Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Gdy chcesz rozśmieszyć Boga.... Albania Interior 2019 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=36471)

Qter 07.01.2020 16:41

Gdy chcesz rozśmieszyć Boga.... Albania Interior 2019
 
to zrób plany....

W zeszłym roku (2018) planowany wyjazd do Albani nie wyszedł z wielu róznych przyczyn....

W tym roku ekipa zebrała się już w zimie po to żeby zrealizować te plany z 2018r

Spotkaliśmy się, omówiliśmy przygotowane rok wcześniej trasy, zmodyfikowane delikatnie bo "zimna była za długa" i przygotowaliśmy motongi...

Jak to w życiu bywa nic nie jest pewne dlatego też finialnie do Albani ruszyłem ja Qter na DRZ-400, Dasio na WR-480 (Big Bore) oraz Marek na rowerze...

Ta relacja będzie głównie zdjęciowa - więc jak macie jakieś pytania to smiało zapraszam!

Dzień zerowy upłynął nam na jeździe na "strzała" z Warki w okolice Pogradecu


https://i.imgur.com/QaQ6Q2j.jpg

https://i.imgur.com/wKOeXzS.jpg

https://i.imgur.com/4QSorRO.jpg

https://i.imgur.com/nyHQGXi.jpg


PZDR

Qter

Marcinnn6 07.01.2020 18:19

Pytanie jest takie, czy w tym roku powtórzycie ;)

Qter 07.01.2020 19:35

Ja zawsze chętny. Jak by się ekipa zebrała to chętnie powtórzę tą trasę:)

Pzdr

Qter

Qter 07.01.2020 20:05

Droga busem upłynęła nam sprawnie aż do samego Skopie, gdzie obiecaliśmy załatwić pewną honorową sprawę niecierpiącą zwłoki.
Zdziwienie macedończyka, którego obudziliśmy o 5 rano i wcisnęliśmy mu plik drobnych banknotów euro trudno opisać.
Dopiero po chwili , posiłkując się dawno nie używanym rosyjskim udaje nam się wytłumaczyć skąd to zamieszanie.
Dług z Booking-u uregulowany!

Skopie, przynajmniej z perspektywy busa w którym już długo podróżowaliśmy nie zrobiło na nas dobrego wrażenia.
Ot, kolejne post-jugosłowiańskie miasto gdzie się budowało bez ładu i składu z odrobiną porządku południowców.

Kierujemy się na Ohryd, który mijamy bokiem i lecimy wprost do Albani. Sam Ohryd polecam odwiedzić tym co jeszcze nie byli (zamek, port, wąskie uliczki starego miasta).

https://i.imgur.com/HKgwrqH.jpg

https://i.imgur.com/0RCB8ys.jpg

https://i.imgur.com/YH3tZqU.jpg


Do Pogradecu docieramy koło południa. Wymieniamy kasę, robimy niewielkie zakupy i ruszamy do polecanego na forum hotelu Lyhnidas.

W hotelu bierzemy domek (standart bardzo dobry) po czym udajemy się na "konsumpcję" bo to pora obiadowa.

https://i.imgur.com/IC9F4Gf.jpg

Ustalamy z szefem otelu, że na jaego parkingu zostawimy busa na czas naszej objazdówki. Podobno jest bezpiecznie i nie ma się czym przejmować.

https://i.imgur.com/4qGDQXM.jpg


Hotel jest położony nad brzegiem jeziora Orhydzkiego, więc robimy sobie krótki spacerek. Po powrocie spawdzamy czy alkohol przywieziony z Polski nie zepsuł się w trakcie podróży. Ja zalegam spać i budzę się dopiero następnego dnia koło 7 rano na śniadanie ale chłopaki jeszcze poszli zobaczyć co jest "za górką". Niestety górka ich pokonała (a może i dobrze się stało bo miała prawie 1000 m). Z innych "ciekawostek" nie jest za "ciepło" i od czasu do czasu popaduje - czasem mocniej a czasem ciut słabiej. Prognozy na kolejne dni też nie są zachęcające a mamy początek czerwca....

https://i.imgur.com/srGa8uU.jpg

https://i.imgur.com/Yi3Z0UH.jpg

C.D.N.


PZDR

Qter

wolly 07.01.2020 23:17

Się czyta i czeka na więcej , ryby w akwariach przy drodze bezcenne

Qter 08.01.2020 20:59

Wstajemy skoro świt i ruszamy na hotelowe śniadanie. Dostajemy bodajże jajka oraz jakieś mięso, chleb, kawę i wodę. Wystarczy.
Nieststy pogoda nie sprzyja - cały czas pada. Korzystając z hotelowego WiFi sprawdzamy prognozy - po dziewiątej ma się przejaśniać ale i tak ma padać mniej więcej non stop przez kilka kolejnych dni.
Sprawdzamy jak wygląda pogoda "za górką" i tam też nie ma rewelacji. Po śniadaniu wyciągamy motocykle i rower z busa i rozpoczynamy nieśpieszne pakowanie na nie gratów.

Marek ma plan jeszcze chwilę zostać w hotelu i ruszyć na swoim rowerem w kierunku Ohrydu. Ja z Dasiem chcemy obrać trasę przez góry i zakończyć dzisiejszy dzień w Gramsh.

O tak mniej więcej taka trasa

https://i.imgur.com/k2YoVMD.jpg

Zakładamy to co mieliśmy przeciwdeszczowego i ruszamy chwilę prze ósmą rano

https://i.imgur.com/2vYytrk.jpg

Pierwsze kilka kilometrów to jazda asfaltem w kierunku Pogradeca. Po drodze tankujemy motocykle na full bo w górach różnie bywa.
W Pogradecu zjeżdżamy w "pierwszą w prawo" i zaczynamy wbijać się w góry. Deszcz raz napier...la mocniej a raz prawie całkiem ustaje.
Gogle parują od środka. Jedziemy z mocno ograniczoną nawigacją - mój telefon nie jest wodoodporny więc zawijam go w torebkę strunową i mocuje w uchwycie motocyklowym na kierownicy - jest wyłączony.
Tylko w miejscach gdzie droga wydaje się nie oczywista sprawdzamy rozjazdy. Nie mamy ochoty stawać na dłużej robić fotki. Droga którą początkowo jedziemy kieruje nas na dno doliny aby po chwili wspiąć się ostro serpentynami na pierwszą przełęcz. Po wąskiej, górskiej drodze poruszają się duże ciężarówki oraz marszrutki dowożące ludzi i towary do wyżej położonych wsi. Na drodze mamy dużo błota. Po chwili droga znów opada i teraz już wiemy skąd ten ruch. Sąsiednia dolina niebawem zostanie zamknięta tamą i trwa budowa kolejnej elektrowni wodnej, których w Albanii nie brakuje. Wysokość, na której się poruszamy to około 1200 m n.p.m co czuć wraz z obniżającą się temperaturą powietrza.

https://i.imgur.com/er11Zgj.jpg


https://i.imgur.com/yiPN49Z.jpg


https://i.imgur.com/n4T4r5y.jpg


Po niecałych 70km od startu docieramy do Slabinjë. Chyba podświadomie, jednocześnie podejmujemy decyzję o krótkim postoju. Zatrzymujemy się w pierwszym sklepie przy drodze, który też pełni rolę lokalnej kawiarni. Pada...
Na zewnątrz, w deszczu, młody chłopak miesza cement w starej, skrzypiącej betoniarce. Kawiarnia jest przesiąknięta wilgocią, zimnem i zapachem dymu papierosowego. Ściągamy przeciwdeszczówki powodując małą powódź. W sklepo-kawiarni obsługuje młoda dziewczyna - zapewne żona chłopaka od betonu. Jesteśmy sami. Nie ma prądu ale udaje się zamówić kawę. Mamy skostniałe ręce, bo kto w czerwcu do Albanii zabiera grube rękawiczki? Oczywiście buty krosowe już dawno są mokre lecz zimno w dolnych częściach ciała przestaje być odczuwalne i zamienia się w stan permanentnego braku czucia... Wypijamy kawę i chwilę siedzimy. Pocieszamy się z Dasiem, że za tą góra musi być lepsza pogoda. Zastanawiamy się też jak radzi sobie Marek na swoim bicyklu.... Obaj twierdzimy, że jak na panujące warunki mamy całkiem dobry czas i że nie jest tak źle - jesteśmy mniej więcej w połowie trasy wytyczonej na dzisiaj. Pocieszamy się i cieszymy jednocześnie. Powoli zbieramy się do dalszej jazdy - pani ekspedientko-kelnerka nie chce przyjąć od nas pieniędzy za wypitą kawę.... Na siłę wciskamy jej drobne Albańskie monety... wciąż pada....

C.D.N.

PZDR

Qter

Qter 09.01.2020 16:01

Ruszamy. Jest trochę po 10 rano. Droga zaczyna być bardziej kamienista ale tempo mamy dobre.
Po pewnym czasie zgodnie z wyznaczonym trakiem odbija w prawo pod górę w odnogę która wydaje się nie używana...
Kawałek dalej przez drogę przebiega mały strumień. Jadę pierwszy.
Podjeżdżam do niego i widzę, że wyjazd ze strumienia ogranicza dość wysoki próg skalny.
Nie chcę ryzykować upadku na śliskich kamieniach i przeprowadzam moto.
Za mną Dasio chce go przejechać - on ma ku temy warunki - duży, silny - kawał chłopa. Niestety prędkość za mała i zamiast pokonać próg przednie koło się na nim blokuje i Dasio zalicza chyba jedyną glebę na całym wyjeżdzie i to w strumieniu. Moto podrywa w 3 sekundy jak by nic nie ważyło i wychodzi z opresji ... robimy fotki...

https://i.imgur.com/Ppkn0sC.jpg

https://i.imgur.com/BTXjEhk.jpg

https://i.imgur.com/HsHyRO7.jpg

Filmik jak to było:



Oczywiście wciąż popaduje. Ruszam powoli do przodu. Dasio kawałek za mną. Droga pnie się lekko do góry. W pewnym momencie czuję że coś jest nie tak jak należy.
Widzę otchłań. Odruchowo wciskam oba hamulce, silnik gaśnie zdławiony a ja poślizgiem kładę moto na lewym boku. Dasio, który jedzie za mną nie wie co się dzieje.
Pierwsza jego myśl to, to że zaliczyłem paciaka na jakimś śliskim kamieniu. Ja w klęczkach przy motocyklu widzę że przednie koło DRZ-ty jest na skraju wyrwy w drodze.
Było blisko...

Jakoś szybko chyba bez słów odciągamy moje moto znad "przepaści" i pionujemy. Fuck. Nie jest dobrze.

Przechodzę wąską gliniastą ścieżką na skraju zbocza na drugą stronę. Ta ścieżka jest zbyt śliska aby próbować przeprowadzić nią motocykle. Nawet nie poruszamy takiej możliwości.

https://i.imgur.com/IhtPA6K.jpg

https://i.imgur.com/tOktmTS.jpg

Strach ma wielkie oczy....

https://i.imgur.com/6xDsymj.jpg

Po drugiej stronie załamu droga nie wygląda tak źle...

https://i.imgur.com/Fts0qRd.jpg

Wracam do Dasia i ustalamy, że szukamy możliwości objazdu. Znów pokonujemy strumień i docieramy do rozstaju. Tym razem wybieramy drogę która wydaje się bardziej uczęszczana. Jedziemy nią kawałek ale nie wygląda na to żeby prowadziła w jakieś konkretne miejsce. Wzdłuż drogi co pewien czas widzimy pozostawione jakieś stalowe rury średnicy około 70 cm. Droga ta zaczyna robić się coraz bardziej offowa. Pojawiają się głębokie koleiny wyrzeźbione przez spływającą wodę oraz lepiące, czerwone błoto. Stajemy.

https://i.imgur.com/iFJNpfG.jpg

Biorę do ręki telefon i włączam nawigację. Dasio zadaje pytanie w stylu:

- Qter, gdzie jesteśmy?

Ja patrzę na nawigację i odpowiadam zgodnie z prawdą:

- Nigdzie....

Dookoła punktu w którym się znajdujemy nawigacja pokazuje tylko biel ekranu. Żadnej drogi, nic. Dopiero po sporym oddaleniu mapy widać, że znajdujemy się pośrodku niczego na wysokości około 1300 m n.p.m. Otaczające nasz szczyty mają około 1500 m n.p.m a poziomice są dość gęsto. Znów pada. Zawracamy.

https://i.imgur.com/xJ56Tvf.jpg

Jesteśmy na krzyżówce. Tym razem obieramy kurs na drogę z której przyjechaliśmy z Pogradecu. Może gdzieś wcześniej jest jakaś droga nie zaznaczona na mapie która należy sprawdzić. Pomijamy drogę do miejscowości Jolle bo schodzi w dół a my chcemy mimo wszystko pokonać tą przełęcz. Krążymy tą drogą od krzyżówki w stronę Pogradecu kilkukrotnie. W końcu stwierdzamy, że może we wsi, którą mijaliśmy jest objazd. Wracamy do wioski Bishnice. Tam zamiast kierować się w stronę Pogradecu znów odbijamy w górę. Droga kończy się zabudowaniami. Znów nawrotka. W pewnym momencie widzę przy płocie mężczyznę, który chyba po usłyszeniu dźwięków motocykli wyszedł na zewnątrz pomimo wciąż padającego deszczu, zobaczyć co się dzieje. Stajemy obok niego, gaszę motocykl i schodzę z niego. Wyciągam dłoń i witamy się. Pytam się o Gramsh, kilkukrotnie wymieniając tą nazwę. Dasio niepewnie obserwuje całą sytuację. Oprócz nazwy miejscowości - Gramsh - do której chcemy dojechać w mój słowotok dorzucam magiczne słowo-wytrych, otwierające wiele zamkniętych drzwi "kafe". Zostajemy zaproszeni do niewielkiego budynku w którym znajdują się dwa stoły, palenisko oraz coś w rodzaju aneksu kuchennego. Przy większym stole siedzi pięciu Albańczyków, na swoim stole oprócz kawy w niewielkich kubkach dostrzegamy dość spore kieliszki i butelkę domowej rakiji. Część z nich pali zrzucając popiół niedbale byle gdzie a tylko gasząc niedopałek w starej popielniczce. Przy mniejszym stole pod oknem siedzi samotnie starszy mężczyzna również z butelką wódki...
Znów zdejmujemy część ciuchów i znów powodujemy niewielką powódź. Rozgrzewamy nad kominkiem skostniałe od zimna dłonie. Po chwili dostajemy kawę i zaczynamy dysputy z autochtonami. Nie mówią po angielsku ani rosyjsku. Jeden z nich mówi trochę po Włosku - jak duża grupa Albańczyków którzy za chlebem emigrowali do Italii po lepsze jutro... Próbujemy się dowiedzieć jak dotrzeć do Gramsh. Potwierdzają, że główna droga jest od dłuższego czasu nie przejezdna ale jest możliwość ominięcia feralnego odcinka. Próbują nam pomóc ale z tłumaczenia przy użyciu nawigacji nie wiele wynika. Zaczynamy jak mantrę powtarzać za nimi nazwy miejscowości na które mamy się kierować: Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh...
Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh...

Proponują nam "kielicha" ale zgodnie odmawiamy. Pytamy się czym się zajmują i wychodzi na to, że głównie wypasem owiec. Teraz oczywiście nie wypasają bo pada... Płacimy za kawę i ruszamy dalej. Pada a mimo wszystko Albańczycy z tej niby-świetlicy wychodzą na zewnątrz zobaczyć jak odjeżdżamy. Na mapie w nawigacji Shpelle jest po drodze do rozjazdu a Jolle poniżej - może mimo tego, że Jolle jest poniżej niego to może tam jest ten "tajny" objazd feralnego odcinka...
Droga do Jolle schodzi ostro w dół. Jest mocno błotnista i co pewien czas z tego błota wystają ostre kamienie. Po drodze mijamy kilka domostw. W końcu docieramy do jej końce - przechodzi ona niemal płynnie we wjazd do wiejskiej zagrody na której środku stoi niewielka koza. Staje przy wjeździe, brakuje mi podparcie dla nogi i zaliczam paciaka. Podnosząc się, kątem oka dostrzegam, że na tyłach domu, kawałek od zagrody, pod dachem jest jakaś rodzinka, która z zainteresowaniem nas obserwuje. Kobieta, widząc co się dzieje podrywa się na równe nogi i zaczyna biec w naszym kierunku. W tym samym czasie mężczyzna znika w głębi domostwa. Moja pierwsza myśl to: On poszedł po broń....

C.D.N.

PZDR

Qter

Śwagier 09.01.2020 17:01

:lukacz: dawaj dalej

dzinks 09.01.2020 17:10

Ale się czyta :)

zylek 09.01.2020 17:17

piękne, czyta się! Aaaa, Wideo nie działa! Prosimy o poprawkę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:19.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.