego i przespać do rana. No właśnie tylko gdzie? Autostrada, bardzo ciemna noc, gps dupa, wiec jedziemy do pierwszego motelu, który jest zamknięty więc ruszamy dalej. Juz wtedy kasują nam pierwsze pkt z karty autostradowej.

Dianka:

Mimo pierwotnej decyzji, ze jedziemy do Istambułu ( 280 km autostradą zrobimy w około 2 i pół godziny).Zmęczenie jednak odzywa się i zjeżdżamy odpocząć na stację benzynową. Stacja jest duża, można na niej zjeść, są duże toalety i oprócz tego naszym oczom ukazuje się niecodzienny widok. Na parkingu zaparkowane samochody a obok nich rozłożeni na matach, śpiący kierowcy, a nawet całe rodziny z dziećmi poukładane do spania. Namawiam Krzyśka żebyśmy zostali. Jemy coś ciepłego, pijemy turecki czaj (bardzo mocna turecka herbata podawana w bardaczkach – małe szklaneczki w kształcie tulipana) i zostajemy. Przy stoliku obok siedzi turecka żandarmeria. Zjeżdżamy na parking i szykujemy nasze miejsce do spania. Wyciągamy karimaty, śpiwór. Krzysiek wszystkie nie zapakowane do kufrów i centralki rzeczy łączy linką i powstaje dziwna konstrukcja z naszych ubrań motocyklowych, butów, worków i plecaka ale dzięki temu jesteśmy zabezpieczeni na wypadek gdyby ktoś próbował nas okraść. Miejscowi powiedzieli, że spanie na parkingu jest w zasadzie bezpieczne i że trzeba uważać na cyganów… a wybraliśmy miejsce gdzie obok nas rozłożona jest cała cygańska rodzina. Po drugiej stronie śpi tureckie małżeństwo i pan głośno chrapie. My też się kładziemy. Gdy budzimy się o świcie części osób nie ma już na parkingu, zwinęli swoje spanie i ruszyli dalej, przybyły też nowe osoby. Poranek jest chłodny i po raz pierwszy wkładam polar. Myjemy się w toalecie na stacji, tradycyjnie umyłam też włosy (długie włosy mogą być przekleństwem, ale jak się okazuje – można żyć i całkiem dobrze funkcjonować bez codziennego prostowania grzyweczki . O zgrozo, to jest możliwe).Toaleta jest ogromna ale już bez kibelka, jest za to pas startowy i kranik z wężykiem do podmywania czyli full wypas alla turca. Jemy śniadanie i próbujemy miejscowego jedzenia. Ja wybieram zupę z fasoli, Krzysiek jakieś mięso, które (jak dla mnie) wygląda na tłuste. Zaczyna się upał. Pijemy znów czaj, tankujemy i ruszamy na Istambuł.

Kolasek:

DSC_0197.jpg
Jest wreszcie stacja, jak kosmici lądujemy tam powoli, pierwszy kontakt. No co człowiek zielony wiec ostrożny.
Wygląda ok, sa żandarmi( ponoć sa wszędzie gdzie sa turyści), parkuje tuz obok nich. Dianka robi rekonesans( ożyła jakoś), zaczepiają mnie studenci z Ankary tłumaczę im gdzie i po co. Po raz drugi tego wieczoru słyszę: ale tam nic nie ma!!
A ja im na to: I dlatego jest tam zajebiscie!!
Pytam sie co z noclegami i czy jest ok spać tutaj na ten przykład, no odpowiadają, ze tak ale oni tak nie sypiają. Rzeczywiście wszędzie widać rozłożone rodziny i ludzi śpiących na parkingu. Ostrzegli mnie przed Cyganami, wskazano ich nawet. Spora ciekawie wyglądająca rodzina.
Tak to będzie nasz pierwszy nocleg w Turcji.
Dzwonie do hostelu i mowie nie dotrzemy.
Decyduje, ze najbezpieczniej będzie sie rozbić... tuz obok Cyganow, uśmiechnąć sie i po prostu iść spać.
Tak tez zrobiliśmy, no oczywiście po drobnych przygotowaniach.
Przed zaśnięciem widzę jeszcze płomyki buzujące w piecyku od czaju i małe czarnookie dzieciątka wpatrujące sie w nas. Oboje pod jednym śpiworem zasypiamy wreszcie. Poranek rześki tak jak lubię -nie za gorąco nie za zimno. Jako pierwsze sprawdzenie Afryki, toaleta pierwszy kebabish i znów zajebisty czaj( mniam i ruszamy)
Zaczynam sie czuć tak jakbym był juz droga nie tym obcym nie tylko przemierzającym trasę, nie przybyszem. Ale wszystkim co sie dzieje, po prostu tego poranka zacząłem naprawdę przeżywać Nasza podroż(jakaś taka świadomość zaczęła się budzić), no trudno to opisać jakoś zaczęło mi sie to wszystko układać.
[ATTACH]DSC_0200.jpg[/ATTACH]

Dianka:
Znów autostrada i podobnie jak dzień wcześniej siedzę cała sztywna dodatkowo cały czas upominając Krzyśka żeby zwolnił, jechał z prawej strony czym go tylko wkurzam. Po drodze zatrzymujemy się mniej więcej co półtorej godziny. Zdążyłam się też poryczeć na autostradzie (ze strachu przed nią). Pijemy colę w szklanych buteleczkach. Upał niemiłosierny a cola po prostu fantastyczna. Dojeżdżamy pod Istambułu około 12:00 hrs i stoimy w ogromnym korku. Moja panika nasila się gdy Krzysiek próbuje przepychać się między samochodami i sięga zenitu gdy robi to gdy z jednej strony jest ciężarówka a z drugiej pikap. Kierowcy w ogóle nie zwracają na nas uwagi, trąbią, przepychają się z pasa na pas. Ja wrzeszczę do Krzyśka, że ma się nie pchać. Masakra jednym słowem i nerwówka dla nas dwojga. Ja się drę jak jechać mimo, że siedzę z tyłu, Krzysztof skupia na jeździe i przyjmuje ich styl jazdy. Odpuszczamy Istambuł. Motor mamy bardzo zapakowany, kierowcy nie zwracają na nas uwagi, ciężko będzie nam wjechać i przepychać się jeszcze w mieście. Korek powoli rusza i dojeżdżamy do cieśniny Bosfor.

DSC_0212.jpg



Kolasek:

Autostrada spoko dajemy rade rożnie bywa i teraz widzę rozmiar tych kolein, spore.
Czas goni niemiłosiernie juz wiem, ze Stambul będzie robiony w godzinach szczytu , wiem juz tez co sie będzie działo tuz za mną, co nie ma wyjścia- jest gorąco trzeba przejechać i odpocząć gdzieś na zewnątrz. Nie zwiedzamy miasta, jeden dzień to za mało, wpadniemy kiedyś na tydzień.
Jazda w korkach to wolna amerykanka, mam podobne doświadczenia z Brazylii niestety autem wiec po prostu razem z reszta towarzystwa zaczynam trąbić, przepychać sie, najeżdżać. No nie być ofiara, jechać ofensywnie ale nie prowokacyjnie, kilka razy trzeba zmykać bo idioci sa wszędzie. Gdzie machnąć noga, gdzie złożyć lusterko, unikać mercedesów!!!
Udaje sie i jesteśmy nad Cieśniną Bosfor, „krotka nóżka ale fajnie” marzyłem o tym cały rok!!!!!
DSC_0204.jpg

Dianka:

DSC_0208.jpg

Przekraczamy most bosforski i oficjalnie jesteśmy w Azji. Szkoda mi bardzo, że odpuściliśmy Istambuł. Z drogi widzę ogromną metropolię, wszędzie wieżyczki minaretów, które mnie zachwycają. W Istambule już byłam i kiedyś po prostu tam polecimy samolotem. Zatrzymujemy się za mostem i robimy pierwsze zdjęcia w Azji. Radość niesamowita. Ruszamy dalej i dosyć często zjeżdżamy na przydrożne stacje. Chce nam się pić, ja jestem cały czas przerażona jazdą tureckich kierowców zwłaszcza tych w autobusach i ciężarówkach, wykończona też upałem.
Planujemy pokonać jak największą trasę z uwagi, że na autostradzie można szybko pokonywać spore dystanse. Powoli przyzwyczajam się do jazdy ale nie uspokajam. Obok nas pędzą samochody ze sporą prędkością. Najgorsze są jednak tiry a jeszcze gorsze od nich autobusy wycieczkowe, które wymijając nas tworzą tak jakby ścianę wiatru. Bardzo nie lubię tego. Widzę, ze wtedy gdy zbliżamy sie do takiego autobusu(sa szybsze niż ciężarówki) Krzysiek jakby sie zbierał w sobie, staje sie taki bardziej skupiony. Ciągle jedziemy w kierunku Akcakoca i chcemy jechać wybrzeżem. Cieszę się, że zjedziemy z autostrady i widząc ile kilometrów nam zostało przeliczam sobie, że to tyle co 2 razy ze Szczawnego do Rzeszowa i z powrotem. Wtedy dystanse wydają mi się być krótsze.
Kolasek:
turcja paint.png
Chce sie trzymać E80 by później jechać E95 do wybrzeża a następnie trzymać sie E70 az do granicy z Gruzja..Jakies 1300km taki jest plan na dzisiejsze popołudnie albo następne dwa dni.
Jestem zrelaksowany, właśnie przejechałem Stambul w godzinach szczytu hehehehe ( jasne ze obwodnica)


Zimna Turecka kola z butelek jest o.k, EFES sie chyba nazywa?
c.d.n.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0198.jpg (591.7 KB, 12 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0209.jpg (546.4 KB, 13 wyświetleń)
__________________
Plany i marzenia to pozwala twardo stapac w rzeczywistosci.... chyba!!!!!!

Ostatnio edytowane przez Boski-Kolasek : 30.12.2011 o 03:11
Boski-Kolasek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem