Cytat:
|
Cytat:
hehe- pewnie tak. Mój jest w porządku :D |
Sie macie polamancy :D
Tak a propos najglupszej przyczyny zlamania, to jak lezalem z przyczlapa dolna w szpitalu (zagipsowali i nie chcieli wypuscic, nie wierzyli ze po przyladowaniu centralnie w Golfa 60-80km/h nic mi sie w srodku nie popekalo :haha2:) jeden pacjent mial sruby w gnatach na nodze bo skonczyl palic papierocha, rzucil peta na glebe i chcial przydeptac.. to bylo w pazdzierniku, pet wpadl miedzy liscie no to gosc go z zyciem z buta, tak z gory - ino ze pod lisciami byla dziura :D:D Palenie szkodzi :haha2: A tak nieco powazniej, to w padzierniku mina 2 lata od 'zagipsowania' a ja mam grubsza przyczplape w kostce (musze kupowac glany na moto o 1 nr wieksze :(), lubi sobie spuchnac (wieczorem jest problem z zalozeniem buta motocyklowego), jak krece stopa to chrupie :D, nie ma pelnego zakresu pracy (kijowo mi sie np. wybija z tej stopy..), i mam zmiane koloru skory. No i czasami boli dziadostwo.. co radzicie z tym zrobic? |
Cytat:
Najpierw trochę się wkurzyłem ale potem zrozumiałem, co chciał powiedzieć. Po każdej kontuzji związanej z przerwaniem tkanki kostnej powstaje zrost, który jest nieco grubszy od oryginału. Jeśli jest to złamanie okołostawowe sprawy często się komplikują. Jak to mówią lekarze, będzie pan mógł przepowiadać pogodę :D Co do braku pełnego zakresu ruchowego, to jest to najprawdopodobniej zaniedbanie w rehabilitacji. I to pewnie nie twoje tylko lekarza. Skierował cię w ogóle na ćwiczenia?? Nie wiem ile można zrobić po dwóch latach. Na pewno można ten stan poprawić. Skontaktuj się z ortopedą lub rehabilitantem. Ja też muszę kupować buty o jeden numer większe, choć mam wrażenie, że różnica po kilku latach się zmniejszyła. A z domowych sposobów to obkładanie spuchniętego miejsca ciepłymi liśćmi sparzonej kapusty, moczenie w ciepłej wodzie z szarym mydłem. Ale to na własną odpowiedzialność :) |
Pany!!! jak Lepi mówi... podstawa to rehabilitacja!!!
miałem chyba z 5 razy zwichnięty bark i po każdym pakowali mnie w gips od pasa do szyi na półtora miecha :) po każdym takim incydencie rehabilitowałem się w szpitalu i także samemu w domu, ta druga część rehabilitacji, uważam, że jest najważniejsza, bo jeżeli nie powtarza się ćwiczeń ze szpitala przez całe dnie to nic z tego nie wyjdzie. Na koniec, poskręcali mi bark na śrubki i wtedy zaczęła się dopiero zabawa. Dla porównania...w tym samym czasie, na tym samym oddziale ja i jedna kobitka mięliśmy robioną tą samą operację barku, Ja ćwiczyłem jak wściekły i po pół roku profesor który mnie "robił" sam się dziwił postępom w powiększaniu zakresu ruchów, natomiast ta babka ledwie ruszała ręką. Tak, że panowie!!! zabawa zaczyna się dopiero po zdjęciu unieruchomienia:) Będzie bolało, będzie pot, krew i łzy... ale warto!!! pozdro |
Dokładnie jak Włodar napisał, rehabilitacja to krew, pot i łzy.
Jest jeszcze jeden aspekt, ten nie fizyczny. Słusznie Włodar zauważył i wspomniał o kobiecie i słabych jej efektach w rehabilitacji. Kobiety zazwyczaj mają mniejsza motywację do odzyskania pełni zdrowia. Nie chcę otwierać dyskusji dlaczego tak się dzieje. To tylko moje spostrzeżenia. Gdy chodziłem na grupową rehabilitację, na męskich twarzach było widać grymas wysiłku, bólu. Panie w tym czasie uśmiechnięte oddawały się uciechom plotkarskim machając raz rączką raz nóżką. Wybaczcie drogie panie :). Ael oprócz uporu jest jeszcze psycha. Adaś, mój rehabilitant (bardzo miły facet wiec pewnie się nie obrazi, że nazywam go Adasiem), powiedział kiedyś: spójrz, ten pan, ta pani, oni kuleją. Niema żadnych podstaw, są już zdrowi i w pełni sprawni, uważaj na siebie. Zresztą Adaś nauczył mnie od nowa siadać, jeździć na wózku, w końcu nauczył chodzić. Gdy pierwszy raz wyjechałem wózkiem na szpitalny korytarz, poczułem znowu wiatr we włosach. I chociaż był to tylko przeciąg to mocno się wzruszyłem. Najgorsza była nauka siadania. Siadanie z opuszczonymi nogami to był koszmar. Adaś wciąż mnie popędzał. Jeszcze raz! Wytrzymaj dłużej! Jeszcze! Kazał mi brać środki przeciwbólowe przed ćwiczeniami i ćwiczyć jak najwięcej. Wiele tygodni później poruszałem się o kulach. Ponieważ mieszkałem na I piętrze, zejście zajmowało mi kilkanaście minut. Pewnego razu wybieraliśmy się na spacer. Kasia jeszcze się ubierała a ja postanowiłem już zacząć schodzić. Po chwili krzyk z klatki: Kasia, przynieś mi kule! Stałem jak pi**a w połowie schodów bo przypomniało mi się, że nie zabrałem kul! Nie potrafiłem zrobić ani kroku. Tego dnia jeszcze nie, ale następnego zacząłem ćwiczyć chodzenie bez kul. Tego samego tygodnia wylądowały one na balkonie. Lange rede, kurzer Sinn: Jesteś w stanie osiągnąć tylko to w co wierzysz, do czego dążysz. Możliwe zatem, jak czasami się słyszy, że pod wpływem religijnego lub innego duchowego przeżycia, ktoś odrzuca kule lub wstaje z wózka. Tylko, że zrobiłby to już dawno gdyby dostał porządnego kopa w dupę! |
O żesz kurna
Aż mnie zatkało jak poczytałem sobie o tych złamaniach, naderwaniach , rechabilitacjach etc... Chyba mientki jestem jak kaczuszka jednak... Nie lubię igieł ( ale ponoć żaden prawdziwy mężczyzna nie lubi ), a z drastycznych rzeczy to tylko raz wycinałem sobie kleszcza z pod pachy cążkami do drutu. Ale nie mam zdjęć.:vis:
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
PS. Jak mnie zagipsowali, to musialem zasuwac na 4 pietro.. pies tez chcial na spacer 3x dziennie.. ogolnie to bylo wesolo :D |
Cytat:
Cytat:
Ja jestem zwolennikiem zakładania zespoleń. Właśnie niedawno zamieniałem gips na druty. Ręka ma mi służyć do końca życia a prawa dla motocyklisty najważniejsza :D Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
A metalu w gnatach nie chcialbym miec :( Cytat:
Starosc, panie, starosc.. ale juz biega jak glupi :) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:04. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.