Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Mauretania 2019, czyli w oczach piach, w zębach piach, w stringach piach (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=35529)

Marcinnn6 02.08.2019 11:04

czyli odpowiedzi będą, ale w tekście :)

Rychu72 02.08.2019 11:19

Cytat:

Napisał Marcinnn6 (Post 646335)
czyli odpowiedzi będą, ale w tekście :)

Będą i to bardziej obszerne niż zdawkowe :)

Dylan 02.08.2019 12:10

Pięknie się to czyta 👍 byłem na podobnej relacji z takiego wyjazdu, ale brakowało szczegółów i pasji w opisie. Tutaj widzę będzie uczta, ekstra.
PS pytanie z serii pytania z dupy. Jak tam DR 650 pali 10L to ile w piasku weźmie LC8 na gaźniku? :vis:

Rychu72 02.08.2019 12:42

Nie wiem, ale na LC8 bym się nie wybierał na taką wycieczkę. No chyba, że masz dobrych kolegów, lubiących dźwigać motory innych kolegów. ;)
Poza tym organizator zaznaczył, że motory max 180 kg, o ile dobrze pamiętam.
Pewnie można by było na cięższym, ale i na lekkim jest ciężko. Jak ktoś powie dość, to powrót tylko przy pomocy lokalesów i tanio nie jest. Będzie o tym.
Co ciekawe GS800 palił najmniej. 8-9 litrów na 100.

_-aska-_ 02.08.2019 14:45

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 646334)


Jak ogarnąć, żeby był film? Co wrzucamy między [YOUTUBE]?

Same literki i cyferki, bez żadnych nazw strony i znaków równości, w tym przypadku powinno być tylko "H7wGR99bhwI". I wtedy dzieje się magia ;)

Rychu72 02.08.2019 15:00

Dzięki ;)
Magia się dokonała :)

dżony 02.08.2019 17:04

Wszystko o co chciałem dotychczas zapytać opowiedziałeś w tekście.

Pisz dalej bo ogromnie jestem ciekawy jak Wam szło i co na to wszystko poczciwa DR :)

Hall 02.08.2019 18:27

Pisz pisz!!! Chodzi mnie taki wyjazd po głowie, z Neno, za rok! Huskę już mam :)

zimny 03.08.2019 07:22

:lukacz:

Rychu72 05.08.2019 08:54

To lecimy dalej :)

II dzień

Vany trochę się spóźniają.

https://lh3.googleusercontent.com/Gs...w1928-h1446-no

Jedziemy najpierw na śniadanie do zaprzyjaźnionej francuski. Po śniadaniu nie możemy znaleźć kierowców. W końcu sami się znajdują. Teraz oni zjedzą śniadanie. Masakra z tym ich poczuciem czasu i obowiązku ……. powiedział jeszcze nie wyluzowany Europejczyk, czyli ja. :D

https://lh3.googleusercontent.com/88...w1928-h1446-no

W końcu jedziemy. Droga nudna.

https://lh3.googleusercontent.com/aB...w2573-h1446-no

Mamy 400 km do pokonania, które pokonujemy w ok. 5 godzin. Zaraz za Dakhlą check pointy, gdzie nas spisują. Trochę to trwa. Dalej idzie sprawnie, bo po drodze dwa mikromiasteczka i poza tym nic, co by spowalniało. Prawie brak bocznych dróg. Kierowca większość drogi gada przez telefon.

https://lh3.googleusercontent.com/o5...w2573-h1446-no

Trochę mi się nudzi i włączam radio, a tam jakiś imam cały czas prawi kazanie. Widzę, że kierowca zadowolony i nawet nie myślę o wyłączeniu. Po godzinie słuchania prawie przeszedłem na islam. Zrobiliśmy 320 km i namawiam kierowcę do 5 minut przerwy. On nie chce przerwy, bo niebezpiecznie, ale pokazuję mu, że zaraz będzie czyścił tapicerkę. Wszyscy leją. My i oni. Tylko oni inaczej, bo na kuckach, lub klęczkach.

https://lh3.googleusercontent.com/mj...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/Ji...w2573-h1446-no

Jak niżej widać to europejczycy mają znacznie wyższy poziom oddawania moczu :)

https://lh3.googleusercontent.com/qo...w2573-h1446-no

Z tym niebezpiecznie to miał rację. W drodze powrotnej, gdy było już ciemno prawie wpakowaliśmy się w głazy ułożone na asfalcie. Jeszcze koleś nie zdążył uciec, ale o tym w ostatnim odcinku.
Docieramy do granicy. Czekając na Neno idziemy na kawę, a potem do innej knajpy na tazina.

Spotykamy się z Neno zaraz za granicą na pasie ziemi niczyjej. Tam wsiadamy wszyscy na lawetę i jedziemy kawałek od granicy zrzucić moto.

https://lh3.googleusercontent.com/Mh...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/bp...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/gB...w2573-h1446-no

https://lh3.googleusercontent.com/5r...w2573-h1446-no

Potem każdy już na swojej maszynie jedzie na granicę mauretańską. Pas ziemi niczyjej, to jeden wielki śmietnik i szrot. Wiele pojazdów zostało tam ze względu, że przejeżdżający nie umiał dopełnić procedur celnych (między innymi opłat) i żaden z krajów już go nie wpuścił. Żyje tam od paru lat jeden gość i nie może przekroczyć żadnej z granic. Niektórzy ludzie zostawiają mu jedzenie i wodę.
https://lh3.googleusercontent.com/sn...w2573-h1446-no

Ja i Wojtek jedziemy pierwsi. Wojtek na KTM690 podskakuje sobie na kamieniach jak na rowerze. Jestem urzeczony. Tak się zapatrzyłem na niego, że mało, co nie glebię na kamulcach, a mam na sobie tylko kask, podkoszuklek i adidaski. Byłoby piękne zakończenie przed rozpoczęciem. :D Jak potem się dowiedziałem to Wojtek jest aktywnym zawodnikiem trialowym. Lubię z takimi ludźmi jeździć, bo zawsze można trochę podglądnąć i podszkolić moją marną technikę.

Jeszcze przed granicą, przy rozładunku łapie nas zaprzyjaźniony z Neno fixer. Ja i Wojtek (KTM) wyrwaliśmy się do przodu i zajechaliśmy na granicę szybciej. Jakiś gość nachalnie prosi i dokumenty, więc mu dajemy. Myśleliśmy, że to jakiś żołdak bez munduru. Poszedł do reszty pograniczników i coś tam gada i załatwia. Za chwilę przylatuje ten fixer co się z na z Neno i ostro się kłócą, że mu podebrał klientów. Po chwili obaj wkurwieni na maxa dochodzą do porozumienia.

https://lh3.googleusercontent.com/El...w1931-h1085-no


https://lh3.googleusercontent.com/Kp...w1931-h1085-no

Fixer lata z wszystkimi papierami załatwiając formalności. Trzeba wykupić wizę (55 Euro) i ubezpieczenie ( chyba 15 Euro).
Za granicą wymieniamy walutę i lecimy parę kilometrów rozpakować się z auta, zostawić lawetę i wrzucić ciuchy motocyklowe na siebie.

Witek i Andrzej jako, że wracają wcześniej przekraczają granicę na lawecie. Motocykle trzymane tylko przez stojak, a chłopaki siedzą na motocyklach. Nagle jakaś spora dziura i widzę, że laweta wybija się w górę, a chłopaki zaliczają swoją pierwszą glebę .... i to na lawecie. :D Zbieramy bagaż z asfaltu, stawiamy motory i sprawdzamy, czy chłopaki całe.

Pakujemy, co możemy na moto, bo pickup zawalony zapasami paliwa, wody, jedzenia i innym szpejem. Wszystkie motorynki odpalają bez żadnych himer.

https://lh3.googleusercontent.com/ke...w1931-h1085-no

No i w końcu jedziemy podbijać morza i oceany z piasku!!!!! Trochę dziwnie, bo całą zimę nie było okazji polatać i trzeba się wjeździć. Na szczęście na dzień dobry parę km asfaltu. Jest wietrznie, a mijające ciężarówki podnoszą mnóstwo piasku. Mam gołą szyję i czuję jakby ktoś wystrzelił tysiące igieł w momencie przejeżdżania jednej z nich. Przy kolejnej pochylam się, żeby przyjąć piaskowanie na kask.

W miejscu gdzie asfalt skręca na południe my odbijamy w piaskową drogę idącą do wioski …….. no i się zaczyna. :) Piasek strasznie sypki. Jedziemy z Wojtkiem (KTM) przodem z manetką odkręconą na maxa, byle tylko nie stanąć. Patrzę w lusterko i nie widzę wszystkich. Zatrzymujemy się po 200 metrach i czekamy na innych.
W ustach tak sucho jakbym wrzucił parę łyżek mąki, albo mleka w proszku. Wypijam na raz prawie litr wody. Powoli większość dociera. Nie ma Artura i Neno. Idę z buta zerknąć za zakręt co się dzieje z nimi. Obydwaj zaliczyli albo glebę, albo wklejkę. W końcu Artur dojeżdża nieco zasapany. Widać, że zaczyna przygodę z piaskami. CRF250L gotuje się. Czekamy chwilę, aż kontrolka zgaśnie i lecimy w kierunku linii kolejowej szukać miejsca na nocleg.
Jest SUPER. Czekałem na to od powrotu z Maroka, gdzie byłem w 2014 i Sahara skradła mi serce. Co jakiś czas zatrzymujemy się i zbieramy w kupę. Czasami trzeba po kogoś wrócić, bo albo gleba, albo się zakopał.
Obserwuję innych jak sobie radzą. Myślę sobie, że zapewne stworzą się dwie grupy. Wolniejsza i szybsza. Mimo, że nie mam problemu z jazdą to wolałbym tą wolniejszą, bo jest szansa na dokładniejsze degustowanie miejsca w którym się jest. Na lepsze fotki i filmy. Moje myśli były trochę na wyrost i szybko okazało się, że będzie nas tylu, żeby się dzielić.

Podczas jednego z powrotów po zaginionych gubię torbę centralną z testowanego U-BAGa od Neno. Na szczęście widzi to Wojtek [KTM] i krzyczy. Niestety, ale to nie koniec przygód z centralką. Napiszę później o tym.
Nie tylko ja gubię, ale Artur ma większego pecha, bo gubi i nie znajduje tablicy rejestracyjnej. W sumie zrobił tylko parę kilometrów w offie. Neno uczulił nas, żeby mocowanie tablicy było solidne. Moja też odpadnie, ale to za chwilę. Gubią się jeszcze jakieś flaszki z wodą ognistą …… na szczęście Ci z tył znaleźli je i się nie zmarnowało. :)

Znajdujemy fajną, osłoniętą od wiatru miejscówkę i czekamy na Neno. Gdzieś daleko widać łunę świateł i jeden wyskakuje na wydmę wskazać mu miejsce. Uff, bo mało co by pojechał dalej.
Rozbijamy namioty, jemy kolacje i pijemy rotosia (podlaski bimberek przewożony w rotopaxie).

https://lh3.googleusercontent.com/cJ...w1931-h1085-no

https://lh3.googleusercontent.com/rc...w1628-h1085-no

https://lh3.googleusercontent.com/Cx...w1628-h1085-no

https://lh3.googleusercontent.com/bF...w1628-h1085-no

Parę słów o tym co wpadało w otwór gębowy i wylatywało otworem wydalniczym większym. :)

Bardzo dobre jedzenie mieliśmy od początku do samego końca. Porcje były takie jak kto chciał i nikt nie głodował. Miałem nadzieję zgubić parę kilo, ale ….. Po drugiej kolacji oświadczyłem się Ewie, ale dała mi kosza :mad:. Żeby za bardzo nie ryzykować sensacjami żołądkowymi jedzenie w dużej mierze było z Polski i dzięki temu nie jeździliśmy z brązowymi plamami na dupach. Przy takim wysiłku musieliśmy dostarczać dużo kalorii. Organizm raz, że walczył z termoregulacją, a dwa z piachem. Jednak prędzej, czy później każdy miał sraczkę, bo zawsze coś miejscowego zakosztowaliśmy. Nawet mycie zębów i użycie nie tej wody (była techniczna domycia i czysta do picia) do płukania ust powodowało sensacje.
Standardem była dwójeczka 2-3 razy dziennie, a parę dni przed końcem wszystko się ustabilizowało i spadło do jednego razu.
Często bywało tak, że na postojach ktoś wsiadał na moto i odjeżdżał w pośpiechu kawałek. Robił co musiał za wydmą, a w przypadku braku za motorem i wracał. Czasami ktoś znikał w czasie jazdy, bo ciśnienie fekalne rozsadzało mu dupsko. Faktycznie jak się poczuło zew natury to lepiej było nie czekać za długo i nie patrzeć, że „kobiety lubią brąz i każdy o tym wie” zgodnie z słowami piosenki mojego imiennika. Papier toaletowy lub chusteczki nawilżane były bardzo cennym towarem na tej imprezie. :)
Fajny temat, co nie? :D



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:09.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.