Dzisiaj polatałem trochę po lesie nie wydumką ale właśnie XRka 400 na którą ostrzę zęba i szykuję monete. I była lekka masakra, bo pierwszy raz miałem takie cuś pod sobą. Nie wiem ile to ma koni, pewnie około 30 ale jak dla mnie to na dzień dzisiejszy, przy takiej konstrukcji - to aż za dużo. Odkręcam manetke na trójce a tył zaczyna żyć własnym życiem.
Wjeżdżałem pod długą dość stomą górkę, banan na gębie, potem polatałem troche po lesie, nawrotka i tą samą górką w dół - i się panowie spociłem niewąsko bo stromo, przy samym tylnym hamulcu tył zaczynał mnie wyprzedzać, dopiero silnikiem więcej zdziałałem.
Wiem że to macie już przerobione ale mi jako offroadowemu prawiczkowi adrenalina skacze dość mocno w takich chwilach.
Zachorowałem na
dzidę