Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Polska (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=75)
-   -   Pętla Żuławska 2020 - Z Iławy przez Gdańsk do Kątów Rybackich i z powrotem by Śluza (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=37871)

sluza 04.08.2020 17:57

Pętla Żuławska 2020 - Z Iławy przez Gdańsk do Kątów Rybackich i z powrotem by Śluza
 
1 Załącznik(ów)
Trochę pod wpływem powstawania relacji Emka o spływie Wieprzą, postanowiłem podzielić się z Wami naszymi wakacjami na hausbocie.
Każde wakacje, i nie tylko, mogę/muszę/uwielbiam spędzać na Mazurach, czy to na żaglach czy motocyklowo. W tym roku postanowiłem nieco odbiec od rutyny i odkryć na nowo Jeziorak. Impulsem był znaleziony w pudle z mapami kupiony kiedyś przewodnik Włodzimierza Antkowiaka "Kanał Elbląski, Jeziorak i okolice". Na Jezioraku stawiałem pierwsze żeglarskie kroki. To na Jezioraku pierwszy raz pływałem na żaglach Omegą. To tu po raz pierwszy wyczarterowałem jacht, TRIM 26 (późniejsza Antila 26), w pewien najzimniejszy w historii majowy weekend, kiedy w Siemianach pomost nad ranem pokrywał się lodem, a nocą budziły nas skapujące z sufitu skropliny naszych oddechów. O zgrozo!!! To było aż 20 lat temu.
Jeziorak nie jest zamkniętym akwenem. Otóż można z niego dopłynąć na otwarte morze.
Plan był taki jak w tytule. Z Iławy Jeziorakiem, Kanałem Iławskim, następnie Elbląskim przez kolejne jeziora, pochylnie, rzeki, do Gdańska. Z Gdańska do Kątów Rybackich, i Zalewem Wiślanym znów na Kanał Elbląski w kierunku Iławy.
Od kilku lat praktykujemy system, w którym nasze córki mogą zabrać na pokład po jednej koleżance. Dzieciaki się nie nudzą naszym towarzystwem, odciąża to nieco koszty czarteru, jest wesoło. Skończyło się tak, że starsza wzięła dwie koleżanki, a młodsza jedną. Razem ze mną i żoną załoga liczyła 7 osób. Na rejs przeznaczyliśmy 14 dni.
Z uwagi na dłuższe odcinki poza jeziorami, czyli rzeki, kanały wraz z całą infrastrukturą, śluzy, wrota, mostki i mosty, zwodzone, pontonowe, linie energetyczne itd. itp zdecydowałem się na hausbota. Miał być wygodny, z lodówką, wc morskim, na 7 osób, z silnikiem z przyzwoitą mocą 30-40 KM (mam patent motorowodny i żeglarski). No i tani niedrogi.
Wybór padł na Calipso 23 z Barakudy w Iławie. Zarezerwowana w kwietniu łódź miała spełnić wszystkie powyższe kryteria.

W planowaniu bardzo pomaga strona http://www.zalewwislany.pl/rzeki-del...ly-petla-zulaw

Całą trasę narysowałem sobie w alltrails i ściągnąłem w formacie gpx, aby z pomocą OSManda z łatwością odnajdywać wejścia do kanałów, choć oznakowane, czasem niewidoczne. Naniosłem kilka waypointów ze sklepami i stacjami paliw, czy też portami i pochylniami.
Niezbędne jest też pobranie aktualnych informacji o czynnych obiektach hydrotechnicznych na trasie, gdzie znajdziemy godziny otwarcia mostów, telefony do obsługi śluz itd itp.
Nie będą zbytnio się rozpisywał. Parę zdań, skopiowanych z pisanej na bieżąco relacji na FB, parę zdjęć. Może komuś to się przyda i zainspiruje do całkiem niezłej wyprawy.

Załącznik 98838

stopa-uć 04.08.2020 19:08

Super
Czekamy

Emek 04.08.2020 19:40

:lukacz:

sluza 05.08.2020 19:19

7 Załącznik(ów)
Dzień 1
Nasza łódź jest do odbioru z Wielkiej Żuławy, wyspy na Jezioraku, która jest największą śródlądową wyspą w Europie. Aby się na nią dostać, należy wykonać z nabrzeża telefon do „kapitana”. Po chwili od drugiego brzegu odrywa się prom, który wygląda jak tratwa, raczej nie wzbudza zaufania. Im bliżej, tym większe mam obawy czy utrzyma mojego Landcruisera, załadowanego pod korek bagażami i prowiantem. Niepotrzebnie, podołał.

Załącznik 98874

Załącznik 98875

Odbiór łodzi. Człowiek w koszulce z napisem BOSMAN jest nowy, pracuje dopiero od kilku tygodni, on zbyt się nie zna, nic ze mną nie ustalał, bo chłopak z którym umówiłem się na silnik 40KM już nie pracuje, nic nikomu nie przekazał i wie tylko, że TA łódź jest przygotowana dla mnie. TA łódź ma silnik 20 KM, a ta z silnikiem 40KM to szefa i jej się zwykle nie czarteruje. Trudno. "Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko co ludzie do Ciebie mówią" jak mawiał Bruce Lee, więc pozostałem niewzruszony. Lustruję pobieżnie nasze Calipso. Lata wynajmowania łodzi przyzwyczaiły mnie do tego, że zawsze jachty, które brałem były przygotowane bez zarzutu, a czartery w Rynie od MADACAR (wiem, reklama), wręcz perfekcyjnie. Pewne mankamenty zauważam: brak kanistra („bosman” łaskawie doniósł), kotwica nie patentowa (na pierwszy rzut oka widać, że będzie z nią słabo), postrzępione i krótkie cumy, brak jakiejkolwiek narzędziówki (wziąłem swoją), zalane bakisty. Od tego „bosmana” niczego już nie oczekuję i pozwalam mu wrócić do koszenia trawy.

Załącznik 98876

Rozmieszczenie prowiantu i bagażu to domena mojej żony. Idzie jej to sprawnie, lata wprawy, później zawsze wiadomo do kogo należy się zwrócić, żeby cokolwiek znaleźć.

Jest czwartek, 9 lipca 2020.
No to start i wypływamy z ośrodka Barakuda z Wielkiej Żuławy i za cel obieram sobie Gierczaki, dwie wysepki na Jezioraku, aby tam zacumować na noc. Mój brat cioteczny, który „odprowadza” nas na swojej małej motorówce sugeruje, abyśmy popłynęli do Chmielówki w zatoce Kraga. Tak też robimy. Plan zakłada nieustanne parcie w kierunku Gdańska, więc Jeziorak na razie jest tranzytem. W niedzielę mamy być w Elblągu, aby oddać głos w wyborach prezydenckich, a w poniedziałek mamy być w Gdańsku.
Posuwamy się naszym Calipso dostojnie. Robię test prędkości, który wykazuje, że przy nieznośnym wyciu silnika płyniemy 11 km/h. Akceptowalny stosunek hałasu pozwala płynąć z prędkością 9,5 km/h, a idealnie jest przy 8-8,5. Czuję, że mój plan będzie trudny do zrealizowania. Nic to. "Nie obawiaj się porażki - to nie porażka, ale mało ambitny cel jest błędem" - jak mawiał Bruce Lee - najwyżej nie dopłyniemy do Gdańska.

Załącznik 98877

Infrastruktura Iławy bardzo się zmieniła przez te wszystkie lata. Powstał piękny port Iława, za to kultowa przystań Pod Omegą rozczarowała. Kilka pomostów i wszystko miejsca rezydenckie, których nie można zająć nawet na krótko.
Kolejne kilometry linii brzegowej to rezydencje, przy których zastanawiasz się ile milionów pochłonęła ich budowa czy zakup.

Załącznik 98880

Kończy się zabudowa i każdy następny kilometr to wpływanie w odludzie. Dziwi trochę pustka na jeziorze, ale późna pora i nie najlepsza pogoda robią swoje.
Dopływamy do Chmielówki. Niewielka przystań jest nabita na full. Na kei stoi jednak jakiś starszy wilk morski i macha do nas, że on się zaraz posunie troszkę i zrobi dla nas kawałek miejsca. Mili, kochani ludzie. Cumuję, pięknie dziękuję, krótka wymiana zdań, skąd, dokąd, parę praktycznych informacji o pochylniach.

Załącznik 98878

Załącznik 98879

Przygotowanie kolacji przynosi przykrą informację. Piwo nie jest zimne, a to oznacza, że lodówka nie działa. Sprawdzam bezpieczniki. Kurczę, nie są spalone. Ich po prostu nie ma. Sprawdzam wszystkie, na sześć nie ma trzech. Zabieram ten od wskaźników. Lepiej nie wiedzieć ile jest paliwa niż mieć ciepłe piwo. Do "bosmana" nawet nie dzwonię. Dobrze mieć rodzinę w Iławie, brat cioteczny obiecuje jutro rano dowieźć bezpieczniki.

CzarnyEZG 06.08.2020 06:12

:lukacz:

Novy 06.08.2020 06:50

Ciekawa relacja z wypadu :Thumbs_Up:
Dla mnie o tyle ciekawa, że wodę kojarzę tylko z kranu lub pływania w basenie :D :haha2:

voytas 06.08.2020 07:08

Dawaj dawaj , należy mi się odświeżenie całej trasy rejsu

sluza 06.08.2020 20:22

Dzień 2
 
10 Załącznik(ów)
Dzień 2, piątek
Pierwsza noc za nami, która objawiła dosyć ważną zaletę Calipso. Otóż jest na niej całkiem sporo miejsca. Jeśli wg. wszelkich danych komfortowo miało być czterem osobom, a maksymalnie może spać sześć, to spaliśmy komfortowo w siódemkę. Koja dziobowa jest tak szeroka, że wygodnie spały tam trzy dziewczyny (a zmieściłyby się nawet i cztery), materace i siedziska w kokpicie na zewnątrz to następne dwa miejsca, trumna pod pokładem następne dwa i hamak, który idealnie powiesił się na słupkach pod zadaszeniem kokpitu. Nawet nie zawracaliśmy sobie głowy składaniem stolika w kambuzie, co dałoby dodatkowe dwa miejsca.

Załącznik 98900

Na śniadanie dojeżdża brat cioteczny z bezpiecznikami, więc wszystkie urządzenia dostają zasilanie. Nawet telewizor, choć jak się okazuje, ma przełamany kabel antenowy na dachu. Nawet nie dzwonię do „bosmana”, bo i tak nie miałem zamiaru oglądać telewizji. Z ciekowości sprawdzałem
Przed wypłynięciem uzupełniam zbiornik wody, wskaźnik pokazuje, że mamy mało. Nie mam pojęcia, czemu tak szybko ją zużywamy, przecież nie mamy wanny. Przy uzupełnianiu wody kolejny mankament – niedrożny przelew. Niby nic, ale w połączeniu z nieszczelnym korkiem rewizyjnym zbiornika wody, który znajduje się pod materacem koi dziobowej, zrobił się problem, bo zalaliśmy materac. „Hahaha, biedna Hania nie będzie miała na czym spać” – śmieszkowaliśy sobie. Nawet nie dzwonię do „bosmana”.
Załącznik 98905

„Bądź jak woda – dostosowuje się do każdego naczynia” jak mawiał Bruce Lee, więc moszczę się wygodnie w sytuacji i postanawiam osuszyć materac i poszwę i następnym razem napełniać wodę z otwartym korkiem rewizyjnym, aby monitorować jej poziom w zbiorniku.
Wypływamy i niedługo, na krańcu Zatoki Kraga przechodzimy krótkim kanałem, pod mostem, na niewielkie jezioro Dauby, aby mniej więcej w jego połowie wpłynąć w Kanał Iławski.
I się zaczął inny świat… Zanurzyliśmy się w zieloność, drzewa kładą się nad kanałem tworząc piękny tunel, pachnie amazonią.

Załącznik 98907

Pozwalam silnikowi cichutko pyrkać, a sam zasiadam na relingu z odbijaczem pod dupą, żeby nie oglądać tego piękna przez pleksiglas, ale w pełnej krasie.
Jeden most łukowy, zaraz potem belkowy i znowu łukowy. Kanał zatacza łuk, kolejny most łukowy. Wszystkie mosty mniej więcej z początku XX wieku.

Załącznik 98902

Załącznik 98903

Pod jednym z nich bardzo wąskie wrota bezpieczeństwa, które chronią kanał przed nadmiernym odpływem wody na wypadek awarii śluzy w Miłomłynie.

Załącznik 98906

Długą prostą zbliżamy się do jeziora Karnickiego, którego poziom wody jest niższy od tego w Jezioraku o 2 metry, wobec czego kanał poprowadzono w poprzek jeziora tworząc około 0,5 km nasypu, który podzielił je na dwie części. Brzegi kanału są mocno obsadzone drzewami, ale widać jeziora poniżej. A jak wypuściłem drona, to cała sceneria nabrała jeszcze większego blasku.

Załącznik 98901

I znowu seria mostków, chyba z pięć. Dopływamy do skrzyżowania kanałów Elbląg-Ostróda-Miłomłyn-Iława. Skręcamy na chwilę na Miłomłyn, aby zrobić zakupy. Cumujemy do kameralnej Przystani Na Wyspie. Po zakupach powinniśmy ruszyć dalej i zanocować w zatoczce na jeziorze Ruda Woda, aby znaleźć się jak najbliżej pochylni. Niestety, potężna ulewa unieruchamia nas w porcie na ponad 2 godziny.

Załącznik 98904

Nie ma co już wypływać, jest późno. Dzieciaki wykorzystują fakt, że zawsze po deszczu jest bardzo ciepła woda i wskakują do wody. Jest pięknie.

Załącznik 98908

Wykorzystuję stan upojenia bosmana i nakłaniam go do nieodpłatnego udostępnienia drewna na ognisko, które jest tu zwykle płatne. Spodziewam się niespodziewanych gości. Mianowicie Redrobo z żoną i przystojnym synem w wieku większej części mojej załogi, w drodze do dalekiej Jastarni, szukają dobrego towarzystwa na wieczór. Dziewczyny ubierają najlepsze suknie, Kuboty na nogi, cienie na powieki.

Załącznik 98909

No lepiej nie mogli trafić. Bosman przyniósł gitarę, śpiewał szanty, no klasyczny hausbotowy klimat. Żona przygotowuje co tam ma najlepszego, kiełbasa, piersi, tym razem z kurczaka.
Miły wieczór i poważne rozmowy do późnej nocy, czy śpiwór się składa, zwija czy zmiętala…

redrobo 06.08.2020 22:13

1 Załącznik(ów)
Klan furkoczacych firan. Wiekszego babinca w zyciu nie widzialem. Ale fakt, ze Sluza ogarnia te wszystkie baby jednym spojrzeniem... po tym wieczorze wiedzialem juz, ze zaden z niego bawidamek... najprawdziwszy samiec alfa i omega.
Mielismy sie tego wieczora spotkac w czarnej dupie w nieznanej zatoczce na podrzednym jeziorze ale deszcz dal sie gospodarzom we znaki i spotkanie bylo w milomlynie. Fajna w sumie miejscowka... poza sezonem musi wymiatac.. do sklepu rzut beretem. Obiecany nocleg w krzakach moja zona zamienila na apartament za 50 zlotych dla 3 osob od kogos z ekipy ogniskowej, ktorego klimat wart bym wiele wiecej...

RAVkopytko 06.08.2020 22:26

W Miłomłynie jest miło :D
Fajna relacja,też namawiam żonke i zanjomych na hałsuboota ;)

trzykawki 06.08.2020 23:23

U mnie zaraz obok somsiad robi takie hauseboty i je czarteruje. Do tej pory nie zwracałem uwagi ale teraz chyba zajrzę i zagadam... bo to co opisujesz smakowicie wygląda.

CzarnyEZG 07.08.2020 06:54

Jak Sluza przedstawił skład załogi to też pomyślałem, że po takim tripie to można zacząć siadać do sikania z przyzwyczajenia :)

A co do miejsca i wygody, to trochę nie tak.

Przychodzi Czarnuch z Rodzinką patrzy - oo pada na łeb.
ale tylko z góry - bierzemy!!!

Przychodzi turbo adwenczur mega wypierdalacz podrużnik - klima za mocno mrozi, dlaczego w tym apartamencie są tylko trzy łazienki?
Dlaczego przejście pomiędzy łóżkami ma tylko trzy metry,
dlaczego w nocy jest tak ciemno,
dlaczego te kangury skaczą tak nisko...

wojtekk 07.08.2020 07:53

Bomba relacja !

sluza 07.08.2020 10:48

Cytat:

Napisał CzarnyEZG (Post 692345)
Jak Sluza przedstawił skład załogi to też pomyślałem, że po takim tripie to można zacząć siadać do sikania z przyzwyczajenia :)

Mała kabina WC w połączeniu z sedesem wielkości nocnika przyzwyczaiły mnie do sikania na kolanach :)

Luti 07.08.2020 14:41

No niby fajnie...

Cytat:

Napisał sluza (Post 691965)
(...)
Z uwagi na dłuższe odcinki poza jeziorami, czyli rzeki, kanały wraz z całą infrastrukturą, śluzy, wrota, mostki i mosty, zwodzone, pontonowe, linie energetyczne itd. itp zdecydowałem się na hausbota. Miał być wygodny, z lodówką, WC MORSKIM, na 7 osób
(...)

Wrzuć ujęcie z drona jak zrzucacie fekalia z toalety morskiej na pętli żuławskiej. Z odpowiednim zoomem, bo woda tam o słabej przejrzystości.

sluza 07.08.2020 15:17

Cytat:

Napisał Luti (Post 692395)
No niby fajnie...



Wrzuć ujęcie z drona jak zrzucacie fekalia z toalety morskiej na pętli żuławskiej. Z odpowiednim zoomem, bo woda tam o słabej przejrzystości.

niepotrzebna złośliwość typowa dla jakiegoś zgorzkniałego trola. Nie wykorzystywaliśmy tego do "dwójki", a papier dziewczyny wrzucały do worka na śmieci. Czy sikać też nie można do jeziora? Dla mnie to oczywista oczywistość. Dziwię się, że mogłeś o tym w ogóle pomyśleć, ale rozumiem - zgorzknienie

EDIT: od razu też wyjaśnię, że napełniony zbiornik z fekaliami opróżnia się w portach a nie do wód, ale wc morskie może też działać jak przysłowiowe wiaderko na jachcie: napełniasz wodą, załatwiasz potrzebę, wypompowujesz roztwór wodny i to jest praktykowane na jachtach zwłaszcza przez żeńską część załóg. Mając 6 kobiet na łajbie czułem się zobowiązany, żeby miały te minimum komfortu i zrobiły siku "z godnością". Sam mogłem lać za burtę, ale z przyzwoitości robiłem to również do wc. A w portach są sanitariaty. Tyle w tym temacie.

Tank 07.08.2020 21:12

Super pomysl na rodzinną integrację. A jak wyglada sprawa z kwitami, by móc wynając takie cos? Patenty itp? Są jakies ograniczenia?

Wysłane z mojego Hammer_Energy_18x9 przy użyciu Tapatalka

Kazmir 07.08.2020 22:09

1 Załącznik(ów)
Cytat:

W Polsce (na podstawie art. 37a ust. 4 ustawy z 21 grudnia 2000 r. o żegludze śródlądowej od 16 października 2010 nie wymaga się jakichkolwiek uprawnień do prowadzenia jachtów motorowych o mocy silnika do 75 kW i o długości kadłuba nie przekraczającej 13 m, których prędkość maksymalna ograniczona jest konstrukcyjnie do 15 km/h. W przypadku jachtów przeznaczonych do najmu konieczne jest odbycie przez prowadzącego jacht szkolenia z zakresu bezpieczeństwa na wodzie. Barki przekraczające te parametry prowadzić może osoba posiadająca patent sternika motorowodnego, który uprawnia do prowadzenia wszelkich jachtów motorowych na wodach śródlądowych.
Sluza, a zawór trójdrożny miałeś zaplombowany?;):D

Jakiej marki miałeś silnik (zwykły / uciągowy) ile zjadał paliwa na godzinę?
Dawaj dalej......

sluza 07.08.2020 22:44

Cytat:

Napisał Kazmir (Post 692419)
Sluza, a zawór trójdrożny miałeś zaplombowany?;):D

Jakiej marki miałeś silnik (zwykły / uciągowy) ile zjadał paliwa na godzinę?
Dawaj dalej......

Mercury 20KM

sluza 07.08.2020 23:41

Dzień 3
 
15 Załącznik(ów)
Dzień 3 - sobota

Zrywam się wcześnie, bo Redrobo ma wyjeżdżać ciut świtem, a zaprosiłem przecież na kawę. Jeden mały czajniczek nie starczy na tyle kubków, na szczęście wzięliśmy swój dodatkowy. Ojej, z dwóch palników kuchenki gazowej w kambuzie działa tylko jeden. Nawet nie dzwonie do „bosmana”. Później postaram się to naprawić. Nie działał czujnik płomienia. Usuwam usterkę, ale płomień jest tak mały, że nic na nim nie ugotujemy. Z czeluści bakisty wyjmuję kempingową kuchenkę na kartridże z Decathlona, którą zawsze zabieram pod namioty lub na jachty, żeby szczególnie uciążliwe potrawy, np. ryby, przygotować na zewnątrz.
Kawa smakuje wybornie. Dziwne, że rozpuszczalna w domu już taka dobra nie jest. Każdy kolejny łyczek zbliża nas nieuchronnie do smutnego pożegnania, aż w końcu w kubkach pojawia się dno, w które wpatrujemy się rozczarowani. Tak, czas się pożegnać.

Mamy dzisiaj długi przelot, bo aż 65 km, bo wieczorem chcę wpłynąć do Elbląga. A po drodze trochę atrakcji.

Z Miłomłyna zatem już Kanałem Elbląskim na jezioro Ilińsk, potem długie i wąskie jak kiszka Ruda Woda, potem jezioro Sambród (którego poziom po budowie kanału obniżył się o ponad 5 metrów), i już jesteśmy na długiej prostej do pochylni. Na swojej drodze do pochylni spotykamy właściwie tylko jeden, może dwa jachty. Dojmujące poczucie samotności. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że ten rejs jest jednak wyjątkowy i nie jest to zbyt popularne.

Ale właśnie sobie coś przypomniałem. Na Rudej Wodzie goni mnie wataha skuterów wodnych. Kiedy mnie wyprzedzają, widzę, że każdy ma przytroczone po bokach sakwy, jak do motocykli. Jakie to by było zarąbiste, wybrać się ekipą na taki wypad na skuterach, coś wspaniałego.
Łypnąłem okiem na swoją załogę grając pod pokładem w Uno (starzy ludzie, już po czterdziestce, mówili na to „makao”) i pomyślałem ze wzruszeniem, że przecież nie powinienem więcej od życia oczekiwać.

Dopływamy do pierwszej pochylni – Buczyniec.

Pierwsze odczucie - wieje komercją. Fakt, ewenement na skalę światową. Na nabrzeżu stoją autokary, wiele luda, przed chwilą na wózek wpłynął duży turystyczny statek „białej floty”.

Załącznik 98934

Co ważne, te statki mają pierwszeństwo i może to być dosyć uciążliwe. Na szczęście nie dziś i nie o tej porze. Cumuję i mam zamiar pójść uiścić opłatę, ale sternik z jachtu przede mną mówi, że do końca września jest za darmo i zaraz dostaniemy zielone światło. Na wózek wejdą śmiało dwie takie łajby jak nasza.
Faktycznie, zza pagórka wyłania się pusty wózek, jeszcze chwila i cała maszyneria wstrzymuje ruch i na wejściu do czerwonego światła dołącza zielone, znaczy przygotować się, czerwone gaśnie i mamy otwartą drogę na wózek.

Załącznik 98932

Calipso to taka balia z silnikiem, na szczęście wyposażona w ster strumieniowy, który ułatwia znacznie manewry. Staje się on nieodzowny w tych wąskich wejściach na pochylnie.
Pochylni jest pięć, w kolejności: Buczyniec, Kąty, Oleśnica, Jelenie, Całuny. Łącznie opuścimy się z poziomu ok 100 m.n.p.m na poziom praktycznie 0.
Naczytałem się jak pokonać te pochylnie, więc byłem trochę przygotowany. Jacht przede mną miał jednak już to doświadczenie, więc robiłem to samo co on i szło gładko. Po wpłynięciu na zanurzony wózek cumujemy się do niego „na biegowo”, czyli w sposób umożliwiający z pokładu jachtu luzowanie/wybieranie cumy.

Załącznik 98922

Jeśli jesteśmy gotowi, uderzeniem w gong informujemy o tym maszynowego, on ciągnie za linę, która jest poprowadzona i podłączona do gongu w maszynowni. Tam przewalają wajchę tak, aby woda zaczęła napędzać koła i wózki ruszają.

Załącznik 98931

Wózek z łódkami powoli wyjeżdża z wody, a my opadamy na jego dno i stajemy na kilu. Można zostać na jachcie, a można też wyjść na kładkę wózka i z tego poziomu pilnować łódki. Ważne aby nie poruszać się po jachcie, który mógłby stracić równowagę i się przewrócić na wózku.

Załącznik 98925

Na Buczyńcu jesteśmy w centrum uwagi, widownia stoi na nabrzeżach i pozdrawia.

Załącznik 98924

Załącznik 98920

Załącznik 98936

Na następnych czterech pochylniach już jest pusto, cicho, a z racji na późną już porę zjazd trwa sprawnie, bo nie ma już statków białej floty. W zasadzie poza naszymi dwiema łódkami nikogo nie ma.

Załącznik 98923

Przed nami jeszcze jezioro Drużno, które wywarło na mnie niesamowite wrażenie. Wśród bezkresu nenufarów i ptactwa niezliczonego nasza obecność wydawała się świętokradztwem.

Załącznik 98930

Załącznik 98928

Załącznik 98929

Czaple białe dosłownie co kilkanaście metrów, mewy, rybitwy i może jeszcze z kilkadziesiąt innych gatunków nad wyraz oswojonych z obecnością łodzi. Dno jeziora zalega gytia, organiczny muł, który wytwarza błotny gaz, co powoduje pojawianie się tu niekiedy błędnych ogni. Inną ciekawostką jest to, że na dnie Drużna, głęboko w mule, spoczywają wraki dwóch krzyżackich okrętów z XIII wieku, które zatonęły tu w czasie podbojów krzyżackich.
W końcu na horyzoncie wyłania się wieża kościoła św. Mikołaja, tak charakterystyczna dla Elbląga.
Strasznie długi odcinek, ale ciekawy.

Załącznik 98926

Wpływamy do Elbląga wczesnowieczornie, tuż po 19-tej. Planowałem stanąć w Jachtklubie Elbląg, ale o ile pod pierwszym mostem zwodzonym tzw. Wysokim przepływamy z zapasem, to już pod Niskim nie przejedziemy, ponieważ jego wysokość to 1,8 metra nad lustrem. Kolejne podniesienie mostu jest dopiero o 21-wszej. Pomiędzy mostami jest miejskie nabrzeże, dokładnie naprzeciwko kościoła św. Mikołaja, samo centrum, zatem staniemy sobie i poczekamy. A tu niespodzianka. Na nabrzeżu są słupki z prądem i kranem, a na skwerze toitoie. Woda i prąd za darmo, klucz u obsługi mostu. Czego chcieć więcej, zostajemy tu na noc.

Załącznik 98927

Wyciągam kabel, żeby podłączyć ładowanie, ale co to? K***urwa!!! Nie mamy przejściówki ze standardowej wtyczki 230 na CEE, czyli na takie jakby jednofazowe gniazdo wyglądające jak siłowe.

Załącznik 98935

Obowiązujący standard portowy. Nawet nie dzwonię do „bosmana”. Wszystko sobie skrzętnie w głowie notuję. W Miłomłynie prąd był ze zwykłego przedłużacza, więc nawet tego nie szukałem, nie był potrzebny. Ale teraz będzie to potrzebne praktycznie w każdym następnym porcie czy przystani. OK, nic się nie stanie jak nie podłączę się powiedzmy dziś czy jutro. Ale spodziewam się, że dalej bez przejściówki nie podołamy.
Na hausbotach są z reguły dwa akumulatory: jeden odpowiedzialny za rozruch silnika i zasilanie steru strumieniowego, i drugi, użytkowy, do zasilania pompy wody, oświetlenia, lodówki. Tempo rozładowywania telefonów przez załogę jest oszołamiające, ilość tiktoków do obejrzenia olbrzymia, odebranie i nadanie Snapchatów to długa procedura, a jeszcze koniecznie trzeba sprawdzać co tam na Instagramach, nie mówiąc o tym, że trzeba „zrobić dzień”, choć do tej pory nie wiem co to znaczy. Jednak głównie na zachowaniu pracy lodówki nam zależy. No i dobrze mieć prąd, żeby naładować laptopa, bo dziewczyny jakiś serial oglądają.
W internecie znajduję sklep z przejściówką, który będzie na naszej trasie. To Eljacht już prawie w Gdańsku, w Górkach właściwie. Musimy w poniedziałek być w przystani w Górkach ok 15.20, żeby zdążyć do sklepu przed 16-tą. Zobaczymy.

Tuż obok nas jest knajpa Specjala. Idziemy z żoną na piwko. Lokal bardzo mocno oblegany, ledwie znajdujemy wolny stolik w ogródku. Robi się potwornie zimno, 9 stC, nie byliśmy na to przygotowani. Nawet grzaniec tu nie pomaga. Dopijamy szybko i wracamy na łajbę do ciepłego śpiwora.

sluza 09.08.2020 13:42

Dzień 4 - niedziela
 
11 Załącznik(ów)
Budzi nas donośne bicie dzwonu z wieży kościoła Św. Mikołaja.
Wybory prezydenckie 2020 – zapisaliśmy się do okręgu wyborczego w Elblągu, więc idziemy spełnić swój obowiązek.
Po głosowaniu spacer po mieście. "Wizytówką" Elbląga jest Ścieżka Kościelna, krótki fragment, ok 100m, uliczki, której charakter pozwala nam wyobrazić sobie jak wyglądały kiedyś całe kwartały tego miasta.

Załącznik 98963

No pięknie go odbudowują. Miasto podobno było równie lub nawet piękniejsze od Gdańska. Na youtubie znalazłem film, kronikę z 1930 roku, na której odnajdziemy czasy jego dawnej świetności. https://www.youtube.com/watch?v=DQd--m8HUjA&t=600s


Po zrujnowaniu go przez sowietów w 1945, aż trzydzieści lat decydowano jak to podnieść z ruin. No i zdecydowano, że na starych fundamentach, ale nie tak wiernie jak Gdańsk.
Znalazłem trochę starych fotografii, które chociaż odrobinę pozwalają przekonać się co tam się wydarzyło. Spójrzcie na zdjęcia, które przedstawiają to samo miejsce w różnych latach.

Załącznik 98972

Załącznik 98961

Załącznik 98959

Załącznik 98958

Odbudowa wychodzi różnie, ale mi się podoba. Wypadałoby spędzić tu z jeden pełny dzień, zobaczyć jakieś muzeum, ale musimy płynąć. Może wracając. Nie zaliczam się do grona malkontentów i przeciwników przekopu Mierzei Wiślanej. Przeciwnie, uważam, że jest on niezbędny, aby przywrócić dla Elbląga charakter portowy w takim turystycznym aspekcie. Mam nadzieję, że dzięki temu odżyje, że zawitają tu większe statki i jachty. Wystarczy spojrzeć na stare zdjęcia i przekonać się jak wielkie łajby tu dopływały. Nie tylko o Elbląg chodzi, ale też o cały południowy brzeg Zalewu Wiślanego: Suchacz, Kadyny, Tolkmicko, Frombork.

Ruszyć musimy wraz z godziną podniesienia mostu Niskiego.

Załącznik 98962

Płyniemy w kierunku Gdańska, zatem z kanału Elbląskiego skręcamy i wpływamy w kanał Jagielloński, potem na Nogat i z Nogatu na Szkarpawę. Pozornie nudny, szeroki etap, ale mi się podoba. Deszcze leje, zimno, siedzę w kokpicie, steruję, czytam książkę, słucham muzyki, załoga na pokojach.

Załącznik 98960

Załącznik 98973

Przy okazji okazało się, że jak moja Hanka leży na dziobie, a reszta gromadzi się przy stole w kambuzie, to Calipso łapie niezłą równowagę, i na stosunkowo niskich obrotach bez wysiłku płyniemy tak z 9 km/h. Optymalnie rozłożony balast
Nie mijamy nikogo. Dojmujące poczucie samotności, aż tak jakoś smutno.
U ujścia Nogatu wypuszczam drona, , z góry widać jak niewielka odległość dzieli nas od Zalewu Wiślanego. Jest pięknie

Załącznik 98964

Załącznik 98966

Dobijamy do przystani w Osłonce. Sami, jakbyśmy na jakimś październikowym rejsie byli. Bardzo dobra infrastruktura. Miejsce na ognisko, wiaty, boisko do siatkówki, sanitariaty. Do podłączenia do prądu wymagana jest oczywiście przejściówka z tradycyjnej wtyczki na inną, nie-tradycyjną, żeglarską. Sprawdzać koniecznie, czy jest na wyposażeniu łodzi. Pani Bosman w czeluściach magazynku znajduje jakąś pozostawioną przez kogoś i nam użycza.

Załącznik 98965

Niedaleko przystani bar. Matko boska, Chryste Panie, jakie ceny?! Ludzie, ktoż to widział?! Węgorz wędzony 100 zł/kg, podczas gdy wszędzie już poniżej 130-140 nie uświadczysz. Zestaw sandacz z frytkami 25 zł. Jesteśmy wprawdzie po obiedzie, ale umawiamy się z właścicielką, że jutro przyjdziemy tu na śniadanie na sandacza.
No i tak będzie…

sluza 10.08.2020 22:46

Dzień 5 - poniedziałek
 
14 Załącznik(ów)
Dzień 5 – poniedziałek
Zgodnie z obietnicą, na śniadanie udajemy się do baru na sandacza. Palce lizać.
Stosunkowo szybko zbieramy się do wypłynięcia. Do Gdańska jest ponad 50 km, ale po drodze jest most zwodzony w Rybinie i dwie śluzy. Na wejściu ze Szkarpawy na Wisłę i na wejściu z Wisły na Martwą Wisłę.
Gdyby to nie było do Gdańska to bym chyba nie dopłynął. Odcinek nudny, szeroki, płaski, zatrzciniony, rzeka uregulowana. O koń, o krowa, o droga, pewnie na Ostrołękę.

Załącznik 99039

No nic się nie dzieje kompletnie. Most zwodzony w Rybinie przepływamy z marszu, idealnie wstrzeliliśmy się w godzinę otwarcia.

Załącznik 99043

Potem długo długo nic i wreszcie pojawia się nam śluza Gdańska Głowa, całkiem spora. Z zestawienia obiektów hydrotechnicznych wybieram nr telefonu do obsługi. Odbiera miła pani i już zaraz nam będzie otwierała wrota. Wpływamy do wielkiego basenu. Niestety, brak emocji, ponieważ poziom Wisły po drugiej stronie jest mniej więcej na tym samym co Szkarpawa, więc nawet nie mam pojęcia czy się obniżyliśmy czy podnieśli.

Załącznik 99037

Za wrotami od razu wpływamy na Wisłę. Jeśli Szkarpawa czy Nogat wydawały mi się całkiem szerokie, to Wisła była szeroka x6. Porwał nas nurt i popłynęliśmy z prędkością bagatela 12-13 km/h. O Boże, czy ja dam radę potem pod prąd?

Załącznik 99044

Za chyba 6km musimy zejść z Wisły na Martwą Wisłę przez śluzę Przegalina. Tu akurat trafiam na wypływający jacht na Wisłę, zatem zaraz po jego wypłynięciu mamy zielone światło i się prześluzowujemy. Podobnie jak na Gdańskiej Głowie nie odczułem różnicy poziomów. Martwa Wisła okazała się godna swojej nazwy. Ołowiane chmury jeszcze pogłębiły przygnębiającą pustkę na wodzie. Cała naprzód i pruję do Górek, żeby zdążyć przed zamknięciem sklepu. Fart niesamowity, bo do portu Jachtklubu Neptun w Górkach dobijam o możliwie najpóźniejszej godzinie. Bosman krzyczy: „Na długo?!”, „Na godzinę!!! Muszę do Eljachtu skoczyć!!!” odpowiedziałem już będąc w biegu. „Weź mój rower!!!” – odkrzyknął bosman. Myślałem, że go ucałuję. To to robota. Sami kochani ludzie. Raz dwa obróciłem, odkupiłem ostatnią, już z ekspozycji przejściówkę.
Z Górek jest otwarta droga Wisłą Śmiałą na Zatokę Gdańską. My jednak dalej do Gdańska Martwą Wisłą.
Już nam na horyzoncie pojawił się charakterystyczny most, wieża Katedry NMP. Już niedaleko.

Załącznik 99035

Załącznik 99036

Za Polskim Hakiem ostry nawrót i wpływamy na Motławę i zaraz potem satysfakcja z osiągniętego celu: naszym oczom ukazuje się Żuraw po prawej, po lewej Sołdek, na kolizyjnym Czarna Perła, na rufę z tyłu tramwaj wodny z ostrzegawczym "spie...dalać" nadanym syreną, równocześnie jakaś motorówka mija nas z prawej rozkołysując nas wysoką falą… „Dżizas, k…rwa, ja pierdolę”, co się dzieje?!!! Ufff, ile bodźców na raz!!!!

Załącznik 99032

Ludzie na nabrzeżu zatrzymują się, biją brawa, rzucają kwiaty, witają bohaterów…

Wbijamy do Mariny Gdańskiej przy Szafarni, więc Stare Miasto mamy na wyciągnięcie ręki. Cena za postój od poniedziałku do czwartku to 180 zł, za łódź i 7 osób, to więcej niż okazja. I jeszcze ten uczuć, kiedy wychodzisz z portu na ulicę, i nikt tak naprawdę nie wie z jakiej łódki, ale delikatna opalenizna i czysta koszulka polo sugerują aż nadto, że do Gdańska to my prosto z Monaco jakiegoś.

Załącznik 99041

Załącznik 99042

Miejsce do postoju wskazuje nam bosman. Myślałem, że się pod ziemię zapadnę ze wstydu, jak rzuciłem mu na keję naszą cumę o długości bagatela 2,5 metra, która wyglądała jakbym krowie nogi dopiero co rozpętał, tak niemiłosiernie postrzępiona. Proszę żeby nas tylko przyciągnął, ja sam zacumuję

Załącznik 99038

"Towarzystwo" w porcie doborowe, nasze Calipso jest tu ni w kij ni w oko.
Wartość naszej łodzi to ok 130 tys PLN, naprawdę!!!, robi wrażenie, ale przy luksusowych Galeonach, wielkich, wielopiętrowych potworach, których ceny to 3-5 mln, tylko nie wiem czy PLN czy EUR, jesteśmy równowartością może ich koła sterowego. Ciekawostka: czarter niewielkiego Galeona to koszt bagatela 15 tys zł/dobę.

Załącznik 99034

Ale rzuca się w oczy też dziadostwo straszne. Poobwieszane te łodzie, jakieś skutery, wózki, kanapy wywleczone na pokład. Brakuje żeby jeszcze patelnie powywieszali. No elementarny brak etykiety żeglarskiej :)

Załącznik 99033

No i perełki, jak np. ANTICA. Łódź w 1953 zbudowana jako kuter rybacki, a w 1980 odkupiona i przebudowana przez Jerzego Wąsowicza na jacht pełnomorski. Przebudowa trwała 10 lat. Odbyła 6-letnią podróż dookoła świata, wokół Ameryki Płd, Wysp Brytyjskich czy śladami Polaków dookoła Atlantyku, i wiele innych. Kapitan ANTIKI jest na pokładzie. Nieśmiało zagaduję i z dumą opowiadam Panu Jerzemu skąd przypłynęliśmy i dokąd zdążamy :)

Załącznik 99030

Załącznik 99029

Po dzisiejszym dniu czuję się trochę jakbym skuterem do jakiejś Mongolii dojechał. Dał się ten dystans we znaki
Ale Gdańsk to Gdańsk. Zostajemy tu na dwa dni. Odpocznę trochę, zregeneruję się, pozwiedzam, pokażę dzieciom muzea, kościoły, może na jakąś wieżę wejdę...

voytas 11.08.2020 08:50

Fajnie się czyta o czymś co się ma na co dzień

RAVkopytko 11.08.2020 21:07

I co ?weszli na jakąś wieżę ? ;)

sluza 11.08.2020 23:43

13 Załącznik(ów)
Dzień 6 i 7 - wtorek/ środa
No na wieżę nie wszedłem, bo już parę razy byłem, i na tej w katedrze i na tej w ratuszu. Dziewczyny po wieczornym spacerze były pełne ochów i achów, jaki Gdańsk piękny i chciałyby tu mieszkać. Namawiałem i wciskałem pieniądze, żeby poszły na wieżę katedry, ale niestety, na obietnicach, że wejdą, się skończyło. Zresztą, jak patrzyłem jak wygląda procedura przygotowania na wyjście na miasto, to pozbyłem się złudzeń, że pójdą zwiedzać Dwór Artusa. Roztrzaskały w ciągu tych dwóch dni wszystko co dostały od rodziców w galerii handlowej. Na Podlasiu takich rzeczy nie mamy...

Załącznik 99074

Gdańsk nawiedzam regularnie. Od wycieczki w szkole średniej w 1996, potem w klasie maturalnej na drzwi otwarte na AWF (których nawiasem mówiąc nie było), na studiach, po studiach, w pracy i na wakacjach. Często i gęsto. Moje ulubione polskie miasto. Przez te wszystkie lata byłem świadkiem jak Gdańsk się odbudowywał, piękniał. Specjalnie wstałem o 5 rano, żeby wypuścić na chwilkę drona, choćby dla paru zdjęć

Załącznik 99078

Załącznik 99079

Marina z lotu ptaka

Załącznik 99077

Nie wątpię, że śp. Paweł Adamowicz miał w tym swój ogromny udział, należy mu się te miejsce w katedrze.
Nie będę się rozpisywał co warto zobaczyć w Gdańsku, bo bym stworzył jakiś subiektywny przewodnik. W lutym np. wsiąkłem w Muzeum II Wojny Światowej, od otwarcia niemal do zamknięcia, rodzina wysłała po mnie strażnika, żeby mnie wyprowadził stamtąd.
Teraz chciałem iść do Muzeum Narodowego, żeby na własne oczy zobaczyć słynny tryptyk Sąd Ostateczny Hansa Memlinga, dzieło, do którego sławy przyczyniło się nie tylko jego piękno, ale też jego burzliwe dzieje, sposób w jaki znalazł się w Gdańsku. Nie dane mi to było, ze wzg. na pandemię, muzeum zamknięte. Zadowoliłem się reprodukcją w katedrze, ale to nie to samo.

Załącznik 99080

Uwielbiam sobie przysiąść na Długim Targu i popatrzeć na te nieprzebrane masy ludzkie, wśród nich dziwaków, "performerów", zespoły i innych nieszablonowych.



Czasami trafia się na prawdziwe perełki i znane osobistości. Dzisiaj np. Odetta Moro, którą akurat znam z tego, że obejrzałem jej film z wyjazdu motocyklowego, a nie że pracuje dla Onetu. Ale też Donalda Tuska z Pawłem Grasiem. Mógłbym dreptać po tych uliczkach godzinami, zresztą jak się patrzy to nie ja jeden, bo wciąż mija się tych samych ludzi snujących się z wolna Długim Targiem, Piwną, Mariacką, Długim Pobrzeżem. Jak mam z Podkramarskiej iść na Piwną, to zawsze przecinam przez katedrę z głową zadartą w sklepienie. O, i tak.

Załącznik 99071

Wkręciłem się mocno w historię ANTICI, tym bardziej, że natrafiłem na pamiątkową mosiężną tablicę wmurowaną w deptak na Szafarni.

Załącznik 99083

Poszedłem więc z pytaniem do kpt. Wąsowicza czy istnieje jakaś wersja książkowa z ekspedycji tego jachtu, no i okazało się, że istnieje i właśnie wszedłem w jej posiadanie z dedykacją.

Załącznik 99081

Załącznik 99082

Staje się to też przyczynkiem do pozwolenia mi na wejście na pokład, gdzie z bliska mogę się przyjrzeć jakim nakładem pracy i z jakim smakiem został ten jacht przebudowany. Także chwalę się.

Załącznik 99069

Książkę szczerze polecam. "Prawdziwe wyzwanie" jest po prostu świetnie napisane, może nawet rzekłbym, że trochę za skąpo, zważywszy z jakimi przygodami tam mieli do czynienia. Sztorm z groźbą roztrzaskania o skały, piraci z Ekwadoru, groźba głodu, gdy sztorm unieruchomił załogę w bezludnej zatoczce na wiele, wiele dni, i bezinteresowna pomoc ludzi morza i wiele innych.

We wtorek wieczorem na Długim Pobrzeżu spotykam dobrych znajomych z Białegostoku. Szok i niedowierzanie. Zapraszam do portu na Calipso i wieczorem rozpijamy co dobrego miałem i co przynieśli. Ufffff...

We środę Morskie Muzeum Narodowe. Gdyby nie obowiązek zwiedzania w maseczce byłoby o wiele przyjemniej. Pomimo tego, że w Gdańsku na ulicach tłumy, to tu po salach muzeum poruszamy się sami, a jednak czujne panie kustoszki wyłapują każde zsunięcie maseczki z nosa. Świetne ekspozycje, z czystym sercem polecam. Dziewczyny były przeszczęśliwe, nie wiedziały w co mnie całować.

Załącznik 99072

Załącznik 99073

Niezwykłe dzieło marynistyczne "Zalotnicy" jeśli dobrze pamiętam

Załącznik 99076

Z gastronomii to polecam Chińską Restaurację Yang Guang na Stągiewnej. Wszystkie dania były pyszne. Jest tam też knajpa Chleb i Wino, do której ustawiają się kolejki w oczekiwaniu na wolny stolik, więc pewnie jest smacznie, ale wydaje mi się, że i drogo, a my mamy za dużo gęb do wykarmienia i sporo makaronu na pokładzie.

Popraliśmy w marinie co brudne. Ja raptem jedną koszulkę i kilka par majtek. Koszulka merynos, szybko nie zaśmiarduje.

Szast prast i szybko minęło, czwartek zbliża się wielkimi krokami, i czas nam ruszyć w dalszą drogę.

matjas 12.08.2020 11:06

Drużno tez mnie powaliło. Chciałem tam zanocować ale z uwagi na młodego psa i brak możliwości zejścia na ląd musieliśmy jechać dalej.
Co do skuterów mam podobne spostrzeżenia. Kiedyś widziałem ekipę chłopaków zapakowanych jak na enduro i do tego po dwa kanistry 20l każdy. Jakaś wąska Kreta rzeczka to musi być mega fun!

Finalnie co do kibli na pętli... nie oburzaj się o pytanie kolegi wcześniej ale spójrz na to realnie: na barce która płynęliśmy my z dwójka dzieci NIE BYŁO ZBIORNIKA NA G..no.
Dla pewności pytałem czy nie ma takiej barki a w zamian usłyszałem ze wsztstkie są takie... wsiedliśmy i pływaliśmy tam i nie tylko przez tydzień :/ co miałem zrobić.

Wszystkie te jebarki armatronow są właśnie takie a woda pełna gowna. Pływaliśmy tam na Nogacie tylko raz jak już upał dał nam naprawdę do wiwatu.

Jebana Polska tragedia i nie ma na to bata, kontroli i nikogo to nie obchodzi a ile tego dobrego jest zrzucane przez sezon na pętli to tylko Bóg raczy wiedzieć...
M

sluza 12.08.2020 11:23

Matjas, każdy odpowiada za siebie. Nie pozwalam defekować się na jachcie. Od tego są porty, przystanie, w ostateczności przybicie na dziko i krzaki. Standardowym wyposażeniem jachtu jest zwykle saperka, choć nie w tym przypadku. Papier toaletowy też powinien wg mnie być zakopany czy schowany skrzętnie pod jakimś mchem czy korzeniem. Ale już nie chce mi się pisać o etykiecie srania na jachtach

redrobo 12.08.2020 11:45

Cytat:

Napisał sluza (Post 692908)
Matjas, każdy odpowiada za siebie. Nie pozwalam defekować się na jachcie. Od tego są porty, przystanie, w ostateczności przybicie na dziko i krzaki. Standardowym wyposażeniem jachtu jest zwykle saperka, choć nie w tym przypadku. Papier toaletowy też powinien wg mnie być zakopany czy schowany skrzętnie pod jakimś mchem czy korzeniem. Ale już nie chce mi się pisać o etykiecie srania na jachtach

Proponuje wydzielic watek:) Zajebisty temat. Mysle, ze kazdy ma jakies swoje tajemne metody:)

wojtekk 12.08.2020 18:40

Na razie zostawmy tutaj i zobaczmy , czy temat jak rzeczone gówno popłynie , czy się skończy :)

Ja przez gówno na brzegu skończyłem pływać w sezonie po Mazurach jakies 20 lat temu. Z tego samego powodu unikam polskich gór .... Tegoroczne Pieniny mi o tym przypomniały

matjas 12.08.2020 18:57

Wojtku, Śluza napisał wyraźnie ze nie chce pisać o kiblu we własnym watku.
Nie wiem czy jest sens robić nowy wątek ale może kibel Afrykańczyka wrzucić w budowę kampera??? Jeśli OP się zgodzi???
Nie ukrywam ze samego mnie zastanawia jak działa chemiczne WC i czy jest sens to mieć na łódce ... czy busokamperze...

voytas 12.08.2020 21:51

chemiczne WC jest sensem w sytuacji bardzo awaryjnej , nie zrozumie tego ten kto nie musiał wysrać się na trawniku
edit
Śluza przepraszam , musiałem

sluza 13.08.2020 13:00

Dzień 7
 
7 Załącznik(ów)
Dzień 7 - czwartek, nareszcie, czas płynąć.

Cel: Kąty Rybackie.

Większość trasy opisana poprzednio przeze mnie jako nudna, taką pozostaje. Szczęście, że rejs wypada w niepogodę, zatem bez żalu można ten dzień poświęcić.

Martwa Wisła pozostaje martwa, śluza Przegalina, Wisła i walka z prądem przy prędkości maksymalnej 6 km/h, śluza Gdańska Głowa, Szkarpawa.

Martwi mnie jedno. W Rybinie są dwa mosty zwodzone, jeden przepłynęliśmy z Elbląga, a teraz musimy zejść ze Szkarpawy pod drugim mostem na Wisłę Królewiecką. W mojej tabeli obiektów hydrologicznych ten drugi most zwodzony na Wisłę Królewiecką jest opisany jako nieczynny, zepsuty. Trochę to komplikuje sytuację, bo jeśli tak, to czeka nas długa trasa dalej przez Szkarpawę, Nogat i Zalew Wiślany.

Dobijamy do Rybiny, cumujemy, idę zobaczyć ten most. Wysokość 2,2. Teoretycznie nie zmieścimy się, ale oko podpowiada mi, żeby spróbować. Płynę do mostu, dziewczynom wydaję rozkaz zajęcia miejsc na dziobie i jedna do asekuracji, żeby w razie czego złapała przęsło i nas wyhamowała. Podpływam jak do jajka, ręka czujnie na manetce, żeby błyskawicznie wrzucić wsteczny. Najbardziej się boję wklinowania pod przęsło, bo jak się odbijemy to mała bieda.

Załącznik 99123

Przechodzimy na przysłowiową żyletkę!!! Dosłownie może 1 centymetr lustra wody wyżej i dupa. Wisła Królewiecka przed nami.

Słońce wychodzi, łabędzie kłaniają się nam nisko, Zalew Wiślany ciepło bierze nas w swe objęcia.

Załącznik 99121

Załącznik 99127

Zaraz za ujście Wisły Królewieckiej do Zalewu skręt w lewo i już w oddali majaczą Kąty. Zalew jest mocno zarośnięty na tym odcinku.

W Kątach Rybackich za dużego wyboru nie mamy, jest de facto jeden port. Noclegi na "dziko" nie wchodzą w rachubę, takich miejsc raczej nie ma na Zalewie Wiślanym, choć właśnie w Katach jest tzw. stary port, gdzie między trzcinami być może na upartego można pewnie i stanąć.
W basenie portowym wygodne y-bomy, na pomoście parasole, zimne piwo, szanty na full volume, ale kogoś ostro powaliło jeśli chodzi o ceny. 50 zł łódź, 10 zł/osobę, 15 zł prąd i 15 zł dostęp do wody. Prysznic dodatkowo 10 zł/osoba. A ja głośno się dziwiłem, czemu tak mało łodzi stoi.

Załącznik 99122

Nic to, korzystamy z pięknego wieczoru i przez piękny las Mierzei Wiślanej idziemy na plażę po jej drugiej stronie, już nad Zatoką Gdańską.

Załącznik 99126

W dziewczyny diabeł wstąpił, sesja fotograficzna nie miała dobiec końca. Nie da się usiąść, wypić piwka, jak ja to robię, popatrzeć na zachodzące słońce. To trzeba obfotografować, najlepiej w durnowatych pozach i szybko zamieścić na socjalnych mediach

Załącznik 99124

Załącznik 99125



Po powrocie wyjaśniła się nieco kwestia drożyzny w porcie, mianowicie muzykę mamy na żywo...


sluza 17.08.2020 22:34

Dzień 8, 9...
 
10 Załącznik(ów)
Dzień 8, 9…
Kolejny dzień w Kątach Rybackich wykorzystujemy na plażowanie. Port jest zlokalizowany w taki sposób, że idąc z niego na wprost w kierunku Zatoki Gdańskiej wychodzimy na całkiem przyjemny kawałek plaży, wolnej od parawaningu, gdzie każdy może znaleźć przestrzeń dla siebie i spokojnie sobie odkaszlnąć w razie potrzeby.

Załącznik 99270

Ciekawostka: przed pójściem na plażę nawiedziliśmy sklep spożywczy celem nabycia piwa. Wziąłem Rycerskie, jakieś takie rzemieślnicze, cena 11 zł. Pytam kobietę za ladą czy z ceną jest wszystko ok, a ona ze swadą odpowiada, że to takie piwo, które turyści przed powrotem do domów wykupują dziesiątkami, takie dobre. No i dobre, ale po plaży poszliśmy do knajpy po drugiej stronie ulicy, tuż przy porcie, i to samo piwo tam było za 9 zł. I zjedliśmy flądrę smażoną, palce lizać.

Następnego dnia zaplanowaliśmy sobie, że przed wypłynięciem, skoro świt udamy się zakupić ryb wędzonych do wędzarni przy porcie. Wstajemy z żoną z pełnymi pęcherzami i samowtór wygrzebujemy się z łódki do sanitariatów. Rozpinamy ściany boczne kabiny, z zapluszczonymi ślepiami stawiamy pierwsze kroki na pomost, a tu widzę, że na przysłowiowej pełnej piździe do basenu portowego kuter rybacki wholowuje jakiegoś hausbota. Kuter robi sobie drift, a hausbot sunie wprost na biedne Calipso zacumowane przy samej główce pomostu. Na dziobie tegoż hausbota stoi facet na szeroko rozstawionych nogach, jak jakiś pirat z założonymi rękami, i tonem szatniarza z "Misia" głośno oznajmia: „Nie mam sterowności”... i co pan mi zrobi. Rozbudziłem się w nanosekundę, wskoczyłem jak puma na y-bom przy burcie i jakąś nieziemską siłą odbiłem jego dziób zmieniając jego kierunek. Potem jak się nad tym zastanawiałem, skąd taka moc we mnie, doszedłem do wniosku, że musiał mi pomóc ten kuter podciągając mu dziób holem w ostatnim momencie. Z taką prędkością i masą jak nic by się przebił do naszej mesy. Może nawet razem ze mną.
Żonę zaczepia starsza pani, odpowiedzialna za opiekę nad sanitariatami, i pyta z troską i podziwem, ale mając nas trochę chyba za niespełna rozumu, czy my przysposobiliśmy te wszystkie dzieci. Nie wiem czy odpowiedź ją zadowoliła czy rozczarowała…
Po ryby wędzone stoimy w dłuuuuuugiej kolejce. Pani przed nami nie może się nachwalić jakie pyszne są tu one. Z lekkim niepokojem obserwuję jak osoby wychodzące przed nami z tej wędzarni wynoszą wielkie, wypełnione do pełna torby.

Załącznik 99265

Jak tak dalej będzie, to nic nam nie zostanie. Stale dymiąca obok wędzarka daje jednak jakąś nadzieję.

Załącznik 99274

Kupiliśmy łososia, pstrąga, halibuta i makrelę z wędzonych, śledzia w śmietanie i tatara z łososia. Nie potrafię powiedzieć co było najsmaczniejsze, bo każde w swej kategorii wymiatało.

Załącznik 99266

Wychodzimy w końcu z portu przy pięknej pogodzie. Obiecuję dziewczynom, że rzucę kotwicę i pokąpiemy się na środku Zalewu Wiślanego. Woda spokojna, ale ciągle są widoczne wodorosty, które po jakimś czasie znikają, ale woda wygląda jak chia zawieszona w mleku, tylko zielona i w wodzie. Naprawdę nie wygląda to dobrze. Po zanurzeniu ręki wyjmujemy ją w zielone kropki. Trochę lawirowania, żeby ominąć płycizny i za znakiem bezpiecznej wody wpadamy w rozkołys. Krótka, wredna fala, wysokości około 0,5 metra, ale niestety nie w dziób, tylko w burtę, prostopadle do naszego kursu. Bujamy się jak na asynchromicznej huśtawce.



Dopiero po kilku kilometrach wpływamy na w miarę czyste wody, choć i tak wyglądała jak krem z brokuła, i rzucamy kotwicę.

Załącznik 99264

Załącznik 99263

W miarę naszego postoju rośnie siła wiatru, który spycha nas około 0,5 km w kierunku brzegu. Ruszamy po kąpieli i ciągiem pruję ile się da na Kanał Elbląski, bo już naprawdę flaki w bebechach wywraca.


Załącznik 99272

Załącznik 99273

Na drodze do Elbląga jedna przeszkoda w postaci mostu pontonowego w Nowakowie. Cumujemy przy kładkach i cierpliwie czekamy na godzinę otwarcia.

Załącznik 99267

W Elblągu stajemy tym razem nie przy nabrzeżu miejskim, ale w przystani ośrodka sportów wodnych Fala. Wydaję polecenie wzięcia prysznica z umyciem głów całej załodze. Koniec wersalu. Następne dni to spanie i sranie po krzakach.
A, i jeszcze chyba piłem jedno z najlepszych piw jakie piłem….

Załącznik 99268

tedix86 18.08.2020 03:51

Co za przygoda, jaki fajny pomysł!!

consigliero 18.08.2020 06:33

A czy jest jakaś ewidencja patentów na sternika ? Bo nie mogę znaleźć swoich papierów?

Emek 18.08.2020 07:06

Jest ale w międzyczasie przepisy się zmieniały. Ja jeszcze nie wymieniałem bo nie mam potrzeby ale nabyłem przypadkowo więcej uprawnień podobno.

JarekO 18.08.2020 07:15

Cytat:

Napisał consigliero (Post 693653)
A czy jest jakaś ewidencja patentów na sternika ? Bo nie mogę znaleźć swoich papierów?

Dzwonisz tam gdzie Ci go wydali i załatwisz. Przynajmniej ja w Olsztyńskim kilka lat temu tak załatwiłem.

Śluza, extra relacja.

wojtekk 18.08.2020 09:08

Czytam z dużą ciekawością ! Dzięki za materiał do porannej kawy !

siwy 18.08.2020 16:33

Super relacja, inspirująca. Chyba się wybiorę do Gdańska.

sluza 18.08.2020 19:35

Dzień ... nie wiem, już może i 10 albo 11
 
6 Załącznik(ów)
… a jeszcze wracając do Kątów Rybackich, to w „centrum” w cukierni taka perełka związana ściśle z okresem zarazy

Załącznik 99298

Dzień 11
Ruszamy się z Elbląga. Ta sama droga, przez Drużno na Kanał Elbląski i pochylnie.

Załącznik 99293

Drużno zachwyca mnie ponownie, za to pochylnie przekląłem na czym świat stoi.
Pisałem wcześniej, że Biała Flota ma pierwszeństwo i może to być uciążliwe.

Rejsy białą flotą nazywają się tam „Statkiem po trawie”’, gdzie do wyboru są „Szlakiem rezerwatu” i ”Szlakiem koła wodnego”. Cała heca polega na tym, że gros rejsów stanowią te „Szlakiem koła wodnego”, czyli takie krótkie, gdzie statek z turystami wypływa z Buczyńca, przechodzi przez pochylnie, po czym zawraca (są na kanale specjalne miejsca do zawracania), i znowu wpływa na pochylnie. (Trochę to brzmi jak tekst z Alternatywy 4 : Ja widziałem jak pan Kubiak był w sklepie, stał w kolejce i kupił dziesięć jaj. Potem... potem znowu stanął w kolejce na końcu i znowu złupił dziesięć jaja, a?) Nieliczne tylko płyną z czy do Elbląga.

Gdy dopłynęliśmy, byliśmy pierwsi, ale musieliśmy wpuścić „białego”.
Starczyło mi cierpliwości na 2 statki, przy trzecim przełykałem ślinę nerwowo, bo dostaliśmy zielone światło, wpłynąłem na wózek, po czym zostałem z niego przegoniony sygnałem „w..pierdalaj” przez nadpływającego „białego”, ale też przeproszony za pomyłkę maszynisty, że dał mi zielone światło.
A przy czwartym tak szpetnie w serduszku zwymyślałem kapitana, że aż mu w pięty poszło, a w jego spojrzeniu odczytałem niemą prośbę o przebaczenie. Staliśmy tam bardzo grubo ponad godzinę, a biorąc pod uwagę skwar, to czas wlókł się podwójnie powoli. Jak już zaczęliśmy się przerzucać, to już całkiem sprawnie poszło.

Załącznik 99294

A potem za pochylniami na kanale jakby wszystkie "małe" trzciny opuściły gniazdo i wylazły na środek wody, więc musieliśmy płynąć slalomem i często zatrzymywać, żeby usuwać zielsko z silnika i płetw.

Załącznik 99295

Załącznik 99296

Dalej jakbym o gniazdo gzów zaczepił. Żonę prawie przewróciły i próbowały zagryźć. Dzieci dzielnie je zabiły.



Mamy już to za sobą.
Dopływamy do jeziora Ruda Woda, u którego krańca lub początku, zależy skąd płyniesz, w każdym razie w okolicach Małdyt, stajemy na niewielkiej rajskiej wysepce. Dzieciaki pompują co tam mamy i do wody.
Jest pięknie.

Załącznik 99297

sluza 19.08.2020 21:42

Dzień 12
 
18 Załącznik(ów)
Dzień 12
Zaczęło się od mocnego akcentu, od postanowienia dziewczyn, że cały dzień spędzą bez komórek. Jeszcze tylko z ranka „zrobiły dzień”, i komóreczki przepadły w czeluściach jaskółek (czyli szafek na jachcie). Dały radę, dzięki temu udało mi się zrobić historyczne zdjęcie pogrążonych w lekturze. Niby błaha sprawa, ale miło było popatrzeć, że jednak potrafią skupić się i czytać, rozmawiać ze sobą, opowiadać historie, śmiać, jednym słowem jeszcze nie przepadły

Załącznik 99317

Opuszczamy wysepkę, ale musimy zrobić jeszcze zakupy, zatem cofam się głębiej w kanał i cumuję pod mostem (nie tym z drogą 519, tylko tym przy ulicy Zamkowej), skąd będzie najbliżej do Orlenu po paliwo i do sklepu w Małdytach. Pod mostem ktoś nawet przygotował kładkę i opony do wygodnego cumowania.

Zatowarowani ruszamy niespiesznie dalej, z powrotem na Rudą Wodę.
Ruda Woda jest chyba traktowana przez żeglarzy tylko jako tranzyt. Widać wiele fajnych miejscówek, niestety są zamknięte trzcinami. Na Mazurach fajne miejsca były wydzierane trzcinom, aby uzyskać do nich dostęp. Tu tego brakuje. Przede wszystkim brakuje tu żeglarzy.

Dziś chcę wpłynąć na jezioro Bartężek. Prowadzi na nie kanał z Rudej Wody, który w moim przewodniku był opisany jako „zaniedbany, przy niskim stanie wody niedostępny nawet dla łodzi z zaburtowym silnikiem, które zawadzają śrubami o dno”. Zależy mi, żeby wpłynąć na to jezioro, więc podejmuję wyzwanie. Gdy podpływam do wejścia, ukazuje się nam tablica informująca o tym, że kanał został w ramach jakichś dofinansowań udrożniony. No i dobrze.
Korony starych drzew splatają się nad wodą, tworząc szczególny klimat i nastrój tego miejsca.

Załącznik 99313

Z gałęzi przed dziobem co i raz umyka zimorodek, przysiada kilkanaście metrów dalej na gałęzi i jakby na nas czeka, jak jakiś przewodnik. Dopływamy do niego i sytuacja się powtarza. Choć krótki, to całkiem kręty kanał z lasem bukowym na jego brzegu robi na mnie niesamowite wrażenie. Trzeba być czujnym, bo tu i ówdzie pod wodą są potopione pniaki po zwałkach.

Załącznik 99312

Ktoś miał fantazję, żeby połączyć te jeziora, ale mało kto ma fantazję, żeby tutaj pływać.

Załącznik 99314

Wychodzimy na Bartężek i pierwsza rzecz, która zwraca naszą uwagę to wyspa kormoranów.

Załącznik 99315

Wyspa w sumie stracona, ponieważ destrukcyjny charakter gówna kormoranów skutecznie, niczym Roundap, zabija wszelką roślinność. Ale z przewodnika dowiaduję się, że jeszcze przed kormoranami, na tej niegdyś ładnej wyspie rzadko biwakowano dłużej niż jedną noc ze względu na agresywny charakter żyjących tu mrówek. Teraz to już wyspa kormoranów, zupełnie taka, jak na jeziorze Dobskim na Mazurach, z tą różnicą, że tam Dobskie jest rezerwatem i jest zamknięty ruch dla łodzi z silnikami, a tu nie ma rezerwatu i jesteśmy łodzią z silnikiem. Jesteśmy JEDYNĄ łodzią na jeziorze.

Wypuszczam w powietrze drona i oczom nie wierzę. Jak okiem sięgnąć, całe jezioro do nas należy.

Załącznik 99303

Załącznik 99304

Nie wiem co jest nie tak. Te jeziora są nieprawdopodobnie puste. Owszem, linia brzegowa zarówno Rudej Wody jak i Bartężka jest niedostępna, ale tak kiedyś musiało być też na Mazurach, bo te miejsca, dostęp do brzegu trzeba nieco wydrzeć dzikiej przyrodzie. Zaczynając od Jezioraka, przez Ilińsk, Rudą Wodę i Bartężek, mamy świetną sieć wodną. Co prawda infrastruktura najlepiej jest rozwinięta praktycznie tylko na Jezioraku, bo dalej to niemal pustkowie. Na pływaniu po tych akwenach można skończyć, nawet nie trzeba się pchać na Elbląg, chociaż warto. Przecież po przekopie Mierzei Wiślanej otworzy się droga na Hel, Jastarnię itd. Doprawdy, jeśli męczy kogoś sezon wysoki na Mazurach i nie wymaga stałego dostępu do prądu i sanitariatów to powinien tu przyjechać.
Wpływamy w labirynt wysepek i nenufarów, wspomagam się dronem, widzę z góry jak mam płynąć, czy nie brnę w ślepe zaułki zamknięte wodorostami.

Załącznik 99305

Załącznik 99306

Brzegi są rzeczywiście mocno niedostępne i z trudem znajdujemy miejsce na nocleg na wyspie, ale te jest po prostu wyjątkowe.

Załącznik 99308

Załącznik 99309

Wita nas kartka "Korzystaj, ale zostaw po sobie porządek".

Załącznik 99316

Na wysepce stoi szałas, a w nim: grill, węgiel, pieńki do siedzenia i poduchy, żeby pieńki w dupę nie piły, zabawki dla dzieci, prowizoryczne stoliki.

Załącznik 99321

Załącznik 99318

Załącznik 99319

Rozpalam ognisko, ale wkrótce nadchodzi potężna ulewa i przegania mnie na łódkę. Jak ustanie, znowu rozpalam.

Załącznik 99320

Wysepka jest opanowana przez myszy, które w nocy po cumie zawędrowały nam na łódkę. Pozostawione przy ognisku pianki zostały wyjedzone do cna.
Jest pięknie.

Załącznik 99311

I jeszcze ten zachód słońca po ulewie i snujące się po jeziorze ciepłe opary...

Załącznik 99310

matjas 19.08.2020 22:06

Rano jajecznica z myszami. Ech :) rozmarzyłem się :)

Pięknie! PKP!

sluza 20.08.2020 19:42

Dni ostatnie
 
7 Załącznik(ów)
Nie ma co przedłużać. Rejs zbliża się nieuchronnie ku końcowi.
Z Bartężka powrót na Rudą Wodę i dzida przez Kanał Elbląski i Iławski z powrotem na Jeziorak.

Wpłynięcie na Jeziorak to jak powrót do cywilizacji. Na horyzoncie sporo żagli, jest życie na osiedlu.

Załącznik 99340

Kieruję się najpierw na wyspę Łąkową, chcę przyjrzeć się jej z bliska. Płynę wpatrzony w nią, urzeczony, obserwuję co tam się na niej dzieje, kiedy w pole widzenia wchodzi mi człowiek machający do mnie z brzegu rękami nad głową ostrzegawczo. Siadam na fotel, wyglądam na dziób, po prawej tylko mignęła mi żółta bojka i równocześnie ostre hamowanie rzuciło całą załogą pod pokładem. Żeszzzzzzzkarwa mielizna. Silnik stop. Wyszło takie jakby sztrandowanie pełną gębą.
„Mielizna!!!” – rzucił człowiek z brzegu. „No właśnie widzę” – odrzucił człowiek z łódki. Szczęście, że to łacha piachu z wyspy, bo gdyby nie daj Boże to były kamienie to amba fatima. „Wszyscy na rufę!!!” – padł rozkaz. Cała wstecz. Silnik zawył na wysokich obrotach, zagotował wodę i Calipso powolutku, jak terenówka z błota, zaczęło uwalniać się z płycizny.

Załącznik 99342

Tym co odróżnia Jeziorak od WJM, to możliwość cumowania na wyspach. Można na dziko, ale są też miejsca ze specjalnie przygotowanymi pomostami z y-bomami, żeby udostępnić te cuda większemu gronu.

Załącznik 99343

A te wysepki są piękne. Łąkowa, Bukowiec, Gierczak Wielki i Mały, Lipowy Ostrów. Jest w czym wybierać. Dzikich miejsc postojowych jest nieskończenie wiele na brzegach Jezioraka. Mi szczególnie przypadły do gustu te na jez. Widłągi, odnoga/zatoka Jezioraka, które do niedawna było jeszcze rezerwatem, bez możliwości wpływania na silniku.

Załącznik 99345

Załącznik 99346

My kierujemy się do portu w Siemianach. Musimy uzupełnić zapas wody przede wszystkim, no i żeńska część załogi musi wziąć prysznic. Niestety, załoga nie była zdyscyplinowana w kwestii synchronizacji pewnych kobiecych przypadłości.

W porcie żona zwraca uwagę na jeden niuans, mianowicie jachty nie są wyposażone w bimini, takie daszki chroniące przed słońcem, standard mazurski. To naprawdę dziwne.
W ogóle jak się człowiek poprzygląda, to wszystkie te jachty i ich załogi mocno się różnią od tego, co widzi się na Mazurach. Nie chcę pisać, że tu pływa elita, ale etykieta żeglarska jest tu na innym, jednak mimo wszystko wyższym poziomie. Taka subiektywna ocena. Jachty przycumowane idealnie. Zdecydowana większość, niemal wszystkie dziobem do pomostów, oprócz pewnego Calipso, no i może jeszcze jeden by się znalazł. Na nich wszystko sklarowane, ład i porządek, cumy wypieszczone, węzełki jak z podręcznika. Na pomostach czysto, w sensie żadnych misek, butów, klapek. Brak szant, głośnego zachowania.


Załącznik 99341

Dzień 14 to koniec naszego rejsu. Wszyscy jesteśmy zdumieni jak szybko minęły te dwa tygodnie.
Dopływamy do Wielkiej Żuławy, do macierzystego portu i powoli się pakujemy.
Przy zdawaniu jachtu bosman otrzymuje opeera, delikatnego, w zasadzie reprymendę, bo nie miałem w sobie aż tyle złości. Oczywiście to nie jego wina, że jacht był źle przygotowany (eufemizm, on nie był w ogóle przygotowany) do 2 tygodniowego rejsu, tylko jakichś "mechaników", co zabrzmiało równie tajemniczo jak "iluminaci".
Podsumowując:
- wypłynęliśmy w czwartek, a w niedzielę, po 3 dniach, skończył się gaz po zagotowaniu kilku czajników wody. Znaczy się butla była prawie pusta już na starcie.
- nie działał palnik jeden z dwóch. Usterka czujnika płomienia, naprawiłem, ale i tak płomień był tak mały, że nic nie dało się zagotować. Miałem własną 2-palnikową kuchenkę kempingową z Decathlona. Zawsze ją zabieram
- niedrożny przelew zbiornika wody + nieszczelna rewizja na dziobie = zalany materac dziobowy.
- brak przejściówki z wtyczki standardowej na CEE. Dokupiłem
- brak podstawowych narzędzi. Odkręcenie śrubunka z butli czy wlewu paliwa byłoby niemożliwe, gdybym nie wziął swojej narzędziówki
- brak 3 z 6-ściu bezpieczników!!! (nie działała lodówka, oświetlenie zewn., pompa wody). Uratował mnie brat cioteczny.
- cumy to były 2-metrowe postrzępione sznury
- brak szczotek/szmat/gąbek do utrzymania czystości na jachcie.
Mogłem niby to wszystko sprawdzić, ale tyle razy ile czarterowałem łódź, nie musiałem tego robić i było w porządku.
Nie zepsuło mi to w żaden sposób humoru, więc nie narzekam, tylko uczulam, żeby jednak sprawdzić wszystko i oszczędzić sobie rozczarowania.
A i silnik. Nie zawiódł, ale powinien mieć przynajmniej z 40 KM, a nawet 50.
Wyszło prawie idealnie. Zrezygnowałbym tylko z rejsu do Gdańska, zwłaszcza łodzią, która porusza się z prędkością 9,5 km/h max. W zamian opłynąłbym porty Zalewu Wiślanego: Krynica, Piaski, Frombork, Kadyny czy Suchacz, gdzie np. można by było wybrać się na spacer po bukowych lasach wysoczyzny elbląskiej.
W sumie nawet do powtórzenia kiedyś, w przyszłości niedalekiej. A na Jeziorak i pojezierze iławskie to nawet za rok...
A po dwóch tygodniach obserwacji różnych hausbotów, jachtów, barek, łodzi bez żagla, szukałbym chyba Suncampera

O, i tak o!

Załącznik 99344

KONIEC

siwy 20.08.2020 20:13

:brawo::brawo::brawo:

redrobo 20.08.2020 20:21

Dobra relacja. Lubie to. Ale jak ty z tymi babami tyle wytrzymales to nie wiem... ;) szacun.

Emek 20.08.2020 20:29

Dzięki sluza. Brawo Wy. 💪

sluza 20.08.2020 20:30

Cytat:

Napisał redrobo (Post 693948)
Dobra relacja. Lubie to. Ale jak ty z tymi babami tyle wytrzymales to nie wiem... ;) szacun.

nie mówiłem Ci, że byłem wychowawcą na koloniach? :) i to po kursach, mam na to papiery :). Miałem grupę dzieciaków z rodzin patologicznych z Sosnowca, chyba nic nie może bardziej zaimpregnować człowieka ;)

pattryk 20.08.2020 20:35

3 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał sluza (Post 692724)

Potem długo długo nic i wreszcie pojawia się nam śluza Gdańska Głowa, całkiem spora. Z zestawienia obiektów hydrotechnicznych wybieram nr telefonu do obsługi. Odbiera miła pani i już zaraz nam będzie otwierała wrota. Wpływamy do wielkiego basenu. Niestety, brak emocji, ponieważ poziom Wisły po drugiej stronie jest mniej więcej na tym samym co Szkarpawa, więc nawet nie mam pojęcia czy się obniżyliśmy czy podnieśli.

Załącznik 99037

Za wrotami od razu wpływamy na Wisłę. Jeśli Szkarpawa czy Nogat wydawały mi się całkiem szerokie, to Wisła była szeroka x6.

Załącznik 99044

A tak wygląda od drugiej strony

muszel72 20.08.2020 21:05

Zacnie. Dzięki. 👍

El Komendante 21.08.2020 09:06

Szkoda, że nie dałeś cynka.
Dostałbyś w Gdańsku nowiótki, nie śmigany w terenie kalendarz dwuletni: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2020/2021.

Bruce Lee rules!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:20.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.