Przed dziesięcioma minutami o mały włos nie miałem spotkania , pierwszego stopnia z czarnym passatem.
Jechałem sobie jak gdyby nigdy nic, równą asfaltową drogą tak z 80-90km/h. gdy nagle tuż przede mną pewna blond pipa postanowiła wyjechać z mojej prawej strony, na pas ruchu wiodący w przeciwnym kierunku do mojego.
Niesamowite ile wtedy myśli przelatuje prze głowę , oczyma wyobraźni już nawet zobaczyłem lot przez maskę szmelcvagena.
Na szczęście, zadziałały odruchy i zacząłem hamować oboma heblami jednocześnie.
Myślałem, że głupia pipa się zatrzyma bo nawet jakiś sposobem udało mi się nacisnąć na klakson i odbiłem w lewo żeby ominąć wieśvagena, ale nie , franca patrząc na mnie bezczelnie z oczami wielkimi jak talarki sunie dalej na moją lewą stronę to jakimś cudem odbiłem w prawo i ominąłem to padło z mało rozgarniętą blondynką za kierownicą.
Hamowałem na tyle mocno, że na asfalcie został za mną długi czarny ślad, miałem wrażenie jakby oba koła się zblokowały.
Na szczęście się udało
Głupia pipa oczywiście odjechała bez słowa aż się za nią kurzyło, a ja nie miałem siły żeby ją gonić, szczerze pisząc to stałem przez jakiś czas jak zamurowany.
Ujechałem jeszcze dwa kilometry pod biuro, a zsiadając z motocykla trząsłem się jak galareta. Mało brakowało
Wniosek dla mnie jest jeden,
NIE kłaść, motocykla w podobnych sytuacjach tylko
próbować ominąć przeszkodę.
Gdybym położył motocykl na pewno nie mógłbym teraz tego napisać.
Uważajcie na siebie.