Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   To nie smog, lecz fog - krótki wypad do Chin (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=21114)

Ludwik Perney 22.05.2014 18:37

To nie smog, lecz fog - krótki wypad do Chin
 
Występ

Jestem młodym, spokojnym i sympatycznym człowiekiem przed sześćdziesiątką. W tej relacji istotne jest również, że jestem przedsiębiorczym przedsiębiorcą przed pięćdziesiątką. Powód mojego wyjazdu do Chin był prozaiczny, przeliczany na złotówki i zależny od kursu amerykańskiego dolara. Kilka miesięcy prowadziłem rozmowy z chińskimi producentami i przyszedł czas, żeby te rozmowy finalizować. Mając na względzie pragmatyzm, oraz moją ciekawość świata - wynikającą pewnie z faktu, że jestem jeszcze przed czterdziestką - postanowiłem pierwsze chińskie transakcje poprzedzić odwiedzeniem zakładów przyszłych kontrahentów, oraz zajrzeniem im w oczy. Na jednym ze zdjęć uwieczniłem kitajski skuter, także jest to opowieść motocyklowa. Jednak z góry podkreślę, że poruszałem się jedynie pociągami, autobusami, taksówkami i samolotami.

https://lh4.googleusercontent.com/4v...Q=w782-h521-no


LOT (lot)

Kupiłem bilet na wygodne połączenie LOTu z Warszawy (stolica kraju w środkowowschodniej Europie)do Pekinu. Bez międzylądowań, pobyt 11 dniowy. Wyjeżdżałem z poczuciem, że nie jestem do tej podróży wystarczająco przygotowany. Wiedziałem gdzie kupić Juany, wiedziałem które miasta chcę odwiedzić, wiedziałem, że nie ma co liczyć na możliwość porozumiewania się w języku angielskim poza recepcjami hoteli, a czasem nawet i w nich. Poprosiłem jednego z kontrahentów, żeby przygotował mi podstawowe słówka w wersji "krzaczkowej", wydrukowałem je i poleciałem.
Wylot z dworca PKP w Bielsku-Białej, podróż z dwoma ślicznymi stewardessami litewskich linii lotniczych lecącymi do Libii (zabrały mnie taksówką na lotnisko w Wawie, jednak jedna z nich zjadła moją kanapkę). Z WAW lot słynnym dreamlinerem. W pakiecie do biletu dodatkowe atrakcje:

Atrakcja nr 1. podczas startu, gdy skrzętnie zapiąłem się pasami, obficie wylała się na mnie z klimatyzatora woda. Po starcie zgłosiłem ten problem obsłudze samolotu. Stewardessy z profesjonalnym spokojem wyjaśniły, że to normalne, że na tym miejscu często tak się dzieje i że nie ma problemu, jest atrakcja. Dały mi papierowe ręczniki, którymi lekko osuszyłem bluzę, koszulkę i spodnie; nie uderzyły mnie, ani nie obraziły, nie śmiały się też ze mnie, najwyraźniej znudzone tym samym gagiem oglądanym co lot w LOT.

Atrakcja nr 2. w Pekinie na ogromnym czystym lotnisku łatwo i szybko dostałem się do miejsca wydawania bagaży i znalazłem walizkę, a właściwie to co z niej zostało. Dreamliner miał chyba jakieś problemy z hamulcami i najprawdopodobniej bagaż został wrzucony pod koła, istnieje tez możliwość, że spadł na niego czelabiński meteoryt, oraz taka, że obsługa samolotu wyrzuciła walizkę bezpośrednio na płytę lotniska, żeby szybciej mi ją dostarczyć. Skłaniam się do wersji z hamowaniem. Atrakcja nr 2 mogłaby być problemem, gdyby nie fakt, że łatwo znalazłem biuro dedykowane osobom z resztkami bagaży i po wypełnieniu prostego anglojęzycznego druku otrzymałem nową, solidnie i estetycznie wyglądającą walizkę.

Po chwili zobaczyłem sympatyczną Chinkę trzymającą kartkę z wydrukowanym moim nazwiskiem. Razem z Chinką, posługującą się łatwym do skumania dla pozaazjatyckiego europejskiego kontrahenta nickiem Nicole, czekał na mnie Chińczyk, który wygodnym Mercedesem zawiózł nas do Tianjin.

Tianjin

Kierowca okazał się być właścicielem zakładu produkcyjnego, do którego się udawałem. Nicole jego anglojęzyczną pracownicą i tym samym tłumaczem podczas tej wizyty. Byli też przesympatycznym buforem pomiędzy moim światem, a chińską rzeczywistością. Wyjeżdżając z Pekinu skrytego gęstą mgłą, usłyszałem od Nicole zapewnienie, że to nie smog, lecz mgła. Dojechaliśmy do podobnie zamglonego Tianjin.

Po prezentacji ogromnego zakładu, wysuszonego żółwia, który przynosił chińskiej firmie szczęście (również w mojej postaci), ogromnego akwarium mieszczącego się pod szklaną podłogą wejścia do biura, zakładowej siłowni dla pracowników, i cudownego fotela masującego, oraz poczęstunku kilkoma filiżankami pysznej herbaty i kawy typu 3 w jednym, udaliśmy się do restauracji.

https://lh4.googleusercontent.com/-u...o/DSC00016.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-J...o/DSC00030.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-9...o/DSC00032.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-7...o/DSC00034.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-C...o/DSC00036.JPG


Boss zaprosił najlepszych pracowników, rodzinę i lokalnych klientów, wynajął sporą restauracyjną salę i zamówił dosłownie kilkadziesiąt dań. Jedliśmy, śmialiśmy się, Nicole tłumaczyła jak mogła, paliliśmy wszyscy moją fajkę, potem chińskie papierosy, piliśmy ryżowe 38% procentowe wino, czyli słowem mówiąc wódkę. Było niezmiernie przyjemnie.

https://lh3.googleusercontent.com/-Q...o/DSC00038.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-v...o/DSC00041.JPG


Po obiedzie na moją prośbę udaliśmy się z Nicole do banku, gdzie wymieniłem eurosy na juanosy i udaliśmy się do hotelu. Tam zostawiłem bagaże, odświeżyłem się szybko i pełen werwy i ryżowego optymizmu skorzystałem z propozycji Nicole wspólnego zwiedzenia miasta. Udaliśmy się (kilka juanów za kilka km) taksówką na starówkę. Cepeliowskie uliczki, sporo pamiątek, gadgetów. Uwagę zwróciły urocze czajniczki do parzenia herbaty.

https://lh4.googleusercontent.com/-K...o/DSC00044.JPG

tu kawałek Nicole:
https://lh4.googleusercontent.com/-d...o/DSC00047.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5...o/DSC00048.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-q...o/DSC00049.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-T...o/DSC00054.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-0...o/DSC00055.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-g...o/DSC00062.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-r...o/DSC00063.JPG


Z pomocą Nicole kupiłem bilet na pociąg na następny dzień do Qingdao. W Tianjin tylko raz spotkałem 2 osóbki o europejskich rysach. Okazały się Niemkami. Jedna z nich studiuje w słynnym Tiencińskim Uniwersytecie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, a druga to odwiedzająca ją siostra. Podziękowałem Nicole za miłe przyjęcie, udałem się do wygodnego hotelowego pokoju. Napisałem maila do kolejnego kontrahenta z informacją, o której pojawię się w Qingdao i zasnąłem. Rano odebrałem z recepcji zimny prowiant (koguty jeszcze nie piały) i udałem się na ogromny dworzec kolejowy. Przed wejściem kontrola biletu, prześwietlenie bagażu, oraz "lotniskowa" bramka (jak dobrze, że moje tytanowe śrubki w nodze nie piszczą na bramkach). Dworzec przestronny, czysty, bardzo intuicyjne informacje, prosty w komunikacji. Na peron wejście było możliwe dopiero dziesięć minut przed przyjazdem pociągu i po ponownym okazaniu biletu. Na peronie bez kłopotu znalazłem opis miejsca, gdzie mam stanąć, aby znaleźć mój wagon. Wjechał wiatr, a za nim pociąg zaprojektowany pewnie przez Lema. Po chwili siedziałem na wygodnym, czystym fotelu i patrzyłem na reklamy na plazmowym monitorze. Tianjin oddalało się z prędkością 300km/h Miasto pożegnało mnie ogromnymi żurawiami i osiedlami nowobudowanych wieżowców mieszkalnych.

https://lh4.googleusercontent.com/-9...o/DSC00071.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-O...o/DSC00074.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-c...o/DSC00075.JPG

To nie smog, lecz fog

Monitor nad korytarzem pociągu do Qingdao
wyświetla modelki w prześwitujących wdziankach,
a chwilę później chłopaka o długich, jasnych włosach
- ślizga się na serfingowej desce po ryżowych polach,
skacze między nimi. Soczysta zieleń i ostrość obrazu
- nie ma smogu, fog otoczył tylko niziny za oknem.

Pasażerowie zastygają nad smartfonami, różnią się
sposobem rozmowy -€“ starsi krzyczą, jak podczas kłótni,
młodzi zdradzają niewidzialnym znajomym tajemnice.
Miejscowości kończą się dzielnicami nowych wieżowców
- podobno w Dubaju pracuje większość dźwigów świata,
ta informacja rozmywa się we mgle, potem dusi w smogu.

Chińczycy mówią tak, jakby wciąż mieli coś w ustach,
jakby nie przestawali jeść. Jedzenie ma tu inny wymiar.
Nie jest koniecznością, lecz przyjemnością i pięknem.
Wieczorem smog odsłania rozświetlone neonami ulice,
grupy kobiet tańczą niczym chłopcy z boysbandów,
albo wielbiciele country. Mgła zakrywa zimne biurowce.

c.d.n.

Ludwik Perney 22.05.2014 19:04

Elwood, żartownisiu, wystraszyłeś mnie! Aż pobiegłem obejrzeć się w lustrze.
Ale wszystko ok jest, dalej jestem przystojny, dalej mam hiszpański urok i dalej jestem szczupły :-)

http://26.media.tumblr.com/tumblr_lu...ts49o1_500.jpg

Ludwik Perney 22.05.2014 19:12

No własnie coś rejestrowałem, że się wziąłeś za cywilizacyjną chorobę :-) Mam nadzieję, że na piwko okazja się znajdzie niebawem :-)

Ludwik Perney 22.05.2014 19:25

No to podziwiam i jednak trochę zazdraszczam
Oby wystarczająco mocno ;-)

sebol 22.05.2014 19:29

Skuter elektryk . Cichy zabójca :)

Ludwik Perney 22.05.2014 19:32

Jaką techniką zabija?

sebol 22.05.2014 19:39

Jest cichy i rozglądając się przy robieniu zdjęć ( dając krok do tyłu na jezdnię ) może komuś w krocze wjechać . Widziałem taki wypadek i dobrze , że to nie mnie wjechał między nogi .Zapewne bolało .

wilczyca 22.05.2014 19:44

Nie oddamy piwa z Ludwikiem :D pisz, Maro, stało się, teraz już nie ma odwrotu :) czekam na kolejny odcinek. Na kacu? ;)

Ludwik Perney 22.05.2014 19:46

Napisana jest całość, także tym bardziej odwrotu nie ma ;-)
Czuję się świetnie, własnie wybieram się na spacer

Miras Sc 22.05.2014 20:16

Dosyć tego ględzenia.

Pisz Ludwiku, pisz, bo mi Twoja relacja się bardzo podoba :lukacz:


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:23.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.