Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=14737)

jagna 10.09.2012 00:09

Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012]
 
Zeszłoroczny wyjazd z Afrykanerami (Raf, Rychu72 oraz Bliźniak) do Rumunii zaowocował u nie-Afrykanerów (czyli Jagny) kupnem kostek oraz coraz większą frajdą z jazdy poza asfaltem.

A gdzieś przy piwku, wykiełkował pomysł wyjazdu albańskiego. Raf i Rychu się wykruszyli, pozostała silna ekipa w postaci Jagny i Bliźniaka. Padła propozycja wyjazdu w piątek trzynastego lipca oraz ewentualnego dokoptowania jeszcze ze dwóch uczestników. Ani jednego, ani drugiego jednak zrealizować się nie udało ;)

Gdzieś na początku lipca ustalamy szczegóły logistyczne (czytaj: Bliźniak bierze namiot i kuchenkę, bo ma w końcu większy motocykl). Zawożę Jagnięcinę (BMW F650 GS) na regulację zaworów do Szparaga i można zacząć się pakować. Mam plan jechać na Tourancach, bo szkoda kostek na dojazd, a offu za dużo nie planujemy. Wieczór przed wyjazdem wpada do mojego garażu Oskar_Z podzielić się swoimi planami na Albanię i krytycznie wypowiada się o stanie moich opon. Oraz straszy albańskim offem (Oskar, dzięki raz jeszcze ;) )
Wpadam w lekką panikę i dzwonię po wszystkich znajomych próbując ustalić co zrobić ;)… w końcu postanawiam jednak zmienić koła…

Bladym świtem wyjeżdżam z Zielonej Góry, u Szparaga spotykam Bliźniaka, luzuję łańcuch (nie ma jak zmienianie kół w środku nocy), szybka zmiana filtra powietrza, kobiece przeczucia każą mi przypomnieć Bliźniakowi o pożyczeniu łyżki do opon i w końcu ruszamy dalej. Kolejny przystanek u Wilczycy w Katowicach, gdzie Bliźniak uświadamia sobie kompletny brak dokumentów od Afri… :mur: Na szczęście ma zalaminowane ksero, które bardzo ładnie będzie udawać oryginał ;) Zieloną kartę wypisuje gdzieś po drodze. Tym sposobem zrobiło się popołudnie, a my ciągle w PL…

Postanawiamy jechać jak długo damy radę, jedziemy mniej głównymi drogami prosto na Serbię. Drogi kręte i malownicze, w Słowacji dopada nas deszcz i zapada ciemność, więc lądujemy w przyjemnym pensjonacie, wyciągamy mapy i planujemy dalszy ciąg podróży pijąc Bliźniakową cytrynówkę oraz miejscową Kofolę.
Następny dzień to upalny przelot przez Węgry i Serbię (chyba najbardziej pusta autostrada w Europie to ta między Suboticą a Novim Sadem). 750 km przelotu… Mogłaby być ta Albania nieco bliżej… Za obwodnicą Belgradu zjeżdżamy na boczniejsze drogi, tu wzdłuż Dunaju:

https://lh5.googleusercontent.com/-s...0/IMGP5473.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-5...0/DSCF2220.JPG

Robi się ciemno, pensjonatów brak, więc rozglądamy się za przyjemnym miejscem na nocleg. Widzimy jakiś opuszczony dom, za nim ogromną łąkę, to jest to! Poznajemy właścicieli działki, którzy witają nas rozpalając ognisko nieopodal. Postanawiamy się przywitać i tym sposobem zdobywamy butelkę czystej wody ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-d...20IMGP5483.JPG

Rano Bliźniak narzeka na inwazję mrówek na AT (ciekawe, że bmw nie oblazły), zresztą pół dnia będzie się wiercił w siodle z ich powodu ;) Śniadanie, toaleta za pomocą 1,5 l butelki z wodą i ruszamy. Dziś musimy już dotrzeć do Albanii!

Południowo-zachodnia Serbia okazała się całkiem przyjemna (góry, zakręty), w szczególności droga 22 Kraljevo do Novi Pazar.

https://lh4.googleusercontent.com/-d...20IMGP5489.JPG

O mało co zaliczam na pełnej prędkości czołówkę z Kangoo (zabrakło jakieś 10 cm), które postanowiło skręcić w lewo prosto na mnie. Gdyby nie odbicie auta w ostatnim momencie oraz abs w bmw (którym uciekłam na pobocze) właśnie tam zakończyłaby się moja podróż…

Kolejne przejście graniczne, do Czarnogóry. Pani celniczka, słysząc gdzie jedziemy, życzy nam powodzenia w Albanii, prawie się przy tym żegnając krzyżem. Ach te stereotypy… Zabiją, zgwałcą i okradną…

Przez Czarnogórę mamy coś koło 100 km. Jedziemy na przejście graniczne, którego nie ma na mojej mapie (ale ta pochodzi z 2008, czyli z ostatniego mojego pobytu w Albanii). Ale podobno istnieje… Dojeżdżamy do Gusinje i nie bardzo wiadomo, gdzie to przejście, na szczęście miejscowi od razu wiedzą , czego szukamy.

No to mamy koniec asfaltu:

https://lh5.googleusercontent.com/-0...20IMGP5495.JPG

po kilku km szutru dojeżdżamy do granicy MNE-AL., gdzie znów pojawia się asfalt:

https://lh6.googleusercontent.com/-E...0/DSCF2301.JPG

idealnie na środku przejścia kałuża ;)

Granica jak za starych dobrych czasów, ręcznie wpisują nas do kajecika, trochę to trwa:

https://lh4.googleusercontent.com/-v...20IMGP5496.JPG

Na nasze pytanie: ile średnio aut przejeżdża tym przejściem dziennie – słyszymy odpowiedź: „no.. codziennie jakieś przejeżdża…” ;)

Piękny nowy asfalt prowadzi do Vermosh, ale my chcemy na SH 20 do Hani i Hotit. Widzimy drogowskaz na Shkodër, który pokazuje na jakąś kamienną ścieżynę pod górę… No cóż, tego podobno sama chciałam…

Ścieżynka dostaje nagle głębokich kolein wypełnionych kamieniami i jadę jedną z nich. Bliźniak hen , hen z przodu , a z naprzeciwka powolutku zsuwa się ciężarówka z dłużycą… No , jak mam się z nią minąć, to muszę z tej koleiny się wydostać… ale jednak nie tym razem. No i zaliczam pierwszą glebę. Na lewo. No pięknie. Nawet nie kilometr ujechany, a ja już leżę…
Kierowca pomaga się podnieść oraz wyjechać z tej koleiny, uspakajam nerwy i jadę dalej. Kamienie i skały, skały i kamienie. No pięknie. Czy ja naprawdę tego chciałam? Dobijam do Bliźniaka, który właśnie zbierał się do nawrotki i suniemy dalej po tych kamieniach. W zasadzie chyba cały czas jadę na pierwszym biegu…
Na szczęście po jakiś 10 km kończą się duże kamienie i zaczyna przyzwoity szuter.

https://lh3.googleusercontent.com/-5...20IMGP5504.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-q...20IMGP5505.JPG

Mijamy jakieś pojedyncze domy, zastanawiając się, jak ci ludzie tu funkcjonują… zupełnie nieświadomi, że będziemy się mieli okazje o tym przekonać jeszcze tego wieczoru...

https://lh6.googleusercontent.com/-p...20IMGP5509.JPG

Robi się wieczór, przejechaliśmy jakieś 30 km i zaczynamy rozglądać się za miejscem na namiot. Jedziemy osobno z powodu kurzu. Trafia się wioseczka, wymijam kury, prosiaki i owce, koniec wsi, dodaję gazu, widzę podłużny uskok na drodze ale już go nie zdążę ominąć, tylne koło zeskakuje, moto momentalnie kładzie się na prawo, a ja zaliczam piękny ślizg po szutrze…

cdn...

wilczyca 10.09.2012 00:20

jeee! zaczyna się! :)

gdziala 10.09.2012 03:32

No to będzie się działo-piękna to trasa-jechałem ale w przeciwną stronę:at: i też na jedynce i czasem na dwójce:lol8:

baggins 10.09.2012 12:51

:brawo::lukacz:

Cynciu 10.09.2012 19:10

Dawaj Jaguś dalej.

Być może to mój następny kierunek. :Thumbs_Up:

grabbie 10.09.2012 19:21

hehe... a ja jechałem na dwójce... czasami na jedynce. Może dlatego, ze ukradli mi z 10kg bagażu :P:P. Wróciłem w sobotę i własnie porządkuje fotki. Tez coś naskrobie :)

betu 10.09.2012 20:32

Cytat:

Napisał jagna (Post 257367)
Ach te stereotypy… Zabiją, zgwałcą i okradną…

Wydaje mi sie ze kolejnosc nie ta,ale moge sie mylic;)

Ivi 11.09.2012 00:44

Pisać, pisać :lukacz:

jagna 11.09.2012 09:50

Ląduję niedaleko motocykla, ten na szczęście pozostał na drodze, a nie zsunął się po zboczu w dół… Tym razem dostała prawa strona. Ciuchy dały radę, skończyło się na siniakach i starciu skóry na dłoni. Robi się małe zbiegowisko, bo nie dość, że motocykl (rzecz tu równie częsta, co ufo prawie), to jeszcze kobieta (to już ufo bez „prawie”). :Sarcastic:

Wstaję, podnoszę Jagnięcinę za pomocą miejscowej ludności i szacuję straty. Dostał kufer i gmol. Nie jest źle jak na taki ślizg. Wyciągam narzędzia i zabieram się do naprawy…a Bliźniaka ani widu ani słychu…Poszło mocowanie kufra, potrzebne są trytytki, które są w jego kufrach. W końcu pojawia się na horyzoncie. Publikę mam coraz lepszą, ale oczywiście nikt nie mówi w żadnym innym języku niż albański ;) Zauważam mały wyciek oleju po karterze, umyje się później (i to był błąd… ).W asyście widowni Bliźniak wyczarowuje rejli mocowanie kufra i Jagnięcina nadaje się do dalszej jazdy. Ta jednak nie jest nam dana, bo koniec końców dostajemy zaproszenie na piwo. Nie wahamy się ani chwili ;)

Podjeżdżamy do małego budynku, który okazje się być lokalnym sklepem i po chwili siedzimy nad piwem, cytrynówką oraz rakiją, rozmawiając głównie na migi.

https://lh6.googleusercontent.com/-5...20IMGP5518.JPG

Ci młodsi przymierzają się do Afryki:

https://lh3.googleusercontent.com/-u...20IMGP5516.JPG

Ze mnie powoli schodzi ciśnienie, choć jestem zła, że gleba trafiła się na jednym z łatwiejszych odcinków (i to mi niestety wejdzie w krew :mur: )

Dostajemy zaproszenie na nocleg i przemieszczamy się do domu naszych gospodarzy. Ciekawi nas, jak się żyje na takim odludziu ;)
Wychodzi, że tak jak u nas, tylko nieco biedniej. Choć w zimie są pewnie odcięci od świata…

https://lh5.googleusercontent.com/-n...0/IMGP5536.JPG

I jakie widoki z ogrodu:

https://lh5.googleusercontent.com/-w...2/IMGP5535.JPG

Bliźniak wypróbowuje tutejszy prysznic, który jest po prostu sedesem (takim podłogowym, do kucania) ze szlauchem zainstalowanym w betonowej komórce. Do tego metr dalej stoi wiadro, gdzie mleko fermentuje na ser, wydzielając charakterystyczny aromat…

Dostajemy dla siebie sypialnię gospodarzy (nie było mowy o rozbiciu namiotu w ogrodzie), a ci szykują ucztę. Gościnność odbiera nam mowę…

https://lh4.googleusercontent.com/-k...20IMGP5528.JPG

…po czym rakija ją przywraca ;)

Zostajemy usadzeni w „salonie”, dostajemy espresso, najlepsze jakie w życiu piłam. Niech się włoskie chowa po kątach… W TV leci przedziwna mieszanka amerykańskich klipów z półnagimi blondynkami oraz tradycyjnych pieśni albańskich, brzmiących mocno z arabska…

Rozmawiamy za pomocą słowniczka polsko – albańskiego znajdującego się w przewodniku (raz się na coś przydał) oraz na migi. Jesteśmy co prawda w katolickim domu (połowa Albańczyków to muzułmanie) ale tradycje mocno konserwatywne. Gospodyni po podaniu jedzenia znika w kuchni, nie ma zwyczaju, by kobieta siedziała przy stole…Do tego pada sakramentalne w Albanii pytanie „a gdzie wasze obrączki?”. Nieświadomi, jakie faux pas popełniamy, tłumaczymy, że po prostu jesteśmy przyjaciółmi od motocykli, którzy sobie razem jadą. Wzrok naszych gospodarzy trudno opisać…
Coś pomiędzy „wyrzucić tych bezbożników od razu czy dać im najpierw zjeść?” a „boże, widzisz i nie grzmisz”. Udało nam się jednak uniknąć deportacji ;) w nocy omawiamy strategię, jak wręczyć naszym gospodarzom jakieś pieniądze, żeby ich nie urazić…

Rano znów fantastyczne espresso, od rakiji (tu obowiązkowej na poranny rozruch) udaje nam się wyłgać i wracamy na nasz offroad. Zostało nam jakieś 40 km do asfaltu.
Pięknie wschodzi słońce w Górach Przeklętych:

https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/IMGP5550.JPG

cdn.

grabbie 11.09.2012 12:17

Jak ja byłem w Albanii to było mnóstwo pożarów... w każdej dolinie pełno było dymu. Z resztą pożary były i w MNE i w CRO, które mijałem wcześniej. Zazdroszczę wam takich "czystych" widoków. Ja muszę tam pojechać jeszcze raz, wcześniej.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:48.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.