Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Z Kretyngi do Kolki takimi śmiesznymi motorkami bez silników (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=43695)

_-aska-_ 05.01.2023 12:06

Z Kretyngi do Kolki takimi śmiesznymi motorkami bez silników
 
28 Załącznik(ów)
Skoro w poprzednim roku nie udało się zrealizować planu moturkami, to trzeba było znaleźć inny sposób, żeby zobaczyć wymarzone puste łotewskie plaże. I tak oto pojawił się plan. Choć przed planem pojawił się luźno rzucony przez Maćka żarcik, żeby zrobić wybrzeże Litwy i Łotwy rowerami. Haha. Tylko niewystarczająco mocno zaznaczył, że tylko żartuje, więc wzięłam ten jego żarcik, zaczęłam go obracać w łapkach i już niebawem wróciłam z informacją, że ok, jedziemy rowerami wzdłuż wybrzeża Litwy i Łotwy.

Ale żeby dać trochę tła do tego wszystkiego - ja całe swoje dorosłe życie mówiłam, że nie lubię rowerów. Że rowery są głupie. Aż w zeszłym roku pożyczyłam rower od brata i okazało się, że to nie rowery są głupie, tylko te rzęchy, którymi do tej pory jeździłam, nie do końca zasługiwały na miano rowerów. I tak oto w październiku 2021 stałam się dumną posiadaczką błękitnej strzały.
Załącznik 121242

Choć miałam obawy czy nie skończy się jak z innymi urządzeniami sportowymi, które kupowałam i one lądowały gdzieś w kącie (a rower jednak ciężko zmieścić w kącie...). Szczęśliwie jednak okazało się, że rower nie podzielił losu rolek i dzielnie śmigałam nim do pracy - całe 6,5 km w jedną stronę, ale za to po drodze muszę się wspinać pod straszną górę! czyli ul. Belwederską, jak ktoś kojarzy stolycę; i przez długi czas musiałam gdzieś tak w 2/3 wysokości robić postój na złapanie oddechu. Dlatego jak na rozsądną osobę przystało pierwszą wyprawę rowerową zaplanowałam na okrążenie Warszawy i sprawdzenie lokalnie jakie jestem w stanie robić dziennie przebiegi, czy kupione z wyprzedzeniem wyposażenie sprawdzi się w podróży i czy w ogóle podróże rowerem to temat dla mnie.

xD

Nie no, żartuję oczywiście. Prosto z sześciokilometrowych wycieczek do pracy przeszłam do naszego urlopu, o którym będzie za chwilę, a wyposażenie - z nowym siodełkiem włącznie - zbierałam do niemal ostatniego dnia przed wyjazdem. Co do wyposażenia - bagażnik i koszyk już miałam, dokupiłam sakwy (Crosso Dry, polecanko!) i taką "sakwę na ramę", która bardzo się przydaje jak się jedzie po nawigacji, a do tego telefon jest łatwo dostępny jak się chce coś nagrywać w trakcie jazdy.

Nie starczyło czasu na dokupienie nóżki, dlatego postoje w miejscach bez drzew i znaków wyglądały tak:
Załącznik 121243

Ale zanim wyruszymy w podróż, to trzeba ogarnąć to, co wymaga ogarnięcia. Czyli po pierwsze trzeba wymyślić jak się dostać na wybrzeże z rowerami, sprawdzić dokąd dokładnie możemy zostać dowiezieni oraz skąd możemy zostać zabrani. Wyszło mi, że start będzie z okolic Kłajpedy - tam dostaniemy się autobusem do Wilna i dalej pociągiem; a powrót autobusem z Rygi, do której będziemy musieli się dostać ichniejszymi PKSami(ciekawostka: na Łotwie kolej pasażerska nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt mocno rozbudowana). Dalej wjechał Locus i rysowanie trasy, podczas którego co chwila łapałam się na tym, że chciałam nam szukać innej ścieżki, jakiejś krętej ciekawej po krzakach, po czym przypominałam sobie, że przecież nie jedziemy motocyklami, więc może przeprawy przez piaski i mokradła nie są najlepszym pomysłem. Powstała trasa w dwóch wariantach, które kończyły się w 2 miejscach, z których była szansa na dostanie się do Rygi. Wersja minimum do Windawy licząca 203 km oraz wersja wymarzona do przylądku Kolka licząca 285 km. Ze wszystkich przewoźników tylko Flix Bus oferuje tak po prostu, że można normalnie razem z miejscem dla pasażera kupić miejsce dla roweru, więc właśnie u nich kupiłam bilety w jedną i drugą stronę - wyjazd w nocy w niedzielę 10 lipca, żebyśmy rano wysiedli w Wilnie, przesiedli się od razu na pociąg i popędzili w kierunku morza; i powrót z Rygi wieczorem w piątek 22 lipca, po 12 godzinach w sobotę rano wysiadamy w Warszawie. W ramach przygotowań ustaliłam też, że na pewno bardzo dokładnie chcę zwiedzić bunkry na plaży w Lipawie, więc tam potrzebujemy 2 noclegi, sprawdziłam więc ile km jest z Kłajpedy do Lipawy, że zajmie nam to 2 dni, więc od razu wykupiłam noclegi od 12 do 14 lipca. Reszta - gdzie dojedziemy, tam rozbijamy namioty. Co było do ogarnięcia, zostało ogarnięte, można zająć się kupowaniem ostatnich pierdół do roweru, mokrych chusteczek, batoników proteinowych na wszelki wypadek, czapki z daszkiem na wypadek jakby miało padać - zgodnie z prognozami zresztą, które mówiły, że urlop spędzimy w deszczu z temperaturą 14-16 stopni.

I wtedy to, w poniedziałek, na kilka dni przed wyjazdem dostaję informację od FlixBusa, że nasz kurs został odwołany, ale mogę sobie za darmo zmienić rezerwację. Próbuję to zrobić, ale za każdym razem z rezerwacji wywala mi rowery. Do tego zerknęłam sobie na opinie jakie FlixBus ma w internetach i już w ogóle panika jak 150, bo średnia ocen waha się od 1,0 do 2,5 gwiazdki. No pięknie... Zaczynamy więc szukać alternatyw. Wszyscy inni przewoźnicy wymagają wcześniejszego mailowego potwierdzenia czy będą w stanie upchnąć rowery i na jakich warunkach. Jednocześnie spędzam 3 kwadranse czekając na połączenie na infolinii. W końcu sukces, miła Pani wysłuchała problemu, powiedziała, że już sprawdza co może zrobić, po czym zamilkła i na tym zakończyła się rozmowa. Panika i wkurw sięgają zenitu. Następnego dnia powtórka - kolejne 3 kwadranse i wreszcie połączenie. Ku mojemu zaskoczeniu miły Pan rozwiązuje problem, zmienia nam rezerwację razem z rowerami. Niestety zamiast nocnego kursu będziemy jechać takim, który startuje po 14 i w Wilnie lądujemy w niedzielę po godzinie 23 - czyli trzeba będzie jedną noc przekimać w Wilnie. Ok, no trudno, znajduję hostel tuż obok dworca, który ma możliwość zameldowania się o dowolnej porze, tanio nie jest, ale trudno.
Wszystko więc ogarnięte, ale z tyłu głowy nadal stres czy aby na pewno FlixBus znowu nie odwali nam numeru....

A teraz do rzeczy!
Załącznik 121244

Szczęśliwie udaje się wyjechać, a nawet dotrzeć do Wilna ;) Całą drogę przez Polskę pogoda jest piękna, świeci słoneczko, a jak tylko przekraczamy granicę z Litwą zaczyna padać - bez kitu, jakby ktoś na granicy zgasił światło i włączył spryskiwacze xD Dodatkowo okazuje się, że w Wilnie nawet stacje benzynowe zamykają o godzinie 22, więc ze smutkiem myślę, że nie zjem nic normalnego przed snem... Cóż, znajdujemy hostel, zostawiamy rzeczy i choć googiel mówi, że wszystko wokół zamknięte, wyruszamy na poszukiwania jedzenia. O dziwo zakończone sukcesem. Jest taka buda z kebsem, na pytanie czy mają coś bez mięsa miła Pani mówi, że mają nachosy wegetariańskie, więc biorę. Wgryzma się i kurde, jakie to dobre! No to zaglądam do środka, żeby z ciekawości sprawdzić co tam jest. A tam pieczarki, cebulka, fasola, frytki. Frytki?! Yhm. Podejrzewamy, że po prostu wrzucili co mieli przed zamknięciem. Nieważne, ważne, że pyszne. (A później Maciek gdzieś sprawdził, że kebab z frytkami w środku to całkiem normalna sprawa).
Hostelu nie polecam. Tanio nie było, znaleźliśmy 2 łazienki, ale w żadnej nie było prysznica. Na pewno gdzieś jest, ale o tej porze nie chce nam się szukać. Za to są dodatkowe atrakcje, ale jakie, to musicie zobaczyć w filmiku, który będzie na końcu relacji ;]

W poniedziałek na dworzec po bilety - odjazd mamy po 12, więc mamy trochę czasu na podbój miasta.
Załącznik 121245
Załącznik 121246
Załącznik 121247
Załącznik 121248
Załącznik 121249

P.S. Zarówno na Litwie jak i na Łotwie wsparcie dla Ukrainy jest naprawdę mocne
Załącznik 121250

Po 4 godzinach w pociągu wysiadamy w Kretyndze i tu zaczyna się podróż właściwa.
Załącznik 121251
Załącznik 121252

Zaczyna się dość niewinnie, bo asfaltem - ale z lekkimi górkami i dołkami nie wiedzieć po co, więc troszkę się człowiek męczy. Kawałek skracamy sobie przez las, w którym trafiamy na POLE POZIOMEK. Więc postój na popas.
Załącznik 121253

Później jeszcze tylko krótka ulewa, koniec asfaltu, początek dróg ziemno-piaskowo-błotnych i jako pierwszy punkt do zaliczenia mamy słupek graniczny na plaży. Po pierwsze ścieżka do niego prowadzi wzdłuż kanałku, jest zarośnięta trawą i chwastami, w których mieszkają jakieś 752 miliardy ślimaków. A ja nie lubię deptać ślimaków. Jechać się po tych chaszczach nie daje, więc idę i próbuję nie deptać... Po drugie nie znaleźliśmy takiego słupka, jak był pokazany na googlu, ale jest to, więc i tak jest spoko.
Załącznik 121254
Załącznik 121255
Strażnik na granicy
Załącznik 121256

Są też chmary bardzo natrętnych much, my już zdążyliśmy się lekko umordować, a to dopiero początek przecież. Uznajemy, że nie chcemy znowu przedzierać się przez ślimaki i podróż przez Łotwę zaczynamy próbując jechać plażą.
Z plaży zjeżdżamy na drogę oznaczoną zarówno na Locusie jak i na słupkach jako trasa rowerowa. Wtedy właśnie orientujemy się, że mój brak sympatii dla rowerzystów to czysta amatorka. Może i mówię, że są gupi. Może i dzwonię na nich i w inne mniej lub bardziej agresywne sposoby wymuszam na nich zaprzestanie głupich zachować. Łotysze natomiast niechęć do rowerzystów wnieśli na kompletnie inny poziom i ich trasy rowerowe to piękne polne drogi, które co chwila zamieniają się w głęboki piach, gdzie trzeba po prostu zsiąść i pchać, bo jechać się kompletnie nie da. Ale jest pięknie, spotykamy nawet sarenkę.
Załącznik 121257
Załącznik 121258

I tym sposobem docieramy do pierwszego kampingu, na którym jesteśmy jedynymi gośćmi. Ale mają nawet sporo rowerów na wynajem, więc chyba jednak czasami bywa tam więcej osób. Rozbijamy namiot pod tęczą i idziemy na zachód słońca.
Załącznik 121259
Załącznik 121260
Załącznik 121261

Drugi dzień na Łotwie wita nas szarym niebem i silnym wiatrem. I szutrami. I szutrami z tarką, na której można sobie wytrząsnąć mózg i nerki. A potem pięknymi drogami leśnymi z górkami, dołkami, korzeniami, głębokim piachem - wszystko oznaczone jako trasa rowerowa. Ale za to na polach jagodowych jagód jest tyle, że o rany.
Załącznik 121262
Załącznik 121263
Załącznik 121264
Załącznik 121265
Załącznik 121266
Załącznik 121267


Z ciekawostek - sklepy na Łotwie wyglądają o tak, i nie ma, że świecące napisy, plakaty piwa, coli i innych pierdół:
Załącznik 121269

Wreszcie docieramy na asfalt z nadzieją, że uda się nadgonić czas, bo w końcu nocleg w Lipawie zaklepany i trzeba dojechać. Tego dnia mamy do zrobienia jakieś 55 km i są to 55 km mordęgi. Z ciekawości sprawdzam różnicę w prędkości - w krótkich momentach bez wiatru już mocno zmęczeni ale bez większego wysiłku jedziemy ok. 17 kmh; jak tylko dostajemy wiatr w twarz prędkość spada do bardzo wyczerpujących 9kmh. Ostatecznie docieramy jednak do Lipawy, na zestawieniu poniżej możemy zobaczyć tak zwane "media społecznościowe vs rzeczywistość" ;)
Załącznik 121268

zaliczamy Lidla, jedziemy sobie przez miasto, nieduże, ale całkiem sympatyczne, jedziemy dalej do naszego hostelu, krajobraz zmienia się na obdrapane blokowiska, opuszczone magazyny, budynki przemysłowe.... Kurde, co ja za nocleg wymyśliłam?! Ostatecznie okazuje się, że miejsce jest super, pokój wielki, łazienki fajne - bo jest to 6 osobnych w pełni wyposażonych łazienek, a nie że pomieszczenie z natryskami, osobne z kibelkami itd. No i blisko do głównej atrakcji, czyli do bunkrów na plaży.

CDN.

matjas 05.01.2023 12:20

Super :D

Przesiadka na pedały na forum po całości i fajnie. Będę czytał z przyjemnością.

Jazda nad morzem ma niestety tą wadę, że wieje... A jak wieje na rowerze to już niemal na pewno będzie wiało w pysk :D no i chcący jechać gdzieś bokami to niestety często jest piaszczyście co niedobre jest oczywiście.

Takie same sklepy w domkach są w FIN - można poznać tylko po tym, że stoi parę samochodów i parasolka Algidy być może a czasami nawet i nie to. Jak się wjeżdża do Polski przez Budzisko po trzech tygodniach na północy to oczy chcą pęknąć od ilości znaków, banerów i reklam.

Pisz :D

_-aska-_ 05.01.2023 16:42

18 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał matjas (Post 804007)

Jazda nad morzem ma niestety tą wadę, że wieje... A jak wieje na rowerze to już niemal na pewno będzie wiało w pysk :D

No... Ostatni kawałek przed Lipawą zarządzałam postoje co 2-3 km :vis:

A Lipawa... Ach ta Lipawa!

Samo miasto okazuje się być bardzo super. Przejeżdżamy przez okolicę z budynkami z czerwonej cegły, z cerkwią o złotych kopułach na środku blokowiska i lądujemy na falochronie który stanowi jedną ze "ścian" basenu przed wejściem do portu. Szybko okazuje się, że na koniec falochronu nie da się dojechać rowerem, więc porzucamy je i dalej idziemy z buta. Fajna sprawa. Falochron jest w stanie dość różnym i w Polsce zostałby zamknięty na amen, żeby nikt tam nie właził. Tu nie ma tego problemu - najwyraźniej Łotysze słusznie uznają, że jak ktoś jest dorosły, to potrafi podejmować świadome decyzje, a jak się uszkodzi na wystającym zbrojeniu, to jakby problem tylko osoby uszkodzonej.
Załącznik 121307
Załącznik 121308
Załącznik 121309
Załącznik 121310
Załącznik 121311
Załącznik 121312
Załącznik 121313
Załącznik 121314
Załącznik 121315

Z falochronu natomiast pędzimy do bunkrów. O jak tam jest super! Zwiedzamy pierwszą grupę, później rowerami do drugiej grupy, a trzecią już postanawiamy zostawić na następny dzień, bo to spory kawałek drogi i to w kierunku, w którym będziemy dalej zmierzać. W ogóle te bunkry lipawskie to jest absolutne cudo. Są kawały betonu w morzu, są całe bunkry wpadnięte do wody, są całe bunkry opadnięte na plażę, są całe bunkry nadal stojące na klifie, są połamane bunkry częściowo na klifie a częściowo na plaży. No mega. A najlepsze jest to, że nijak nie zabezpieczone, żadnych krat, kłódek, a jednocześnie nikt tego nie przerobił na dzikie szalety, więc można zwiedzać do woli z czystą przyjemnością i bez smrodu starego moczu. W tej trzeciej części, którą zwiedziliśmy kolejnego dnia jest też kompleks bunkrów w lesie. I tak nie zwiedziliśmy wszystkiego, bo mapa pokazywała, że takich kompleksów jest tam więcej.
Załącznik 121317
Załącznik 121318
Załącznik 121319
Załącznik 121320
Załącznik 121321
Załącznik 121322
Załącznik 121324

A ten piękny betonowy podest był pokryty takim śliskim fuj, które było na tyle śliskie, że jak chwilę później przyszła większa fala, to zmyła mnie z tego prosto do morza, bo absolutnie nie było szans, żeby w jakikolwiek sposób się zatrzymać - jechało się jak po mokrym lodzie i zakończyło wielkim siniakiem na zadku xD Czyli straty w ludziach i tak niewielkie, bo jadąc już widziałam oczami wyobraźni jak ląduję nogą na jednym z licznych podwodnych kawałów betonu i łamię sobie na nim kostkę ;)
Załącznik 121323

Potem wizyta w starej części miasta - mnóstwo pięknych budyneczków! I plaża. Chyba najdziwniejsza plaża jaką w życiu widziałam :dizzy: Szeroka i tak ubita, że można by tam na rolkach jeździć. Za to do leżenia niezbyt komfortowa, więc ludzie poupychani za takimi małymi wydmami, gdzie nigdy nie wiesz czy ktoś tam siedzi czy nie xD Wydaje się, że nikogo nie ma w pobliżu, zaglądasz za wydmę, a tam 4 osobne grupki ludzi sobie leżą.
Załącznik 121316

RAVkopytko 06.01.2023 09:39

Ładne te bunkry :)
Dobrze się zaczyna wycieczka.
Ja o plecak chciałem się zapytać.

Emek 06.01.2023 09:59

Aśka, na którym molo te bunkry? Byliśmy we wrześniu i na tym molo po lewej od ujścia żadnych bunkrów nietu.

_-aska-_ 07.01.2023 21:14

Cytat:

Napisał RAVkopytko (Post 804087)
Ładne te bunkry :)
Dobrze się zaczyna wycieczka.
Ja o plecak chciałem się zapytać.

Oto i on. Fajny, bo wodoszczelny i paski ma grube i wygodne, ale jak Maciek (zwany Princem ;) ) jest w stanie jeździć cały dzień z plecakiem na plecach, to ja nie ogarniam
https://fishdrypack.com/pl/plecaki/e...325278-25.html



Cytat:

Napisał Emek (Post 804089)
Aśka, na którym molo te bunkry? Byliśmy we wrześniu i na tym molo po lewej od ujścia żadnych bunkrów nietu.

Muszę przyznać, że lekko mnie szokuje Twój komentarz, bo myślałam, że tam wszyscy właśnie dla bunkrów jeżdżą! One są na północ od portu. Zaczynają się jakieś 500m od prawego (patrząc od strony lądu) falochronu i ciągną z przerwami przez 3 czy 4 km.

Emek 08.01.2023 09:45

Ja akurat byłem z powodu drobnej awarii motocykla a nie dla bunkrów. Nie miałem o nich pojęcia.

_-aska-_ 09.01.2023 10:51

35 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Emek (Post 804235)
Ja akurat byłem z powodu drobnej awarii motocykla a nie dla bunkrów. Nie miałem o nich pojęcia.

No tak, w takiej sytuacji to rozumiem. Zatem przy następnej drobnej awarii polecam zerknąć na bunkry ;)

Z Lipawy wyruszamy dalej w kierunku Windawy, teraz już na spokojnie, nie spiesząc się donikąd, pogoda też zrobiła się bardziej łaskawa, świeci słońce, wiatr zdecydowanie zelżał, no żyć, nie umierać. Następne dni upływają nam więc na spokojnej podróży głównie asfaltem, choć nadal trafiają się szutry, co jakiś czas jak nam się znudzi, to zjeżdżamy nad morze. Głównym wyzwaniem jest ogarnianie zakupów, bo cywilizacji tam jak na lekarstwo, czasem przejeżdża się przez jakąś wieś, gdzie są 2 domy i stodoła, ale sklepy czasami dzieli kilkanaście albo i ponad 20 km. Dlatego na przykład na pierwszym kampingu spędzamy tylko jedną noc, choć było pięknie i ogólnie super i mieli przyjacielskie kozy - ale do najbliższego sklepu 17 km. A na rowerze jednak ciężko robić zapasy wałówki na kilka dni, więc jedzenia mamy tyle, żeby mieć coś na śniadanie i do podjadania podczas jazdy. Tym bardziej zdziwiona byłam następnego dnia, kiedy wyruszyliśmy w dalszą podróż i minęliśmy parę piechurów z pieskiem i wielkimi plecakami. Byli ok. 10 km za poprzednią wsią (bez sklepu spożywczego, za to ze sklepem z pamiątkami) i następne 10 km przed następną wsią (ze sklepem, do którego zmierzaliśmy)
Załącznik 121450
Załącznik 121451
Załącznik 121452
Załącznik 121453

Jeżeli chodzi ogólnie o jazdę, to nie będę się rozpisywać o pojedynczych dniach. Wycieczka była super. Pogoda dopisywała, jak padało to w nocy, w dzień - z wyjątkiem jednej krótkiej ulewy - totalna lampa. Temperatura ok. 20 stopni, więc idealna do jazdy, na plaży wiało, więc jednak za chłodno na plażing-smażing. Okolice piękne. Jechaliśmy w większości drogą asfaltową, ale ruch samochodowy minimalny, więc nie ma nerwów, że ktoś nas próbuje zabić. Nawet jak mijali nas w dość małej odległości, to (z nielicznymi wyjątkami) z prędkościami takimi, że nie wywoływali ataku paniki. Dobre wrażenie zniszczyli za to motocykliści zmierzający na międzynarodowy zlot motocyklowy w Windawie. Większość wyprzedzała nas z zachowaniem przyzwoitości, ale sporo głąbów przejeżdżało tuż obok z prędkościami zdecydowanie poza zakresem, który zapewniałby nam jakiekolwiek minimum komfortu - a przecież motocykl nawet nie musi zjechać na drugi pas, żeby zachować normalny odstęp, więc to po prostu kwestia bycia chu... chamem. No ale wracając do rzeczy miłych.

Łotwa jest naprawdę świetna. Przynajmniej ta wzdłuż wybrzeża. Mało cywilizacji. Dużo jagód. Gdzieniegdzie porzucone budynki. No sklepów mało, ale w sumie dla kogo miałoby być ich więcej? Dla wiewiórek i jelonków? Lasy fajne, bo czyste pod względem śmieci i nieposprzątane pod względem leżących drzew. Generalnie widać, że podejście jest takie: drzewo się przewróciło? No spoko, w sumie ładnie. Drzewo się przewróciło na drogę leśną? No spoko, wytniemy ten kawałek na drodze, a reszta niech leży, w sumie ładnie. Drzewo przewróciło się na ścieżkę? Spoko, w sumie ładnie, a nową ścieżkę wydepcze się wokół niego. Drzewo przewróciło się do morza? Spoko, w sumie ładnie. Ludzi mało. Za to gzy wielkości pięści i tak zawzięte, że potrafiły użreć nawet podczas jazdy. Kampingi fajne, bo nie zawalone ludźmi na sztywno. Na plaży przy jednym z nich znalazłam też pierwszy w życiu kamień ze skamieliną, więc radość wielka!
Załącznik 121467
Załącznik 121454
Załącznik 121455
Załącznik 121456
Załącznik 121458
Załącznik 121459
Załącznik 121457
Załącznik 121458
Załącznik 121459
Załącznik 121460
Załącznik 121461
Załącznik 121462
Załącznik 121463
Załącznik 121464
Załącznik 121465
Załącznik 121466
Załącznik 121468
Załącznik 121469

Podróż przebiegała luźno, z wyjątkiem dnia, w którym dojechaliśmy do Windawy, bo już do miasta wjechaliśmy dość zmęczeni i bez zaklepanego noclegu ("nie rezerwuj, bo nie wiemy czy dojedziemy!" meh... i po co było go słuchać?), a okazało się, że ten cholerny zlot motocyklowy jest właśnie na tym jedynym w mieści kempingu, z którego chcieliśmy skorzystać. W efekcie musieliśmy zrobić dodatkowe 15 km do następnego kempingu za Windawą, mnie dopadł zmęczeniowy kryzys i ogólnie zrobiło się nerwowo... Do tego po drodze asfalt był puszczony po górkach, chcieliśmy zrobić skrót przez las i wpakowaliśmy się w piękne, ale męczące jak cholera ścieżki... Na szczęście miejsce okazało się bardzo fajne i zostaliśmy tam na 2 noce, żeby móc zwiedzić miasto - do którego trzeba było znowu dojechać te 15 km, ale na powrót akurat mieliśmy farta, bo trafiliśmy autobus, którym pokonaliśmy większość drogi.
A Windawa (tak dla odmiany ;) ) piękna. Idealne połączenie turystycznego miasteczka z odrobiną zgnilizny i rozpadu, czyli to, co tygryski lubią najbardziej ;D Plaża profesjonalnie urządzona, z koszami do siedzenia, drewnianymi alejkami, urządzeniami do ćwiczeń, toytoyami. A wszystko przy bardzo silnym wietrze, więc i tak większość ludzi leży na wydmach ;)
Załącznik 121470
Załącznik 121471
Załącznik 121472
Załącznik 121473
Załącznik 121474
Załącznik 121475
Załącznik 121476
Załącznik 121477
Załącznik 121478
Załącznik 121479
Załącznik 121480
Załącznik 121481
Załącznik 121482


No i mało brakowało, a zostalibyśmy w tym namiocie na zawsze, bo rano mieliśmy takiego gościa:
Załącznik 121483
Załącznik 121484

matjas 09.01.2023 23:05

Pięknie.
Czytam i mlaszczę :)

CzarnyEZG 10.01.2023 08:10

Czytam, wspominam, foty oglądam :)
Coraz popularniejszy kierunek podróży wśród Czarnuchów.
I dobrze :)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:57.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.