Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=31663)

benzo 07.04.2018 22:04

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
FAQ (edytowane na biezaco):
1. Dlaczego niepolecane jest enduro na Bali?
Polecane :), ale wszyscy wlasciciele motocykli ostrzegali mnie, ze na Jawe nie dostane sie wypozyczonym motorem enduro. Policja nie pusci na prom.
2. Tam naprawdę sa tak tanie noclegi?
Tak, tam jest tanio. Noclegi rezerwowalem przez Booking. To prawda, ze szukalem tez tanich ofert.
3. Jak tam doleciec?
Ja kupilem bilet tam/z powrotem za niecale 1300PLN (Air China) - lot do Kuala Lumpur. Na miejscu ogarnialem bilety do Wietnamu/Tailandii/Indonezji korzystajac z Easy Jet i Air Asia - lokalne tanie linie lotnicze.
4. Co zabrac?
- na Igen zawsze warto zabrac wlasna maske. SO2 jest cholernie drazniacy. Zostawilem tam polowe swoich pluc :)
- lekkie, krotkie buty do trekkingu sa wystarczajace. Robienie Ijen w klapkach jest mozliwe, ale glupie.
- ...
5. Czy to jest trudne?
Nie. Nie wymaga nawet bycia ogarnietym. Dostepne dla kazdego.

--##--
Hej,

Przedstawie w kilku watkach swoja wyprawe na Bali i Jawe. Celem bylo to, zeby zdobyc wulkany i zrobic to w najlepszym mozliwym stylu solo.

PROLOG:
Po 5 tygodniach pobytu w Azji SE bylem w permanentnym travel-modzie, glodny kolejnych przygod, gotowy na kolejna porcje wrazen i ekscytacji. Myslalem, zeby wrocic do Wietnamu i pobuszowac miedzy polnoca, a poludniem kraju, zaczepic moze jeszcze o Laos, ale... akurat Air Asia rzucila ultratanie bilety na Bali (~15 USD). Problem z wyborem miejsca rozwiazal sie sam. Taka karma.

Bali. Wyspa w ksztalcie kurczaka. Raj dla nurkow i amatorow plaz, dla surferow i milosnikow grzybow czasoprzestrzeniozakrzywiajacych (haluny takie :fool2:). Miejsce w Indonezji, w ktorym koegzystuja razem hinduskie swiatynie i meczety. Miejsce, w ktorym the beach boyz zdobywaja serca bialych kobiet z zachodu (czyt. z Australii), a lokalne dziwki kusza wdziekami facetow (czyt. z calego swiata). Wspaniale miejsce na urlop z rodzina.

Przed wylotem z Kuala Lumpur wiedzialem, ze moj glowny cel to lezacy po wschodniej stronie wyspy Jawa wulkan Kawah Ijen. Kumpel narysowal mi wizje wspanialej podrozy mtocyklowej. Ta wizja oznaczala przedzieranie sie motorem przez tropikalny las, najlepiej w deszczu, uciekajac przed insektami i oparami siarki wydobywajacymi sie z dna ziemi. Wizja zaprawiona łiskaczem, ktora miala prawo sie ziscic.

pattryk 08.04.2018 07:57

Dajesz

RAVkopytko 08.04.2018 08:23

Eeeeee no ... rozsiadłem się z kawką a tu tylko prolog ;)

Fihu 08.04.2018 10:59

Hehehe no nieźle sie zapowiada ;D

benzo 08.04.2018 15:10

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
18 Załącznik(ów)
Czesc I. Ucieczka z Kuty

Lot z Kuala Lumpur do Denpasar trwal nieco ponad 3 godziny. W tym czasie przekroczylem rownik - to zawsze dobra okazja do swietowania. Gdy wyladowalem w Kucie (Denpasar), godzina byla jeszcze calkiem wczesna, ale ciemnosc oblewala budynek lotniska. Odpalilem na Sigic'u namiar na wykupiony wczesniej hostel (Bedbunkers Hostel 1, 12PLN/noc) i pieszo poszedlem do celu. Po drodze kupilem troche indonezyjskich rupii (zeby bylo na start) i karte do internetu (po taniosci).
Sam hostel nie odbiegal standardem od pozostalych miejsc, w ktorych bywalem wczesniej w Azji SE. Kilku pijanych/zjaranych Australijczykow klocilo sie z recepcjonistka, kilku lokalnych leniwie oceniajacych sytuacje. Przy check-in'ie dostalem zimne piwo (nagroda za spokoj?), mapke Kuty i zapewnienie, ze w sypialni sa dzialajace wentylatory. Zrzucilem graty i bylem gotow na odkrywanie nowego miejsca.

Poszedlem wzdluz glownej ulicy Jalan Raya Legian. Od samego poczatku przyczepili sie do mnie handlarze grzybow halucynogennych i trawy. Tak w krajach arabskich, jak i w Azji, nie lubie tego lapania za rece, czy za ubrania. Nachalnosc odwrotnie proporcjonalna do wzrostu, szybka znajomosc konczona krotkim "fuck off, don't you ever touch me". Wszystko czego chcialem tego wieczora, to wypic zimne piwo i zjesc nasi goreng. Usiasc sobie, pobajerzyc z lokalesami o wyspie, o nurkowaniu, o jedzeniu.

Szedlem dalej, dotarlem w okolice Paddy's baru. To miejsce ataku islamskich radykalow z 2002 roku. Tu dostalem tez niecodzienna propozycje od dziewczyny na skuterze - lodzik za 30PLN... po kilku sekundach znajomosci.

Kuta po 20'tej.
Załącznik 79365

Dlugonogie córy Paddy'iego.
Załącznik 79366

Miejsce ataku z 2002 roku - Paddy's Irish Bar i pobliski Sari Club
Załącznik 79367

Zginely 202 osoby z 21 krajow (w tym 88 Australijczykow i 38 Indonezyjczykow)
Załącznik 79368

Styczniowy wiezor w Kucie.
Załącznik 79369

Robaki
Załącznik 79370

Robaki z bliska
Załącznik 79371

Drag queen show. Ktory to facet?
Załącznik 79372

Rano, pokrzepiony solidna porcja Bubur Ayam, poszedlem w kierunku Pantai Kuta Beach. To miejsce, w ktorym mozna znalezc motocykle na wynajem. Ceny okazaly sie zroznicowane - od 5 do 10 USD za dzien, w zaleznosci od typu. Dla mnie wazna okazala sie info o tym, ze malym motocyklem enduro nie wydostane sie z Bali. Udalo mi sie znalezc goscia, ktory pokochal moje buty i w zamian za mozliwosc przymierzenia, obnizyl mi cene wynajmu moto na 3,50 USD/dzien. Nawalem go Maciek, przez wzglad na podobienstwo do kolegi z podstawowki.

Bubur Ayam + Bintang = sniadaniowy klasyk.
Załącznik 79381

Slady hinduizmu balijskiego sa widoczne wszedzie.
Załącznik 79383

W drodze do Pantai Kuta Beach.
Załącznik 79382

Pantai Kuta Beach - plaza miejska rano.
Załącznik 79385

Pantai Kuta Beach - odpoczynek w cieniu.
Załącznik 79384

Buddyjska swiatynia.
Załącznik 79386

Ptak z drewna
Załącznik 79387

Smok zrobiony z drewna.
Załącznik 79388

Załącznik 79389

Maciek, ktory zostal moim bohaterem. W moich butach rozm. 47.
Załącznik 79390

benzo 08.04.2018 15:49

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
19 Załącznik(ów)
Maciek dal mi swietna cene na moto. Zapewnil, ze moge jezdzic z kserowka dowodu rejestracyjnego i dodatkowo, ze obnizy mi cene wynajmu, jak wroce caly i niepoobijany. Po czym wreczyl mi kluczyki do pieknej Hondy Vario.

Bohater wycieczki: Honda Vario LC 150cc aka Swinka:

Moto: Honda Vario 150cc.
Silnik: czterosuw, SOHC, chlodzony woda, 9.3 kW/8500 rpm, 2.8 Nm/5000 rpm!
Predkosc maksymalna: 102 km/h. Czas na dystansie 0-200 metrow: 11.9 sekund.
W zbiorniku 5,5l, spalanie ~2l/100km,
Masa wlasna: 109kg, przeswit 135mm, kolka 14".

Plan dnia zakladal wydostanie sie z wielkiego molocha Denpasar/Kuta i dotarcie do przeprawy promowej Gilimanuk.
Plan w wersji "na bogato" uwzglednial przeprawe przez Ciesnine Balijska i dotarcie do Banyuwangi na Jawie.

Plan na bogato.
Załącznik 79391

Moim pierwszym zadaniem bylo zatankowanie Swinki. Nie widzac nigdzie stacji benzynowych, wiedzialem, ze system dystrybucji paliwa jest oparty o inny schemat: wyspe odwiedza rok w rok masa ludzi -> kazdy z nich pije alkohol -> butelki po Smirnoff'ie nadaja sie do przechowywania paliwa -> stelaze na paliwo... jest ich duzo po drodze. Stanalem, zatankowalem, pani zrobila mi kawe, pogadalismy i dzida dalej.
Załącznik 79392

Po 2 godzinach jazdy, wspomagany przez Sigic'a wydostalem sie z Denpasar i znalazlem sie na drodze Denpasar - Gilimanuk. Ruch na tej drodze jest potezny, bo jest to glowny ciag komunikacyjny po poludniowej stronie wyspy. Po jakims czasie stanalem, zeby sie odswiezyc. Miejsce, powiedzialbym - klasyczne dla Bali.
Pogadalem z wlascicielem, ten mnie oprowadzil po swoim "zajedzie", zaproponowal mi wode do picia, mozliwosc umycia sie. Bosko.
Załącznik 79393
Załącznik 79394
Załącznik 79395

Po tak milym doswiadczeniu musialem zatrzymac sie jeszcze w sklepie, zeby kupic cos na slonce. Rece mialem juz dobrze spalone. Spod kasku wylewaly sie strumienie potu, a smrod spalin z mijanych ciezarowek zachecal do pozostawienia kolorowej kreski na asfalcie.
Po kolejnych kilometrach, nagle zaczelo coraz silniej wiac - niebo z blekitnego i bezchmurnego zmienilo sie w olowiane.
Załącznik 79396
Załącznik 79397
Załącznik 79398
Załącznik 79399

Nie bylo sposobu, zeby uchronic sie przed ulewa. Stanalem na stacji benzynowej, wypilem Bintanga, rozcienczylem go woda i rozkoszowalem sie lokalnymi customami. Ulewa trwala dobra godzine, udalo sie nawet zmarznac.
Załącznik 79400

Godzine pozniej dotarlem do przedmiesc Gilimanuka. Zatrzymal mnie patrol policji. Odradzali zasadniczo probe przedostania sie na Jawe. Sprawdzili dokumenty, poogladali pieczatki w paszporcie, zapytali o rodzine w Polsce. W miejscu zatrzymania z lasu wyszly tez malpy - makaki.
Załącznik 79401

Dotarlem w koncu do portu. Organizacja portu wyglada tak, ze najpierw kupujesz bilet na przeprawe, a potem przechodzisz kontrole (przynajmniej w wersji dla zmotoryzowanych). Kupilem bilet do Ketapang i chwile pozniej podjechalem pod kotrole przy wjezdzie do terminalu.
- where you go?
- to see Kawah Ijen volcano. Can?
- you can Ijen not see,
- not see? why?
- motor papers not have.
No musze przyznac, ze lekko zglupialem. Gruby osilkowaty koles wlasnie stwierdzil, ze nie moge dostac sie na Jawe, chociaz przejechalem taki kawal drogi (no nie, ze kawal, ale troche to zajelo). Zagralem vabank - powiedzialem, ze pisze artykul o indonezyjskich wulkanach dla pisma geograficznego w moim kraju. I co... zadzialalo! Chwile pozniej osilek oddal mi papiery, posmyral sie po wasach i powiedzial "hmm... you go, can". "Thank you, Sir" odpowiedzialem.
W taki oto sposob wjechalem na rampe prowadzaca do promu. Smialem sie jak glupi do sera - udalo mi sie! To co zrobilem, bylo malym oszustwem, ale chwila tego wymagala, a i sprawa byla tego warta. Zakladam, ze bede sie za to smazyl w piekle. O ile pieklo istnieje...

Na terminalu.
Załącznik 79402

Sukces. Na trapie do promu.
Załącznik 79403

Swinka wsrod kolezanek.
Załącznik 79404

Jeden szaleniec.
Załącznik 79405

I drugi. Obaj lowia monety rzucane przez ludzi z promu.
Załącznik 79406

Ruch w Ciesninie Balijskiej.
Załącznik 79407

Widok na Jawe.
Załącznik 79408

Terminal w Ketapang.
Załącznik 79409

Po godzinie prom otworzyl swoje trzewia przy rampie w Ketapang i zjechalem na jawajski lad. Kolejny cel to hostel w Banyuwangi. Znalazlem go plynac na promie (Aryabhisma Homestay 19PLN/noc).
Jawa to zupelnie inna wyspa niz Bali. Przede wszystkim to wyspa, gdzie panuje islam. Porzucilem zatem nadzieje na wieczorne piwo. Banyuwangi okazalo sie byc dosc duzym, zatloczonym miastem. Dotarlem do hostelu i zadzialalem automatycznie: a) pogadalem z wlascicielka o moich planach na noc, b) poszedlem kupic sobie jedzenie, c) wrocilem/zjadlem/umylem sie, d) obczailem mapke i e) poszedlem spac.

benzo 08.04.2018 21:24

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
1 Załącznik(ów)
Czesc II. Wladcy kwasnego jeziora

Wieczorem drugiego dnia podrozy dotarlem do Banyuwangi. To byl moj punkt wypadowy na wulkan Ijen.

Załącznik 79415

Do celu mialem raptem 35km. Ale trudnosc polegala na tym, ze czekala mnie nocna przeprawa przez las. Zupelnie nie wiedzialem, czego mam sie spodziewac. Wynagrodzeniem za podjety trud mial byc widok niebieskich plomieni wydobywajacych sie z ziemi.

... to be continued...

nicek27 08.04.2018 22:22

UUUrwa ale trzyma w napięciu!
Dlaczego niepolecane jest enduro na Bali??


:)

Gończy 09.04.2018 08:00

Dawaj dalej, super napisane, czyta się:)

Molek 09.04.2018 20:19

Szybko zacząłeś to szybko kończ ;)

benzo 10.04.2018 01:16

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
OK, insha'Allah, lecimy dalej. Kontynuujac czesc II.

Obudzilem sie w okolicach pierwszej w nocy. Podekscytowany, zabralem graty - lekki plecak, butelke wody, slodki napoj z aloesu, troche jedzenia. Spakowalem tez ciastka - wieczorem, zanim polozylem sie spac, przeczytalem, ze powienienem zabrac ze soba cos, czym kupie sobie zyczliwosc wladcow kwasnego jeziora.

Wyszedlem z pokoju i otoczyla mnie ciemnosc. Ciemnosc w rodzaju atramentu. Odczekalem chwile, zeby przezwyczaic wzrok, ale ten dawno wyuczony sposob nie przyniosl rezultatu. Nie bylo zadnego konturu, zadnego znajomego ksztaltu. Odpalilem czerwone swiatlo w czolowce, odnalazlem Swinke i wyprowadzilem ja poza teren hostelu. Uruchomilem silnik, odezwalo sie kilka pobliskich cykad - zupelnie jakby puscily im nerwy. Sprawdzilem szybko kierunki na zegarku i za chwile pedzilem w strone Jalan Jaksa Agung Suprapto - jednej z glownych ulic wyjazdowych z miasta. Nic prostszego, zeby ja odnalezc - za salonem Hondy w lewo.

Zanim dojechalem do Licin'a - wioski, przez ktora musialem przejechac, zrobilem kilka mniejszych bledow nawigacyjnych. W sumie jednak dosc szybko orientowalem sie, ze pomylilem droge (po szerokosci zjazdow). Raz musialem sie posilkowac googlem, a raz zapytalem o droge napotkanego dziadka.
- Ijen? Pit montor OK? - czyli mniej wiecej "motorem da rade?".
- Iya, OK! - potwierdzil dziadek.
Lubie te momenty, kiedy 5 znanych slowek staje sie wytrychem do dalszych zdarzen.

Z Licin'a do granicy lasu tropikalnego mialem okolo 10km drogi. Poszlo w miare szybko - na tym odcinku mialem tylko jedno wieksze skrzyzowanie i wiedzialem, ze musze skrecic w prawo, dalej trzymajac sie glownej ulicy Jalan Tamansari. W miare oddalania sie od miasta, malala ilosc domostw i lamp ulicznych. W pewnym momencie dopadla mnie swiadomosc, ze mijam jakies ludzkie osiedle - zaszczekal pies, minalem stojace na poboczu auto, poczulem zapach palonych smieci i nagle znak - strzalka z kierunkiem na Kawah Ijen.

Zaczalem wspinac sie ku gorze, Swinka wyrazne dostala obrotow, ale szla naprawde dzielnie. Wjechalem w cos, co nie bylo jeszcze lasem (a pozniej okazalo sie plantacja), ale co pozwolilo mi zobaczyc Banyuwangi i kilka mniejszych miejscowosci znacznie ponizej mojej aktualnej pozycji. Zrobilo sie troche zimniej. Noc nadal byla atramentowa, ale widok na to, co zostawilem na dole i na gwiazdy powyzej przypomnial mi troche swojskie nocne wedrowki po Karkonoszach.

Przekroczenie granicy lasu tropikalnego odczulem natychmiast. Od razu zrobilo sie cieplej i wilgotniej. Ujechalem moze z 200 metrow, stanalem, zgasilem silnik. Jakich odglosow nalezaloby sie spodziewac w tropikalnym lesie noca? Ciszy. Ruszylem dalej, cholera naprawde bylo ciemno w tym lesie. Minalem kilka rozjechanych wezy, kilka zywych wylegiwalo sie na cieplym zniszczonym asfalcie. W swietle lamp widzialem latajace nietoperze, duze cmy i oczy wiekszych zwierzat - mysle, ze dziko zyjacych kotow. Za chwile zaczely sie serpentyny, a 150ccm mojej Swinki wyraznie prosilo o litosc - oboje nabieralismy wysokosci. W koncu jednak zobaczylem swiatla Campgrounds Paltuding - parkingu dla zdobywcow wulkanu Ijen.

... to be continued...

yeuop 10.04.2018 09:17

o kurcze, naprawdę powiało egzotyka ;-) swietnie się czyta, czekam na kolejne odcinki!!

PS: przyznaje, ze jestem zaszokowany..... tam naprawdę sa tak tanie noclegi?

kudlaty 10.04.2018 10:18

Super, czyta się i oczami wraca do tych widoków. Byłem tam 3 lata temu (zarówno na Ijen jak i Bromo), nie na 2 kołach, ale to tez było przeżycie :-)
Dajesz dalej :-)

benzo 17.04.2018 13:14

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
10 Załącznik(ów)
OK, as salamu alaykum, i dalej kontynuuje czesc II.
Dolozylem tez FAQ w pierwszym poscie.


Dotarcie do miejsca parkingu Paltuding zajelo mi w sumie okolo dwie
godziny. Na grzaskiej polanie, niedaleko rozswietlonego budynku, stala
nienajmlodsza juz terenowka. Zaparkowalem Swinke tuz obok auta i
zaczalem ogarniac wzrokiem miejsce, zmierzylem wysokosc - 1845m n.p.m
i jasne stalo sie to, ze musze jak najszybciej ruszyc dalej. Do
pokonania mialem jeszcze 3 kilometry piechota, w tym 550 metrow w
pionie.

Campground Paltuding okazalo sie byc malo ciekawe - to malo atrakcyjna
mieszanka starych wiat (ktore okazaly sie straganami), kilku pomalowanych na zielono drewnianych domow i murowanych budynkow o nieznanym mi przeznaczeniu. Mimo glebokiej nocy, kasa biletowa byla otwarta. Zaplacilem rowno 100 000 rupii za bilet wstepu (okolo 6€) i za namowa - dodatkowe 25000 rupii za maske pe-gaz (extra 1,5€). Jak sie pozniej okazalo, maska byla warta kazdej ceny.

Dojscie do krawedzi kaldery bylo dosc lagodne. Niektore tylko odcinki byly bardziej strome i waskie, bardziej przypominajace schody. Szybkim marszem doszedlem do Kantin Ijen Miner, miejsca wypoczynku, gdzie nawet o tej porze odbywal sie handel pamiatkami. A moze wlasnie noc byla szczytem aktywnosci? Ijen slynie z blekitnych plomieni wydobywajacych sie z ziemi, a ktore sa widoczne wylacznie noca. Kazdy by chcial zobaczyc cos takiego!

Po kilku minutach odpoczynku ruszylem dalej. W swietle czerwonego swiatla mojej czolowki widzialem inne, rozbiegane swiatelka innych zdobywcow Ijen. Droga na szczyt nie byla juz tak szeroka, ale ciagle wznosila sie dosc lagodnie. Co jakis czas zaciagalem sie dziwnym kwasnym zapachem, jakby sam wzdety Lucyfer probowal sobie ulzyc. Po kolejnych 30-40 minutach marszu poczulem, ze zblizam sie do kaldery. Wiatr wzmogl i nie bylo juz tak cieplo. Sprawdzilem wysokosc - 2350m. W koncu minalem miejsce, gdzie skladowano wozki dwukolki, podobne do wozkow mleczarzy, ktore pamietam z dziecinstwa. Czesc z nich byla pusta, a czesc zaladowana i przykryta workami. Nie wiedzialem jeszcze, jak wyglada sam ladunek. W koncu trafilem na sama krawedz - w swietle gwiazd rysowal sie kontur wielkiej kaldery wulkanu, a pode mna - niewidoczna, wyczuwalna pustka.

Rozpoczalem wedrowke w dol krateru. Droga okazala sie waska i skalista. Przelaczylem swiatlo na biale i pomyslalem, ze skrecic kark tutaj nie byloby specjalnym wyczynem, tym bardziej w nocy. Ponizej widzialem kilka migajacych lampek, ktore wyraznie kierowaly sie na dol, ale w pewnym momencie zza skaly wylonil sie maly, slaby zolty punkcik, ktory wyraznie zmierzal pod gore. Maly slaby punkcik, stara latarka trzymana przez przez wyjatkowo niskiego czlowieka niosacego na barkach przedziwny zolty ladunek. Nie bylem gotowy na taki widok.

Kontynuowalem zejscie na dno krateru. Po drodze minalem jeszcze 2-3 dziwnych gosci niosacych tajemnicze skaly i dwoje turystow z zalozonymi maskami. Nie do konca zdawalem sobie sprawe z tego, ile trwa zejscie na sam dol, ale bliskosc dna kratertu zwiastowal coraz bardziej intensywny zapach i widoczna liczba latarek. Do tej pory moja maska byla schowana w kieszeni plecaka. Uznalem, ze noszenie jej jest przesada, i ze w tych warunkach bardziej komfortowo jest miec ja gdzies w zanadrzu, ale nie na spoconej twarzy.

Atramentowa noc - w drodze na Ijen.
Załącznik 79536

Przedziwny zolty ladunek.
Załącznik 79537

Miejsce skladowania.
Załącznik 79538

Siarka wydobywajaca sie z ziemi ma kolor czerwony. Dopiero po zastygnieciu zamienia sie zolta skale.
Załącznik 79539

Wyziew Lucyfera.
Załącznik 79540

I jeszcze jeden.
Załącznik 79541

Blekitny ogien wydobywajacy sie z ziemi...
Załącznik 79542

... robi niesamowite wrazenie.
Załącznik 79543

Recznie budowane "rurociagi" doprowadzajace siarke do miesc skuwania.
Załącznik 79544

Widok z innej planety.
Załącznik 79545


Pierwsza chmura gazu, w jakiej sie znalazlem, spowodowala piekacy bol w plucach i lzawienie z oczu. W tej ciemnosci nie bylem w stanie przewidziec, z ktorego kierunku dotrze do mnie lucyferowy siarczany wyziew. Zalozylem maske i podszedlem blizej, zeby obserwowac tanczace niebieskie plomyki. Naprawde niesamowity spektakl - piekny, zimnoniebieski kolor gazowego plomienia wydobywajacego sie z ziemi. Ciagle jednak w glowie mialem obraz pierwszego spotkanego gornika, i tych, ktorych obserwowalem teraz przy pracy - malych, w podartych ubraniach i ze szmatami scisnietymi w zebach.

... to be continued...

benzo 17.04.2018 16:30

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
8 Załącznik(ów)
Wraz z nastajacym switem, do dna krateru przybywalo coraz wiecej turystow. Biedacy, zeby wiedzieli jak niewiele zabraklo im czasu, zeby zobaczyc niebieskie plomienie w calej swojej okazalosci. Caly ich wysilek moglby byc wart tego widoku.

Nadchodzi swit. Widok na obrecz kaldery wulkanu Ijen.
Załącznik 79547

Pierwsze "dzienne" zdjecie. Prawdziwi wladcy kwasnego jeziora przy punkcie zaladowczym - to tutaj rozpoczyna sie ich wedrowka 300m do gory.
Załącznik 79548

Zaczynaja prace bedac jeszcze chlopcami. Dozywaja czterdziestki.
Załącznik 79549

Codziennie okolo 200 najwytrwalszych facetow naraza swoje zycie i zdrowie pracujac w ekstremalnie ciezkich warunkach, wykonujac jedna z najciezszych prac - gornictwo. Ich ladunki waza 70-100kg. Oni sami waza nie wiecej niz 50-60 kg.
Codziennie robia po 2 kursy na dol, do stacji odbiorczej. Z kazdym pojedynczym kursem uchodzi z nich zycie.
Załącznik 79551

Pluca trawione przez SO2, blizny na szyi i barkach, zniszczenie stawow kolanowych. Wszystko za mniej niz 10$ dziennie.
Załącznik 79553

Warsztat pracy spowity gestymi chmurami toksycznego dymu, rozwiewanymi przez wiatry we wszystkich kierunkach.
Załącznik 79554

Metody pracy niezmienne od dziesiatek lat, o ile nie wiekow...
Załącznik 79556

... siarka jest przeciez z nami od zawsze - ich historia jest rowniez historia rozwoju naszej cywilizacji.
Załącznik 79557

... to be continued...

benzo 17.04.2018 21:12

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
Dalej, dalej czesc II. Telhas Teeze! Kess Ommak!
Wrzucilem kilka arabskich przeklenstw, zeby bylo ciekawiej.

Swietowanie switu na dnie krateru nie bylo najlepszym wyborem. Ale o tym przekonalem sie dopiero pozniej - po wyjsciu na krawedz kaldery. Duzo czasu minelo, zanim promienie slonca dotarly na dno i oswietlily powierzchnie kwasnego jeziora. Zdazylem oddac swoje ciastka gornikom i sprawdzic, jakie to uczucie moczyc rece w wodzie o pH bliskim zeru (kwas).

OK, teraz bedzie przerwa w pisaniu, bo znalazlem Smierc czlowieka pracy na youtub'ie. Drugi epizod opowiada o gornikach z Ijen.

poss'ter 17.04.2018 23:02

Egzotyka pełną gębą. Zwiedzam z Tobą.

benzo 18.04.2018 13:06

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
40 Załącznik(ów)
Kontynuujemy, Ayreh Feek! (no to jest naprawde brzydko po arabsku)

Maska, za ktora zaplacilem ekstra 25000 rupii, nie chronila calkowicie od kwasnego wyziewu. W gestej siarkowej chmurze idzie zostawic pluca. Byc moze za sprawa styczniowych wiatrow wiejacych nawet w glebi krateru, dym byl doslownie wszedzie. Podjalem decyzje, zeby wrocic na krawedz kaldery i cieszyc sie porannym sloncem.

Ciezka chmura siarkowego dymu...
Załącznik 79581

... rozwiewana nad powierzchnia kwasnego jeziora...
Załącznik 79582

i niesiona dalej, nad cala krawedz kaldery wulkanu.
Załącznik 79583

Prawdziwie marsowy krajobraz...
Załącznik 79584

... bez szans na jedna chociaz rosline.
Załącznik 79585

Na samej gorze ogloszenie - uważaj na toksyczny gaz!
Załącznik 79586

Miejsce odpoczynku na przy zejsciu na dno wulkanu, zalane jeszcze porannym cieniem.
Załącznik 79587

Majestat kwasnego jeziora.
Załącznik 79588

W drodze do gory...
Załącznik 79591

... jest zawsze chwila na wymiane kilku slow z kumplami z roboty...
Załącznik 79592

... na kontakt z ludzmi z rownoleglego swiata...
Załącznik 79593

... zawsze skwitowany usmiechem.
Załącznik 79590

Nie moglem sobie odmowic okazji na fote z indonezyjska "odwrocona flaga Polski".
Załącznik 79594

A jeszcze bardziej nie moglem stracic szansy na fote z polska "odwrocona flaga Indonezji".
Załącznik 79595

Po wydostaniu sie na gore, warto pojsc dookola obreczy kaldery. Widoki zapieraja dech. Taki jest widok po lewej stronie.
Załącznik 79596

A taki po prawej.
Załącznik 79597

Na krawedzi kaldery roslinnosc jest bardzo uboga. Jesli nie strawi jej SO2, zrobi to ogien.
Załącznik 79598

Kwasny siarkowy wyziew dociera rowniez 300m powyzej miejsca, z ktorego sie wydobywa.
Załącznik 79599

Jawa - kraina wulkanow.
Załącznik 79600 Załącznik 79601

Dobre miejsce na zrobienie kilku panoram.
Załącznik 79602
Załącznik 79603

A tu udalo mi sie zrobic prawdziwie siarkowe Halo.
Załącznik 79604

Praca na dole, widziana z odleglosci pol kilometra, kojarzy mi sie z teatrzykiem.
Załącznik 79605
Załącznik 79606
Załącznik 79607
Załącznik 79608
Załącznik 79609
Załącznik 79610

W drodze powrotnej - turysci mieszaja sie z gornikami.
Załącznik 79611

Ale znaczna czesc dnia uplywa samotnie.
Załącznik 79612

Dwukolka. Nie bylo ich jeszcze 10 lat temu.
Załącznik 79613

I skladzik dwukolek. Nimi caly urobek transportowany jest 3km na dol.
Załącznik 79614

Siarka zaladowana - mozna smigac do centrum wazenia.
Załącznik 79615

Mniej wiecej taka jest dysproporcja miedzy Europejczykiem, a gornikiem z Ijen.
Załącznik 79616

Prawdziwi Wladcy Kwasnego Jeziora.
Załącznik 79617
Załącznik 79618
Załącznik 79619

Widoki w drodze powrotnej do Campgrounds Paltuding.
Załącznik 79620
Załącznik 79621

Droga powrotna na dol odslonila przede mna potege gory. Las, ktorym jechalem w nocy, okazal sie prawdziwym tropikalnym lasem, z jego wszystkimi zapachami i odglosami. Teraz, za dnia, jazda w jego cieniu byla bardzo przyjemna. Wkrotce las ustapil miejsca plantacjom. Niektore z nich byly porzucone, a niektore ciagle uprawiane. Droga powrotna do Banyuwangi byla dla mnie doslownie mignieciem - nawet nie zrobilem ani jednego zdjecia. Przyznaje jednak, ze bylem totalnie zniszczony moja nocna eskapada. Ale tez bardzo szczesliwy, bo wizyta na Ijen okazala sie strzalem w "10". Bylem tez cholernie zadowolony z faktu, ze moja Honda Vario, zwana Swinka, sprawila sie doskonale! Do hostelu wrocilem dobrze po 10.00 rano. Umylem sie szybko i polozylem sie spac.

Nie bylo jednak latwo zasnac majac w glowie przewijajace sie obrazy z minionej nocy, i z minionego poranka. Zanim jednak udalo sie zasnac, zadalem sobie jedno krotkie, a wtedy istotne, pytanie: co chcesz dalej robic?

misiak 18.04.2018 17:36

Ale Mordor .
Pisz dalej :Thumbs_Up:

benzo 19.04.2018 11:53

Wulkanizacja, czyli skuterowa wyprawa na Bali
 
7 Załącznik(ów)
Czesc III. Relaks w chmurach

Na sen nie bylo za duzo czasu. Po 2 godzinach bylem juz na nogach i zaczalem rutynowe przygotowania do odwrotu: prysznic, sniadanie, pakowanie. Zgrubnie wyznaczylem sobie cel, zeby dotrzec na polnoc Bali, a potem orientowac sie na kolejny wulkan.

Przeskuterzylem na przystan, odkrywajac przy okazji "islamskosc" Banyuwangi i, bez wiekszych problemow na check point'cie, zaladowalem sie na prom. Zrelaksowany ogladalem popisy mlodych chlopakow, ktorzy lowili monety rzucane przez lokalnych i turystow.

Czas przeprawy przez Ciesnine Bali poswiecilem na dopracowywanie szczegolow dalszej podrozy. Znalazlem fajny nocleg (Bayu Mantra Bungalows, Lovina, 37PLN) i bardzo dokladnie zabezpieczylem sie przed sloncem - grzalo jak diabli.

Planowana trasa Banyuwangi - Lovina
Załącznik 79626

Przeprawa przez Ciesnine Balijska
Załącznik 79627

Po wyladowaniu w Gilimanuk obralem kurs na Singaraja. Mialem do zrobienia okolo 80km - teoretycznie 2 godziny jazdy to max. Ale byla to swietna okazja, zeby porobic troche ujec do filmu (z malpami wychodzacymi z lasu!), pokrecic sie po okolicy i nade wszystko zjesc cos dobrego. Zreszta sama droga polnocna ciagnie sie praktycznie caly czas przez tereny zamieszkane, wiec predkosc srednia spada do 30-40km/h.
Gdzies w miedzyczasie mignela mi informacja (o ile dobrze pamietam - tablica informacyjna) z iloscia Australijczykow, ktorzy zgineli, rok po roku, na Bali w wypadkach komunikacyjnych. O ile dobrze pamietam - kazdego dnia na wyspie gina 3 osoby, a kolejnych 150 doznaje wszelakiego uszczerbku. Biorac pod uwage rozmiar wyspy, jazda "Bebekiem" (skuterem) wydaje sie byc igraniem z losem (Bali - 5633 km2, najmniejsze nasze woj. opolskie - 9412 km2). Mysle jednak, ze Bali, jako typowo turystyczna destynacja, oferuje duzo uciech, ktore ogolnie maja bezposredni wplyw na odbior rzeczywistosci (co moze sie przekuwac na statystyki). A i sami Balijczycy mistrzami kierownicy, z natury, nie sa.

Bungalow w Lovinie okazal sie fantastyczny. Mialem sa swoj wlasny uzytek piekny domek z weranda i meblami zrobionymi z egzotycznego drewna. Dookola otaczal mnie doskonale utrzymany ogrod z kwiatami, palmami i krzewami uformowanymi w ksztalt zwierzat. Ciezko uwierzyc, ze nocleg w takim miejscu kosztowal 37 PLN. Kolacja zjedzona przy recepcji byla po prostu wyborna, a do tego kosztowala jakies kilka zlotych. Bylem w raju. Przed zapadnieciem zmroku udalo mi sie jeszcze odwiedzic pobliska plaze z czarnym piaskiem, delektowac sie czystym i cieplym Morzem Balijskim.

Rano wrocilem na plaze z naiwna nadzieja, ze na horyzoncie wypatrze stado delfinow, zabawiajace sie 100-200m od brzegu. Ale oczywiscie delfinow nie bylo. Zamiast tego cieszylem sie widokiem lodzi rybackich.

Typowa uliczka w Lovinie.
Załącznik 79629

Dalekosiezny kuter rybacki.
Załącznik 79634

Cala ich armada.
Załącznik 79631

Tym razem skusilem sie na typowo kontynentalne sniadanie (za 8 PLN). A to, dlaczego obsluga dzialala tak niespiesznie, zdolalem sobie wytlumaczyc sam.
Załącznik 79632

Zaraz po sniadaniu uruchomilem Swinke, pojechalem na stacje zalac pod korek 2,5 litra i ruszylem dalej przed siebie...
Załącznik 79633

... to be continued...

Gończy 19.04.2018 12:25

Tam w chmurach na wulkanie, ten cień na chmurze to nie halo ale Widmo Brockenu. Teraz musisz trafić jeszcze 2 i możesz być bezpieczny w górach:) Piękna wycieczka.

Molek 16.05.2018 23:31

Żyjesz kierowniku ?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:23.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.