W końcu udało nam się wysiąść na właściwym przystanku lekko terroryzując kierowcę(Deptul przypomniał mi że chciałem zaplacić kierowcy trolejbusa aby zawiozł nas do hotelu-zaznaczam trolejbusa) a nasze kroki skierowaliśmy do sklepiku nocnego w którym sprzedawczyni o mocno azjatyckich rysach miała luźniejsze podejście do prohibicji co widać po torbie Grega.
Tak zakończył się dzień pełen wrażeń. Moje stopy błagały o litość i trzeba było szybko sie znieczulić bo przed nami kolejny dzionek...