Jeśli kiedyś będę musiał wyjąć silnik to sprzedam afrykę w piździec.
Walczyliśmy ponad dwie godziny. Nie będę opisywał tej walki bo byście ze mną rozmawiać nie chcieli. Zanim się za to zabraliśmy, obiecałem Ostachowi że z garażu nie wyjdę zanim silnik nie znajdzie się w ramie.
Ostach chwilami zasypiał a przynajmniej to tak wyglądało. Nie wiem czy on się tam modlił, załamywał czy medytował. Rzuciłem mimowolnie "dobra, dawaj ostatni raz", chociaż nie ma ch... żebym zrezygnował nawet po dziesięciu "ostatnich razach". Jeszcze raz, silnik na podnośnik. Powiem tylko że wsadziliśmy go z prawej strony. Zdjęty dekiel prądnicy i pokrywa zaworów tylnego garnka. Wlazło.
Ostach odtańczył macarenę i odjechaliśmy w stronę sklepu nocnego co było najprzyjemniejszą częścią wieczoru.
__________________
|