Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Magadan - śladami polskich zesłańców (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=30898)

sebol 24.12.2017 10:19

Magadan - śladami polskich zesłańców
 
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami ...... W ten sposób moglibyśmy rozpocząć naszą relację z tej wyprawy, gdyby nie pewien "mały" szczegół. Nasza bajkowa kraina - "Magadanem" zwana, znajduje się znacznie, znacznie dalej. I choćby z tego powodu, relacja będzie baaardzo długa. Długa w opisie, ilości pokonanych kilometrów, z gigabajtami zdjęć i fantastycznymi przygodami, które zapamiętamy do końca życia.

Przysłowiową "wisienką na torcie", będą wplecione w relację autentyczne wspomnienia naocznego świadka mrocznych czasów Stalinizmu i zsyłek na Sybir, który przeżył trudy pobytu w gułagu. Przewrotny jest los. My z własnej woli, ciekawości oraz dla przygody, jedziemy tam, gdzie przecież jeszcze nie tak dawno, w bydlęcych wagonach zesłano dziesiątki tysięcy naszych rodaków. Niestety wielu z nich, za zesłanie zapłaciło najwyższą cenę - życie.
W tym miejscu, pragnę podziękować za spotkanie i możliwość rozmowy Pani Jadwidze Klawe, którą miałem przyjemność poznać, po powrocie z wyprawy. Dziś Pani Jadwigi niestety nie ma już wśród nas. Chcę podziękować również, córce mojej rozmówczyni - Pani Jolancie Klawe, która opracowała przedstawiony w relacji materiał o swoim tacie Tomaszu Klawe i zgodziła się na opublikowanie swojej pracy na naszym forum.

Wyjazd do Magadanu od dawna nas intrygował. Nas - czyli początkowo mnie i Roberta. Pamiętam jak w 2011 roku, podczas powrotu z Mongolii, wzdychaliśmy do siebie (nie odbierać tego dwuznacznie) przebywając nad brzegiem pięknego Bajkału. Liczyliśmy wówczas, iż tylko tydzień "z małym haczykiem" dzieli nas od wymarzonego, dla innych nie znanego i nic nie znaczącego w swej nazwie celu. Jenak z innych względów, jeszcze na długi czas pozostało to dla nas niespełnionym planem na wyprawę, która może kiedyś dojdzie do skutku.

W międzyczasie nęciła nas Azja. Udało się zrealizować kilka mniejszych wyjazdów, co oczywiście bardzo nas cieszyło! Między innymi "na 2 kołach" odwiedziliśmy Kazachstan , Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan oraz Rosję. W Korytarzu Wachańskim, patrząc na Afgański brzeg rzeki, ponownie przewijał się temat odległego Magadanu.A gdy w końcu zebraliśmy niezbędne rzeczy na dwu miesięczną wyprawę, czułem, jak rozpoczyna się nowa wspaniała przygoda.

W drodze, do spełnienia kolejnego marzenia, napotkaliśmy pomniejsze kłody pod nogami, które musieliśmy przeskoczyć. Zasadniczo nie pieniądze okazały się największym problemem, ale urlopy w pracy i zgody żon na tak długą rozłąkę. Mieliśmy dużo szczęścia - Dlaczego? Ponieważ żony pomimo początkowego oporu , po godzinach rozmów i naszych spanielich oczu ,w końcu zgodziły się na wyjazd. Zrozumiały, że jeśli powiedzą definitywne nie, będziemy gorsi w swej "upierdliwości" od przysłowiowych much Tse-Tse. Na szczęście, jak już napisałem, upierdliwość nie była konieczna. Żelazne TAK zapadło, a odwrotu już nie widzieliśmy, a raczej nie chcieliśmy zobaczyć. Korporacje i administrację ostatecznie również udało się przekonać. Do ekipy dołączył sympatyczny Paweł, który specjalnie na wyjazd kupił niezawodnego Transalpa.

Można by zapytać, co nas kręci w płaszczeniu dupska, na kanapach motorów jadąc dziesiątki tysięcy kilometrów często w parszywej pogodzie, śpiąc bez "luksusów" - zazwyczaj pod namiotami. Odpowiedź jest prosta - to nasza PASJA - związana z podróżami motocyklowymi, poznawaniem ludzi (w tym również naszych rodaków, których los rzucił często w nie łatwe do życia regiony świata), poznawanie zwyczajów innych kultur oraz "naładowanie akumulatorów" przez zmianę trybu życia. Wyczyszczenie umysłu i oderwanie się od "szarej rzeczywistości", która nieraz zaczyna nas przytłaczać. Czy to wszystko ? Oczywiście, że nie! Interesującym jest to, czego u nas nie ma. Poznawanie przyrody, która jest nam obca, lub znana tylko z fotografii, lub programów telewizyjnych. Ze względu na dużą odległość od Polski, występuje ogromne zróżnicowanie fauny i flory. Niektóre z gatunków, wzbudzają w nas niepewność, połączoną ze strachem. Respekt mamy przede wszystkim do niedźwiedzi, wilków, skorpionów czy węży. Pamiętać również musimy o szacunku, należącym się siłom przyrody.

Wyprawa do Tadżykistanu sprzed trzech lat, uświadomiła nam, jakie niebezpieczeństwa skrywa przed nami przyroda. Przykładowo górska rzeka - gdy silny prąd może być zabójczy nie tylko dla motocykla, a poziom wody potrafi niespodziewanie szybko się podnieść i nawet zakończyć dalszą podróż. Wszystkie te elementy powodują, że nasz kolejny wyjazd ma być nie tylko zwykłą, trochę dalszą wycieczką, ale także wielką przygodą - być może i wyprawą życia.

Cztery dni przed nami, w podróż do Magadanu wyruszyli Robin i Adam, z którymi byliśmy w stałym kontakcie. Wstępnie mieliśmy nadzieję połączyć nasze siły, w przejeździe "Drogą Letnią", lecz los napisał nam zupełnie inny scenariusz.

O tym jednak, jeśli tylko zechcecie, przeczytacie w kolejnych odcinkach relacji.

Emek 24.12.2017 10:27

:lukacz:
Czyta się Panie.

bukowski 24.12.2017 10:49

Cytat:

Napisał Emek (Post 562921)
:lukacz:
Czyta się Panie.

Fiu, fiu, zapowiada sie ambitnie!

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka

chemik 24.12.2017 10:53

Cytat:

Napisał sebol (Post 562920)
O tym jednak, jeśli tylko zechcecie, przeczytacie w kolejnych odcinkach relacji.

Pewnie, że zechcemy.

Zet Johny 24.12.2017 13:38

Sebol tego mi potrzeba i jestem gotowy. :Thumbs_Up:

Nynek 24.12.2017 14:54

No no dawaj relację. Na prezent pod choinkę będzie w sam raz.

sebol 24.12.2017 15:19

Przygotowania do tego wyjazdu, nie różnią się znacząco od tych,z poprzednich wypraw.
Wyjątek jednak stanowi wiza rosyjska, która na przejazd ma nam zapewnić tyle czasu, aby nie było problemu z powrotem (w przypadku ewentualnych obsuwek czasu lub jej wygaśnięcia). Sprawą wiz zajmuje się Robert, który spisuje się w tym temacie zawodowo. Na dojazd do Magadanu
i powrót do domu mamy dwa lata (choć na tyle, na pewno nie dostalibyśmy zgody od naszych wspaniałych żon)- a przy tym, możemy wielokrotnie przekraczać granicę Federacji Rosji, odwiedzając graniczące z nią państwa. REWELACJA !



DZIEŃ 1 - 02.06.2016r. ROZPOCZĘCIE WYPRAWY

https://lh3.googleusercontent.com/x3...H=w800-h532-no

Rankiem, siedzę na lśniącej Królowej, odziany w nowe ciuszki od Motony, z uśmiechem od ucha do ucha, pozuję do pierwszego zdjęcia z rozpoczynającej się przygody. Fotka jest dla mnie już prawie klasyką. Motor - Afryka bez zmian, wciąż w dobrej kondycji, różnicę widać jedynie na głowie motocyklisty. Coraz więcej szronu na włosach. Nie ma się co oszukiwać. Wielkimi krokami zbliża się SKS. Po kilku godzinach mało emocjonującej jazdy po polskich drogach, jak z krzyża zdjęty, zwlekam się z kanapy motocykla w garażu Roberta. Wieczór kończymy na pogaduchach, okraszonych kilkoma browarkami i omówieniem planów na jutrzejszy dzień. Jesteśmy podjarani, a ja od dawna nie czuję tak wielu skrajnych emocji. Począwszy od fascynacji, na lekkim strachu spowodowanym odległością naszego celu skończywszy. Choć może się wydać, że ta podróż nie powinna być dla nas niczym nadzwyczajnym, w końcu tyle kilometrów już razem przejechaliśmy, jednakże za każdym razem przed wyjazdem, mam w brzuchy mały reisefieber. "A co gdyby..." przewija się w mojej głowie miliony razy. "A co gdy spotkamy niedźwiedzia?" "A co gdy na amen zepsują się motocykle gdzieś daleko w Tajdze" Nie możemy jednak zbytnio się nad tym rozwodzić. Wszystko co do nas należało zrobiliśmy solidnie. Będzie dobrze.
Dobranoc.


DZIEŃ 2 - CZAS RUSZAĆ 4 LITERY
https://lh3.googleusercontent.com/x6...l=w800-h532-no


Choć nie ma potrzeby wczesnej pobudki, adrenalina nie pozwala na długie wylegiwanie się w łóżku. Ochoczo wstaję i ku mojemu zdziwieniu widzę, że nie tylko mnie rozpiera energia. W kuchni jest Robert, który jak i ja, nie może już spać. Po pysznym śniadaniu, jak małe pszczółki przy ulu, uwijamy się przy naszych motocyklach. To, to i to.... a może jeszcze...czyli kilka przemyśleń, kilka poprawek bagażu, soczysty buziak Anety dla Roberta i ruszamy w stronę litewskiej granicy. Na ostatniej stacji benzynowej, tuż przed granicą, czekał już na nas zwarty i gotowy do drogi Paweł. Witamy go z otwartymi ramionami. W końcu nasza ekipa jest w komplecie. Wymieniamy jeszcze parę zdań, robimy drobne zakupy i ruszamy w nieznane. PRZYGODĘ CZAS ZACZĄĆ !!!

Przejazd przez Litwę nie nie jest godny długiego opisu, bo w zasadzie nic ciekawego, co byłoby jego warte się nie dzieje. Choć nie...no, może na uwagę zasługuje kolumna Bundeswery, za którą przez wiele kilometrów jedziemy w iście żółwim tempie. Przyznam, dość dziwne jest uczucie, jak i dziwne myśli kłębią się w głowie (głównie związane z historią) widząc na tych terenach wojsko niemieckie w niemałych ilościach. Jest już pierwsza awaria. W Roberta trampku pęka linka sprzęgła. Czy to dobry znak na początek wyjazdu ?


Gdzieś na Litwie.

https://lh3.googleusercontent.com/-d...l=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Wb...R=w800-h532-no


Przejazd przez Łotwę, to jak spacer przez park. Nie chodzi o to, by urazić ten kraj lub jego mieszkańców, lecz o pokazanie różnicy w proporcji tego, do czego jadąc na wschód się zbliżamy. Do uzmysłowienia różnicy w wielkości Łotwy i graniczącej z nią wielkiej Matuszki Rosji. W momencie tym, znów do nas dociera, jak daleko się zapuszczamy i do jak potężnego kraju się udajemy.

Ze szponów granicznej biurokracji, (tej już po stronie rosyjskiej) wyrywamy się grubo po północy. W poszukiwaniu miejscówki na nocleg, trzeba odjechać kilkadziesiąt kilometrów, by nie mieć niewątpliwej przyjemności napotkania pograniczników, którzy patrolują strefę przygraniczną. Nie jest łatwo w ciemnościach znaleźć urzekające miejsce do spania. Ostatecznie wygrywa zmęczenie, a w zasadzie poddanie się i obojętność. Nasze pięcio-gwiazdkowe namioty rozbijamy pośrodku leśnego duktu, który wygląda na dawno nieuczęszczany. Tak dla przezorności, gdyby jednak okazało się, że raz na 20 lat coś jedzie tą drogą, a dzień ów właśnie przypadłby dzisiaj, namioty rozbijamy pomiędzy motocyklami. Tworzymy swoistą barierę, bufor pomiędzy nami, a nieproszonymi gośćmi.
Dzisiaj, w pierwszy wieczór wyprawy udajemy się na spoczynek do namiotów, bez tak pielęgnowanego na innych wyjazdach, wieczornego, wręcz już rytualnego spożycia piwa !!!
To z pewnością spory cios dla Roberta. Mówi się trudno. Będzie czas, by to nadrobić.
Dobranoc.

DZIEŃ 3 - MATUSZKA WZYWA

Poranek.
Stanowczo za wczesny poranek.
Godzina 06:00. Wyciągam stopery z uszu (niedźwiedź Robert, jak i niedźwiedź Paweł nie dają mi w nocy spokojnie spać) i słyszę "zdrastwujtje". Na próżno jednak szukać w naszym otoczeniu jakichkolwiek Rosjan. To coś innego... Coś, co po kilku wyjazdach do tego kraju, przyznam niestety, najmocniej kojarzę z Rosją. Zapewne domyślacie się o co chodzi - KOMARY ! Już się pojawiły i zniecierpliwione oczekują na świeży pokarm. Przepyszną polską krew. Wielkiej uczty uczty mieć nie będą. Sprawnie zwijamy namioty, pakujemy bagaże, a po krótkiej chwili, dojeżdżamy do głównej drogi. Ruszamy w stronę Moskwy. Nagrywamy pierwsze kadry filmu. Gaworząc przez interkomy mijają kolejne godziny, pękają kolejne setki kilometrów. Na jednym z postojów Robert zauważa, ku naszemu zdumieniu, pierwszą stratę. Prawdopodobnie krótko po wyjeździe z miejsca naszego noclegu pękło przypięte do gmola mocowanie kamery. Piszę prawdopodobnie, ponieważ Paweł jadący tuż za Robertem krótko po wjechaniu na asfalt dostrzegł coś, co turlało się po drodze. Coś co w Pawła oczach przypomina uniesioną pędem motocykla paczkę po papierosach, najprawdopodobniej było właśnie kamerą Roberta. Pierwszy dzień w Rosji, a już taka przykra niespodzianka. Szkoda pieniędzy, ale przede wszystkim kamery. Nie przypuszczaliśmy nawet, że pierwsza wpadka będzie miała miejsce na samym początku. Został tylko mój sprzęt, a wiadomo im więcej materiału i ujęć z różnych kamer, tym ciekawszy można zmontować film. Na szczęście najważniejsze kamery jakie mamy zostaną z nami do końca życia, tak , chodzi o nasze oczy, które "zapisywały" każdy kilometr drogi pokonanej do tej pory, jak i później.
Pierwszy dzień w Rosji, przynosi również pierwszy deszcz. Na szczęście jest ciepło i ciuszki dosyć szybko schną. Wokół Moskwy są trzy pierścienie - to obwodnice, których zadaniem jest wypchnąć poza obszar ścisłego miasta, jak największą liczbę pojazdów jadących tylko tranzytem, w różne części kraju. Decydujemy, by jechać kręgiem najbardziej oddalonym od miasta - tym największym. Liczymy, że tam będzie najmniej korków. Droga jest nudna i ciągnie się jak flaki z olejem. Ostatecznie, nie jestem pewien, czy nasz wybór był słuszny, bo przejechany przez nas odcinek wspomnianej obwodnicy, jechaliśmy dobre pół dnia. Miejsce noclegu to kamuflaż naszych namiotów w wysokiej trawie pomiędzy polem, a skrajem brzozowego lasu. Przed snem kolacja i wieczorne piwko. Dzień zaliczony !!

https://lh3.googleusercontent.com/6N...C=w737-h490-no

Dobranoc.

Rankiem, w pośpiechu połykamy skromne śniadanie. W pośpiechu, bo cóż za przyjemność jeść oganiając się jednocześnie, od upierdliwych i wciąż nienapasionych komarów. Drogą E30 jedziemy na Penzę. To druga z głównych dróg ( jest też M7) prowadząca z Moskwy do Ufy i dalej do Nowosybirska. Na drogach liczne remonty powodują korki i ruch wahadłowy. Tu motocykle pokazują swą niewątpliwą zaletę. W odróżnieniu od kierowców puszek, nie musimy stać w długich kolejkach do świateł. Zazwyczaj, prawym poboczem omijamy samochody podjeżdżając pod samą sygnalizację. Pogoda w kratkę. Zmienia się tak często, że nie ma sensu za każdym razem zatrzymywać się, by zakładać deszczówki. W przerwach pomiędzy kolejnymi opadami deszczu, osusza nas słońce. W południe jesteśmy w wiosce Umiet. Niby zwykła przydrożna miejscowość jak setki innych w Rosji , a jednak jest coś, co zwróciło naszą uwagą. Przy prawie co drugim budynku kwitnie rodzinny biznes. Dziesiątki (nie ma przesady w ilości, co jak na Rosję nie jest standardem) kawiarenek i przydrożnych barów, zapachami kusi kierowców, by zatrzymali się na posiłek i chwilę odpoczynku.

https://lh3.googleusercontent.com/No...o=w800-h452-no

Choć wybór nie jest łatwy, przez interkom pada krótkie "tutaj". Stajemy przy knajpie Sadko. Jest żółta tablica z napisem baranina, dymiący grill z ułożonymi pod nim szczapami suchego drewna, skwierczące mięso na ruszcie i chyba coś, co przesądziło o naszym wyborze. Pod szyldem z napisem baranina jest mniejsza żółta tabliczka, a na niej wymalowane cztery magiczne niebieskie litery. Wi-Fi .Oznacza to, że oprócz wczesnego obiadu, będzie możliwość kontaktu z rodziną. Przez WhatsApp , udaje się porozmawiać z najbliższymi, a nawet wysłać kilka zdjęć. Robert z Pawłem sprawnie rozprawiają się z kurczakiem, ja wciągam sałatkę, kilka zdjęć na pożegnanie i ruszamy w dalszą drogę.

https://lh3.googleusercontent.com/Ia...w=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/JU...Q=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/YU...g=w399-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/LM...g=w800-h532-no


Sąsiedztwo sklepu w którym robimy zakupy.

https://lh3.googleusercontent.com/G_...A=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/eD...w=w800-h532-no

Uwagę zwraca nie samochód na najeździe, nie wizerunek W.I. Lenina, lecz pomalowanie na żółty kolor rury z gazem, które w Rosji w wielu miejscach prowadzone są na powierzchni.

https://lh3.googleusercontent.com/7g...g=w800-h532-no


Tego dnia żadnych rewelacji nie ma. Miejsce na biwak, wyznacza nam jak zawsze, zbliżający się zmierzch. Wieczorne ognisko i pieczenie kiełbasek, umila nam kończący się dzień.

https://lh3.googleusercontent.com/xy...g=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/v5...w=w800-h532-no


Dobranoc.

dentysta 25.12.2017 04:20

Sebol, czyta się wspaniale.
Zwłaszcza że przez "przypadek" widziałem wasz film na YT.
Teraz będę mógł sobie uzupełnić wszystko czego nie pokazałeś w filmie.
Który polecam wszystkim po przeczytaniu całej Twojej relacji oczywiście jako 🍰 na deser😋

Złom 25.12.2017 09:46

Na żadnej platformie nie widzę zdjęć w relacji. Dopiero po kliknięciu linku.
Sebol, dasz radę przeedytować tekst aby zdjęcia były widoczne pomiędzy tekstem?

https://photos.app.goo.gl/FzZ4qIMeiF1QCuQo2

https://lh3.googleusercontent.com/Yj...c=w720-h480-no

chemik 25.12.2017 10:57

Popieram prośbę Zloma. Że zdjęciami się lepiej czyta.

zz44 25.12.2017 11:02

Pięknie się zaczyna.
Zdjęcia bezpośrednio w tekście na pewno ułatwią wczucie się w klimat podróży.
Również wcześniej widziałem film i aż podskoczłem, gdy zauważyłem tę relację.

myku 25.12.2017 12:21

Mialem przyjemnosc obejrzec wasz film z wyjazdu i nie powiem...fajnie to wygladalo.Dolaczam do czytajacych

sebol 25.12.2017 14:00

Oczywiście taki był zamiar, by zdjęcia były widoczne bez klikania. Nie wiem dlaczego się nie ładują. Fotki są na zdjęcia Google. Robiłem tak: udostępnij, pobierz link i wygenerowany link wklejałem do tekstu. Ustawiłem też udostępnij. Dawno nie wklejałem zdjęć przez linki z innych serwerów. Jak istniało Piscasa to wszystko ładnie chodziło (np. w relacji ze "Stanów..."). W środę nad tym popracuję. Złom , może Ty mi podpowiesz jak wkleiłeś zdjęcie, że się wyświetla.

7Greg 25.12.2017 14:49

wkleiłeś np link:
https://photos.app.goo.gl/gu7wE8LpcNMANg2t2

po jego kliknięciu pokazuje się fota i w pasku adresu masz link do obrazka w serwisie google

https://photos.google.com/share/AF1Q...JfeHBySkxyODF3

klikasz w obrazek, otwiera się on sam na stronie. Prawy klawisz myszy, kopiuj adres i umieszczasz go pomiędzy [ img ] - [ /img ]

https://lh3.googleusercontent.com/sq...f=w800-h532-no


i już ;)
Witam w świecie google :)

fiecia 26.12.2017 10:26

Robina i Adama spotkałem w Augustowie, trochę mnie zaskoczyli tym, że jadą aż na Magadan. Czekałem z niecierpliwością na tą relację! Czyta się!

sebol 27.12.2017 21:38

Dzięki za wskazówki. Jak widać człowiek uczy się całe życie i głupim umiera :) Teraz powinno być ok.

majo 03.01.2018 20:20

Dawaj Sebol .... czyta się.

sluza 03.01.2018 22:06

zdecydowanie zbyt długo się czeka na kolejną część

Neo 03.01.2018 22:36

Cytat:

Napisał sluza (Post 564114)
zdecydowanie zbyt długo się czeka na kolejną część

Co mają powiedzieć fani Gwiezdnych Wojen? A tu przynajmniej jest ciekawsza treść :)

sebol 03.01.2018 23:13

Panie i Panowie przepraszam, ale przerwa jest "techniczna". Kolega Robert wysłał do mnie kartę ze zdjęciami, ale nasza kochana poczta ..... szybciej rowerem na Mazury bym dojechał. Nie chcę niedoróbki, jaka była na początku.

Gończy 04.01.2018 15:30

Wywalą mnie przez was z roboty. Przesiedziałem nad filmami na yt pół dnia:)
Niesamowita wyprawa. Nie ma co. Gratuluję.

majo 04.01.2018 23:23

Film bardzo dobry. Do którego miejsca dojechaliście między Kjubeme a Kandykczanem?

Robin 05.01.2018 00:23

Kujdusun, Tomtor I jeszcze pojechaliśmy do Ojmiakonu, po czym odwrót, który i tak przysporzył nam trochę emocji - sytuacja zmieniła się diametralnie w ciągu jednej nocy.

majo 05.01.2018 00:44

Przed Tomtorem po prawej stronie jest podobno wioska szalonych Ewenków. Byliście? Poproszę o info jak droga między Tomtorem a Ojmjakonem

sebol 05.01.2018 09:48

Do Tomtoru dojechał Robin z Adamem. My symbolicznie przejechaliśmy tylko przez nowy most, który prowadzi na "Drogę Letnią". Dla nas nie było szansy by tą drogą przejechać, ani w stronę Magadanu, jak i w drodze powrotnej (był plan, by wjechać koło Kandyczanu i wyjechać przez Tomtor do drogi głównej). Dobrze, że chłopaki nas ostrzegły o wciąż rosnącym poziomie wody, bo moglibyśmy utknąć tam, w towarzystwie niedźwiedzi, na długi czas :dizzy: . To chyba największe rozczarowanie z wyjazdu. Nie często jednak się zdarza, by to co się zakłada zrealizować w 100%. Cytując klasykę "Sorry taki mają klimat" i wpływu na to nie ma.

Nie ma już "niestety" starego mostu, który miał być "atrakcją" do przejazdu.

https://lh3.googleusercontent.com/U_...=w1000-h664-no

Zdjęcia doszły, zatem ponownie ruszamy z relacją.

majo 05.01.2018 10:27

Najwyraźniej pogoda zdecydowała za Was.

Poncki 05.01.2018 14:14

Słuchajcie, gdzie jest link do filmu?
Przeglądam wątek i nie mogę znaleźć :(

Emek 05.01.2018 14:15

Bo go nie ma.
https://www.youtube.com/watch?v=UCPfEpajju4&t=2565s

Grzechu2012 05.01.2018 14:22

Zajebiście, wyjazd moich marzeń zarazem inspiracja mojej podróży :)
Może kiedyś też tam pojadę

Poncki 05.01.2018 15:42

Dzięki Emek !

Vlad Palinka 05.01.2018 17:12

film super, ale relacja wciąga.

sebol 06.01.2018 20:43

Piąty dzień wyprawy przynosi kolejną awarię. Okazuje się, że nie tylko Africa ma swoje furie (znawcy tematu wiedzą o co chodzi). Jedna z nich dotyka właśnie Roberta Transalpa. Od jakiegoś czasu ma problem z ładowaniem. Na jednym z postojów trzeba częściowo rozpakować bagaż , by dokładnie obadać problem. Przyczyną okazuje się ... ?? Tak, tak!! Przypalona kostka regulatora napięcia. Wycięcie nadtopionej kostki, połączenie kabli na skrętkę i owinięcie taśmą izolacyjną przywraca prawidłowe ładowania , a maszyna gotowa jest do dalszej drogi.

https://lh3.googleusercontent.com/4Y...M=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/zG...G=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/4Q...c=w800-h532-no


Licząc wcześniejsze wyjazdy, to miał być piąty przejazd przez rzekę Wołgę. Poprzednio nie było okazji, a może nawet chęci, by zatrzymać się i zrobić kilka zdjęć. Tym razem niestety łamiąc przy tym przepisy nie odpuszczamy. Pomimo zakazu zatrzymywania, motocykle ustawiamy na poboczu przy barierkach. Rzeka swą wielkością robi na nas wielkie wrażenie. W oddali widać płynący sporych rozmiarów statek, są też żurawie rozładunkowe w portach. Rzeka jest ważnym w tym regionie szlakiem wodnym. Szerokość Wołgi to kilkanaście szerokości "Królowej Polskich Rzek" - Wisły. Miejsce postoju do robienia zdjęć okazuje się beznadziejne. Na pierwszy plan wbijają się kable i wielkie słupy energetyczne. Nie bez powodu zresztą zostały tam posadowione. Na rzece jest sporych rozmiarów elektrownia wodna a szpetne słupy przesyłają prąd z ów elektrowni, do bliskich oraz dalszych miast i wiosek. Przerwę na podziwianie rzeki, ograniczamy do kilku minut, nie chcąc zatargu z tutejszą policją. W końcu złamaliśmy przepisy, zatrzymując się w niedozwolonym miejscu.

https://lh3.googleusercontent.com/qZ...1=w800-h532-no


Późnym popołudniem robimy zakupy w małym przydrożnym sklepie. Świeże piwo ze sklepowego nalewaka, zapas wody na kolejny dzień, pieczywo i coś do obkładu.

https://lh3.googleusercontent.com/o2...L=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/mq..._=w800-h450-no

Tego dnia przejechaliśmy ponad 700 km. Jesteśmy już za Ufą. Namioty rozbijamy na skraju lasu, w wysokiej trawie na terenie , który przypomina niewykoszoną łąkę. Już kilka sekund po wyłączeniu silników, w ich pobliżu kłębią się chmury komarów. Skubańce wiedzą jak szukać ofiary. Lecą do ciepła, lub wydychanego dwutlenku węgla. Istna masakra. Komarów są tysiące , a nawet pierdyliony :dizzy:. Jest ich tyle, że nie mamy ochoty na kolację przy namiotach. W pośpiechu popijamy piwo, opędzając się od natrętów. Technika picia jest różna. Ja, na ten przykład, na chwilę podnoszę moskitierę, wciskając w siebie kilka łyków piwa. Paweł i Robert nie dając szansy komarom, piją przez siatkę. Czegoś takiego jeszcze było !! Po opróżnieniu butelki, Robert nakręca na nią korek i energicznie wymachuje nią, to w prawo, to w lewo. Rozlega się wyraźny dźwięk odbijanych o plastik komarów !!!!!! Odgłos podobny do posypywania piaskiem pustej butelki, może lepiej uzmysłowi wam ilość tych owadów w miejscu naszego biwaku.

https://lh3.googleusercontent.com/Hn...8=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Qa...s=w800-h532-no

Lepioszka i suszona cholernie słona ryba, która nie przypadła mi do gustu.

https://lh3.googleusercontent.com/uh...h=w800-h532-no

Kolację jemy oddzielnie, każdy w swoim namiocie przy dźwiękach , które bez przesady nie ustępują hałasowi dochodzącego z ula.



Dzień 6 WITAJ AZJO !

Wracając na główną drogę, zatrzymujemy się przy kiwonach. Pompy nie pracują. Z Pawłem, zastanawiamy się, czy to awaria, czy po prostu złoże zostało już wyeksploatowane. Robimy kilka zdjęć, a ja dodatkowo schodzę z motocykla by przyjrzeć się urządzeniom z bliska. Dupa :D ze mnie bo słysząc w interkomie poważny głos Roberta "jedźmy stąd, mogą tu być kamery, a oni nie lubią intruzów przy tym sprzęcie", dosyć szybko wsiadam ponownie na motocykl i jedziemy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/AR...2=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Yy...F=w800-h450-no

Zapowiada się ładna pogoda. Na błękitnym niebie nieliczne chmury. Dzisiaj jedzie się wyśmienicie. Jest ciepło, ale nie upalnie. Powiedziałbym, warunki są optymalne. Robimy przerwy na tankowanie, na "małą czarną", rozmawiamy przez interkomy. Na drodze sporo remontów. Przy tak sporym ruchu, to jak "walka z wiatrakami". Tutaj za chwilę zakończą prace, przeniosą się na inne miejsce, by po jakimś czasie wrócić na ten odcinek ponownie. Krótko mówiąc,duży kraj, długie drogi, duży ruch, to i remontów musi być sporo.
Właśnie dojeżdżamy do kolejnego "wahadła". Aut nie ma sporo, więc tym razem -dodam pierwszy raz- chcąc pokazać jak to "polscy ułani" są kulturalni, zatrzymujemy się tuż za naczepą TIR-a. Mija kilka sekund, gdy z prawej strony omija nas załadowana stalą ciężarówka z przyczepą. Wzbija się tuman kurzu, a w słuchawkach kasku ktoś rzuca krótko: "widzieliście to ??!":eek: . Schodzi z nas powietrze i dopiero teraz dociera do naszych głów co się stało, lub co -o zgrozo- mogłoby się stać. Nie jesteśmy pewni, czy kierowca ratował nasze życie nie chcąc zmiażdżyć nas pomiędzy swoją kabiną, a stojącą przed nami naczepą, czy raczej chciał ochronić przede wszystkim siebie. Prędkość którą jechał w mojej ocenie w zderzeniu z naczepą byłaby zabójcza również dla niego. Różnica byłaby taka, że jego wyciągano by z kabiny, a nas z ów kabiny trzeba byłoby zdrapywać żyletkami. Ktoś czuwa nad nami i dał w tym miejscu szerokie pobocze. Ech... nie ma co gdybać.

https://lh3.googleusercontent.com/F9...c=w800-h600-no

Przed nami pasmo gór Ural. Jeszcze przed południem zjeżdżamy na parking. Dodam nie byle jaki parking, bowiem stoi na nim "słup" oznaczający umowną granicę Europy i Azji. Od 2011 roku nie wiele w tym miejscu się zmieniło. Jedyna zauważalna różnica, to brak straganów z pamiątkami. Kilka zdjęć, krótki odpoczynek i ruszamy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/_C...z=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/5w...f=w800-h533-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ke...=w1001-h511-no

Czelabińsk to pierwsze duże miasto za Uralem. Słynie między innymi z tego, że jest tu bodajże największa fabryka czołgów, którą zbudowano z rozkazu Stalina w czasie II Wojny Światowej. Przez to nazywany był również Tankogrodem. W 2013 roku o Czelabińsku usłyszał cały świat, gdy serwisy informacyjne pokazywały filmiki z przelatującego w okolicach miasta meteoru. Masę "gościa z kosmosu" oszacowano na ok 10 ton, a średnicę 17 metrów. Meteor na szczęście rozpadł się wysoko w powietrzu, a fala uderzeniowa w mieście wybiła setki szyb lekko raniąc ludzi. Nie planujemy wjeżdżać do miasta i znaleźliśmy się tu w zasadzie przypadkiem dzięki nawigacji. Miasto brzydkie, typowo przemysłowe. Robert ma problem z cieknącym paliwem, które kapie tylko podczas postoju. W upale odkręcamy zbiornik i dokonujemy prowizorycznej naprawy.

https://lh3.googleusercontent.com/0M...H=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/Wx...b=w800-h600-no


O nudzie nie ma mowy. Nawet jeśli teoretycznie niczego ciekawego się nie spodziewamy, "przygoda" sama dba o to, by nie wiało nudą. Również Paweł ma problemy z układem paliwowym. Przy pełnym zbiorniku wszystko działa prawidłowo, jednak gdy poziom paliwa spada poniżej połowy, motocykl traci moc i nie chce wchodzić na obroty. Już kilka dni temu, kilkukrotnie zaglądaliśmy w filtry i kranik. Nic co byłby tego powodem nie odnajdujemy. No cóż. Trzeba będzie częściej tankować.

Wracając do dnia dzisiejszego. Po sytym obiedzie i chwili błogiego lenistwa czas ruszyć tyłki. Ciuszki ubrane, kaski zapięte i już mamy ruszać, gdy słyszymy głos Roberta "panowie złapałem gumę". Kapeć w przednim kole wydłuża nam pauzę dwukrotnie. Jak mówią "pośpiech wskazany jest przy łapaniu much i sraczce". Ściągnięcie koła, wyciągnięcie dętki i zaklejenie łatką dziury nie trwa długo. Wspomniany pośpiech spowodował jednak, że za pierwszym razem klej nie zdążył związać łatki z dętką na tyle mocno, by uszczelnić dziurę. W konsekwencji wszystkie wymienione czynności Robert musi zdublować.

https://lh3.googleusercontent.com/Aw...8=w800-h533-no

https://lh3.googleusercontent.com/uu...t=w800-h532-no

Słońce już prawie zaszło, a my wciąż nie możemy znaleźć miejsca godnego naszych namiotów. W efekcie odjeżdżamy prawie 18 km. od głównej drogi. Krętym wąskim asfaltem mijamy wioskę , która wygląda jakby w większości została wyludniona. Umawiamy się, że juto wracając wjedziemy tam w małe odwiedziny. Miejscówkę do spania znajdujemy kilka kilometrów od wioski. Łączka, skraj lasu, komary :vis: ...zaraz, zaraz. Skądś już to znamy.

https://lh3.googleusercontent.com/Z7...y=w800-h600-no

Dobranoc.

sebol 07.01.2018 20:50

Zgodnie z wczorajszym postanowieniem, wracając do głównej drogi, odwiedzamy mijaną wczoraj wioskę. Miejsce nie jest całkowicie wyludnione, jak wcześniej przypuszczaliśmy. Co prawda sporo domów jest pustych, jednak w kilku gospodarstwach nadal mieszkają ludzie. Większość budynków jest starych, zbudowanych z drewna i w bardzo złym stanie. Przy jednym z nich zatrzymuję się by zrobić kolejne zdjęcie. Stara drewniana chata pokryta eternitem wygląda na opuszczoną. To jednak tylko pozory. Po chwili otwiera się furta, a przez nią wychodzi gospodarz z rowerem. Zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda taka zagroda od wewnątrz. Niestety nie było takiej okazji.

https://lh3.googleusercontent.com/Ct...Y=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Kf...o=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/zn...p=w800-h532-no

Jesteśmy przed Omskiem. Nie ma w nim jednak nic na tyle ciekawego, co skłoniłoby nas do wjazdu do centrum. Miasto zatem omijamy obwodnicą. Paweł ma cały czas problemy z motocyklem. Pojawiają się różne diagnozy i różne patenty na rozwiązanie problemu, jednak jak na razie skutecznie problemu nie możemy wyeliminować.

https://lh3.googleusercontent.com/vJ...8=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/wx...i=w800-h532-no

Przerwa na tankowanie i kontakt z rodziną. Robert ma rosyjską kartę z internetem, a jego telefon służy za ruter. Dzięki temu w bardzo przyzwoitych kosztach możemy kontaktować się z bliskimi przez komunikatory.

https://lh3.googleusercontent.com/4j...3=w800-h450-no

Nic godnego podkreślenia dzisiaj się nie dzieje. Namioty rozbijamy ponad 100 km. za Omskiem. Wieczorem nad ogniskiem pieczemy kiełbasę „Krakowskąâ€, popijając "napojem orzeźwiającym" :beer2: . Jeszcze tylko toaleta chusteczkami dla niemowlaków i lądujemy każdy w swoim śpiworze. Pomimo wiatru nie zawodzą komary, które bzyczą nam do snu :spac:

https://lh3.googleusercontent.com/pO...K=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/6k...3=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/ii...U=w800-h532-no


Hybryda

Dzień dobry ! Bynajmniej tak właśnie ten dzień się zapowiada. Po zwinięciu obozowiska i zapakowaniu motocykli jedziemy kilka kilometrów, by zatrzymać się w przydrożnej caffe. Pełna kultura. Cieplutko, czyściutko, jest też TV. Dwa sadzone jajca, kilka grubych plastrów smażonej kiełbasy i czarna kawa. Czy dzień może rozpocząć się lepiej ? Korzystamy z dobrodziejstwa jakim jest ciepła woda i po małej toalecie, wsiadamy na motory, by ruszyć na Novosybirsk. Dobry humor, który udzielił się po pysznym śniadaniu trwa niespełna godzinę.

https://lh3.googleusercontent.com/9K...H=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/pT...2=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/VI...J=w800-h600-no

Wyprzedzamy kolejny rząd samochodów, gdy nagle rozlega się ryk. Pierwsza myśl- db killer wypadł z tłumika. Informuję o problemie będących z przodu Pawła i Roberta, by zatrzymali się na poboczu. Zsiadam z motocykla, zaglądam pod kufer i oczom nie wierzę. Renomowany LeoVince po prostu rozpadł się. Nie ma db killera, nie ma tylnego zakończenia tłumika, nie ma też karbonowej obudowy. Została reszta waty wygłuszającej i "goły" wydech :dizzy: Rzadka to awaria i chyba raczej z tych, o jakich nikt by nie pomyślał, że może się wydarzyć. Wpierw wielkie zdumienie, później kiwanie głową z niedowierzania, by po chwili Robert jako "przodownik-mechanik" wyjazdu obwieścił nam swoje przemyślenia:

-Pojedźmy do miasta Kargat. To w zasadzie po drodze i tylko170 km. stąd. Tam poszukamy sklepu z częściami samochodowymi. Kupimy tłumik od Łady i dopytamy o warsztat , w którym go zamontują.

https://lh3.googleusercontent.com/wJ...P=w800-h600-no

Nie ma na co czekać. Wsiadamy na sprzęty i ruszamy. Hałas jest ogromny. Po kilku kilometrach zatrzymujmy się, bym mógł wcisnąć w uszy stopery. Nie słyszę przez to nic w interkomie, ale jazda staje się jako tako znośna. Nieco po dwóch godzinach jesteśmy w sklepie. Tu ogromne zdziwienie. Sklep zaopatrzony jest naprawdę dobrze. W sporym asortymencie są również tłumiki do Łady. Wybieramy ten najładniejszy, najlepiej dopasowany kształtem i wielkością. Pytamy również o warsztat. "Jest tylko jeden ze spawarką" słyszymy w odpowiedzi. Jeden z kolesi jest tak miły, że prowadzi nas na miejsce. Nikolaj, bo tak ma na imię właściciel warsztatu, patrzy chwilę na tłumiki i bierze się do pracy. Widać fach ma w ręku i wie co robić. Sprawnie demontuje pozostałości starego tłumika, wycina z niego potrzebny odcinek, wymiaruje stary odcinek z nowym tłumikiem łącząc go spawem. Włala, gotowe !!! Mnie, jako czynności przedostatniej, przypada w zaszczycie określenie długości i konta przycięcia wylotu. Dokładność jak w F1. By nie zaburzyć aerodynamiki Africy, kont przycięcia 40 stopni, a długość zmienia się o 7,521 cm.

https://lh3.googleusercontent.com/XP...I=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/il...A=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/IP...L=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/7y...S=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/oA...Y=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/oa...3=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Mz...J=w800-h532-no

Wszystkiemu z zaciekawieniem przygląda się Pan Kot.

https://lh3.googleusercontent.com/50...n=w800-h532-no


Nadeszła chwila kulminacyjna. Przekręcam kluczyk w stacyjce, wciskam start, a sekundę później wydobywa się kojący dla uszu dźwięk. Jest jak oryginał z drobną domieszką metalicznej nutki. Na prawdę jest dobrze, a w dodatku wiem, że nie zakończę tu podróży. Pierwsza "hybryda" techniki japońskiej z techniką rodem z ZSRR działa !!! :Thumbs_Up:



Pełne ręce roboty ma również Paweł. Podczas gdy Nikolaj walczy z wydechem przy mojej "Królowej", Paweł demontuje zbiornik paliwa w swoim Trampku. Jest okazja, by skorzystać z wyposażenia warsztatu, wykręcić ze zbiornika rurki z kranikiem i sprawdzić czy nie jest zatkana siatka którą rurki są osłonięte. Siatka nie była specjalnie zasyfiona. Profilaktycznie jednak zostaje przedmuchana, wszystko ponownie skręcone, a zbiornik zamontowany na swoim miejscu.

https://lh3.googleusercontent.com/aG...m=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/6L...U=w800-h450-no

Mijają nie całe dwie godziny, gdy z Nikolajem pozujemy do pamiątkowego zdjęcia, gotowi do dalszej drogi. Obeszło się bez kosmicznych kosztów, bowiem za tłumik zapłaciłem 420 rubli, a koszt montażu wyniósł równego tałzena.

https://lh3.googleusercontent.com/ym...G=w800-h532-no

"Łada" wciąż jedzie :)

https://lh3.googleusercontent.com/i-...U=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/rw...Y=w800-h450-no

Wrażeń na dzisiaj wystarczy. Wieczorem ze szczęścia, że udało się wyjść z tej sytuacji powinniśmy się upić, ale odpowiedzialne z nas chłopaki i ostatecznie piwko przygryzane kiełbasą nam wystarcza. Miejsce noclegu zmierzch wyznacza nam za Novosybirskiem. Okoliczności jakże znane i lubiane. Jest las, pole, są komary...

https://lh3.googleusercontent.com/t8...1=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/qo...1=w800-h532-no

Dobranoc. Do jutra :spac:

skarp 07.01.2018 21:23

Szczęka mi opadła, zmyślna transformacja Leo Lada Vince, bravo.

killjoy 08.01.2018 16:41

hahaha!! elegancko się uporaliście!

Sławekk 08.01.2018 18:06

pojechał Afrą w wrócił Ładą :rolleyes:

sebol 08.01.2018 19:01

Widzielibyście ten błysk w oku, szczególnie Roberta, że jednak w Afryce też się coś skopało :D
Do końca wyjazdu musiałem tłumaczyć, że to się nie liczy, bo tłumik był akcesoryjny, a nie od pana Hondy. Tłumik oryginalny przeprosiłem i zamontowałem ponownie.

northb 08.01.2018 23:22

Panowie gratuluje wyprawy!. Chciałbym nieskromnie zapytać jak zmienił się wasz światopogląd i przyjaźń po przebytych kilometrach. Gdzie planujecie następny wypad ? ;)

zz44 09.01.2018 11:13

Cytat:

Napisał northb (Post 564820)
Panowie gratuluje wyprawy!. Chciałbym nieskromnie zapytać jak zmienił się wasz światopogląd i przyjaźń po przebytych kilometrach. Gdzie planujecie następny wypad ? ;)

Northb, zaczekajmy może z pytaniami do końca relacji i pozwólmy historii rozwijać się:-)

Niezły patent z tym tłumikiem!
Ale właśnie to jest to - przygoda sama was znalazła!

sebol 11.01.2018 21:05

Następne dwa dni, to nawijanie na licznik kolejnych setek kilometrów. Odległości są spore, a pogoda zmienia się co kilka godzin. Czasami jedziemy w deszczu, by na kolejnym odcinku drogi osuszyły nas promienie słońca. Przerwy robimy tylko na tankowanie i posiłki. Kolejnym większym miastem jest Krasnojarsk, który omijamy obwodnicą. Miejscówka do spania wypada nam tuż przed Kańskiem (Канск).

https://lh3.googleusercontent.com/qN...o=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/lu...k=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/qB...9=w800-h532-no



Prasówka przy śniadaniu.

https://lh3.googleusercontent.com/RV...U=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/MP...Q=w800-h450-no

Dzisiejsze miejsce do spania znajdujemy bardzo późno. Przed wioską zjeżdżamy w boczną dróżkę i wjeżdżamy w brzozowy lasek. Namioty rozbijamy o zmroku podświetlając sobie latarkami. Miejscówka bardzo słaba. Teren nie równy, porośnięty krzakami, z których część ma drobne kolce. Łatwo uszkodzić maty samopompujące. Przez moment zastanawiamy się, czy ktoś nas nie obserwuje z drogi, którą jeszcze przed chwilą jechaliśmy. Były jednak to tylko samochody, które jechały do wioski przed którą my zjechaliśmy w bok. Na dłuższe pogaduchy przy piwku dzisiaj nie mamy ochoty. Szybka kolacja i do spania.

https://lh3.googleusercontent.com/DX...h=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/6y..._=w800-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/Du...w=w800-h600-no


Kolejne dni, to kolejne przygody. Ale czy wszystkie są pozytywne ??

Mijamy przydrożne stragany, na których prywatny, zazwyczaj rodzinny biznes sprzedaje domowe wyroby. Stajemy przy jednym z nich, by przyjrzeć się z bliska bogatej ofercie. Sympatyczne małżeństwo zachęca do kupna swoich produktów. Na prowizorycznym stole stoi sporo słoików i butelek. Są różne rodzaje miodów, dżemy owocowe, soki w butelkach i zioła w foliowych woreczkach. Mąż sprzedawczyni proponuje "czaj" z oryginalnego samowaru, w którym woda ogrzewana jest małymi kawałkami drewna. Jest gorąco, więc nikt z nas nie ma ochoty na ciepłą herbatę . Dajemy się skusić na sok i rogalik wypełniony bardzo słodkim kremem.

https://lh3.googleusercontent.com/yB...U=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/ml...a=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/CP...g=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/Kw...r=w800-h532-no


Pani nieśmiało podaje butelkę i pyta czy chcemy. Odkręcam nakrętkę, przykładam do otworu w butelce nos i czuję rasowy rosyjski samogon z dodatkiem soku z jakiegoś owocu. Zapach rzekłbym, bardzo przyjemny. Paweł również "obwąchuje" zawartość butelki wyrażając przy tym swoje uznanie. "Charoszyj, 50 gradusow, nie zamjorza" :Thumbs_Up: zachęca wciąż kobieta. Te kilka słów sprawia, że dalej przekonywać nas nie trzeba. Bierzemy z Pawłem po flaszce na głowę. Będzie na chłodniejsze dni. By nie uronić ani jednej kropli, Paweł końcówkę zakrętki owija taśmą izolacyjną. Teraz jesteśmy pewni jej szczelności.

https://lh3.googleusercontent.com/Ln...e=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Lu...r=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/9I...x=w800-h532-no

Ponowne problemy Pawła z układem paliwowym :vis:

https://lh3.googleusercontent.com/oB...5=w800-h532-no

Robert zdecydowanie prowadzi w ilości złapanych kapci. 2-0-0

https://lh3.googleusercontent.com/Wo...9=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/lj...V=w800-h532-no


Motocykle zatankowane, w kasie zapłacone. Czarna kawa i Twix na pokrzepienie. Szykujemy się do dalszej jazdy .Zapinając kurtki wychodzimy z budynku "zaprawki" – stacja benzynowa po rosyjsku- . Nagle słyszymy "Kurde, kufer zgubiłem !!! " :dizzy: Na motorze Roberta w miejscu gdzie powinien być lewy kufer, widać tylko ochlapany od błota stelaż. Jak to się mogło stać ?? Wracamy drogą w kierunku z którego dopiero co przyjechaliśmy. Jedziemy powoli siedząc, lub stojąc na przemian, by móc lepiej widzieć. Obserwujemy rowy, pobocze i samą drogę, czy nie ma na niej jakiś śladów, lub kawałków plastiku. Dwadzieścia kilometrów mija, a my nawet nie domyślamy się, gdzie kufer mógł się wypiąć. W końcu trzeba podjąć decyzję, by zakończyć poszukiwanie. Trochę kluczy i kilka narzędzi można przeboleć, ale membrany i podpinek docieplających kurtkę i spodnie będzie Robertowi brakować. Na północy z pewnością będzie chłodniej. Później coś wymyślimy.

Przed Angarskiem na wysokości Novogromova (Новогромово) zjeżdżamy z "Drogi Bajkalskiej". Jedziemy do Svirska (Свирск). Jest tutaj przeprawa promowa, która zawiezie nas przez rzekę Angarę do Kamenki (Каменка). Stamtąd już tylko 80 km. do Wierszyny. Przed wyjazdem rozmawiałem z Wojtkiem, który kilka lat temu jechał tą drogą. Po deszczu, z żoną musieli zamówić Uaza, bowiem motorem nie dało się jechać. Nie wiemy, czego możemy się spodziewać po drugiej stronie rzeki, ale fajnie, że pierwszy cel naszej podróży jest już tak blisko.

https://lh3.googleusercontent.com/7m...Y=w338-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/_M...9=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Uf...m=w800-h450-no

https://lh3.googleusercontent.com/Vv...b=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/wx...H=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ka...L=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/R9...Z=w800-h450-no



Cdn..

Robert B 14.01.2018 12:44

Czasu brakuje ,ale trzeba by dopisac pare linijek.
Zasadniczo naprawa kostki alternatora na poczatku naszego wyjazdu przyniosła zamierzony skutek. Ładowanie było. Prądu starczało jednak tylko na ledowe halogeny. dłuższa jazda na światłach kończyła sie rozładowaniem akumulatora. Ostatecznie już po powrocie do Polski wymieniłem uzwojenie alternatora, które z upalonym jednym obwodem pokonało 20tys. km. Oklejone było zweglonym nagarem-czymś co przypomina starą patelnie tylko grubiej. Olej w silniku musiał sie nieżle smażyc.

sebol 14.01.2018 19:22

"MAŁA POLSKA" NA SYBERII.


Parkujemy motory na promie i płacimy za przeprawę.

https://lh3.googleusercontent.com/GK...P=w800-h532-no

Małe robótki ręczne.

https://lh3.googleusercontent.com/gl...A=w800-h532-no

A później łapiemy wiatr

https://lh3.googleusercontent.com/I9...0=w800-h532-no

I unosimy się nad wodą

https://lh3.googleusercontent.com/_m...v=w800-h533-no

Nad wszystkim czuwa kapitan

https://lh3.googleusercontent.com/yW...H=w399-h600-no

Dobijamy do drugiego brzegu i zjeżdżamy z promu. Początkowo jedziemy asfaltem podziwiając malownicze tereny zalewowe Angary. Pagórki z łąkami i pasącym się na nich bydłem, gdzieniegdzie porośnięte drzewami wyżyny wyglądają bardzo malowniczo.

https://lh3.googleusercontent.com/uu...y=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/rL...G=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/XM...n=w800-h450-no



https://lh3.googleusercontent.com/rc...v=w800-h532-no


Asfalt kończy się i wreszcie oczekiwana od tak dawna odmiana. Jedziemy grawiejką mijając kolejne pasiołki i wioski.

https://lh3.googleusercontent.com/0L...4=w800-h532-no

Pokonane kilometry przynoszą zmienię pogody. Czyste, błękitne niebo nad Angarą zostawiamy za sobą, promienie słoneczne znikają, a w miejsce błękitu wiatr nawiewa kłębiące się chmury burzowe. W oddali zaczyna się błyskać, chmury prawie "dotykają" ziemi i jest już pewne, że za chwilę zacznie lać. Wjeżdżamy do wioski. Mamy szczęście, bowiem jest tu przystanek marszrutki , w którym można się schronić i przeczekać nadchodzący deszcz. Parkujemy przy "wiacie" i wchodzimy do środka. Mnóstwo odchodów wskazuje, iż jest ona schronieniem chyba przede wszystkim dla zwierząt. Mija kilka minut, kiedy rozpoczyna się ulewa. Leje jak z cebra. Przez szczeliny płyt stropowych dachu woda leci do wewnątrz, ale czekanie tu jest i tak lepsze od jazdy w tej pogodzie.

https://lh3.googleusercontent.com/_Y...b=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/dK...q=w800-h532-no

Deszcz jest intensywny, lecz na szczęście krótki. Mija pół godziny i możemy jechać dalej. Jechać ???? Nie do końca trafne określenie. Głębiej jest twardo, jednak wierzch drogi rozmókł i jest ślisko jak na lodowisku. Co chwilę ktoś leży, na szczęście bez strat, bowiem większość czasu jedziemy na pierwszym biegu z małą prędkością. Koła przednie nie kręcą się, zblokowane są lepkim błockiem zgromadzonym w błotniku. Teraz rozumiem dlaczego wspomniany wcześniej Wojtek po deszczu jechał wynajętym autem. Nie pękamy i tempem na miarę warunków, z mozołem, jak "sowieckij tank" przemy do przodu. Upór opłaca się, gdyż po "dobrej" godzinie jesteśmy w Wierszynie.

https://lh3.googleusercontent.com/W0...J=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/pN...=w1088-h612-no

https://lh3.googleusercontent.com/GO...b=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/lq...Q=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/hu...o=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/vm...Y=w800-h600-no






Mijamy kościół, by po chwili zawrócić i zatrzymać się przy bramie wjazdowej, która prowadzi na teren posesji na którym stoi. Podchodzi ksiądz witając nas uśmiechem. "Słyszałem motocykle i pomyślałem sobie, któż inny to może być jak nie Polacy". Korzystamy z zaproszenia i zostajemy na kolejne dwa dni.

Pijemy kawę rozmawiając o tutejszym życiu. Są też pytania skąd jesteśmy i dokąd jedziemy. Ojciec Karol jest tu proboszczem od 6 lat. Przedstawia nam dwie panie, rodowite mieszkanki Wierszyny oraz Janka, który przyjechał z ramienia kurii. Pierwsi Polacy do Wierszyny przyjechali w 1910r. Nie byli zesłańcami, lecz emigrantami zarobkowymi. Car obiecał osadnikom pieniądze i kawałek ziemi do zagospodarowania. Dodać przy tym należy, że obiecana ziemia najczęściej nie była polem uprawnym, lecz kawałkiem Tajgi. Zachęcając do przyjazdu "zapomniano" powiedzieć o panujących tu warunkach.

https://lh3.googleusercontent.com/iN...Y=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/BV...n=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Oz...N=w800-h532-no

Pierwszą zimę (wspominają nasze rozmówczynie) rodzice spędzili w wykopanych ziemiankach. Następnego roku wycinano drzewa, a z pozyskanego surowca budowano domy. Później przyszedł komunizm. NKWD robiło co chciało. Przychodzili i zabierali dobytek oraz inwentarz żywy. 19 lutego 1938r. NKWD zabrało 30 mieszkańców, którzy nigdy już do swoich domów nie wrócili. Również kościół nie miał łatwo. Budynek kościoła ogrodzony był płotem. Dodatkowo zasłaniał go inny budynek (którego już nie ma). Wszystko to po to, by nie rzucał się w oczy przyjeżdżającym tu z rzadka partyjnym dygnitarzom z niedalekiego Irkucka. Pierwszą mszę po ponad 60 latach przerwy odprawiono w 1992 r. . To cud, że przetrwał czasy komuny, bowiem wiele budynków sakralnych zostało zniszczonych. Życie nie jest tu łatwe. Młodzi, którzy zdobędą wykształcenie nie chcą zazwyczaj wracać do Wierszyny.

Ponownie pada.

https://lh3.googleusercontent.com/gm...B=w800-h532-no

Jest czas na pranie

https://lh3.googleusercontent.com/er...G=w800-h532-no

i odpoczynek w bani

https://lh3.googleusercontent.com/Mv...0=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/6n...c=w800-h532-no



Robert usuwa usterkę w zbiorniku i od tego czasu kończą się kłopoty z cieknącym paliwem .

https://lh3.googleusercontent.com/ga...k=w800-h532-no


Wieczorem chwilę rozmawiamy i kładziemy się spać. Dzisiaj pierwszy raz na bogato - z dachem nad głową.


Cпокойной ночи !




Rankiem witają nas promienie słońca. Po śniadaniu korzystamy z zaproszenia i idziemy na mszę. Ksiądz Karol specjalnie dla nas, byśmy mogli się wyspać, przesunął godzinę rannego nabożeństwa. Później zwiedzamy kościół i słuchamy jego historii.

https://lh3.googleusercontent.com/62...Q=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/fA...p=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/UC...r=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/m2...x=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/2w...R=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/xH...0=w800-h532-no

Obok kościoła jest szkoła. Choć są wakacje dzieci przychodzą tu na letnie zabawy.

https://lh3.googleusercontent.com/zd...A=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/iG...E=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/0s...J=w800-h532-no


Odwiedzamy "Dom Polski" w Wierszynie

https://lh3.googleusercontent.com/D2...F=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/55...E=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/gS...m=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/F0...U=w800-h532-no

oraz Muzeum Wsi Polskiej.

https://lh3.googleusercontent.com/5R...6=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/ob...i=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/sC...-=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/t7...2=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/zw...5=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/BM...S=w800-h532-no

Spacer po okolicy. Wioska jest czysta, a ludzie przyjaźni.

https://lh3.googleusercontent.com/9y...G=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/kf...1=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/i1...j=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ek...Z=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/1b...l=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/bx...j=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/_w...Z=w399-h600-no

https://lh3.googleusercontent.com/D8...4=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/U8...E=w800-h532-no

Miejscowy motocyklista. To co dla nas jest frajdą, tu jest codziennością.

https://lh3.googleusercontent.com/QR...L=w800-h532-no

Miejscowy bohater. Pies Ojca Karola, który uratował życie kobiecie.

https://lh3.googleusercontent.com/Vf...3=w800-h532-no


Dzień mija leniwie, wszak to dzień odpoczynku. Wieczorne rozmowy kończą się dosyć wcześnie. Jutro ruszmy nad Bajkał.



Poranek przynosi nam miłą niespodziankę. Z Irkucka przyjeżdża Paweł, którego poznaliśmy w 2011 roku. Nocowaliśmy wówczas na terenie parafii, w której był zakonnikiem. Jest okazja porozmawiać na różne tematy. Paweł wystąpił z zakonu i obecnie zajmuje się turystyką .Organizuje wypoczynek w Irkucku i nad Bajkałem.

https://lh3.googleusercontent.com/lm...x=w800-h532-no

https://lh3.googleusercontent.com/fT...=w1187-h612-no

Jest bardzo sympatycznie, to też tym trudniej się pożegnać i ruszyć w dalszą drogę. Paweł z Ojcem Karolem jadą do Irkucka, my wyruszamy nad Bajkał.

Cdn.


PS. Mała ciekawostka. Kościół w Wierszynie podlega pod diecezję Świętego Józefa w Irkucku.
Jaką powierzchnię ma diecezja ?? 30 razy większą od powierzchni Polski !!

nabrU 14.01.2018 22:31

Czytam z zainteresowaniem tą świetną opowieść, choć się do tej pory nie odzywałem w temacie. Ale nie mogłem pominąc tablicy pamiątkowej wykonanej w moim rodzinnym mieście :Thumbs_Up:

Cytat:

Napisał sebol (Post 565721)


dzinks 15.01.2018 09:25

Dziękuję Wam że dzielicie się waszymi przeżyciami. Ostatni wpis mnie poruszył jako Polaka. Dzięki :-)
Czekam na dalsze części

sebol 15.01.2018 11:40

Przyznam, że będąc tam na miejscu, słuchając opowieści o ludziach i historii tej wioski chwyta za serce. Gdyby nie nasi rodacy, byłaby to po prostu jedna z tysięcy wiosek w Rosji.

Wklejam filmik z zaproszeniem od Ojca Karola.


Sławekk 15.01.2018 12:53

super :Thumbs_Up:

Palnik 15.01.2018 15:34

Bardzo ciekawa realacja .
Sebol ,czy możesz podać jakiś namiar na Pawła ? Może się przydać jak się w tamte rejony będziemy wybierać

sebol 15.01.2018 15:58

Byte :) https://www.irkuck.pl/

Palnik 15.01.2018 20:58

ja danke , sehr gut :)

Geolog 15.01.2018 21:58

Cytat:

Napisał Radarman (Post 565742)
Czytam z zainteresowaniem tą świetną opowieść, choć się do tej pory nie odzywałem w temacie. Ale nie mogłem pominąc tablicy pamiątkowej wykonanej w moim rodzinnym mieście :Thumbs_Up:


Jako że ja nadal w Ostrowcu mieszkam, też nie omieszkałem to zauważyć...niesamowita wyprawa.
Pozdrowienia dla Roberta, jak zacząłem czytać i oglądać przypomniało mi się zakończenie sezonu Varadero w Kazimierzu Dolnym, tylko tutaj sprzęt mi nie pasował.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:44.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.