Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   MSZ Radzi: Nie podróżuj! czyli Harleyem po Saharze (15.VII- 24.VIII 2018) (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=33739)

myku 22.12.2018 18:34

Ja narazie przejrzalem watek i cos tam przeczytalem.Tylko nabralem apetytu i ciesze sie ze w kolejnych dniach bede miec wiecej czasu.

Dredd 25.12.2018 11:16

31 Załącznik(ów)
5 – 6 sierpnia

Śniadanie mamy w hotelu w cenie noclegu. Jak to w Algierii – w stylu francuskim, tzn. na słodko. W ogóle nam to nie odpowiada. Jakby muffinki czy hałwa była dla nas za mało słodka, zamiast pieczywa dostajemy piernik z dżemem :) Ubłagałem kelnera, żeby dał nam zwykłe bagietki. Po tych słodkościach marzą nam się warzywa i owoce…
Podejmujemy solenne postanowienie, żeby kupić arbuza i melona!
Po raz kolejny skończyły nam się czyste ciuchy. Z racji tego, że zostajemy tu na 2 dni, jest czas, żeby zrobić pranie. Dogadałem się z recepcjonistą, że hotel zrobi to za nas. Fajnie, bo wcale nam się nie chciało. W tej temperaturze jakakolwiek aktywność fizyczna wymaga sporego wysiłku… W dzień temperatura dochodzi do 47 stopni, w nocy spada do 37.



Załącznik 113546



W Timimoun spędziliśmy 3 dni, a raczej noce. Trochę odespaliśmy i odpoczęliśmy. Połaziliśmy też po miejscowym suku (tj. targu). Uwielbiam ten koloryt. Dużo czarnej ludności, kobiety poubierane w hidżaby, mężczyźni w galabije. Sam suk również ma swój niepowtarzalny klimat. Kupiliśmy warzywa i pyszne, marynowane oliwki nabierane chochlą z wielkich metalowych wiader (niczym po farbie). Są super, nie wytrzymujemy i podjadamy trochę po drodze!
Pojeździliśmy również po okolicy, aby nacieszyć oczy pustynią :)



Załącznik 113547



Załącznik 113548



Załącznik 113549



Załącznik 113550



Załącznik 113551



Załącznik 113552



Załącznik 113553



Załącznik 113554



Załącznik 113555



Na obiad szukamy lokalu kierując się starym zwyczajem: gdzie najwięcej ludzi – tam najlepsze jedzenie. Tym sposobem – jak powiedział nam potem recepcjonista w naszym hotelu - znaleźliśmy najlepszą knajpę w „mieście”. Chłopaki nie chcieli nam sprzedać sałatki z lady chłodniczej, bo nie jest wystarczająco świeża. Według nas – wyglądała dobrze. Musieliśmy poczekać, aż zrobią świeżą porcję. W międzyczasie obowiązkowa sesja na motocyklu stojącym przed lokalem :)
Jak to w Algierii – menu brak. W ladzie chłodniczej leży surowe mięso, przyrządzone na kilka sposobów. Wobec tego pokazujemy na dwa rodzaje, mówimy, że chcemy jeszcze zupę i sałatkę i jakoś się udaje. Zasadniczo, w knajpach do wszystkich dań – bez względu na to czy pasują, czy też nie - dostaje się bagietki. Z reguły są one darmowe, tzn. nie doliczane do rachunku.



Załącznik 113559



Następnego dnia znów zawitaliśmy na obiad do znajomego lokalu. Pomimo tłumów, znalazło się dla nas miejsce. Algierczycy naprawdę traktują gości bardzo przyjaźnie – „po królewsku”. Znowu nie bardzo wiemy co zjeść… Zaglądamy więc innym gościom do talerzy i pokazujemy kelnerowi :)
Zauważyliśmy, że jedzą tutaj mało warzyw i owoców. Głownie kasze, ryż, mięso i daktyle – jak to na pustyni.

Żeby nie było, że jadamy wyłącznie w knajpach – tak też wyglądały nasze posiłki. Musi być jakiś rumuński akcent ;)



Załącznik 113557



Z Timimun widać w oddali piękne, czerwone piaskowe wydmy. Niestety, podejmowane w ciągu dnia próby dojechania do nich asfaltem spełzły na niczym. Jedyną możliwością jest jazda po szutrówce, czy raczej „piście”, która z racji dużej ilości piachu na niej i posiadanego przez nas motocykla nie wchodzi w rachubę. Wobec tego, bierzemy taksówkę i jedziemy na zachód słońca. Ma nas to kosztować 1000 dinarów, czyli jakieś 20zł. Daćką Logan - z klimą i świecącą się kontrolką „check engine” dojeżdżamy pod same wydmy. Klima działa, to nasza pierwsza tak komfortowa podróż w Algierii ;) Taksówkarz czeka na nas, a my w tym czasie próbujemy wdrapać się na górę piasku. Niestety, zapomnieliśmy, że słońce zachodzi tu równie szybko jak wschodzi i przyjechaliśmy trochę za późno. Na wydmach jest parę osób: jedni jeżdżą samochodem terenowym, ktoś inny pierdopędem, inni spacerują. Gdy ognista piłka schowała się za horyzontem, ludzie zaczęli się modlić. W oddali widzimy, że nasz taksówkarz także.
Po powrocie do hotelu dałem kierowcy umówioną sumę. Chyba jest to duża kwota, bo odnieśliśmy wrażenie, że jest bardzo zadowolony.



Załącznik 113558



Z Timimoum zamierzaliśmy wrócić z powrotem do trasy N1, czyli Trans Sahara Highway i kierować się w stronę El Oued by zobaczyć Wielki Erg Wschodni.
Harley nadal otwiera niemało drzwi i serc. Ponieważ wiele osób chciało zrobić sobie z nim/na nim zdjęcie, z wieloma osobami dzięki temu zamieniliśmy kilka słów (albo gestów ;) ). Jeden z rozmówców powiedział nam, gdzie jechać, aby przejechać Harleyem w poprzek (!!!) Wielkiego Ergu Zachodniego. Nie wierzyłem własnym uszom. Wszystko ładnie, pięknie, ale na naszej mapie nie ma drogi o której on mówił. Na drugiej, kupionej już w Algierii też nie. Ale od czego jest internet?! Sprawdzę ją na google earth!
I co?
Nie ma takiej drogi… Pewnie chłopu się coś pomyliło.
Perspektywa jednak zbyt kusząca, żeby tak łatwo odpuścić. Następnego dnia skoro świt postanawiamy pojechać na zwiad (i tak nie mamy co robić ;) ). Z mapy wynika, że Wielki Erg Zachodni jest blisko; do obiadu powinniśmy wrócić.

Po powrocie decyzja mogła być tylko jedna – zmiana planów. Nie jedziemy Trans Sahara Highway na północ, lecz na Wielki Erg Zachodni, a później się zobaczy!
Już nie mogliśmy doczekać się następnego dnia. Zresztą, zobaczcie sami.
Żal nam jedynie, że nie spotkamy się z Hulud i z Kadarem, bo mamy do zrobienia dodatkowo 600 -800km, więc na odwiedzenie ich na pewno nie starczy nam czasu.


7 sierpnia


Tego poranka nie było grymaszenia ze wstawaniem. Większość bałaganu spakowana w worze, wystarczy tylko wrzucić na motocykl. Jedyny psikus taki, że nasz kanisterek na benzynę trochę przecieka, więc benzynę trzeba przelać do butelek po wodzie mineralnej. Więc zamiast o 5:40 startujemy o 6:20. Śniadanie odpuszczamy, wolimy zjeść własne kanapki na ergu! Niestety, butelki z benzyną zabrały nam miejsce przeznaczone na melona, którego z wielkim żalem musimy zostawić w hotelu.
O ironio! My odjeżdżamy, a w naszym hotelu – basen jest napełniany wodą ;)



Załącznik 113565



Dzień zapowiadał się ciepło…


Załącznik 113566



Zaś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że czeka nas coś wspaniałego.



Załącznik 113567



Załącznik 113568



Załącznik 113569



Załącznik 113570



Liczyliśmy się z taką ewentualnością, że droga będzie zasypana przez piach i trzeba będzie zawracać. Pomimo, że zabraliśmy dodatkowe paliwo, obliczyłem ile kilometrów możemy przejechać bezpiecznie, żeby dać radę wrócić. Mieliśmy do pokonania 350km bez stacji benzynowej, bez osady, bez niczego.
Na niewielkie zaspy byliśmy przygotowani – jako saperki mieliśmy mocne, plastikowe talerze :) :) :)



Załącznik 113571



Załącznik 113572



Załącznik 113573



Załącznik 113574



Załącznik 113575



Usiedliśmy na jednej z wydm. Milczymy. Wkoło cisza. W zasięgu wzroku żywej duszy. Tylko wiatr delikatnie przesypuje piasek. Słońce świeci tak samo jak dwa tysiące lat temu. Poza maleńką nitką drogi nic się tu nie zmieniło. Widzi nas tylko Bóg…



Załącznik 113576



Załącznik 113577



Załącznik 113578



Załącznik 113579



Załącznik 113580



Pustynia. Jej piękno uspokaja, przenosi w dziwne metafizyczne stany świadomości.
Myślę, że w tym stwierdzeniu jest sporo racji.
Jadę sam na sam ze swoimi myślami. Mijany krajobraz sprzyja kontemplacji. Ktoś mógłby się zapytać: jaka jest przyjemność w jeździe po pustyni i do tego po asfalcie, tzn. nie musząc zmagać się z tym, co pod kołami? Uważam, że jest i to duża. Niewielka ilość rzeczy, na których trzeba skupiać swoją uwagę pozwala na spokojne myślenie. Uważam, że ma to trochę wspólnego z medytacją (choć nigdy jej nie próbowałem na poważnie). Jednak w tym przypadku myśli nie skupiają się na własnym ciele, np. oddechu, lecz na otaczającej rzeczywistości. Ta zaś jest na tyle spokojna i nieruchoma, że nie rozprasza, lecz wprost przeciwnie – pozwala na wyciszenie.



Załącznik 113581



A co jak piach całkowicie zasypie drogę? Jak widać, zdarza się to chyba dość często, ale okazało się, że grasują tam ładowarki algierskich służb i przerzucają piach na „pobocze”.



Załącznik 113582

Dżeferson 02.01.2019 14:35

hahaha wyobbrazilem sobie jak u na odgarniają śnieg. Jest bosko :)

Rychu72 02.01.2019 14:45

Bajkowe widoki :)

MrWaski 02.01.2019 15:10

Cytat:

Napisał Dredd (Post 617086)

To zdjęcie z wystającym z piachu znakiem jest genialne! :Thumbs_Up:

Bekas 02.01.2019 20:58

Wspaniale się czyta i ogląda,
Widoki pustynne super sprawa,

apex 03.01.2019 08:35

Hej,
mój brat wybiera się za kilka miesięcy na Tuareg Rallye i mam pytanie odnośnie waluty,
Czy wymieniałeś na miejscu na ichniejsze DA, czy może płaciłeś walutą zachodu?
Jeśli możesz to napisz proszę kilka przykładowych cen - woda, jedzenie, etc.

Dredd 03.01.2019 18:00

Cytat:

Napisał apex (Post 617943)
Hej,
mój brat wybiera się za kilka miesięcy na Tuareg Rallye i mam pytanie odnośnie waluty,
Czy wymieniałeś na miejscu na ichniejsze DA, czy może płaciłeś walutą zachodu?
Jeśli możesz to napisz proszę kilka przykładowych cen - woda, jedzenie, etc.

Wymieniałem euro na dinary. Podejrzewam, że przyjęliby także euro, choć nie próbowaliśmy. Na końcu zamieszczę kilka informacji praktycznych m.in. o cenach.
Tymczasem wysłałem Ci pw.

Dredd 03.01.2019 18:06

27 Załącznik(ów)
Jedziemy w swoim tempie, cieszymy oczy. Co jakiś czas postój na zdjęcie, łyk wody czy kanapkę. Nieraz miniemy się z jakąś ciężarówką. Ale niezbyt często – co pół godziny, nieraz nawet rzadziej. W sumie to przywykliśmy już do małego ruchu na drodze i mnie osobiście to odpowiada. Dobrze, że nie ma już z nami samochodów żandarmerii – nie psują widoku i nie burzą poczucia swobody. Zastanawia mnie od czego zależy, że dostaje się eskortę? Od nielicznych osób, które odwiedziły ten kraj na motocyklach mam na tyle sprzeczne informacje, że nie pozwalają na zbudowanie żadnej reguły. Dwie grupy już od wjazdu do kraju musiały mieć obstawę, jedna dziewczyna aż do Timimunu podróżowała sama, zaś małżeństwo na dwóch motocyklach już od momentu opuszczenia promu jechało w konwoju. Nam przez długi czas się udawało, a i teraz dali nam spokój.

Pustynia zaczęła zmieniać swe oblicze. Wyjeżdżamy z ergu, piachu coraz mniej. To znaczy, że droga dalej powinna być przejezdna. Pojawia się coś na kształt wyschniętego jeziora pokrytego kamieniami.
Dopiero teraz zwróciliśmy uwagę, że piach na wydmach także miewa różne odcienie. W Timimoun wydmy miały kolor najbardziej zbliżony do czerwonego, Wielki Erg Zachodni zaś na początku był żółty, a pod koniec bardziej różowy. Oczywiście (jak dzieci) zabieramy do butelek po jogurcie piasek z Sahary na pamiątkę :)



Załącznik 113843



Załącznik 113844



Załącznik 113845



Załącznik 113846



Załącznik 113847



Nadszedł czas, by dolać rezerwy paliwa, które wieźliśmy w butelkach po wodzie.


Załącznik 113848



Nasza mapa Algierii zawierała intrygujące punkty legendy jak: pustynia piaszczysta, pustynia kamienista, słone jezioro okresowe, solnisko. Ale najciekawszym z nich był: studnia :) . Gdy takową dostrzegliśmy na pustyni, zajrzeliśmy czy faktycznie jest w niej woda. Coś tam było, ale napiłbym się jej wyłącznie w ostateczności…


Załącznik 113849



Dojechaliśmy do cywilizacji i stacji benzynowej. Nawet był na niej bar z 1 daniem do wyboru ;)
Czymś na kształt golonki z baraniny. Ale była kawa i sympatyczni ludzie, więc było bardzo przyjemnie. Rachunek wyniósł 1040 Dinarów, tj. 21zł.
Na odchodnym zamieniamy kilka słów z kierowcą ciężarówki i oczywiście robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Najpierw jednym telefonem, potem drugim. Na koniec naszym aparatem.
- Zdjęcie rób tak, żeby było widać moją ciężarówkę w tle.



Załącznik 113850



My tymczasem uderzamy w stronę Al – Bajad, gdzie zamierzamy znaleźć nocleg. Teren robi się coraz bardziej górzysty, pojawiają się nawet jakieś baranki na niebie. Jest też więcej roślin, tzn. krzaków i drzew, zaś w oddali majaczy pasmo górskie. Po jakimś czasie wjeżdżamy trochę wyżej, robi się także wyraźnie chłodniej, tzn. blisko 30 stopni ;)


Załącznik 113851



Załącznik 113852



Załącznik 113853



Nieraz można spotkać takie „socrealistyczne” rzeźby przy drodze.



Załącznik 113854



Widać także zwierzony. I nie tylko.


Załącznik 113855



Załącznik 113856



Załącznik 113857



Zwróćcie uwagę na drogę na poniższym zdjęciu. Widać na nim 3 garby zwalniające na odcinku max. 300 metrów. Żeby było jasne – jedziemy po drodze krajowej. Garby zwalniające to horror w Algierii. Jest ich tyle, że nie sposób zliczyć. Nieraz wiocha to prosta droga - 1,5 kilometra i 10 garbów. Nic nie dało mi tak w kość jak te garby. Upał nie jest męczący, ale garby są. Mogą być wszędzie! Jeden trafiłem nawet na autostradzie. Bardzo często pojawiają się bez żadnego oznakowania. Z reguły też nie są tak ładnie pomalowane jak te poniżej. Na szczęście już na promie zostaliśmy o tym uprzedzeni i tylko raz zaliczyliśmy „lot”. Dobrze, że na południu kraju jest ich mało. Albo raczej mało jest miejscowości :D


Załącznik 113858


Spuściznę postkolonialną widać w całej Algierii. Na szczęście ludzie tu mieszkający nie przejęli pędu właściwego dla krajów Europy. Życie toczy się tu powoli, w swoim tempie. Handel kwitnie. Kobiety rozprawiają, nie zważając na dziejący się obok ruch uliczny – nawet nie zareagowały na nasz, wcale nie cichy motocykl.


Załącznik 113859



Załącznik 113860



Załącznik 113861



Nie licząc emocji jakie towarzyszyły podróży po ergu, dają o sobie znać pokonane kilometry i temperatura. Zrobiliśmy już ponad 450km, a od celu podróży jakim jest Al Bajad, dzieli nas około 150. Sen zmorzył mnie do tego stopnia, że prawie nie jestem w stanie jechać. To dobry pretekst na kawę. Dobrze, że jedziemy przez bardziej cywilizowane tereny, więc i na knajpkę można liczyć. Wcześniej trzeba by wyciągać kocher z sakwy. Udaje się namierzyć dymiący przed lokalem grill, więc będzie ok. Miała być kawa, a skończyło się na pełnym posiłku. Mięso z grilla, sałatka i szukszuka.



Załącznik 113862



Załącznik 113863



Dojechaliśmy do Al- Bajad, zakotwiczając w hotelu o polsko brzmiącej nazwie: „Nadjem”.
Ciekawe co znaczy po algiersku? ;)
Cena przyzwoita, bo 4000 Dinarów, czyli ok. 80zł. A w cenie – uwaga! – podziemny parking hotelowy! Motocykl nie musi wreszcie parkować w holu :)
Na recepcji dłuższą chwilę zajęło nam wytłumaczenie, że jesteśmy małżeństwem i możemy dostać pokój z 1 dużym łóżkiem :)
Tymczasem w hotelu klimat z lat 60-tych, ale jest wszystko czego dusza zapragnie: klima i łazienka. Do tego przyzwoicie czysto. Na wyposażeniu pokoju był tez egzemplarz Koranu.
Na korytarzu zostaliśmy zaczepieni przez mówiącego po angielsku chłopaka, który również przyjechał do hotelu. Chwilę rozmawiamy. Dowiedzieliśmy się, że jest w podróży służbowej i jest pracownikiem banku. Oczywiście na koniec dostaliśmy numer jego pokoju i telefonu oraz ofertę pomocy w każdej sytuacji. Miło na nowo odkryć piękno ogólnoludzkich relacji. Tu zawsze najważniejszy jest człowiek!

Gdy wyciągnęliśmy się na chwilę w łóżkach, aby odsapnąć, dzwoni podminowany Abdou.
- Gdzie wy jesteście? Żandarmeria wydzwania do mnie co się z wami dzieje, bo nie mogą was namierzyć!
Może to trochę nasza zasługa :D? Wczoraj gadając z recepcjonistą marudziłem trochę, że droga do Ghardai jest nudna, bo już nią raz jechaliśmy, zaś o naszym planie jazdy przez erg wspomniałem dopiero rano jak wyjeżdżaliśmy. Na recepcji był inny i trochę niekumaty chłopak, więc nie jestem pewien, czy przekazał tę informację służbom.
W sumie to dobrze, że się nami interesują.

Po krótkiej drzemce postanowiliśmy jeszcze przejść się chwilę po mieście. Po drodze odebraliśmy paszporty z recepcji, pomimo, że recepcjonista twierdził, że muszą być w hotelu. Na razie dostał kserówki. Mamię go zapewnieniem, że jak wrócimy, to mu je na pewno dam. Po przejściach z żandarmerią wiemy dobrze, że dopóki mamy paszporty w kieszeni – jesteśmy wolni. A do naszego powrotu zapomni… Płacę od razu za nocleg, więc paszporty mu nie będą potrzebne.
A teraz – kawa! Znajdujemy przyjemny lokal pozwalający z okien obserwować toczące się na ulicy życie. Żebyśmy przypadkiem ani przez chwilę nie zapomnieli w jakim kraju się znajdujemy, ktoś z gości kupił nam kawę i ciastko :)


Załącznik 113870



Załącznik 113864



Załącznik 113865



Przechadzając się po mieście zostaliśmy wciągnięci do sklepu z „tronami ślubnymi”, żebyśmy zrobili sobie zdjęcie. Chyba chłopaki wiedzieli, że będziemy mieli niezłą bekę i dlatego nas zaprosili :P
Śluby wyglądają zaś tak, że kobiety bawią się z kobietami, a chłopy z chłopami. Ania chciała zrobić sobie zdjęcie z chłopakiem ze sklepu, ale za żadne skarby nie chciał z nią usiąść na jednym „tronie”. Może się chłopak przeraził, że chcę mu ją zostawić ;).
Kupujemy warzywa na lokalnym straganie – będzie sałatka na kolację!



Załącznik 113866



Załącznik 113871



Załącznik 113868



Załącznik 113872



Po powrocie do hotelu udaje nam się niespostrzeżenie przemknąć obok recepcji i uniknąć głupiej gadki o paszportach. Jak się okazało - nie na długo… Około 23 przyszedł chłopak z obsługi i poprosił o paszporty, rzekomo pod pretekstem konieczności pokazania ich w oryginale na posterunku policji – kserówki nie wystarczą. Trochę mnie to zmierziło, bo do tej pory nikt od nas tego nie żądał, a poza tym już w hotelu legitymował nas policjant! Powiedziałem, że nie dam nikomu do ręki naszych paszportów; mogę ewentualnie sam je pokazać policji. Gość w takim razie poprosił kelnera z restauracji, który zawiózł mnie na drugi koniec miasta – na posterunek. Komisariat w niczym nie różnił się od naszych polskich – taka sama nędza. Faktycznie zostaliśmy gdzieś tam odnotowani.
Trochę głupio mi się zrobiło, bo chłopak z recepcji mówił prawdę. Do tego zostałem zawieziony na komisariat prywatnym samochodem kolegi…
Po powrocie, chcąc się zrewanżować zostawiłem recepcjoniście jakieś pieniądze za fatygę (i trochę w ramach przeprosin). Nie bardzo rozumiał dlaczego w ogóle daję mu gotówkę. Po chwili przybiegł za mną do pokoju obrażony, oddając pieniądze. Przecież to jego praca! Chwilę zajęło przekonanie go, że to w ramach podziękowania, a tylko w taki sposób możemy się odwdzięczyć.

tyran 03.01.2019 20:03

Dredd. Twoja relacja wymiata!
:D


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:52.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.