Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Skok za płot, czyli średniowieczna Słowacja letnią porą. 30.08-03.09.2017 (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=31589)

jochen 28.03.2018 16:24

Skok za płot, czyli średniowieczna Słowacja letnią porą. 30.08-03.09.2017
 
3 Załącznik(ów)
Słowacja to taki trochę dziwny kraj. Małe toto i leży bliziutko, za miedzą…niby wszystko podobne do naszych realiów, a jednak trochę inne. Tubylcy posługują się jakimś śmiesznym językiem, ale przy odrobinie dobrej woli da się bez problemu dogadać. Piwo dobre, kuchnia tłustawa i nie powala, ale smażony panierowany ser wchodzi z browarem jak ta lala… Dziewczęta urody raczej niespokojnej, nie jest zatem łatwo wyłuskać jakiś interesujący obiekt z tłumu. Egzotyki jakiejkolwiek brak, więc specjalnie nie dziwi fakt, że nikt tego kraju poważnie nie traktuje, jeśli już ktoś się w tamtym kierunku udaje, to tylko po to, żeby przez Słowację przelecieć tranzytem w drodze do zupełnie innego celu.

Siedzę na forum od dawna, od czasów starego forum Puffa i nie pamiętam, żeby ktokolwiek pokusił się o napisanie nawet krótkiej relacji z wycieczki na Słowację. Owszem, czasem się przewijała w tej, czy innej opowieści, ale zazwyczaj jako nieprzyjemność, którą trzeba szybko pokonać na trasie dokądś-tam.

Sam przez lata traktowałem Słowację w dokładnie taki sam sposób. Jeździłem do Austrii, Włoch, na Węgry, do Bośni, Chorwacji czy Serbii i Słowacja to było coś, co trzeba szybko przebyć żeby wyrwać się dalej od domu, albo co w drodze powrotnej traktowało się jako już-prawie-w-domu. Przez lata jednak pojawiał się we mnie delikatny niepokój czy aby czegoś nie tracę i (!) ciekawość. No bo czego by nie powiedzieć, to mijane widoczki były całkiem ładne, z wielu mijanych wzgórz spoglądały bardzo efektowne zamki, wiele bocznych dróg aż się prosiło, żeby w nie wjechać…
Toteż, gdy pod koniec ubiegłego lata masa krytyczna w moim życiu została przekroczona i musiałem się gdzieś wyrwać na parę dni, żeby złapać oddech i nabrać lekkiego dystansu, temat Słowacji zupełnie naturalnie sam mi się nasunął. A ponieważ nie za bardzo chciało mi się jechać po prostu na pałę przed siebie i potrzebowałem jakiegokolwiek leitmotivu, wygrzebałem z pamięci pocztówkowy widoczek z zamkiem na pagórku i postanowiłem – to będą głównie zamki!

W tym celu potrzebna była choćby szczątkowa wiedza. Nabyłem zatem drogą kupna papierową mapę printed in Slovakia na Alledrogo z naniesionymi obiektami historycznymi i z jej pomocą w przeddzień planowanego wyskoku naprędce skleciłem orientacyjny plan trasy na 3,5 dnia, tak wszystko na oko, plus-minus. Gdy siedziałem tak sobie wieczorem kombinując wśród porozkładanych szpejów, których nie chciałem zapomnieć zabrać, nagle przemówił do mnie na Whatsappie nasz forumowy Mauro, bo się chłopina chciała pochwalić, że nazajutrz ruszają z Mrówką na kilkudniowy wypad do Rumunii. Nie musiałem specjalnie kombinować, żeby się zorientować, że zapewne nocleg wypadnie im gdzieś na Słowacji właśnie, toteż umówienie się na wspólny nocleg i browara było czymś tak oczywistym jak halny w Tatrach. Popatrzyłem na mapę, wyjaśniłem Maurowi, że będzie nocował w Presovie, po czym wywróciłem swój pierwotny plan wycieczki do góry nogami stwierdzając, że zamiast zaczynać od północno-zachodniej Słowacji mogę spokojnie zacząć od środkowo-wschodniej, bo co za różnica w którą stronę jadę i co najpierw, a co potem? Korzyść z zimnej piany w fajnym towarzystwie über alles!

Poniższa opowiastka nie ma ambicji aby być relacją – jak jest u naszego południowego sąsiada każdy wie, raczej trudno tam o nowe lądy do odkrycia, czy białe plamy do wypełnienia. Jest to raczej fotograficzne podsumowanie krótkiego wypadu z garścią informacji, które mogą się przydać tym, którzy zechcą samodzielnie pokręcić się po tym niedużym kraiku. Dla mnie był to rekonesans mający odpowiedzieć na pytanie czy warto. Według mnie zdecydowanie warto, bo naprawdę sporo tam ładnych miejscówek, malowniczych dróg, polnych i leśnych ścieżek, górskich widoków, zamków i historycznych miasteczek, knajp z dobrym piwem, itp.

Dzień 1

Rano w miarę szybko się zebrałem i ogarnąłem bambetle, bo na taaaką „wyprawę” niczego szczególnego nie potrzeba, ot wystarczy plastikowa karta w portfelu, papierowa mapa, żeby nie zapomnieć tych wszystkich śmiesznych nazw, gps, żeby te nazwy wklepać i jakoś trafić do miejscówek, bielizna, parę T-shirtów, kosmetyczka i gotowe. Fiku-miku i po krzyku. Nie zastanawiałem się gdzie będę spać, ani tym bardziej nie robiłem żadnych rezerwacji, bo niby po co? Coś się wykombinuje pod wieczór, najlepszy jest spontan, idziemy na żywioł, w rowie raczej spać nie będę, a jeśli nawet to trudno. Słowaki to prawie Polaki, a u nas wiadomo – co krok jakieś kwaterki, więc tam pewnie jest tak samo. Trochę to było krótkowzroczne, ale o tym potem.
Wyskoczyłem z Krakowa i poczułem, że jadę gdy zobaczyłem podhalańskie widoczki, bo granicę postanowiłem przekroczyć w Czerwonym Klasztorze koło Niedzicy.

Załącznik 79141


Załącznik 79142
Zamek w Niedzicy ładnie się prezentuje ponad zaporą


Załącznik 79143
A tu widok na nasze Trzy Korony od strony słowackiego Czerwonego Klasztoru

consigliero 28.03.2018 18:06

A można motocyklem po tej kładce? Czy też jakiś nowy mostek w okolicy Czerwonego Klasztoru postawili?

kylo 28.03.2018 19:11

Drewniany mostek łączący Sromowce Niżne ze Czerwonym Klasztorem jest wyłącznie dla ruchu pieszego, z jednośladów dopuszczone są - rowery.

Z sentymentalnych względów, czekam na ciąg dalszy!
Sporo kilometrów kiedyś nakręciłem zwiedzając Słowackie zamki, wiele tego u nich, a do tego trasy, widoki i góry piękne.

myku 28.03.2018 19:25

Elegancko jochen.Ja tez stawiam na lepsze poznanie naszych malych "tranzytowych" sasiadow.Czekam na rozwoj zdarzen :Thumbs_Up:

jochen 29.03.2018 10:21

5 Załącznik(ów)
Dzięki za dobre słowo Myku – jedziemy dalej z koksem.

A propos pogody – to chyba były ostatnie naprawdę upalne letnie dni. Cały czas lampa, ok. 40 st. C, jak to określili bohaterowie Hydrozagadki: „Panowie – żar leje się z nieba…taka spiekota w mieście to piekło”.




Dopóki sobie grzecznie jechałem, było fajnie. Piekło się zaczynało za każdym razem, gdy wpadłem na pomysł, żeby coś pozwiedzać i, jak to mówią niektórzy, się ubogacić, albo ukulturalnić.

Pierwszym punktem do zobaczenia na mojej trasie był zamek Stara Lubovna górujący nad miasteczkiem o tej samej nazwie. Do miasteczka zapuszczać się nie warto, nie ma tam nic ciekawego poza wszechobecnymi Cyganami, lub jak kto woli Romami. Sam zamek natomiast jest bardzo ładnie zachowany – pochodzi z XIV wieku (pierwsza wzmianka w 1311 roku, wybudowany przez węgierskiego króla Andrzeja III, przez większość swojej historii był w rękach polskiej korony i polskich rodów szlacheckich (np. Lubomirskich), do wybuchu II wojny światowej należał do Zamoyskich, a po wojnie przekazany ówczesnemu państwu czechosłowackiemu, po rozpadzie tego państwa już tylko słowackiemu. Warto się trochę pokręcić dookoła niego, żeby popatrzeć na zamkową sylwetkę z różnych stron i punktów.

Załącznik 79159
Pokręciłem się trochę po jakichś polach, ot tak - bez celu, dla zabawy. Wprawne oko dostrzeże, że plamka na zalesionym wzgórzu to już zbliżający się zamek.


Załącznik 79160


Załącznik 79161


Załącznik 79162
Po zamkiem powstaje coś w stylu militarnego skanseniku, na razie wszystko jest w proszku. Jedną z ciekawostek jest widoczny na zdjęciu transporter opancerzony OT-810, który jest niczym innym, jak produkowaną po wojnie wersją podstawowego transportera Wehrmachtu i Waffen-SS, Sd. Kfz.251. Wersja powojenna różni się tylko silnikiem (Tatra zamiast Maybacha) i faktem, że przedział do przewożenia żołnierzy jest zadaszony (w niemieckiej wersji nie był). W wersji OT-810 transporter służył w czechosłowackiej armii do lat 80-tych. Obecnie ciężko już trafić na ładny egzemplarz za małą kasę, bo rzuciły się na nie grupy rekonstrukcji historycznej i prywatni kolekcjonerzy, którzy często modyfikują je zgodnie z oryginałem. W latach 90-tych z kumplem kombinowaliśmy, żeby takiego szpeja sobie sprowadzić z okolic Hradca Kralove (były tam 3 do wzięcia), ale zjadły nas koszty transportu i papierologia.

Do zamku wracając:

Załącznik 79163
Taki widok nas żegna, gdy ruszamy dalej w kierunku Presova.

jochen 29.03.2018 15:10

3 Załącznik(ów)
Drugi postój był króciutki, właściwie dla formalności. Kilkanaście kilometrów za Lubovną na wzgórzu nad drogą znajdują się pozostałości zamku Plavec. Jego budowa zaczęła się w XIII wieku i pełnił rolę twierdzy strzegącej średniowiecznego szlaku z Węgier do Polski. Kilkukrotnie przebudowywany w swojej długiej historii, w połowie XIX wieku spłonął i popadł w ruinę. Teraz chyba zaczynają się tam jakieś prace renowacyjne, bo koło zamku jest pakamera, betoniarka, kupa piachu i trzech robotników poruszających się w tempie rasowych leniwców. To oczywiście zacne i szlachetne, że panowie wykazują się szacunkiem dla swojego dziedzictwa narodowego i chcą je ratować, ale jeśli będą pracować w tym tempie, to i moje prawnuki nie zobaczą efektu ich wysiłków… podjechałem pod zamek szybciutko wąską szutróweczką, żeby pstryknąć parę fotek, a potem dalej na wschód.

Załącznik 79164
Widok z drogi


Załącznik 79165
Jak widać, praca wre..


Załącznik 79166
...a my spadamy dalej.

myku 29.03.2018 18:39

Przed kilku laty,chyba przed trzema,bylem na fortach w Srebrnej Gorze.Bylem pod wrazeniem ile zostalo zrobione,choc wlasnie jeden albo dwoch cos konstruowalo tu i tam :haha2:.

calgon 30.03.2018 14:29

Jak zawsze dopracowane i ciekawie.To Maybachy Rydzyka mają przeszłość wehrmachtu?

jochen 30.03.2018 15:46

Hehe - no jasne, większość szkopskich marek ma wehrmachtowską przeszłość. Silniki Maybacha były też montowane w ich najlepszych czołgach, zarówno Panterach, jak i Tygrysach. Tygrysy zresztą były zaprojektowane i produkowane w zakładach pana Ferdynanda Porsche, tego samego który po wojnie stworzył i zaczął produkować obecny przedmiot westchnień wielu bogatych i mniej bogatych panów, a mianowicie sportowe auta marki Porsche:D

bukowski 30.03.2018 15:51

Podróż na południe w okolicach Spiszu ma w sobie coś szczególnego: góry, wijące się dróżki, sielanka i słońce w mordę sprawia, że można się poczuć jak Baltazar Gąbka. Czyta się!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:59.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.