Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.12.2011, 14:03   #2
lukasz809b


Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Wa-wa
Posty: 21
Motocykl: nie mam AT jeszcze
lukasz809b jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 16 min 9 s
Domyślnie

11 lipca start – wyjazd z Warszawy – Ukraina – Rosja - początek drogi
Dzień wymarzony do jazdy, ciepło, słonecznie, bez wiatru. Granica i po mniej niż godzinie można cieszyć się radością ukraińskich dróg. Trwają widoczne przygotowania do Euro 2012 i drogi utkane są ekipami remontowymi i objazdami. Drugiego dnia przejazd przez Kijów, to pierwsze wydarzenie z kategorii „nigdy więcej”. Ulewa, w połączeniu z niepotrzebnym wjazdem do miasta, znakomicie podnoszą ciśnienie. Na drugi raz warto skorzystać z obwodnicy. Po ok. 2 godzinach kluczenia udaje się wyjechać na właściwą trasę. Oddech ulgi i można jechać dalej. Ogólnie przejazd przez Ukrainę zajmuje dwa dni. Granica rosyjska też „na szybko”. Motocyklem nieco łatwiej niż autem, a i pogranicznicy patrzą przychylnym okiem. Celnik ukraiński domaga się scyzoryka, sytuacja robi się nieprzyjemna. Trzeba tłumaczyć, że będzie potrzebny, ale pada obietnica, że dostanie go w drodze powrotnej.



Rosja wita. Kask enduro w komplecie z goglami, jak się dość brutalnie okazuje, nie chroni przed owadami. Pszczoła która uderza w czasie jazdy w twarz zdąża ugryźć. Mimo, że opuchlizna połowy twarzy przypomina o tym wydarzeniu, wapno pomaga i kilka dni później jest już zupełnie ok. W drodze, w czasie kolejnych dni pogoda dopisuje - ciepło i bez deszczu. Znakomicie poprawia to nastrój i pozwala czerpać prawdziwą przyjemność z drogi. Bezkresne przestrzenie, niewielki ruch i kilometry szosy dają poczucie wolności i pozwalają uciekać myślami w inne miejsca. Ekscytacja miesza się z nutą niepokoju, całość pokryta nalotem przygody daje sporo frajdy.
Noce w namiocie, w przeróżnych miejscach. Ogólnie podkreślić trzeba, że Rosja jest bardzo dobrym miejscem na biwakowanie. Relatywnie mało ludzi, ogromne przestrzenie, wieczorem zawsze udaje się coś znaleźć. Letnie poranki, śpiew ptaków w tle, bardzo przyjemne rozpoczynanie dnia. Pewnej nocy okazuje się, że mata do spania ma dziurę, którą trzeba kleić. Chwilowo jest ok. Potem pojawia kolejna dziura na tyle mała, że powietrze trzyma kilka godz. Nie do znalezienia. Dopompowywanie w środku nocy jest drobnym rytuałem, z którym należy się zaprzyjaźnić. Bywają dni, że dojazd na nocleg zajmuje chwilę dłużej, szczególnie gdy trzeba podnosić „konia” po kilku upadkach w piachu. Nasuwa się myśl, że może być mi trudno z tak ciężkim moto w prawdziwym terenie. Szczególnie wesoło jest po deszczu, gdy zaraz po zjeździe z drogi głównej lądujemy na obłoconej ścieżce wśród pól, lasów która prowadzi nas, co prawda w miejsce spokojnego snu, ale wcześniej zapewnia rozrywkę pokonania kilku pokaźnych kałuż – tym samym przybrania błotnych barw ochronnych na spodnie i motocykl.
Pierwszy tydzień w trasie
Powoli pojawiają się duże ilości komarów. Jest to o tyle dokuczliwe, że nie pozwala np. na zapięcie pasków bagażu, czy butów bez ugryzień. Wydłuża to czas porannego pakowania. Śniadania robię sam, obiad to z reguły solanka, jakaś surówka i coś na drugie: pilaw, piele mieni itp. Jedzenie najczęściej bardzo smaczne, w cenach porównywalnych do tych w Polsce.
Na jednej ze stacji natrafiam na dwa motocykle na rosyjskich numerach. Krótka rozmowa i okazuje się, że chłopaki jadą na zlot w Ufie. Koniecznie trzeba zobaczyć jak się bracia Rosjanie bawią, a i chwila odpoczynku się przyda – jadę z nimi. Zlot to głośna, ostra muzyka na żywo, kilkaset osób, sporo najróżniejszych motocykli, spanie w namiotach i piwo. Rozmowy do późna w nocy, bardzo miło spędzony czas. Udzielam nawet krótkiego wywiadu dla lokalnej telewizji



Następnego dnia dalej samotnie w drogę. W trasie okazuje się, że parkowanie motocykla blisko grilla ma swoje radosne konsekwencje. Manetka gazu jest „zabetonowana” popiołem. Udaje się to wykorzystać jako tempomat. Ma to swoje dobre strony na płaskich odcinkach, teraz jednak zaczęły się góry i ten mniej płaski krajobr az wymaga jednak używania prawej rączki. Ural urzeka widokami, tym bardziej, że cały czas pogoda dopisuje. Chwilami jest chłodniej, ale bez deszczu. Eeee, z manetką jednak trzeba coś zrobić, rozbiórka, czyszczenie i jest ok., „To może obracać się tak lekko?”.
Azja – a to nadal początek

Obowiązkowa fotografia przy znaku Europa/Azja i dalej w drogę. Trzeba pamiętać tylko o zmianie czasu, „za mostem” jest 2 godziny do przodu. Wpada człowiek do sklepu o 14, pyta „Kakaja wiremia” i wychodzi stamtąd po 16… W trasie co jakiś czas remont drogi zmusza do zwolnienia, pojawiają się też światła i mijanki, takie małe urozmaicenie na drodze. Kamazy, taki niewinny folklor Rosji to temat chyba na osobną powieść. Prędkość przelotowa na płaskim odcinku dochodzi do 70 natomiast pod uralskie wzniesienia, te ciężarówki gnają tak z 10km/h wydalając przy tym na wyprzedzającego kilogramy sadzy, pokrywając wokół drogę zasłoną czarnego, gryzącego dymu.



Odkąd pojawiły się komary, kiedy tylko można, na noclegu warto zapalić ognisko. Dla siebie samego, jest ciut przyjemniej a i „maszkar” trochę jakby mniej. Jeden wieczór spędzam wspólnie z rowerzystą z Norwegii. Jedzie do Chin. We dwóch zawsze przyjemniej i jest się do kogo odezwać.
Po 6 tys. km i kilu, ładnych już dniach jazdy pierwsza wymiana oleju. „Maslo” kupione w jednym z przydrożnych sklepów, a wymienione własnoręcznie w „zaprzyjaźnionym” warsztacie. Zauważam też wyciek paliwa z gaźnika, zdjęcie zbiornika i wizja lokalna nie ujawniają jakiś szczególnych ubytków w instalacji, ale oczywiście paliwo leje się dalej. Zużycie benzyny dość znacznie wzrosło - do około 6l/100km. O tym, że gubię cenną ciecz dowiaduję się dość brutalnie, gdy przy przebiegu nieco ponad 200km silnik zaczyna się dławić i krztusić, a pomaga przekręcenie kranika na Res. Koniecznie trzeba się temu przyjrzeć bliżej i dość szybko nadarza się ku temu okazja. Z drogi widać, że pod hotelem stoi motocykl, to obładowana Africa Twin. Okazuje się, że należy do Francuza. Dziś mam luksusowy nocleg: łóżko, łazienka w pokoju, chwila rozmowy z Francuzem, który padnięty kładzie się dość wcześnie spać. Jest też czas na pranie i rozmowy z innymi gośćmi hotelu. Jeden z nich pokazuje filmik nagrany telefonem z wizyty niedźwiedzi przy koszach ze śmieciami. Miejscem akcji jest Syberia (tak, fakt dość szerokie pojęcie) i budowa drogi bodajże, w szczegółach zaś okolice wspomnianego śmietnika. Misie dwa, rozmiarów małego samochodu każdy, dość dynamicznie traktują pojemniki odpadów. Uciekają spłoszone rykiem silników ładowarek, pokazując przy tym również zdumiewającą szybkość biegu (niedźwiedzie podobno, szczęśliwie nie sprawdzałem, potrafią biegać z prędkością dochodzącą do 60km/h).


Ostatnio edytowane przez lukasz809b : 23.12.2011 o 10:08
lukasz809b jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem