Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Z Kretyngi do Kolki takimi śmiesznymi motorkami bez silników (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=43695)

_-aska-_ 05.01.2023 12:06

Z Kretyngi do Kolki takimi śmiesznymi motorkami bez silników
 
28 Załącznik(ów)
Skoro w poprzednim roku nie udało się zrealizować planu moturkami, to trzeba było znaleźć inny sposób, żeby zobaczyć wymarzone puste łotewskie plaże. I tak oto pojawił się plan. Choć przed planem pojawił się luźno rzucony przez Maćka żarcik, żeby zrobić wybrzeże Litwy i Łotwy rowerami. Haha. Tylko niewystarczająco mocno zaznaczył, że tylko żartuje, więc wzięłam ten jego żarcik, zaczęłam go obracać w łapkach i już niebawem wróciłam z informacją, że ok, jedziemy rowerami wzdłuż wybrzeża Litwy i Łotwy.

Ale żeby dać trochę tła do tego wszystkiego - ja całe swoje dorosłe życie mówiłam, że nie lubię rowerów. Że rowery są głupie. Aż w zeszłym roku pożyczyłam rower od brata i okazało się, że to nie rowery są głupie, tylko te rzęchy, którymi do tej pory jeździłam, nie do końca zasługiwały na miano rowerów. I tak oto w październiku 2021 stałam się dumną posiadaczką błękitnej strzały.
Załącznik 121242

Choć miałam obawy czy nie skończy się jak z innymi urządzeniami sportowymi, które kupowałam i one lądowały gdzieś w kącie (a rower jednak ciężko zmieścić w kącie...). Szczęśliwie jednak okazało się, że rower nie podzielił losu rolek i dzielnie śmigałam nim do pracy - całe 6,5 km w jedną stronę, ale za to po drodze muszę się wspinać pod straszną górę! czyli ul. Belwederską, jak ktoś kojarzy stolycę; i przez długi czas musiałam gdzieś tak w 2/3 wysokości robić postój na złapanie oddechu. Dlatego jak na rozsądną osobę przystało pierwszą wyprawę rowerową zaplanowałam na okrążenie Warszawy i sprawdzenie lokalnie jakie jestem w stanie robić dziennie przebiegi, czy kupione z wyprzedzeniem wyposażenie sprawdzi się w podróży i czy w ogóle podróże rowerem to temat dla mnie.

xD

Nie no, żartuję oczywiście. Prosto z sześciokilometrowych wycieczek do pracy przeszłam do naszego urlopu, o którym będzie za chwilę, a wyposażenie - z nowym siodełkiem włącznie - zbierałam do niemal ostatniego dnia przed wyjazdem. Co do wyposażenia - bagażnik i koszyk już miałam, dokupiłam sakwy (Crosso Dry, polecanko!) i taką "sakwę na ramę", która bardzo się przydaje jak się jedzie po nawigacji, a do tego telefon jest łatwo dostępny jak się chce coś nagrywać w trakcie jazdy.

Nie starczyło czasu na dokupienie nóżki, dlatego postoje w miejscach bez drzew i znaków wyglądały tak:
Załącznik 121243

Ale zanim wyruszymy w podróż, to trzeba ogarnąć to, co wymaga ogarnięcia. Czyli po pierwsze trzeba wymyślić jak się dostać na wybrzeże z rowerami, sprawdzić dokąd dokładnie możemy zostać dowiezieni oraz skąd możemy zostać zabrani. Wyszło mi, że start będzie z okolic Kłajpedy - tam dostaniemy się autobusem do Wilna i dalej pociągiem; a powrót autobusem z Rygi, do której będziemy musieli się dostać ichniejszymi PKSami(ciekawostka: na Łotwie kolej pasażerska nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt mocno rozbudowana). Dalej wjechał Locus i rysowanie trasy, podczas którego co chwila łapałam się na tym, że chciałam nam szukać innej ścieżki, jakiejś krętej ciekawej po krzakach, po czym przypominałam sobie, że przecież nie jedziemy motocyklami, więc może przeprawy przez piaski i mokradła nie są najlepszym pomysłem. Powstała trasa w dwóch wariantach, które kończyły się w 2 miejscach, z których była szansa na dostanie się do Rygi. Wersja minimum do Windawy licząca 203 km oraz wersja wymarzona do przylądku Kolka licząca 285 km. Ze wszystkich przewoźników tylko Flix Bus oferuje tak po prostu, że można normalnie razem z miejscem dla pasażera kupić miejsce dla roweru, więc właśnie u nich kupiłam bilety w jedną i drugą stronę - wyjazd w nocy w niedzielę 10 lipca, żebyśmy rano wysiedli w Wilnie, przesiedli się od razu na pociąg i popędzili w kierunku morza; i powrót z Rygi wieczorem w piątek 22 lipca, po 12 godzinach w sobotę rano wysiadamy w Warszawie. W ramach przygotowań ustaliłam też, że na pewno bardzo dokładnie chcę zwiedzić bunkry na plaży w Lipawie, więc tam potrzebujemy 2 noclegi, sprawdziłam więc ile km jest z Kłajpedy do Lipawy, że zajmie nam to 2 dni, więc od razu wykupiłam noclegi od 12 do 14 lipca. Reszta - gdzie dojedziemy, tam rozbijamy namioty. Co było do ogarnięcia, zostało ogarnięte, można zająć się kupowaniem ostatnich pierdół do roweru, mokrych chusteczek, batoników proteinowych na wszelki wypadek, czapki z daszkiem na wypadek jakby miało padać - zgodnie z prognozami zresztą, które mówiły, że urlop spędzimy w deszczu z temperaturą 14-16 stopni.

I wtedy to, w poniedziałek, na kilka dni przed wyjazdem dostaję informację od FlixBusa, że nasz kurs został odwołany, ale mogę sobie za darmo zmienić rezerwację. Próbuję to zrobić, ale za każdym razem z rezerwacji wywala mi rowery. Do tego zerknęłam sobie na opinie jakie FlixBus ma w internetach i już w ogóle panika jak 150, bo średnia ocen waha się od 1,0 do 2,5 gwiazdki. No pięknie... Zaczynamy więc szukać alternatyw. Wszyscy inni przewoźnicy wymagają wcześniejszego mailowego potwierdzenia czy będą w stanie upchnąć rowery i na jakich warunkach. Jednocześnie spędzam 3 kwadranse czekając na połączenie na infolinii. W końcu sukces, miła Pani wysłuchała problemu, powiedziała, że już sprawdza co może zrobić, po czym zamilkła i na tym zakończyła się rozmowa. Panika i wkurw sięgają zenitu. Następnego dnia powtórka - kolejne 3 kwadranse i wreszcie połączenie. Ku mojemu zaskoczeniu miły Pan rozwiązuje problem, zmienia nam rezerwację razem z rowerami. Niestety zamiast nocnego kursu będziemy jechać takim, który startuje po 14 i w Wilnie lądujemy w niedzielę po godzinie 23 - czyli trzeba będzie jedną noc przekimać w Wilnie. Ok, no trudno, znajduję hostel tuż obok dworca, który ma możliwość zameldowania się o dowolnej porze, tanio nie jest, ale trudno.
Wszystko więc ogarnięte, ale z tyłu głowy nadal stres czy aby na pewno FlixBus znowu nie odwali nam numeru....

A teraz do rzeczy!
Załącznik 121244

Szczęśliwie udaje się wyjechać, a nawet dotrzeć do Wilna ;) Całą drogę przez Polskę pogoda jest piękna, świeci słoneczko, a jak tylko przekraczamy granicę z Litwą zaczyna padać - bez kitu, jakby ktoś na granicy zgasił światło i włączył spryskiwacze xD Dodatkowo okazuje się, że w Wilnie nawet stacje benzynowe zamykają o godzinie 22, więc ze smutkiem myślę, że nie zjem nic normalnego przed snem... Cóż, znajdujemy hostel, zostawiamy rzeczy i choć googiel mówi, że wszystko wokół zamknięte, wyruszamy na poszukiwania jedzenia. O dziwo zakończone sukcesem. Jest taka buda z kebsem, na pytanie czy mają coś bez mięsa miła Pani mówi, że mają nachosy wegetariańskie, więc biorę. Wgryzma się i kurde, jakie to dobre! No to zaglądam do środka, żeby z ciekawości sprawdzić co tam jest. A tam pieczarki, cebulka, fasola, frytki. Frytki?! Yhm. Podejrzewamy, że po prostu wrzucili co mieli przed zamknięciem. Nieważne, ważne, że pyszne. (A później Maciek gdzieś sprawdził, że kebab z frytkami w środku to całkiem normalna sprawa).
Hostelu nie polecam. Tanio nie było, znaleźliśmy 2 łazienki, ale w żadnej nie było prysznica. Na pewno gdzieś jest, ale o tej porze nie chce nam się szukać. Za to są dodatkowe atrakcje, ale jakie, to musicie zobaczyć w filmiku, który będzie na końcu relacji ;]

W poniedziałek na dworzec po bilety - odjazd mamy po 12, więc mamy trochę czasu na podbój miasta.
Załącznik 121245
Załącznik 121246
Załącznik 121247
Załącznik 121248
Załącznik 121249

P.S. Zarówno na Litwie jak i na Łotwie wsparcie dla Ukrainy jest naprawdę mocne
Załącznik 121250

Po 4 godzinach w pociągu wysiadamy w Kretyndze i tu zaczyna się podróż właściwa.
Załącznik 121251
Załącznik 121252

Zaczyna się dość niewinnie, bo asfaltem - ale z lekkimi górkami i dołkami nie wiedzieć po co, więc troszkę się człowiek męczy. Kawałek skracamy sobie przez las, w którym trafiamy na POLE POZIOMEK. Więc postój na popas.
Załącznik 121253

Później jeszcze tylko krótka ulewa, koniec asfaltu, początek dróg ziemno-piaskowo-błotnych i jako pierwszy punkt do zaliczenia mamy słupek graniczny na plaży. Po pierwsze ścieżka do niego prowadzi wzdłuż kanałku, jest zarośnięta trawą i chwastami, w których mieszkają jakieś 752 miliardy ślimaków. A ja nie lubię deptać ślimaków. Jechać się po tych chaszczach nie daje, więc idę i próbuję nie deptać... Po drugie nie znaleźliśmy takiego słupka, jak był pokazany na googlu, ale jest to, więc i tak jest spoko.
Załącznik 121254
Załącznik 121255
Strażnik na granicy
Załącznik 121256

Są też chmary bardzo natrętnych much, my już zdążyliśmy się lekko umordować, a to dopiero początek przecież. Uznajemy, że nie chcemy znowu przedzierać się przez ślimaki i podróż przez Łotwę zaczynamy próbując jechać plażą.
Z plaży zjeżdżamy na drogę oznaczoną zarówno na Locusie jak i na słupkach jako trasa rowerowa. Wtedy właśnie orientujemy się, że mój brak sympatii dla rowerzystów to czysta amatorka. Może i mówię, że są gupi. Może i dzwonię na nich i w inne mniej lub bardziej agresywne sposoby wymuszam na nich zaprzestanie głupich zachować. Łotysze natomiast niechęć do rowerzystów wnieśli na kompletnie inny poziom i ich trasy rowerowe to piękne polne drogi, które co chwila zamieniają się w głęboki piach, gdzie trzeba po prostu zsiąść i pchać, bo jechać się kompletnie nie da. Ale jest pięknie, spotykamy nawet sarenkę.
Załącznik 121257
Załącznik 121258

I tym sposobem docieramy do pierwszego kampingu, na którym jesteśmy jedynymi gośćmi. Ale mają nawet sporo rowerów na wynajem, więc chyba jednak czasami bywa tam więcej osób. Rozbijamy namiot pod tęczą i idziemy na zachód słońca.
Załącznik 121259
Załącznik 121260
Załącznik 121261

Drugi dzień na Łotwie wita nas szarym niebem i silnym wiatrem. I szutrami. I szutrami z tarką, na której można sobie wytrząsnąć mózg i nerki. A potem pięknymi drogami leśnymi z górkami, dołkami, korzeniami, głębokim piachem - wszystko oznaczone jako trasa rowerowa. Ale za to na polach jagodowych jagód jest tyle, że o rany.
Załącznik 121262
Załącznik 121263
Załącznik 121264
Załącznik 121265
Załącznik 121266
Załącznik 121267


Z ciekawostek - sklepy na Łotwie wyglądają o tak, i nie ma, że świecące napisy, plakaty piwa, coli i innych pierdół:
Załącznik 121269

Wreszcie docieramy na asfalt z nadzieją, że uda się nadgonić czas, bo w końcu nocleg w Lipawie zaklepany i trzeba dojechać. Tego dnia mamy do zrobienia jakieś 55 km i są to 55 km mordęgi. Z ciekawości sprawdzam różnicę w prędkości - w krótkich momentach bez wiatru już mocno zmęczeni ale bez większego wysiłku jedziemy ok. 17 kmh; jak tylko dostajemy wiatr w twarz prędkość spada do bardzo wyczerpujących 9kmh. Ostatecznie docieramy jednak do Lipawy, na zestawieniu poniżej możemy zobaczyć tak zwane "media społecznościowe vs rzeczywistość" ;)
Załącznik 121268

zaliczamy Lidla, jedziemy sobie przez miasto, nieduże, ale całkiem sympatyczne, jedziemy dalej do naszego hostelu, krajobraz zmienia się na obdrapane blokowiska, opuszczone magazyny, budynki przemysłowe.... Kurde, co ja za nocleg wymyśliłam?! Ostatecznie okazuje się, że miejsce jest super, pokój wielki, łazienki fajne - bo jest to 6 osobnych w pełni wyposażonych łazienek, a nie że pomieszczenie z natryskami, osobne z kibelkami itd. No i blisko do głównej atrakcji, czyli do bunkrów na plaży.

CDN.

matjas 05.01.2023 12:20

Super :D

Przesiadka na pedały na forum po całości i fajnie. Będę czytał z przyjemnością.

Jazda nad morzem ma niestety tą wadę, że wieje... A jak wieje na rowerze to już niemal na pewno będzie wiało w pysk :D no i chcący jechać gdzieś bokami to niestety często jest piaszczyście co niedobre jest oczywiście.

Takie same sklepy w domkach są w FIN - można poznać tylko po tym, że stoi parę samochodów i parasolka Algidy być może a czasami nawet i nie to. Jak się wjeżdża do Polski przez Budzisko po trzech tygodniach na północy to oczy chcą pęknąć od ilości znaków, banerów i reklam.

Pisz :D

_-aska-_ 05.01.2023 16:42

18 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał matjas (Post 804007)

Jazda nad morzem ma niestety tą wadę, że wieje... A jak wieje na rowerze to już niemal na pewno będzie wiało w pysk :D

No... Ostatni kawałek przed Lipawą zarządzałam postoje co 2-3 km :vis:

A Lipawa... Ach ta Lipawa!

Samo miasto okazuje się być bardzo super. Przejeżdżamy przez okolicę z budynkami z czerwonej cegły, z cerkwią o złotych kopułach na środku blokowiska i lądujemy na falochronie który stanowi jedną ze "ścian" basenu przed wejściem do portu. Szybko okazuje się, że na koniec falochronu nie da się dojechać rowerem, więc porzucamy je i dalej idziemy z buta. Fajna sprawa. Falochron jest w stanie dość różnym i w Polsce zostałby zamknięty na amen, żeby nikt tam nie właził. Tu nie ma tego problemu - najwyraźniej Łotysze słusznie uznają, że jak ktoś jest dorosły, to potrafi podejmować świadome decyzje, a jak się uszkodzi na wystającym zbrojeniu, to jakby problem tylko osoby uszkodzonej.
Załącznik 121307
Załącznik 121308
Załącznik 121309
Załącznik 121310
Załącznik 121311
Załącznik 121312
Załącznik 121313
Załącznik 121314
Załącznik 121315

Z falochronu natomiast pędzimy do bunkrów. O jak tam jest super! Zwiedzamy pierwszą grupę, później rowerami do drugiej grupy, a trzecią już postanawiamy zostawić na następny dzień, bo to spory kawałek drogi i to w kierunku, w którym będziemy dalej zmierzać. W ogóle te bunkry lipawskie to jest absolutne cudo. Są kawały betonu w morzu, są całe bunkry wpadnięte do wody, są całe bunkry opadnięte na plażę, są całe bunkry nadal stojące na klifie, są połamane bunkry częściowo na klifie a częściowo na plaży. No mega. A najlepsze jest to, że nijak nie zabezpieczone, żadnych krat, kłódek, a jednocześnie nikt tego nie przerobił na dzikie szalety, więc można zwiedzać do woli z czystą przyjemnością i bez smrodu starego moczu. W tej trzeciej części, którą zwiedziliśmy kolejnego dnia jest też kompleks bunkrów w lesie. I tak nie zwiedziliśmy wszystkiego, bo mapa pokazywała, że takich kompleksów jest tam więcej.
Załącznik 121317
Załącznik 121318
Załącznik 121319
Załącznik 121320
Załącznik 121321
Załącznik 121322
Załącznik 121324

A ten piękny betonowy podest był pokryty takim śliskim fuj, które było na tyle śliskie, że jak chwilę później przyszła większa fala, to zmyła mnie z tego prosto do morza, bo absolutnie nie było szans, żeby w jakikolwiek sposób się zatrzymać - jechało się jak po mokrym lodzie i zakończyło wielkim siniakiem na zadku xD Czyli straty w ludziach i tak niewielkie, bo jadąc już widziałam oczami wyobraźni jak ląduję nogą na jednym z licznych podwodnych kawałów betonu i łamię sobie na nim kostkę ;)
Załącznik 121323

Potem wizyta w starej części miasta - mnóstwo pięknych budyneczków! I plaża. Chyba najdziwniejsza plaża jaką w życiu widziałam :dizzy: Szeroka i tak ubita, że można by tam na rolkach jeździć. Za to do leżenia niezbyt komfortowa, więc ludzie poupychani za takimi małymi wydmami, gdzie nigdy nie wiesz czy ktoś tam siedzi czy nie xD Wydaje się, że nikogo nie ma w pobliżu, zaglądasz za wydmę, a tam 4 osobne grupki ludzi sobie leżą.
Załącznik 121316

RAVkopytko 06.01.2023 09:39

Ładne te bunkry :)
Dobrze się zaczyna wycieczka.
Ja o plecak chciałem się zapytać.

Emek 06.01.2023 09:59

Aśka, na którym molo te bunkry? Byliśmy we wrześniu i na tym molo po lewej od ujścia żadnych bunkrów nietu.

_-aska-_ 07.01.2023 21:14

Cytat:

Napisał RAVkopytko (Post 804087)
Ładne te bunkry :)
Dobrze się zaczyna wycieczka.
Ja o plecak chciałem się zapytać.

Oto i on. Fajny, bo wodoszczelny i paski ma grube i wygodne, ale jak Maciek (zwany Princem ;) ) jest w stanie jeździć cały dzień z plecakiem na plecach, to ja nie ogarniam
https://fishdrypack.com/pl/plecaki/e...325278-25.html



Cytat:

Napisał Emek (Post 804089)
Aśka, na którym molo te bunkry? Byliśmy we wrześniu i na tym molo po lewej od ujścia żadnych bunkrów nietu.

Muszę przyznać, że lekko mnie szokuje Twój komentarz, bo myślałam, że tam wszyscy właśnie dla bunkrów jeżdżą! One są na północ od portu. Zaczynają się jakieś 500m od prawego (patrząc od strony lądu) falochronu i ciągną z przerwami przez 3 czy 4 km.

Emek 08.01.2023 09:45

Ja akurat byłem z powodu drobnej awarii motocykla a nie dla bunkrów. Nie miałem o nich pojęcia.

_-aska-_ 09.01.2023 10:51

35 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Emek (Post 804235)
Ja akurat byłem z powodu drobnej awarii motocykla a nie dla bunkrów. Nie miałem o nich pojęcia.

No tak, w takiej sytuacji to rozumiem. Zatem przy następnej drobnej awarii polecam zerknąć na bunkry ;)

Z Lipawy wyruszamy dalej w kierunku Windawy, teraz już na spokojnie, nie spiesząc się donikąd, pogoda też zrobiła się bardziej łaskawa, świeci słońce, wiatr zdecydowanie zelżał, no żyć, nie umierać. Następne dni upływają nam więc na spokojnej podróży głównie asfaltem, choć nadal trafiają się szutry, co jakiś czas jak nam się znudzi, to zjeżdżamy nad morze. Głównym wyzwaniem jest ogarnianie zakupów, bo cywilizacji tam jak na lekarstwo, czasem przejeżdża się przez jakąś wieś, gdzie są 2 domy i stodoła, ale sklepy czasami dzieli kilkanaście albo i ponad 20 km. Dlatego na przykład na pierwszym kampingu spędzamy tylko jedną noc, choć było pięknie i ogólnie super i mieli przyjacielskie kozy - ale do najbliższego sklepu 17 km. A na rowerze jednak ciężko robić zapasy wałówki na kilka dni, więc jedzenia mamy tyle, żeby mieć coś na śniadanie i do podjadania podczas jazdy. Tym bardziej zdziwiona byłam następnego dnia, kiedy wyruszyliśmy w dalszą podróż i minęliśmy parę piechurów z pieskiem i wielkimi plecakami. Byli ok. 10 km za poprzednią wsią (bez sklepu spożywczego, za to ze sklepem z pamiątkami) i następne 10 km przed następną wsią (ze sklepem, do którego zmierzaliśmy)
Załącznik 121450
Załącznik 121451
Załącznik 121452
Załącznik 121453

Jeżeli chodzi ogólnie o jazdę, to nie będę się rozpisywać o pojedynczych dniach. Wycieczka była super. Pogoda dopisywała, jak padało to w nocy, w dzień - z wyjątkiem jednej krótkiej ulewy - totalna lampa. Temperatura ok. 20 stopni, więc idealna do jazdy, na plaży wiało, więc jednak za chłodno na plażing-smażing. Okolice piękne. Jechaliśmy w większości drogą asfaltową, ale ruch samochodowy minimalny, więc nie ma nerwów, że ktoś nas próbuje zabić. Nawet jak mijali nas w dość małej odległości, to (z nielicznymi wyjątkami) z prędkościami takimi, że nie wywoływali ataku paniki. Dobre wrażenie zniszczyli za to motocykliści zmierzający na międzynarodowy zlot motocyklowy w Windawie. Większość wyprzedzała nas z zachowaniem przyzwoitości, ale sporo głąbów przejeżdżało tuż obok z prędkościami zdecydowanie poza zakresem, który zapewniałby nam jakiekolwiek minimum komfortu - a przecież motocykl nawet nie musi zjechać na drugi pas, żeby zachować normalny odstęp, więc to po prostu kwestia bycia chu... chamem. No ale wracając do rzeczy miłych.

Łotwa jest naprawdę świetna. Przynajmniej ta wzdłuż wybrzeża. Mało cywilizacji. Dużo jagód. Gdzieniegdzie porzucone budynki. No sklepów mało, ale w sumie dla kogo miałoby być ich więcej? Dla wiewiórek i jelonków? Lasy fajne, bo czyste pod względem śmieci i nieposprzątane pod względem leżących drzew. Generalnie widać, że podejście jest takie: drzewo się przewróciło? No spoko, w sumie ładnie. Drzewo się przewróciło na drogę leśną? No spoko, wytniemy ten kawałek na drodze, a reszta niech leży, w sumie ładnie. Drzewo przewróciło się na ścieżkę? Spoko, w sumie ładnie, a nową ścieżkę wydepcze się wokół niego. Drzewo przewróciło się do morza? Spoko, w sumie ładnie. Ludzi mało. Za to gzy wielkości pięści i tak zawzięte, że potrafiły użreć nawet podczas jazdy. Kampingi fajne, bo nie zawalone ludźmi na sztywno. Na plaży przy jednym z nich znalazłam też pierwszy w życiu kamień ze skamieliną, więc radość wielka!
Załącznik 121467
Załącznik 121454
Załącznik 121455
Załącznik 121456
Załącznik 121458
Załącznik 121459
Załącznik 121457
Załącznik 121458
Załącznik 121459
Załącznik 121460
Załącznik 121461
Załącznik 121462
Załącznik 121463
Załącznik 121464
Załącznik 121465
Załącznik 121466
Załącznik 121468
Załącznik 121469

Podróż przebiegała luźno, z wyjątkiem dnia, w którym dojechaliśmy do Windawy, bo już do miasta wjechaliśmy dość zmęczeni i bez zaklepanego noclegu ("nie rezerwuj, bo nie wiemy czy dojedziemy!" meh... i po co było go słuchać?), a okazało się, że ten cholerny zlot motocyklowy jest właśnie na tym jedynym w mieści kempingu, z którego chcieliśmy skorzystać. W efekcie musieliśmy zrobić dodatkowe 15 km do następnego kempingu za Windawą, mnie dopadł zmęczeniowy kryzys i ogólnie zrobiło się nerwowo... Do tego po drodze asfalt był puszczony po górkach, chcieliśmy zrobić skrót przez las i wpakowaliśmy się w piękne, ale męczące jak cholera ścieżki... Na szczęście miejsce okazało się bardzo fajne i zostaliśmy tam na 2 noce, żeby móc zwiedzić miasto - do którego trzeba było znowu dojechać te 15 km, ale na powrót akurat mieliśmy farta, bo trafiliśmy autobus, którym pokonaliśmy większość drogi.
A Windawa (tak dla odmiany ;) ) piękna. Idealne połączenie turystycznego miasteczka z odrobiną zgnilizny i rozpadu, czyli to, co tygryski lubią najbardziej ;D Plaża profesjonalnie urządzona, z koszami do siedzenia, drewnianymi alejkami, urządzeniami do ćwiczeń, toytoyami. A wszystko przy bardzo silnym wietrze, więc i tak większość ludzi leży na wydmach ;)
Załącznik 121470
Załącznik 121471
Załącznik 121472
Załącznik 121473
Załącznik 121474
Załącznik 121475
Załącznik 121476
Załącznik 121477
Załącznik 121478
Załącznik 121479
Załącznik 121480
Załącznik 121481
Załącznik 121482


No i mało brakowało, a zostalibyśmy w tym namiocie na zawsze, bo rano mieliśmy takiego gościa:
Załącznik 121483
Załącznik 121484

matjas 09.01.2023 23:05

Pięknie.
Czytam i mlaszczę :)

CzarnyEZG 10.01.2023 08:10

Czytam, wspominam, foty oglądam :)
Coraz popularniejszy kierunek podróży wśród Czarnuchów.
I dobrze :)

Emek 10.01.2023 08:16

Bo to świetny kierunek. Ostatnimi laty jestem średnio 2 razy w roku. No i można jeździć praktycznie wszędzie poza parkami narodowymi i nikt się nie czepia bo to legalne. Jest droga to możesz jechać. We wrześniu polecieliśmy z chłopakami trasą wyznaczoną z partyzanta , palcem po mapie i TET się po prostu chowa.

_-aska-_ 10.01.2023 10:57

9 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Emek (Post 804389)
Bo to świetny kierunek. Ostatnimi laty jestem średnio 2 razy w roku. No i można jeździć praktycznie wszędzie poza parkami narodowymi i nikt się nie czepia bo to legalne. Jest droga to możesz jechać. We wrześniu polecieliśmy z chłopakami trasą wyznaczoną z partyzanta , palcem po mapie i TET się po prostu chowa.

Ja wprawdzie byłam dopiero 2 razy (no 3, ale pierwszy to było dawno temu i tylko kilka dni w Wilnie z dojazdem autobusem, więc tak nie do końca się liczy ;) ), ale potwierdzam wszystko!

Jeszcze słów kilka o Windawie i będziemy pędzić dalej.
To bardzo ładne miasto. No, miasteczko bardziej. Jako największe miasto w okolicy może się poszczycić powierzchnią połowy Kielc oraz liczbą ludności stanowiącą jakieś 20% tego pięknego polskiego miasta. Ale za to mają bardzo dużo figur krów oraz całe mnóstwo pięknych domków - ceglanych, drewnianych, kolorowych, wszystkie piękne i nawet jeśli nikt w nich nie mieszka, to trawniki przystrzyżone.... W ogóle dużo budynków pustych, ale my akurat lubimy takie klimaty lekkiej zgnilizny, więc byliśmy zachwyceni. A jednocześnie przy głównych trasach widać, że nawet te puste budynki utrzymywane są w ładnym stanie, żeby było ładnie.

W ogóle do Windawy (czyli opcja minimum naszego urlopu) dotarliśmy już w sobotę 16 lipca i wiedzieliśmy już, że uda się osiągnąć wymarzony cel, czyli przylądek Kolka. Najbardziej w połowie drogi między tymi punktami był akurat darmowy kemping przy ujściu rzeki Irbe. Ja chciałam skorzystać z komercyjnego kempingu z wodą i w ogóle, ale do niego mieliśmy jakieś 20 km i Maciek wyraził stanowczy sprzeciw. I dobrze! Trochę było zamieszania z dojazdem do punktu, bo dojechaliśmy do kropki wskazanej przez Googla, ale był tam tylko las. Zresztą nie tylko my tam krążyliśmy szukając dojazdu, bo co chwila mijaliśmy się z ludźmi w kamperze, którzy nas wyprzedzali, potem my wychodziliśmy na prowadzenie, bo zamiast drogą łagodnie schodzącą serpentyną znieśliśmy rowery po zboczu górki, i znów oni nas musieli wyprzedzać. Między asfaltem a tymże kempingiem było sporo piachu, co nie pomaga w pedałowaniu, ale w końcu znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Gości było nawet sporo, tu jakiś namiot, tam kamper, przejechaliśmy więc na koniec terenu, stanęliśmy obok jednego ze stołów, skąd wprawdzie widać było obóz jakichś kamperowiczów, ale Maciek upadł na ławę i powiedział, że on dalej się już na pewno dziś nie ruszy. Ja poszłam zajrzeć kawałek dalej za drzewa, żeby zobaczyć morze i tonem nieznoszącym sprzeciwu zarządziłam, że sorry, ale jeszcze kawałek musi się ruszyć, gdyż może i wieje tak, że jest wielce możliwe, że w nocy zdmuchnie nas razem z namiotem do wody, ale miejscówki z takim widokiem możemy już nigdy nie trafić. I tak oto nasz namiot stanął na skraju mini-klifu z widokiem na ujście rzeki Irbe do Bałtyku.
Załącznik 121500
Załącznik 121501

Namiot stoi, a my na spacer.
Załącznik 121502
Załącznik 121504

Ta kropka na środku to Maciek idący sobie w wodzie do połowy łydki ;)
Załącznik 121508

W ogóle śmieszna sprawa z tymi rzekami na Łotwie, bo one mają kolor coca-coli i tam, gdzie wpływają do morza, zmieniają też jego kolor. Fajny efekt, na żywo dużo wyraźniejszy niż na zdjęciach.
Załącznik 121503
Załącznik 121505

A później wiatr ustał całkowicie i stało się to:
Załącznik 121506
Załącznik 121507

Muszę przyznać, że ten widok - mimo, że podziwiany w samotności, bo mój kompan stracił przytomność i nie dał się ocucić na podziwianie widoków - w pełni zrekompensował brak bieżącej wody (wiwat, mokre chusteczki!) oraz mocno traumatyzujące wychodki. Ale za to na terenie kempingu były zapewnione stoły z ławami, kosze na śmieci (puste, a nie że opróżniane raz w sezonie), miejsca na ognisko z przygotowanym opałem!, no i te straszne wychodki. Za. Darmo.

Emek 10.01.2023 11:13

Ujście Irbe jest zajebiste. Problemem są dzikie tłumy w sezonie.

https://i.ibb.co/42bGnSn/irbe.jpg

https://i.imgur.com/eXcovky.jpg

BTW.

Nad Irbe w zasadzie obok jest jeszcze jedna fajna miejscówka z tym że nie nad morzem.

Da się podjechać autem.

https://goo.gl/maps/G16fRvFnBWDAmk267

Mallory 10.01.2023 11:30

Cytat:

Napisał Emek (Post 804410)
Ujście Irbe jest zajebiste. Problemem są dzikie tłumy w sezonie.

https://i.ibb.co/42bGnSn/irbe.jpg

A Korbol tylko w telefonie seidzi:)))

_-aska-_ 10.01.2023 11:30

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Emek (Post 804410)
Ujście Irbe jest zajebiste. Problemem są dzikie tłumy w sezonie.

W takim razie chyba mieliśmy sporo farta :) Byliśmy tam w połowie lipca i ludzi było owszem sporo, ale w takim znaczeniu, że nie dało się znaleźć miejsca, z którego nie widziałoby się innych urlopowiczów, ale nadal między "obozami" było dobre kilkadziesiąt metrów. No ale to był poniedziałek, może też dlatego.

A tymczasem dostałam od Googla podsumowanie roku 2022 :eek:
Załącznik 121509

Emek 10.01.2023 11:43

Cytat:

Napisał Mallory (Post 804412)
A Korbol tylko w telefonie seidzi:)))

Szuka noclegu pewno bo tam aura nas zaskoczyła nagłym spadkiem temperatury i uciekliśmy pod dach na Kolkę zamiast walnąć biwak.

_-aska-_ 10.01.2023 12:40

Cytat:

Napisał Emek (Post 804415)
Szuka noclegu pewno bo tam aura nas zaskoczyła nagłym spadkiem temperatury i uciekliśmy pod dach na Kolkę zamiast walnąć biwak.

Spaliście może w tych beczkach z wielką szybą na morze? Zdaje się, że drogie jak cholera, ale i tak poszliśmy zapytać o wolne miejsca, no bo to mogło być ciekawe przeżycie. Niestety wszystkie były zajęte.

CzarnyEZG 10.01.2023 13:00

Beczki fajne, takie przypominają nieco zapachem domki z Białej.
Drogie jak cholera, a klimat dookoła taki sobie.

Parę kilometrów dalej wbiliśmy się w las i spaliśmy za wydmą z widokiem na morze z namiotu. Było lepiej.

Emek 10.01.2023 13:01

Pewnie ci chodzi o te beki.
https://i.imgur.com/GFWtlZI.jpg
One są tam w kilku miejscach i są duże na 4 osoby i małe na 2 osoby. Nie spałem bo poruszaliśmy się camperem ale duża beka na 4 osoby (wewnątrz 2 pojedyncze łóżka i jedno podwójne) kosztowała 75 juri za dobę. To jest na campingu Melnsils
https://goo.gl/maps/S8DBY6h6ckpYtzDT7
A jeszcze widziałem na Kolce jak się idzie w stronę półwyspu od tego parkingu , który jest darmowy i te kosztowały 50 juri. Niestety drogo a jedyny plus to, że są nad samym morzem. Jak byliśmy na motkach to spaliśmy we wsi niedaleko sklepu Guest House Vītoli.

_-aska-_ 10.01.2023 15:05

22 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804424)
Beczki fajne, takie przypominają nieco zapachem domki z Białej.
Drogie jak cholera, a klimat dookoła taki sobie.

Parę kilometrów dalej wbiliśmy się w las i spaliśmy za wydmą z widokiem na morze z namiotu. Było lepiej.

Czyli nic nie straciliśmy. To pocieszające :D

My trafiliśmy na te: https://goo.gl/maps/nkEMQ4pEQ8jpMCsDA
Na samym, samiutkim czubku.

I tak prawdę mówiąc to przeżyliśmy lekki szok, bo po tych 9 dniach, gdzie - nie licząc Lipawy i Windawy - napotykaliśmy bardzo mało cywilizacji, a nachalnej cywilizacji to już w ogóle, dojechaliśmy do Kolki i wjechaliśmy prosto na czubek. A tam szlaban, płatny parking, kiosk z pamiątkami, restauracja, mnóstwo ludzi. No taki minisopot!
Wzięliśmy rowery pod pachę i na plażę, żeby zaliczyć czubek.

Załącznik 121518
Załącznik 121519

Śmiesznie w ogóle, bo między otwartym morzem a Zatoką Ryską jakby ktoś narysował kreskę i morze się do niej dostosowało - na otwartym morzu fale, a zatoka płaska jak jezioro, choć tak naprawdę przecież nic się w miejscu tej kreski nie zmienia drastycznie. No ciekawostka taka.

Ale, ale! Jeszcze zanim dojechaliśmy do Kolki, to zrobiliśmy sobie postój w Mazirbe, gdzie też jest rzeka barwiąca morze na brązowo oraz spotykam po raz pierwszy w życiu normalną dziką fokę!
Załącznik 121520
Załącznik 121521
Załącznik 121522
Załącznik 121523

Tak, na łotewskich plażach rosną grzyby
Załącznik 121524

Foka niestety była martwa i leżała na plaży zdecydowanie od bardzo dawna i jej aromat szybko nas przegonił. Taki chyba jedyny niefajny akcent urlopu :( Spokojnie, zdjęć z tego incydentu nie będzie.

Choć w sumie to jeszcze jednego żałuję. Jak jechaliśmy tym asfaltem, to co jakiś czas były znaki na atrakcje turystyczne. Takie, do których było powyżej 3 km to w ogóle nie rozważaliśmy, ale te bliżej trasy sprawdzałam podczas jazdy na googlu i nigdy nie były to rzeczy, które by nas zainteresowały (na przykład muzeum rogów :confused: ), ale mijaliśmy też znak na coś, co brzmiało jak jakieś obserwatorium i było 700 m od drogi. Maciek stwierdził, że to pewnie po prostu jakieś planetarium i że można iść oglądać gwiazdy albo w ogóle tylko budynek z zewnątrz. A ja akurat kompletnie nie miałam tam zasięgu i nie miałam jak sprawdzić. Kilkanaście kilometrów dalej złapałam zasięg i okazało się, że minęliśmy TO:

https://goo.gl/maps/qgUZKWCnCoLzATFaA

Nadal jest mi smutno, że nie skręciliśmy i mam nadzieję, że kiedyś może będzie okazja naprawić ten błąd. Ten wielki błąd :mur:

W każdym razie wracając do Kolki. Ulokowaliśmy się na polu namiotowym, z całkiem sporą liczbą ludzi jak na łotewskie standardy. Później okazało się, że sytuacja zagęściła się jeszcze bardziej, ale trudno, to tylko jedna noc, a i tak jest w miarę przyzwoicie. Wszyscy rozłożyli się po obwodzie, więc na środku pusto i można spokojnie chodzić nie potykając się o ludzi i linki od namiotów. Jest też prysznic. Podobnie jak na pierwszym polu namiotowym, na którym nocowaliśmy, prysznic to zbiornik na deszczówkę i wodę z pobliskiego kanałku. Podgrzewacza brak. Przyjemność wątpliwa ;) Dzięki temu teoretycznie powinno być ekologicznie, bo długa kąpiel nie wchodzi w grę, ale jednak dobre kilkadziesiąt sekund stałam trzymając słuchawkę prysznica i zbierając się na odwagę, żeby wejść pod strumień lodowatej wody :haha2:

Postanowiłam też, że życzę sobie zjeść normalny ciepły obiad. Bo wiedzieć Wam trzeba, drogie dzieci, że przez większość urlopu żywiliśmy się ciastkami, smażonymi skórkami chleba w plastikowych wiaderkach, kanapkami i lokalnymi słodkimi napojami. No to udajemy się do restauracji, Maciek mówi, że on nic nie chce, ja zamawiam przystawkę w formie smażonego ciemnego chleba, rybę z pieczonymi ziemniaczkami i piwo. Dobrze, że Maciek nic nie chciał, bo i tak kosztowało nas to jakieś 120 zł ;) Do tego na kolana nie powaliło, a do tego porcja taka, że ledwo poczułam, że coś jadłam, ale było całkiem ok. Zwłaszcza chleb i piwo. No i było ciepłe i niesłodkie :D
Załącznik 121525
Załącznik 121526

Zwiedziliśmy zapomniane molo "techniczne", zrobiliśmy zakupy, a potem rowery na pole namiotowe, a my browarek do plecaka i z buta na przylądek oglądać zachód słońca. Konkretnie to chcieliśmy zachód oglądać z wieży do obserwacji ptaków, ale na górze okazało się, że z wieży widać głównie drzewa, więc biegiem na dół, żeby zdążyć wydostać się z lasu przed zachodem ;)
Załącznik 121527
Załącznik 121528
Załącznik 121529
Załącznik 121530
Załącznik 121531
Załącznik 121532
Załącznik 121533
Załącznik 121534

A następnego dnia czeka nas najtrudniejsze zadanie całej wyprawy: musimy uprosić kierowcę PKSa, żeby zabrał nas z rowerami do Rygi. Zgodnie z planem (i kupionymi wcześniej za spory mieszek złota biletami ;) ) odjazd z Rygi do domu będzie wieczorem 22 lipca, teraz jest 20, więc mamy lekki zapas, ale kompletnie nie wiemy czego się spodziewać po tych autobusach, więc noclegu w Rydze nie ma, bo nie wiemy kiedy (i czy w ogóle ;) ) dojedziemy. Czekamy więc w lekkim stresie na przystanku. No dobra, ja czekam w lekkim stresie, Prince, jak to Prince, czekan a totalnym luzie :haha2:
Załącznik 121535
Podjeżdża autobus, pytam po angielsku czy zabierze nas z rowerami, Pan nie bardzo zna język, ale mówi coś w stylu "wielosipedy, jes, jes" i wysiada z autobusu. Oddycham więc z ulgą, a Pan podchodzi do luku bagażowego, otwiera go i pokazuje nam upchnięte tam przez innych podróżnych dwa rowery. No sory, kolejne dwa się nie zmieszczą. Szlag...
Generalnie jeszcze nic straconego. Z Kolki jadą 3 autobusy: pierwszy i ostatni bezpośrednio do Rygi, a środkowy z przesiadką w Talsi. Do kolejnego autobusu jest kilka godzin (a do Rygi 150 km i zdecydowanie wolelibyśmy uniknąć pedałowania, zwłaszcza, że Maciek przez większość urlopu narzeka na ból kolan, ale nie daje się namówić na magiczne tabsiki z ketonalem). Postanawiamy zamiast siedzieć w miejscu wyruszyć w drogę - na wypadek jakbyśmy jednak musieli przypedałować te 150 km, to lepiej zacząć już teraz :dizzy: Ostatecznie dojeżdżamy do ostatniego przystanku, który jest wspólny dla autobusów do Rygi i do Talsi.
Załącznik 121536
Jakąś godzinę musieliśmy tam poczekać, ale na szczęście było warto. Kierowca jest przesymapatyczny. Bez kitu było to strasznie miłe, bo upchnięcie obładowanych rowerów w luku bagażowym nie było proste. To trzeba było odpiąć sakwy, to jeszcze coś poprawić w rowerze... Razem z Maćkiem powalczyli dłuższą chwilę i kiedy w końcu udało się wszystko ułożyć, to Pan był bez kitu równie zachwycony jak my :) W ogóle śmieszne jak mózg działa. Bo ja do Pana po angielsku mówiłam, on do nas mieszaniną angielskiego z łotewskim, ale kiedy zapłaciłam za bilety i powiedziałam "thank you" to dopiero jak dotarłam na fotel dotarło do mnie, że Pan mi odpowiedział "dziękuję" i bardzo był z tego powodu zadowolony.
Załącznik 121537
Na dworcu w Talsi kiedy pomógł nam wypakować rowery naprawiam swój nietakt i też mówię Panu "dziękuję" i on znowu bardzo się uciesza. Jeszcze odjeżdżając pomachał nam przez szybę, więc bez kitu, świat potrzebuje więcej takich pozytywnych ludzi <3

Z Talsi do Rygi było mniej komfortowo i miło. Kierowca mówi, że on nie ma miejsca w luku bagażowym. Mówi to zresztą po łotewsku, bo nie mówi po angielsku - o co nie mam pretensji, bo przecież jest u siebie. Jakiś miły pasażer robi za tłumacza. W końcu kierowca wpuszcza nas do autobusu z rowerami, które mamy postawić w miejscu dla wózków. Jest ciasno, Maciek musi stać cały czas i trzymać rowery.
Załącznik 121538
Autobus szybko robi się zatłoczony, ludzie muszą się przeciskać przez rowery, żeby dotrzeć do miejsc z tyłu. Jeszcze na jednym z przystanków wsiada kobieta z dzieckiem w wózku :dizzy: Maciek pomaga jej wnieść wózek i jakimś cudem ustawia wszystko tak, że się mieści.

A skoro już wiemy, że do Rygi uda się dotrzeć, to pora zacząć rozglądać się za noclegiem. Booking jest bezlitosny. Najtańsza opcja dla 2 osób za 2 noce, to jakieś 400 czy 450 zł za 2 łóżka w sześcioosobowym pokoju koedukacyjnym. No to ja jednakowoż podziękuję. Ale! Okazuje się, że w Rydze są pola namiotowe na wyspie Kipsala. No to jedziemy sprawdzić. Nie bez trudu przedostajemy się z dworca autobusowego na wyspę. Podjeżdżamy na jeden kemping, ale jest raczej strasznie. To parking za jakimiś halami magazynowymi. Dla kamperów, których stoi tam kilka, opcja spoko, ale jak tu wbić śledzie w asfalt? No to jedziemy na drugie. Tu na szczęście o niebo lepiej. Ludzi sporo, ale hej, to stolica państwa, więc oczywiście, że turystów będzie dużo. Namiot rozbijamy dość blisko brzegu i pod jedynym drzewem na placu, żeby mieć o co oprzeć rowery. Później okaże się, że to nie była najmądrzejsza decyzja. Bo nie zgadniecie jakie stworzenia lubią siadać na drzewach i co im wypada spod ogona ;)
Załącznik 121539
Zresztą na tej wycieczce miałam pecha do ptaków i ja i mój rowerek zostaliśmy osrani w sumie 4 razy - pierwszy raz podczas traumatycznej podróży do Lipawy, kiedy walcząc o życie podczas jazdy pod wiatr nagle poczułam na dłoni jakiś rozbryzg. Nie wiem czemu, ale pierwsza myśl, to było, że ktoś splunął z auta, które właśnie mnie wyprzedzało. W sumie takiej sytuacji to nawet z ulgą przyjęłam informację, że to jednak tylko srak naptakał. Pozostałe ataki na szczęście dosięgały jedynie pojazdu, a nie jego kierowczyni :D

A o Rydze jest dużo do napisania, więc o tym w następnym - ostatnim już - odcinku.

P.S. Natomiast to, dlaczego znowu mi się pionowe zdjęcia wklejają w poziomie, to ja nie rozumię :(

Emek 11.01.2023 08:44

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał _-aska-_ (Post 804434)
Kilkanaście kilometrów dalej złapałam zasięg i okazało się, że minęliśmy TO:

https://goo.gl/maps/qgUZKWCnCoLzATFaA

Nadal jest mi smutno, że nie skręciliśmy i mam nadzieję, że kiedyś może będzie okazja naprawić ten błąd. Ten wielki błąd :mur:

Aśka to naprawdę średnia atrakcja. Jak lecisz TET Łotwa to biegnie on obok tego teleskopu. Doopy to nie urywa. Naprawdę. Te puste zabudowania również.

https://i.imgur.com/wuggS7p.jpg

https://i.imgur.com/BRL0DmU.jpg

Wrzucam traka po którym częściowo jechaliśmy może komuś się w przyszłości przyda. Częściowo bo mieliśmy parę przygód i kontuzje stąd wymagana była korekta kursu. Natomiast większość Litwy i praktycznie całą Łotwę przelecieliśmy po śladzie aż do Kolki. Jest parę miejsc gdzie musieliśmy się cofnąć bo brak przejazdu, prywatna posesja lub inne czynniki uniemożliwiały dalszą jazdę po śladzie ale z grubsza się go trzymaliśmy.

CzarnyEZG 11.01.2023 08:58

Cytat:

Napisał _-aska-_ (Post 804434)
Śmiesznie w ogóle, bo między otwartym morzem a Zatoką Ryską jakby ktoś narysował kreskę i morze się do niej dostosowało - na otwartym morzu fale, a zatoka płaska jak jezioro, choć tak naprawdę przecież nic się w miejscu tej kreski nie zmienia drastycznie. No ciekawostka taka.

Tam na styku są bardzo silne prądy morskie, swego czasu nawet kąpiel była wzbroniona.
W dawnych czasach wykorzystywali to też tubylcy, którzy na półwyspie wybudowali fałszywą latarnię morską, która wabiła statki (najpierw wikingów, później ogólnie kupieckie), te prądy rozbijały statki o skały wokoło półwyspu (a raczej cypla) i miejscowi je rabowali.

_-aska-_ 11.01.2023 09:31

Cytat:

Napisał Emek (Post 804492)
Aśka to naprawdę średnia atrakcja. Jak lecisz TET Łotwa to biegnie on obok tego teleskopu. Doopy to nie urywa. Naprawdę. Te puste zabudowania również.

Trochę mnie pocieszyłeś, chociaż ja i tak lubię łazić po takich rozpadających się miejscach, a zdjęcia z netu sugerują, że jak się wejdzie odpowiednio głęboko, to można różne ciekawostki wypatrzeć. No ale po Twoim komentarzu jest mi trochę mniej przykro, że nie zwiedziliśmy miejscóweczki. I tak najbardziej się cieszę, że udało nam się zwiedzić nasze polskie Pstrąże zanim zrównali je z ziemią. Chociaż wiem, że nie wszystko wtedy zwiedziliśmy i planowałam tam jeszcze kiedyś wrócić. Cóż. Już nie ma do czego wracać.

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804495)
Tam na styku są bardzo silne prądy morskie, swego czasu nawet kąpiel była wzbroniona.
W dawnych czasach wykorzystywali to też tubylcy, którzy na półwyspie wybudowali fałszywą latarnię morską, która wabiła statki (najpierw wikingów, później ogólnie kupieckie), te prądy rozbijały statki o skały wokoło półwyspu (a raczej cypla) i miejscowi je rabowali.

A to spryciule jedne! Ale to chyba nie ta sama latarnia morska, która teraz tam stoi jakieś 2 czy 3 km od dziubka? ;)


W ogóle to mi się jeszcze przypomniała nocna atrakcja z jednego z kampingów. Wieczorem nad horyzontem wisiały piękne burzowe chmury i radar mówił, że w nocy do nas dotrą. No i dotarły. Jak zaczęło lać i wiać, to jedna ze ścian namiotu zrobiła się wklęsła. Oczywiście ta ściana, przy której ja sobie leżałam, więc musiałam zrobić szybką ewakuację w bezpieczną część namiotu. Muszę przyznać, że efekt był dość zabawny, bo nasz przenośny domek sprawiał wrażenie, że zaraz odleci razem z nami :D

Emek 11.01.2023 09:56

Jak lubisz takie klimaty opuszczonych budynków to w krajach bałtyckich tego jest w opór i fajne jest to że nie zostały zrównane z ziemią.
Masz stary tor bobslejowy na wschód od Rygi w Murjani obok trasy A2, Biały Pałac w Gulbene, stara baza rakietowa w Zeltini, Kuprawa - miasto duchów, zamek w Kalkune i kupę innych. Jak się lata po ichnich prowincjach to jest bardzo dużo starych dworów i pałacyków, które w dużej części są przerobione na szkoły, przedszkola czy inne placówki ale mnóstwo jest też takich pozostawionych samopas. Nie wiem ile razy już tam byłem a i tak dalej cała ściana wschodnia (rejon parku Raznas - wszystko wzdłuż ruskiej granicy) pozostaje to spenetrowania. Rewela rejon na rowerki czy moto bo pusto, mało ludzi a teren w sumie bardzo duży.

_-aska-_ 11.01.2023 10:04

I to brzmi bardzo dobrze! My natykaliśmy się na różne bardziej gospodarskie klimaty, co zresztą było wcześniej na zdjęciach. Tym sposobem zwiedziliśmy opuszczoną farmę, podejrzewam, że drobiu, i starą oborę, która była przepiękna <3 Generalnie bardzo chcę się wybrać jeszcze w tym kierunku, pewnie nie w tym roku, zwłaszcza że nadal nie spełniłam mojego marzenia (częściowo spełnianego właśnie przez Naczelnego Filozofa w jego wątku z motorowerem ;) ) o rajdzie po spomenikach na terenie byłej Jugosławii. W każdym razie Prince też się zauroczył Litwą i Łotwą i nawet zaczął kombinować jak tym razem utrudnić sobie przy tym życie. Ale może kiedyś łaskawie sam wpadnie do wątku i opowie co mu chodzi po głowie ;)

_-aska-_ 11.01.2023 13:11

58 Załącznik(ów)
To co? Zwiedzamy Rygę?

Generalnie na nic się nie nastawialiśmy. Maciek w ogóle nie jest fanem zwiedzania miast, ja natomiast zrobiłam tylko ogólny przegląd przed wyjazdem, bo przecież i tak nie wiadomo ile czasu będziemy mieli na zwiedzanie.

Po wjeździe do miast doznajemy dwóch szoków. Termicznego, bo na wybrzeżu temperatura była w granicach 18-22 stopni, a tu dobija do 28. Oraz cywilizacyjnego, bo dawno nie byliśmy w prawdziwej cywilizacji ;)

Początek jest taki sobie, bo kiedy jeszcze siedzieliśmy w autobusie, Ryga przywitała nas korkiem i ogólnie wjazd był jakiś taki mało zachęcający. Ja wiem, że w mieście jest sporo mojej ukochanej secesji, więc i tak się cieszę, że będziemy mieli 2 dni na zwiedzanie, Maciek natomiast od razu uznaje, że to miasto jest okropne. Wrażenie po wyjściu z autobusu też takie sobie, bo akurat remontują drogi, jest ogólny chaos. Nic to. Namiot rozbity, jest już po 19, ale tam słońce późno zachodzi, więc na rowery w miasto!

Na kempingu natomiast różne cuda. Takie śliczne cudo:
Załącznik 121545

Oraz taki cud - to rodzina z 2 czy 3 dzieci (nie pamiętam już), a to jest wersja wypakowana :dizzy: Znaczy namiot jest rozstawiony i część gratów wyjęta, ale bagażnik i tak zawalony tak, że zawias nie ma szans, żeby się podnieść. Strach pomyśleć jak to się zachowywało z całym dobytkiem i ludźmi na łotewskich szutrach ;)
Załącznik 121546

Oraz nasz zasrany namiot :(
Załącznik 121547

Wyspa Kipsala to z jednej strony taka ekskluzywna dzielnica z domami, prywatnymi przystaniami dla prywatnych jachtów, ale też magazyny i domy piękne, ale w stanie postępującego rozkładu. No i kempingi :)
Załącznik 121543
Załącznik 121544

Z wyspy wystarczy mostem czmychnąć na drugą stronę, żeby znaleźć się w centrum miasta z pięknym starym miastem.

Widok na Dźwinę:
Załącznik 121548

Oraz barierki zabezpieczające barierki :D na pewno wyszło taniej, niż remont barierek właściwych ;)
Załącznik 121549
Załącznik 121550

Każdy dźwiga swój ciężar
Załącznik 121551

W ogóle jest tu jakoś tak fajnie. O ile na przykład na warszawskiej starówce te tłumy ludzi doprowadzają mnie do szału, tak tutaj ludzie są jakby inni. Fajne knajpki, w niektórych muzyka na żywo. W ogóle mam wrażenie, że spokojnie mogłabym tam chodzić na piechotę przez tydzień i ciągle znajdować jakieś nowe ciekawe zakamarki, bo co i rusz trafiamy na jakieś wąskie uliczki. Jeździmy sobie po nich rowerami i o dziwo nikt się na nas nie złości :) Jedna z uliczek prowadzi nas nawet do knajpy z ogródkiem pod murami kościoła. Fajnie to wygląda! Nawet Maciek już się powoli zakochuje w Rydze :D
Załącznik 121552
Załącznik 121553
Załącznik 121554
Załącznik 121555

Trafiamy też na jakiś pro-ukraiński występ. Czy wspominałam już, że Litwa i Łotwa naprawdę nie kryją się z sympatią do Ukrainy? ;) W Rydze w ogóle mam wrażenie, że wszędzie tam, gdzie normalnie wiszą flagi Łotwy, teraz obok nich powiewają niebiesko-żółte.
Załącznik 121556

Jeszcze szybkie zakupy i spać. Maciek oznajmia, że w Rydze jest muzeum motoryzacji, o którym wie, bo jeszcze w czasach składania ruskich motocykli dowiedział się, że właśnie tam jest najlepiej na świecie całym odnowiony któryś tam z tych motocykli. Ok. Może być i muzeum motoryzacji ;) Przed nami prawie w całe dni na zwiedzanie - jeden całkiem cały i drugi, który kończy się o 19 odjazdem autobusu.

Sprawdzam na mapie i wychodzi mi, że to muzeum to jest na drugim końcu miasta, ponad 12 km od namiotu. To może warto rozważyć autobus? Jest, chyba nawet bezpośredni. Tylko jedzie tak długo, że szybciej będziemy rowerami. A zatem na koń i w drogę!

Mijamy śliczne kamienice, zaliczamy Lidla, wbijamy w jakie opuszczone magazyny na szybkie zwiedzanko.
Załącznik 121557
Załącznik 121558
Załącznik 121559
Załącznik 121560
Załącznik 121561
Załącznik 121562
Załącznik 121563
Załącznik 121564
Załącznik 121565

W końcu docieramy do celu i na wstępie proszę Panią w kasie czy możemy u nich naładować telefon, bo wprawdzie na kempingu zostawiliśmy je do ładowania w biurze, ale chyba na noc wyłączyli tam prąd... Później zrobiliśmy przerwę w zwiedzaniu, żeby podmienić telefony na kablu.

A zatem, drodzy Państwo, Muzeum Motoryzacji w Rydze. Nie jestem psychofanką motoryzacji, a i tak byliśmy tam chyba prawie 3 godziny i w sumie można byłoby posiedzieć jeszcze! Muzeum jest genialne. Bardzo ciekawe eksponaty z praktycznie każdej kategorii motoryzacji, do tego stare telefony, stare radia, tu sobie można pokręcić trybikami w silniku, tam obejrzeć "rekonstrukcję" starego warsztatu, gdzie jest tyyyyle cudnych rzeczy, że w ich natłoku łatwo przegapić faceta, który zagląda do środka przez okno :D W ogóle mnóstwo jest takich smaczków/żarcików. Jest na przykład autobus, do którego można wsiąść i wtedy zaczyna się wycieczka - w lusterku wstecznym widać wsiadającego kierowcę, który zerka na pasażerów i zaczyna do nas gadać, a z kolei ekran na przedniej szybie wyświetla podróż przez łotewskie wsie, nagle wyskakuje stado krów, kierowca ochrzania ich opiekuna. No naprawdę ładnie to wszystko zrobione.

Załącznik 121566
Załącznik 121567
Załącznik 121568
Załącznik 121569
Załącznik 121570
Załącznik 121571
Załącznik 121572
Załącznik 121573
Załącznik 121575
Załącznik 121578
Załącznik 121579
Załącznik 121580
Załącznik 121581

Maciek natomiast zachwyca się kompletnością eksponatów. Co chwila słyszę "rany! oni mają nawet oryginalne te śrubki tu pod spodem! ale skąd oni je wzięli? przecież ich już nie da się dostać!" :D

Mają tam pojazdy bardzo malutkie.
Załącznik 121574

Oraz pojazdy bardzo duże.
Załącznik 121577

A cała wystawa pojazdów radzieckich jest oklejona o takimi napisami :D
Załącznik 121576

No dobra, muzeum zwiedzone, telefony naładowane. No to wracamy do rzeki. Kolejny punkt programu to Targ Centralny, który znajduje się w budynku zrobionym z przeniesionych tu hangarów, w których Niemcy podczas I wojny światowej budowali sobie sterowce. Tanio nie jest, ale postanowiliśmy się skusić na kilak rodzajów wędzonych ryb, a w drugiej hali na jakąś bułę i piwo.
Załącznik 121582

Upał jest konkretny, więc mijając architektoniczny koszmarek znajdujemy miejsce dogodne do chłodzenia się w rzece.
Załącznik 121583
Załącznik 121584

Odpoczęli, więc dalej - wieża telewizyjna. Też na wyspie, ale innej, niż kemping. Na tej z kolei oprócz wieży jest też tor dla 4x4.
Załącznik 121585
Fajnie. Jest w centrum miasta, a jednocześnie nikomu nie przeszkadza :Thumbs_Up:
Wieżę można obejrzeć tylko z dołu niestety.
Załącznik 121586

A więc dalej. Z miasta wystaje taki mniejszy Pałac Kultury. No to jedziemy.
Załącznik 121587

Tam też udaje nam się przeżyć przygodę ;) W budynku jest kilka wind, ale Pani na dole skierowała nas do jednej konkretnej i zabroniła jechać inną. Tymczasem jesteśmy na górze i chcemy zjechać na dół, winda strasznie długo nie przyjeżdża, ale za to za rogiem zauważam drugą. Za rogiem, w sensie w tym samym szybie windowym, ale drzwi do windy na prostopadłej ścianie. I ta winda tam jest, więc wsiadamy. Zjeżdżamy na dół i drzwi otwierają się w jakimś mrocznym archiwum :confused: Maciek chce skorzystać z sytuacji, ale ja jednak uznaję, że aresztowanie na urlopie, i to jeszcze w kraju, którego języka nie znamy, może nie być najlepszym pomysłem ;) więc wracamy na górę, żeby przesiąść się do właściwiej windy.
Załącznik 121588
Załącznik 121589
Załącznik 121590
Załącznik 121591
Załącznik 121592

Ach! no i z góry na jednym z podwórek wypatrzyłam jakiś dziwny obły kształt. Śmiałam się, że wygląda jak panda mała. Więc po powrocie na ziemię idziemy szukać wejścia na to podwórko. A tam, ku naszemu zdziwieniu, takie rzeczy:
Załącznik 121593
Załącznik 121594

Aż strach pomyśleć ilu takich cudów nie odnaleźliśmy!

Dobra, czas zmierzać powoli ku namiotowi, bo w sumie miło byłoby też trochę nie pedałować ;) Hale targu wprawdzie zamknięte, ale na jego tyłach nadal działają stragany. Maciek kupuje sobie śliwki, ja natomiast dostaję ślinotoku na widok wiśni-szklanek. Pamiętam takie z dzieciństwa. I są dokładnie takie, jakie oczekiwałam - soczyste, jednocześnie słodkie i kwaśne. Idealne!
Załącznik 121595
Załącznik 121596

To jeszcze rybki na kolację. Te wyglądały super, ale były rozczarowujące.
Załącznik 121597

Ostatniego dnia urlopu chcieliśmy jeszcze skoczyć na ryską plażę. Obsługa kempingu zgodziła się, żebyśmy zostawili u nich bagaże, bo to ponad 13 km w jedną stronę. W ogóle śmieszna jest ta droga - bo jedzie się przez miasto, potem kawałek pola, potem wieś, znowu pola, ale większe, potem znowu wieś, pola, jakieś większe miasteczko, pola, aż dociera się nad morze. Tylko że to wszystko dzieje się bez wyjeżdżania poza granice Rygi :D

A jak już dotarliśmy nad morze, to ja w życiu czegoś takiego nie widziałam. Morze było gładkie jak lustro. Jak się stało w wodzie i patrzyło przed siebie, to można było poczuć się jak w niebieskiej bańce - bo nie widać gdzie jest morze, a gdzie niebo. Coś wspaniałego!
Załącznik 121598
Załącznik 121599

I to już właściwie koniec naszej rowerowej przygody. Trochę jeszcze było nerwów przy autobusie, bo miejsc było na 3 rowery, a 2 już były zajęte. Te 2 wylądowały w luku bagażowym, a my na bagażniku. Uf. No to do domu. Podróż trwała jakieś 12 godzin i zaliczyliśmy po drodze burzę, ulewę, rozpogodzenie, a przed Warszawą cudne poranne mgły.
Załącznik 121600

CzarnyEZG 12.01.2023 08:41

Cytat:

Napisał _-aska-_ (Post 804502)


A to spryciule jedne! Ale to chyba nie ta sama latarnia morska, która teraz tam stoi jakieś 2 czy 3 km od dziubka? ;)


Nie nie. Na początku rozpalali po prostu wielkie ognisko na cyplu.
Później wybudowali coś na kształt latarni, ale z powodu przeznaczenia nie była to zbyt lubiana i popularna konstrukcja, to im ją co jakiś czas w trybie ekspresowym rozbierali. Zasadniczo tylko miejsce było stałe.

Na północy i wschodzie Łotwy występują też punkty RMK, oraz miejskie i gminne tereny, na których można spać za friko. Na ogół jest wyznaczony plac, miejsce na ognisko i jakiś kibel + ławki, warto korzystać.

teddy-boy 12.01.2023 09:32

Świetna wycieczka! Bardzo lubię ten kierunek, byłem kilka razy i zawsze mam ochotę wracać ;) Poznaję niektóre miejsca.

_-aska-_ 12.01.2023 10:42

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804606)
z powodu przeznaczenia nie była to zbyt lubiana i popularna konstrukcja, to im ją co jakiś czas w trybie ekspresowym rozbierali.

Bardzo mnie rozbawiło to zdanie. Przepiękne jest :D

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804606)
Na północy i wschodzie Łotwy występują też punkty RMK, oraz miejskie i gminne tereny, na których można spać za friko. Na ogół jest wyznaczony plac, miejsce na ognisko i jakiś kibel + ławki, warto korzystać.

Słyszałam. I Estonia ponoć też robi takie rzeczy. W tej miejscówce gdzie byliśmy najbardziej mnie zszokowało to, że to jest naprawdę zadbane. Te patyczki poukładane w miejscach na ogniska, że kosze na śmieci były puste i w ogóle był porządek wszędzie (prawie wszędzie: hasztag traumatycznewychodki ;) ) My, nie licząc tej jednej nocy, korzystaliśmy jednak z miejsc komercyjnych, bo po pierwsze były tam, gdzie ich potrzebowaliśmy, po drugie mieli prąd, a po trzecie jednak woda w kranie to jest bardzo sympatyczny wynalazek.

W ogóle jakby ktoś się wybierał w tamte rejony i potrzebował noclegów, to wrzucam listę miejsc, gdzie my spaliśmy:

Nocleg zaraz za granicą łotewską. Mili ludzie, fajne miejsce, do plaży tylko wąski lasek do pokonania. Na miejscu można wypożyczyć rowery, które wyglądały na takie praktyczne nowe. Jest drewniany domek z kibelkami i zewnętrznymi umywalkami i osobno drewniane prysznice. Ciepłej wody brak. Ale i tak polecam :) https://goo.gl/maps/xzkMTSM5LkQ2CURP6

Lipawa. Fajny hostel, nasz pokój był ogromny, w pokoju lodówka (ale tak głośna, że na noc musiałam ją wyłączyć). Normalna w pełni wyposażona kuchnia do dyspozycji. 6 osobnych w pełni wyposażonych i wygodnych łazienek. https://goo.gl/maps/CvNeZXCZ73zPC41A8

Jest niewielkie miejsce pod namioty z drewnianym wychodkiem przeznaczonym dla gości tego terenu ;) Za w jednym z budynków jest sauna z prysznicami, z których można korzystać. Jest ciepła woda! Mają też (a właściwie to chyba głównie) domki do wynajęcia. Do morza znowu tylko wąski lasek. Fajni, pomocni właściciele. No i przyjacielskie kozy :D https://goo.gl/maps/ben2LNztVq5FV6E37

Kemping w Rydze. Świetna lokalizacja, chociaż uprzedzam, że w łikend trochę hałasują imprezownie z centrum miasta. Łazienki w kontenerach, z bieżącą ciepłą wodą, mydełkiem i papierowymi ręcznikami. Miła pomocna obsługa. A prąd ładowaliśmy ze słupków dla kamperów https://goo.gl/maps/hS9RKr789gRvNmNp8

Kolka. Miejsce mocno turystyczne jak na łotewskie standardy, więc ludzi sporo. Praktycznie nad samym morzem. Są prysznice, bardzo wygodne i przestronne, ale z lodowatą wodą. Wychodki nie aż tak traumatyzujące, jak te darmowe, ale i tak żadna przyjemność. Przed wychodkami umywalki na świeżym powietrzu, oczywiście z lodowatą wodą. Prąd można brać albo z gniazdek przy umywalkach albo ze słupka dla kamperów. https://goo.gl/maps/BHxK4iEzYVro79V56

To jest ten darmowy przy ujściu rzeki Irbe https://goo.gl/maps/69Az7LmpE9JZ4pBN6

Fajny kemping nad samym morzem. Jest strefa dla namiotów, strefa dla kamperów oraz drewniane domki. Łazienka z ciepłą wodą! I prąd ze słupków na polu namiotowym. https://goo.gl/maps/8KTvcnUKfJQjM2SM8

Kemping pod Windawą. Wielkie pole namiotowe, osobny teren z domkami oraz budynek z pokojami do wynajęcia. Właścicielka niesamowicie pomocna. Łazienki drewniane i przewiewne, ale przynajmniej z ciepłą wodą. Brak prądu na polu namiotowym, ale właścicielka pozwoliła nam ładować sprzęty z gniazdek na stołówce. https://goo.gl/maps/dUFjUmrFsNayUCHd7

Wrzucę też hostel, w którym nocowaliśmy w Wilnie, chociaż tego jakoś za specjalnie nie będę polecać. Ma swoje plusy - jest przy samym dworcu, dotrzeć można o dowolnej porze nocy, bo po prostu dostaje się kod do domofonu i informację, że kluczyk jest w szufladzie. Ale drogo no i nadal nie wiem gdzie jest łazienka z prysznicem :confused: https://goo.gl/maps/zsTopAgpALFDfrVH6


I na koniec podsumowanie.


12 dni jeżdżenia i zwiedzania (plus jedna doba w autobusach).

Narysowany ślad, którego faktycznie się trzymaliśmy, miał w sumie 298,6 km długości. W związku z czym na koniec nam wyszło, że nawinęliśmy na korbki 506,8 km :D Bo tu dojazd na przerwę nad morze, tam zwiedzanie miasta...

Kosztowało nas to wszystko na 2 osoby ok. 3600 zł i okazało się, że ze wszystkim wstrzeliliśmy się idealnie, bo z zabranej gotówki do domu przywieźliśmy 1,5 eurasa, a ostatnią dezynfekującą chusteczkę zużyłam w autobusie przed Warszawą (bo w łazience nie było mydła :( ).

Waga każdego z rowerów z bagażami, ale bez jedzenia i picia: 34 kg.

A tu obrazki ruchome (trochę trzęsie, bo kręcone z ręki podczas jazdy :D )

Emek 12.01.2023 11:02

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804606)
Na północy i wschodzie Łotwy występują też punkty RMK, oraz miejskie i gminne tereny, na których można spać za friko. Na ogół jest wyznaczony plac, miejsce na ognisko i jakiś kibel + ławki, warto korzystać.

RMK to jest w Estonii Panie Czarny.
https://www.rmk.ee/en
Polecam apkę jak ktoś chce tam biwakować w tych punktach. Przykładowa miejscówka.

https://i.imgur.com/CyKWi0H.jpg

Niestety te miejscówki są bardzo różnie przygotowane ale jest ich bardzo dużo i łatwo znaleźć taką gdzie nikt nie będzie nas niepokoił. Wiele z nich spotkałem w środku lasu ale z reguły był dojazd furą pod miejsce biwakowania lub był parking tuż obok. Niektóre mają też domki z piecem gdzie można się kimnąć choć warunki spartańskie.

Na Łotwie masz LVM. Chyba też mają apkę ale nie pamiętam.

Mallory 12.01.2023 11:04

Fajny film!!! - nigdy tu nie przyjeżdżaj na rowerze:)))

CzarnyEZG 12.01.2023 16:04

Emku - skrót myślowy. Na Łotwie to się nazywa Recreation Site.
Masz rację RMK to tylko Estonia. Ale jedno i drugie kapitalne :)

Emek 13.01.2023 08:19

Dokładnie. Szkoda że u nas nie zrobili takiej prostej apki. Strony LP czy czas w las są tak słabo ogarnięte że żeby coś tam odszukać to prościej to zrobić na mapsme czy mapy.cz.
Na łeb i tak biją wszystkich Finowie pod kątem miejscówek ogniskowo - biwakowych.
https://www.tulikartta.fi/index.php?...aikki&lataus=1

wilq.bb 13.01.2023 10:24

Emku jest taka apka/mapa. Co prawda nie zrobiona przez LP, ale zapaleńców: https://wiating.eu/
Da się gpx ze wsztkim zassać i wrzucić np do garmina i mieć pod ręką przez cały czas jako poi.

Emek 13.01.2023 10:31

O, spoko. Dzięki wilq a jak to zaciągnąć w garmina?

wilq.bb 13.01.2023 10:45

Logujesz się z pomocą konta google czy mordoksiazki. Skrolujez zoom tak żeby objąć interesujący Cię obszar, potem klikasz strzałkę jak na obrazku. Pojawia się menu z exportem do kml czy gpx. Wybierasz gpx i wrzucasz to do garmina.
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...a56470518e.jpg

Emek 13.01.2023 10:46

Podziękował. :Thumbs_Up:

matjas 13.01.2023 18:31

Ja również :D

Muszę powiedzieć jednak, że OSMand ma problem z zassaniem tego bezpośrednio jakoś. Może muszę nakarmić go plikiem a nie kazać otwierać w OSM...

Na plus na pewno powiem, że znane mi wiatki są ładnie opisane i opisy te odzwierciedlają stan aktualny. Niestety we wschodniej okolicy Wrocka trochuj Bida ale za to jakby pociągnąć do Stobrawskiego Parku Kraj. to już coś można powiatkować :D

wilq.bb 13.01.2023 19:34

Matjasku szanowny z OSMandem jakoś nigdy się nie zaprzyjaźniłem (próbowałem ale nie zaiskrzyło)....i nie pomogę. Ale na 100% gpx łykają mapy.cz i to od siebie polecam do offline nawigacji (oczywiście poza garminem)

matjas 13.01.2023 20:08

OSMand i tylko OSMand :D

jakoś sobie poradzę.

matjas 13.01.2023 20:19

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 804606)
Nie nie. Na początku rozpalali po prostu wielkie ognisko na cyplu.
Później wybudowali coś na kształt latarni

a jak już tak piszesz to wiesz może, lub ktoś, coś, na temat rzekomych knajp na zamarzniętym Bałtyku??? oczywiście - kiedyś...
czy mi się to tylko śniło?

w temacie to wątek podoba mi się!

_-aska-_ 15.01.2023 10:05

Cytat:

Napisał matjas (Post 804756)
a jak już tak piszesz to wiesz może, lub ktoś, coś, na temat rzekomych knajp na zamarzniętym Bałtyku??? oczywiście - kiedyś...
czy mi się to tylko śniło?

w temacie to wątek podoba mi się!

Internety mówio, że karczmy były, ale w XIV-XVI wieku, więc chyba nikt z forumowiczów nie miał okazji odwiedzić ;)

Miło mi, że opowieść się podoba! I super, że przy okazji pojawiło się tyle wiedzy praktycznej na temat miejscówek do nocowania :bow:

polly 17.01.2023 21:23

Bardzo fajna relacja. Zachęciłaś mnie do odwiedzenia tamtych stron.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:46.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.