Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Ślůnsko rajza do Rusyje, czyli jak dwóch pieronów, jedyn gizd i dwie frele do Murmańska pojechali [czerwiec 2013] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=19296)

jagna 13.10.2013 22:24

Ślůnsko rajza do Rusyje, czyli jak dwóch pieronów, jedyn gizd i dwie frele do Murmańska pojechali [czerwiec 2013]
 
Murmańsk. Koło podbiegunowe. Morze Arktyczne. Białe noce.
Niedźwiedzie, komary, daleko, zimno, pusto.

Nie pytajcie, dlaczego akurat tam, bo odpowiedzi jasnej nie ma.
Może przez Projekt Aurora?
Może dlatego, że mało kto tam jeździ?
A może dlatego, że po prostu Murmańsk jest?

Nie pytajcie też, dlaczego pojechaliśmy dwoma starymi rupciami.
Chyba po prostu doskonale pasowały do naszej koncepcji ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-Z...5C5%2584sk.jpg

Na początek krótki cytat z wątku przygotowawczego:

No to jadymy. A jedzie ekipa ze Ślonska + Jagna, czyli 3 synki, 1 pieroński gizd (tyn gizd to je tysz chachor) i 2 dziouchy wyzgerne, w składzie Jagna, Aga, Jarek, Patryk, Tomol i jou czyli tyn pieroński gizd/chachor (starou ekipa Złombola 2012).
Już na krzcie nom potek życoł, ze cza roz pingwiny widzieć w zyciu. No, a wszyjscy wiymy, że pingwiny w śniegu daleko stond miyszkajom, a sniyk to zawsze z północy przeca leci, to my tak sie pejdzieli pewnego dnia, ze pojadymy te pingwiny obejrzeć bo to nasze marzynie życiowe i spełnienie tyj rajzy.

Żeby zicher do tych pingwinów w śniegach północy dojechać, to my sie wybrali na nojblizszy skup złomu i wymiyniyli my za halba i litra, na te dwie kary rajdowe. Pierwszoł kara juz zaprawionoł w bojach na poludniu, w hicu Grecji, na hołdach Albanii, na autobanie w Chorwacji, dobry jargang po liftingu, i wytegowaniu wihajstra.

Dziouchy i Synki, to je skodnik:

https://lh5.googleusercontent.com/--...2017.36.48.jpg

Dobry to je rocznik, ze szlachetna odmianum rdzy, dachym z reno klijo, normalnie jak w kabryjolecie merca sie jedzie. do tego muza na pokladzie umcy umcy i słoma na delówce. Jak słoma je ważnou w naszym życiu to musicie przijechać do nous na wiejś na Ślonsk i sie łobejrzec.
Przi tych skreczach i nie ino, oprócz widoku dampfujoncego silnika som my dobrych myśli, ze dojadymy do tych pingwinów, okompiymy sie w morzu arktycznym, cigareta zakurzymy i przijadymy do dom. Jak nous jaki misiu nie bajsnie w rzić, silnik sie nie wybuchnie, to 30go czerwca meldujymy sie nazout z jajcym od pingwina (to do szwagra, co nie moge jechać, ajerkoniak chce zrobić). Spać banymy przi miejsionczku, hajcować fojer, a na gambie baje nec na kopruchy. W pukyltaszy momy trampki, hantuch, fuzekli 3 poury i srajtasma. W wersji de luxe banum taszyntuchy. We wsi nom farorz pejdzioł, że w Murmansku kajś tam w Rusyji bezmajś całe hołdy pingwinów furgajom. No to tez tam pojadymy...
Dobra, juz koncza heblać abyście nie zynkli. Na pokładzie baje jeszcze Jagna, co nie godou po naszymu (ale sie napewno naucy)…

Narajzie to tela do wous. Jakbyco to Grucha z naszego i swojego na wasze pociśnie. W piontek bierymy wizy od konsula, w sobota rano poszpurtomy w lidlu i sztartujymy.

Kusiki dlo Wous od Skodnik & Imprezowytrzeżwiałkowóz Rejli Tim


To był prolog śląski. Oraz Fazikowa wersja pomysłu. Teraz będzie moja ;)

... a pomysł urodził się w styczniu, jak zwykle gdzieś w kablu telefonicznym między Berlinem a Zieloną Górą …

- Jagna, widziałaś, gdzie w tym roku Złombol jedzie?
- Na Nordkapp, fajnie…
- No fajnie, ale nie lepiej dookoła Bałtyku?
- No wiesz, Rosja, ludzie się boją, wizy i tak dalej…
- A ty się boisz?
- Zgłupiałeś? Czego?
- To co, jedziemy alternatywnym Złombolem przez Rosję?
- A czym? Dwa czy cztery kółka?
- A twoja jagnięcina da radę?
- [foch]
- To co, czerwiec? Białe noce? Niedźwiedzie i komary?
- Przekonałeś mnie!

Ponieważ jednak Fazi takich pomysłów na co najmniej dwa na miesiąc, szybko o tym zapomniałam. Ale w maju sprawa jednak nabiera rumieńców, kompletują się ludzie (same Ślązaki…), maszyny, chyba jednak pojedziemy, czas załatwiać wizy…

Okazuje się to nie takie łatwe (tzn. po stronie polskiej, bo Fazi dostał swoją bez problemu w germański paszport). Mi się nie chce użerać, biorę namiary od Sambora na jedną agencję warszawską, tam mnie przekierowują na Poznań (bo jest rejonizacja), gdzie gość zamyka sprawę „pani tylko płaci, ja robię resztę” i po tygodniu kurier przynosi paszport z wizą. Wydaną w Gdańsku. Rejonizacja w wydaniu rosyjskim ;)

Jednak śląska cześć ekipy upiera się, że da radę sama i poddaje się dopiero po trzecim odrzuceniu wniosku przez ambasadę ;) kończy się to tym, że Fazi jedzie na wariata do Poznania po trzy paszporty kilka godzin przed wyjazdem…

Do tego pod koniec maja, Jagna w ferworze badań naukowych, gdzieś w polu, usiłuje odciąć sobie trzy palce, na szczęście u lewej dłoni i na szczęście nie do końca skutecznie. Palce zostały, choć połamane i poharatane.

Ambulatorium chirurgiczne, już po zastrzyku przeciwbólowym, przeciwtężcowym, rentgenie, czyszczeniu rany…

- Panie doktorze, bo ja za trzy tygodnie na motocyklu do Murmańska jadę…
- ??? Pani się cieszy, że pani do końca tych palców nie obcięła, a nie jakiś Murmańsk!

Kolejny tydzień upływa mi na łykaniu ketonalu, łażeniu od ortopedy do chirurga, wysłuchiwaniu wzajemnych opinii „kto to tak założył?” „a czemu tego nie zszył?” „a po ta szyna, jak złamanie w bok?” „pod tym opatrunkiem się nie zagoi nigdy” itp. itd.

No żesz… To skąd ja mam wiedzieć co robić, jak mam tyle sprzecznych opinii? :confused:W końcu postanawiam zaufać Blobowi, który udziela mi rad telefonicznie na podstawie RTG oraz MMS :bow:

Tydzień przed wyjazdem:

- Jagna, a jakby tak na wesele podlaskie zajrzeć przy okazji?
- Wiesz, że stamtąd to my szybko nie wyjedziemy?
- eee tam, damy radę ;)

Dzień przed wyjazdem:

- Jagna , k….a!!!!
- ??
- Nie mamy czym jechać, Jarek musi zostać w domu, a polonez był na niego, nie zdążymy załatwić papierów !!!
- przecież w piątkę nie wejdziemy do favoritki…
- biorę swoją astrę!
- jezu, nie, ja nie chcę, przecież to do Suwałk nie dojedzie!!!
- jak nie !!!

No to mamy skład ustalony:

Załoga Opla Astry wersja OST, rocznik 1994, czyli Jagna, Fazi i Patryk.

Załoga skody favorit vel Szkodnik czyli Aga i Krzychu.

Piątek, 14 czerwca, gdzieś koło 19, siadam obok Faziego do OST i następuje koniec znanej mi rzeczywistości. Polskiej rzeczywistości. Odtąd wszystko jest po śląsku… :dizzy:

Gdzieś koło północy dojeżdżamy do familii fazikowej, gdzie dodatkowo czeka komitet powitalno – pożegnalny w składzie Wilczyca, Lupus, Naczelny Filozof. Komitet nie tylko czekał, ale zaczął powoli rozkręcać imprezę garażową. Tym razem nie było tańców do rana, a rolę główną odgrywała astra i jej szybki nocny przegląd. Pierwszy od xxx lat…

Lupus chyba wątpi w OST…

https://lh4.googleusercontent.com/-2...2/sam_1246.JPG

Fazikowy bracik poprawia auspuff:

https://lh3.googleusercontent.com/-o...2/sam_1256.JPG

I tylko chyba Fazi jest przekonany o niezawodności swojego pojazdu…

https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/sam_1255.JPG

Podglądnięcie od spodu astry uświadomiło nas tylko o ilości korozji oraz niezbędnych napraw, które powinny zostać przeprowadzone natychmiast.
Zamiast tych wszystkich napraw Fazi wymienił olej... i z czystym sumieniem mogliśmy prześć do imprezey garażowej właściwej ;)

Rano Fazi z braćmi lata po garażu, montuje CB, przypomina sobie o niezapłaconym OC…

A ja prowadzę interesującą rozmowę z Fazikową bratanicą. Która mówi wyłącznie po śląsku. Uruchamiam swoje wszystkie możliwe translatorskie zdolności i jedyne co rozumiem to „Ouma, moga na hof?”. Jak ja przeżyję następne dwa tygodnie, skoro nie potrafię dogadać się z trzyletnią dziewczynką??

Z Wilczycą i Agą pucujemy z grubsza oba auta i obklejamy abcybildrami (znaczy naklejkami). + 10 do lansu !

No i w końcu w południe ruszamy na wschód…

https://lh4.googleusercontent.com/-b...0/DSCN1735.JPG

Szybko osiągamy naszą prędkość przelotową (czyli jakieś 90 km/h) i testujemy CB radio.
Oczywiście spełniają się moje przewidywania i wszyscy mówią po śląsku. Znaczy ja odpowiadam po polsku, udając, że tak, oczywiście, wszystko doskonale rozumiem… I dziękuję sobie samej, że znam niemiecki, bo bez tego nie rozumiałabym już zupełnie nic…

- hallo skodniki
- coooooooooooo
- zeżarlibymy co?
- abo kafeja?
- jaaa, kafejaaaa!
- no to szukej jaki parkplac!

Ewentualnie:

- ej, skodniki, warzimy kafeja?
- ja! A mousz tam cigarety?
- mooom… A bombony jakie?

Przez 400 km na Podlasie były ze trzy kafepauzy, cigaretenpauz to już nie liczę, do tego przerwa na zakup czereśni pod Grójcem, oglądanie dużego fiata pod Mińskiem, itp. itd.

Oczywiście na sam koniec się lekko pogubiliśmy, zrobiło się nawet offroadowo:

https://lh5.googleusercontent.com/-P...2/_IGP9939.JPG

I trochę się pyli:

https://lh6.googleusercontent.com/-H...0/_IGP9935.JPG

Ze skodnika dobiega do nas:
- pierona, chyba niymom filtra kabiny, bo mi maras we slypia leci!

Zakurzeni i spóźnieni docieramy na podlaskie wesele…


cdn

Brambi 14.10.2013 15:10

I po robocie nic juz dzis nie robie ! hahahaha ale wesoło :) Uwielbiam to hahahah !

Rojek 14.10.2013 20:08

Jagna znowu w żywiole :) Czekam na cd.

jagna 15.10.2013 16:39

Wesele podlaskie…
To umyka wszelkim opisom…
Mam tylko jakieś przebłyski…
Tańce na boso, bo od szpilek rozbolały stopy…
Nogi za to brudne po łydki od kurzu ;)
Rozmowy przy ognisku…
Lokalny wyrób spirytusowy…
Dziesiątki ludzi z forum, wszyscy roześmiani, rozgadani...
O świcie ktoś odpala beemkę ślubną…

Eh, szkoda nocy na spanie…

Jednak moja kondycja ma jakieś ograniczenia i wcale już nie bladym świtem opuszczam towarzystwo i idę spać, zostawiając Faziego w akcji (który z założenia zawsze kończy imprezę).

W głowie szumi, przed oczami błyska, zmęczona jak pieron, spaaaać!!! Zaciskam mocno oczy, bo już całkiem widno i …

Kukuryku! kuukkurykku! KUUUKURYYYKU!!!

ach, więc ten wybieg tuż za namiotem był dla kur…

nie… nie mogę… no nie da się…. dwa metry od mojej głowy stado kogutów!! litości…

Stopery, gdzie są moje stopery?? W kosmetyczce. A ta w astrze. Zamkniętej. A kluczyki ma Patryk.
No nie, nie jestem aż tak wredna, żeby go budzić o 5.30…

Mimo szumu w głowie i szarych komórek na wakacjach przypominam sobie jedną z wielu „zalet” astry.
Otóż wieki temu odpadł „kręcik” od opuszczania szyby i działa ona w trybie ręcznym, tzn. daje się jej położenie swobodnie regulować ręką ;)

Wypełzam z namiotu, dłonie na szybę, ruch posuwisty w dół i już mam wszystko…

Stopery w uszy (od czasu, kiedy po Twierdzy Kłodzko wyjmował je laryngolog jestem dość ostrożna :) ) i słyszę już tylko subtelne „kururyku” zamiast „KUUUKURYYYKU!!!”

Ufff…

śpię…. tak mniej więcej do 7, kiedy do namiotu wkracza (choć… nie… to nie jest najlepsze określenie, sugeruje bowiem kroki…), wczołguje się Fazi.

śpię… gorąco strasznie, słońce w pełni, może rozepnę namiot, będzie przewiew?

śpię… ale ktoś się na mnie patrzy. Tak jakoś bokiem? Śnię? Kura? KURA? Tak, zaciekawiona, przekręcająca głowę na bok kura w przedsionku namiotu. Siooo!

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/25319/kura_jup_460.jpeg

śpię…

nie, nie śpię! Nie śpię, bo z namiotu obok słyszę „Krzysiu, warzimy kafeja?”

aaaa!

Dunia 15.10.2013 17:40

No nie wiem Jagna co tam piłaś..Fazika z kurą/kogutem pomylić to musiała być ostra jazda:D
A zawartość szamba do namiotu nie wpłynęłą?,,,bo rankiem pamiętam że niektórzy uciekali w popłochu

jagna 15.10.2013 17:46

Szambo było na szczęście dość daleko od kurzego wybiegu ;)
Nie pamiętam co piłam, ale raczej nie pomyliłam kury z Fazim. Kura nie chrapała ;)

Dunia 15.10.2013 17:48

A tak wogóle to mądre spojrzenia ma ta kura ze zdjęcia:)

Ivi 15.10.2013 19:22

Bo podlaskie kury to wszystkie sa mądre!!!! Jagna Ty to dziewczyno masz dar do pisania!!!!!

Lupus 15.10.2013 19:52

Ona ma wzrok krytyczny

jagna 24.10.2013 19:40

Poddaję się.
Wyśpię się w aucie. Zostawiam w namiocie trupa, który wczoraj był jeszcze Fazim, patrzę na jego "czorne giry", potem na swoje - są nie mniej czarniejsze...

Nieforumowa część naszej ekipy, która poszła spać o przyzwoitej porze jest gotowa do wyjazdu. Chcą jednak zaliczyć niedzielną mszę (jedziemy w końcu na Dziki Wschód, a nawet Północ, lepiej więc poprosić tego i owego o wsparcie), umawiamy się więc na wyjazd koło 11. Patrzę na zawartość mojego namiotu i już wiem, że łatwo z tym nie będzie...

Ślązoki pojechały rzykać* do kościoła, a ja udaję się w stronę reszty namiotów. Nie bardzo widać tam jakikolwiek ruch ;)

Za to króluje moje "ukochane" ptactwo:

https://lh3.googleusercontent.com/-k...0/DSCN1791.JPG

i w klimacie, nieco historycznie:



Aga, Krzychu i Patryk wracają pod silnym wrażeniem kazania lokalnego farorza* oraz dyscypliny panującej w parafii. Jednak co wschód, to wschód ;)

Coś koło 13 towarzystwo jest mniej więcej skompletowane, załapujemy się jeszcze na poprawinowy obiad i w końcu już naprawdę jedziemy...

jeszcze krótki lans w wykonaniu młodej pary:

https://lh4.googleusercontent.com/-f...0/DSCN1795.JPG

OST poprowadzi Patryk, pozostała część teamu za dobrze się wczoraj bawiła, i w końcu ruszamy:

https://lh5.googleusercontent.com/-M...0/DSCN1797.JPG

Plan mamy sprytny: spędzić noc na procedurach granicznych unijno - rosyjskich. Znaczy jeden lata po okienkach, reszta śpi.
Ale żeby go zrealizować musimy najpierw dojechać do granicy, a energia raczej z nas nie tryska:

https://lh6.googleusercontent.com/-R...0/DSCN1802.JPG

Ale jedziemy... Na Litwie przerwa paszowa. Ilość artykułów spożywczych przewożonych przez szkodnika pozwoliłaby nam chyba dojechać do Mongolii ;)
Po kolacji (wurszt* z patelni+zupki kuksu) ślunskie chopy pomywają beszteki* ;)

https://lh3.googleusercontent.com/-b...0/DSCN1810.JPG

Coś koło 2 w nocy dobijamy do granicy, przygotowani na kilometrowe kolejki. Tymczasem stoją tu aż 3 auta. Co wcale nie znaczy, że będzie szybko ;)
Fazi i Krzychu biorą papiery i znikają, reszta próbuje spać. Ale ciemnej nocy już nie ma, tylko szarówka... W sumie nie jestem pewna, czy to szarówka, czy miliardy komarów... Skoro tyle ich jest tu, to co będzie na północy??

Na granicy mamy pierwsze spotkanie z językiem rosyjskim. Wychodzi na to, że tylko ja się go kiedyś uczyłam, i to w zamierzchłej, podstawówkowej przeszłości. Reszta zna głównie "da swidanja" oraz "ruki w wierch" ;) no i jeszcze Fazi przypomina sobie różne przydatne rozmówki ze swojej rosyjskiej podróży sprzed roku...
Tak więc chwilowo obejmuję stanowisko Naczelnego Kryptografa i przekładam na drogowskazach literka po literce z cyrylicy na nasze ;)

Chłopaki dwie godziny latają między okienkami, papierologia niezła, w końcu Fazi wraca do auta. Sięga po komórkę i udaje, że dzwoni.

- Patryk wejrzyj ino wew kalendorz. 12 kwitnia 2010 jaki to je dziyn? Bo nie puszcza nas bez granica jak nie podom daty wydania paszportu Fotra (auto nie jest na Fazika ino na Fotra)..
Przeca nie banam dzwonił do niego w środku nocy, nawet nie wiy, kaj mo paszport...

W końcu, już za jasnego, opuszczamy granicę, szukamy pierwszej lepszej drogi w bok i zarządzamy drzemkę poranną ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/DSCN1819.JPG

Mimo pełnego słońca gryzą nas pierdyliardy komarów. Śpimy więc góra dwie godziny i wstajemy na śniadanie, nadal w towarzystwie komarów. Na szczęście Krzychu kupił nam takie coś (znaczy nec na kopruchy* kupił). Nobla powinni dać temu co to wymyślił. Pokojowego!

https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/DSCN1818.JPG

Oczywiście, nawet na polnej drodze, udało nam się zaparkować tam gdzie nie wolno:

https://lh6.googleusercontent.com/-X...0/DSCN1821.JPG

Ciut wyspani ruszamy na Psków i dalej na Sankt Petersburg.

W jakiejś dziurze zabitej dechami zatrzymujemy się przed sklepem:

https://lh4.googleusercontent.com/-I...0/_HGP9978.JPG

gdzie dają, ooo, takie dobre pierogi na ciepło:

https://lh3.googleusercontent.com/-a...0/DSCN1827.JPG

ciasto smażone w tłuszczu jak nasze pączki, a w środku przeróżne farsze: kapusta, kartofle, powidła... mniam... Chyba trzy razy wracamy po dokładkę ;)

Sankt Petersburg bierzemy obwodnicą, jakoś się nam udaje ominąć korki, choć jazda po pięciopasmowej obwodnicy, gdzie zmiana pasa z najbardziej zewnętrznego na ten najbardziej wewnętrzny jest na porządku dziennym i to oczywiście bez kierunkowskazu jest bardzo emocjonująca ;)

Przy zjeździe z obwodnicy widzimy coś, co nie nastraja zbyt optymistycznie:

https://lh3.googleusercontent.com/-P...0/_HGP9981.JPG

1388 km to przy naszej prędkości jakieś miliony godzin...a gdzie kafepauzy? Cigaretenpauzy?
Przecież my:
Warzimy kafeja co 50 km.
4/5 teamu kurzy cigarety co 25 km

Te 1388 km to w zasadzie jedna, długa, nudna droga oznaczona jako M18. Nie ma przy niej miast ani wsi, wszystko pozostało z boku. Jest tylko las, coraz bardziej rachityczny i podmokły, w końcu tylko brzózki i bagna, a na samej północy tundra.

W obu autach mamy w navi Automapę z Hołowczycem. Równocześnie więc wybuchamy śmiechem, kiedy Krzysiu H. charakterystycznym głosem zapowiada:
"za. siedemset. dwadzieścia. cztery. kilometry. skręć w prawo"

https://lh4.googleusercontent.com/-Y...2/_HGP9992.JPG

W oplu mamy z tyłu szlafabtajlung, czyli wszystkie koce, poduszki itp do spania. I tylko troszeczkę kapie na głowę w czasie deszczu i tylko z jednej uszczelki ;) Po jakiś dwóch godzinach oglądania brzozowego lasu, bagnistego brzozowego lasu, suchego brzozowego lasu, ewentualnie młodnika brzozowego moszczę sobie z tyłu wygodne miejsce i odsypiam i wesele, i granicę… A Fazi z Patrykiem prowadzą techniczną rozmowę o wyższości jednych traktorów nad drugimi, w której występują wyłącznie słowa niemieckie (terminy techniczne) oraz śląskie (cała reszta) i z której nie rozumiem nic. Znaczy, CHYBA o traktorach gadali...

Gdzieś za Petersburgiem widzimy dziwny zwodzony most (przez rzekę Świr) i Fazi koniecznie musi go z bliska zobaczyć:

https://lh6.googleusercontent.com/-7...0/DSCN1851.JPG

Parkujemy więc na szerokim poboczu po lewej stronie drogi. Po kilku minutach podjeżdża policja. Bojowo nastawiony policjant pyta, jak wjechaliśmy na to pobocze, skoro jest tu podwójna ciągła?
Na moment zapada krępująca cisza, po czym Fazi oznajmia (po polsku, z rosyjskimi końcówkami):

Więc to było tak panie policjancie, oczywiście widzieliśmy, że podwójna ciągła, oczywiście, ale ten most taki ładny i nowoczesny, no mus był obejrzeć, więc pojechaliśmy do przodu, o tam, za tym łukiem jest rondo, więc tam zawróciliśmy, wróciliśmy z powrotem, wjechaliśmy w tą tam uliczkę, zawróciliśmy i przodem na poboczu stanęliśmy tutaj. Piękna ta Rosja, pogoda też ładna, a do Pietrozawodska to ile jeszcze?

Biedny policmajster pomyślał chwilę, podrapał się i powiedział powoli "ahaaaa", po czym... odjechał.
Nie patrząc na to, że ślady kół obu aut dobitnie pokazywały, że przejechaliśmy podwójną ciągłą ...

I to było nasze jedyne spotkanie z tą okropną, łapówkarską rosyjską policją...

I znów M18... Lasy, brzozy, bagienka, las...

Po drodze przerwa na jednym z niewielu parkingów, gdzie dają coś zjeść. Próbujemy zjeść coś lokalnego - szaszłyki z baraniny. Oj, stary to był baran... albo oponami karmiony...

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSCN1853.JPG

Jedziemy, jedziemy, wieczór, noc, a tu ciągle jasno... W końcu o potrzebie rozbicia namiotu przypomina nam ziewanie...

Zjeżdżamy sobie w polną drogę w bok i szukamy dogodnego placu.
Najważniejsza rzecz to fojer*, więc frele* (czyli Aga i Jagna) rozbijają namioty, a chopy bierą siekiera i idą w las po suszki.

Mamy piękny fojer, to ostatnia noc, kiedy jest choć ciut szaro, miliardy komarów dookoła..

https://lh6.googleusercontent.com/-d...0/DSCN1877.JPG

Gadamy do wczesnych godzin porannych, bo jakoś tak kompletnie nie chce się spać jak jest jasno, w końcu koło 5 rano odpadamy. Fazi postanawia spędzić noc przy ognisku, a komary bardzo się z tego cieszą ;)

cdn

Słownik ślunskiej godki:
rzykać - modlić się
farorz - ksiądz
foter - ojciec
kopruch - komar
nec - siatka
wurszt - kiełbasa
beszteki - naczynia
fojer - ogień, ognisko
frela - dziołcha


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:42.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.