Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.02.2011, 00:51   #28
Dona
Surykatka
 
Dona's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2009
Miasto: Poznań/3city/UK/Namibia
Posty: 146
Motocykl: Africa Singel - Dominator
Dona jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 19 godz 54 min 29 s
Domyślnie

Śniadanko, pakowanko, spojrzenie na mapę.
Dzisiejsza droga wygląda zacnie troszkę jak diagram kardiologiczny i prowadzi do góry Ai Petri,. Super! Góry!


Niestety wjazd na drogę zablokowany policja, kazała się wrócić. Oznajmiła, że są pożary i droga nieprzejezdna.

NIEPRZEJEZDNA, miałam wrażenie że Kiub tego nie zrozumiał. Podeszliśmy do panów przy kiosku i wypytaliśmy czy da się to jakoś objechać. Powiedzieli, że jest taka leśna droga, ale tam też chyba zablokowane. Jest też dróżka prowadząca do niej, ale tam można tylko rowerem albo pieszo, a nie na takie maszyny.

To wystarczyło by pojawił się ten błysk w oku Kiuba potrzebował chwilkę przy GPSie i hasło JEDZIEMY !
Chyba wiem co się święci i chyba mi się to podoba pomyślałam i nie zastanawiając się, odpaliłam motor i pognałam za Trampkiem.
Faktycznie, główny objazd też zablokowany przez policję. Kiub nawet przy nich nie zwolnił jechał w kierunku lasu:

przez bramę,
na podwórko,
- Dzień dobry babciu!
dzidaaa
między krowami
przez pole




za krzakami
pod górkę
przez rów, kurna ten rów mnie troszkę powalił, ale sytuacja wymagała szybkiego zebrania się i do lasu na drogę.




Emocje już troszkę opadły, a my jechaliśmy po kamienistej, krętej drodze i nie do końca czułam się tam pewnie. Trochę spięta lub sparaliżowana strachem zwolniłam. Kiub podjechał, zapytał czy coś nie tak, kiwnęłam głowa że ok, a w myśli przeklęłam siarczyście
K….wa, chłopie, coś nie tak? Ja tu walczę, dupa mi odpada, plecy napierniczają, nawet włosy pod kaskiem bolą, kamienie z pod kół się osuwają, a ty pytasz czy coś nie tak?! Wrrryyy
Nie mógł tego słyszeć, ale chyba miał wyczucie chwili, uśmiechnął się i krzyknął - Dobrze ci idzie … no w sumie to jechałam …i nawet ładnie tu dookoła …zaczęłam sobie powtarzać „wszystko jest w głowie, wszystko jest w głowie, Dona w głowie!!!”
Zapięłam wyższy bieg i starałam się nie zostawać w tyle. Po 10km to co mnie przerażało, zaczęło mi się podobać. Było naprawdę pięknie!
Zjechaliśmy do morza po drodze zwiedzając położony na zboczu góry Sobór Aleksandro-Newski.


W nocy rozbiliśmy się przy drodze w winnicy z widokiem na miasto, ja nie miałam sił przygotowywać kolacje zasnęłam jak dziecko.



Kolejny dzień, jazdy wzdłuż wybrzeża, kręte dróżki i ładne widoczki.
Jeszcze raz próbowaliśmy przebić się w góry tym razem od strony morza, też były blokady. Odpuściliśmy. Policja powiedziała, że możemy sobie na górę wjechać kolejką … i rzeczywiście w Jałcie wsiedliśmy w kolejkę, tylko jakąś małą, która zawiozła nas na górę ……. miasta.


Szybki przegląd mody motocyklowej




Fotka do kolekcji „…znad pianina” i pognaliśmy do Sudaku.


Będąc w Bieszczadach dostaliśmy namiar na „fajny pub” dla motocyklistów, który jest w tym mieście dość popularny, postanowiliśmy go odwiedzić.
Miejsce świetne przy samej plaży drewniany bar i motocyklowe gadżety. Zaparkowaliśmy w środku. Cała obsługa przyszła nas przywitać … nas czyli Maćka i Kiuba. Przyjezdni Rosjanie obejrzeli sprzęty poklepali chłopaków po ramieniu, a mi pokazali jakie to mają fajne głośniki przy lusterkach – dziwne zwyczaje pomyślałam, odwróciłam się na pięcie i poszłam zwiedzać plażę.






TŁOK, jeden na drugim pomiędzy wylegującymi się wczasowiczami, sprzedawcy suszonych ryb – swoją drogą przepysznych. Handlarze wciskający wszystko co się da: wachlarzyki, ręczniki, dmuchane piłki. Gwar i harmider. Troszkę trudno się tam skupić, ale ma to swój urok.

Po zrobieniu zakupów opuściliśmy miasto. Jeszcze tylko tankowanie i rozbijamy się gdzieś na noc (czy pisałam już ze tankowanie w dominatorze to sama przyjemność: 3-3,5l na 100km).

Taki był „plan”, ale podczas wyjazdów najpiękniejsze jest brak sztywnego planu i korzystanie z tego co się dzieje, poznawanie ludzi i integracja, która czasem niesie za sobą wiele niespodzianek.

Na stacji stał Landek na polskich blachach. Jako że zanim przesiadłam się na motor, zjechałam afrykańskie wertepy w 4x4 sentyment pozostał. Nie mogłam przejść nie zagadując, po kilku minutach rozmowy już wiedzieliśmy jak skończy się ten dzień.
Plaża, wino, rozmowy do rana i tak Gosia z Marcinem stali się naszymi towarzyszami podróży.


Podczas nocnych dyskusji Gosia i Marcin całkowicie zmienili dotychczasowe zdanie o motocyklistach, a rano Gosia sama po raz pierwszy przymierzyła się do NX. Liczę, że może w tym sezonie dołączy do Lejdiskowego grona, bo po kilku minutach jazdy uśmiech nie schodził jej z twarzy przez cały dzień.


W nowym towarzystwie udaliśmy się w stronę mierzei Arabackiej – KOSY

Po kilku tak intensywnych dniach gdy nie wraca się myślami do spraw codziennych, a każdy kolejny kilometr wydaje się bardzo długi, chce się by był jeszcze dłuższy, a tym bardziej jeśli jest to kolejny kilometr na szutrze, bo taka rozpościerała się przed nami droga.


Choć cały Krym ma wiele do zaoferowania (góry, lasy, morze, stykające się ze skałami, cudne budowle) to dla mnie ten odcinek był najpiękniejszy!!!
I choć chciałam tę drogę wydłużyć to tarka wymuszała maksymalne odkręcenie manetki.
Ja tam miałam motocyklowy stan idealny, jeśli wiecie co mam na myśli


Szybka kąpiel w morzu, wygłupy na plaży, obiad na wyjeździe. W knajpce spotkaliśmy przesympatycznych rybaków, którzy wypili nasze zdrowie, uparcie namawiając do chlapnięcia z nimi kielicha. Zdecydowaliśmy się jednak na kwas, a po posiłku pomknęliśmy w stronę Odessy.




Ostatnio edytowane przez Dona : 26.02.2011 o 13:06
Dona jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem